Finowie chcą ocieplenia między Brukselą a Moskwą
Grzegorz Sadowski
Dawno temu wszyscy ludzie razem żyli i razem wędrowali. Pewnego razu dotarli do wielkiego znaku z napisem "Ku cywilizacji". Ci, którzy potrafili czytać, poszli na północ i nazywamy ich dziś Finami. Ci, którzy nie potrafili, poszli na południe i nazywamy ich dziś Europejczykami. To dowcip bardzo popularny w Finlandii.
Od 1 lipca Finowie, w ramach półrocznego przewodnictwa w Unii Europejskiej, mają okazję dać Europie lekcję cywilizacji. Wszystko pójdzie jak po maśle, bo przygotowania do prezydencji trwają od wielu miesięcy (a jej program jest znany dyplomatom już od kilku lat). Inaugurację przewodnictwa w UE ma uświetnić koncert zespołu Apocaliptica w Helsinkach.
Finowie liczą na taki sukces jak podczas poprzedniej prezydencji w 1999 r., kiedy unia zlikwidowała podział na dwie fale rozszerzenia (Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Litwa, Łotwa i Malta, które miały wejść do UE w drugiej kolejności, rozpoczęły wówczas negocjacje). Teraz priorytetem będą relacje UE z Rosją. W październiku w Lahti ma się odbyć nieformalny szczyt energetyczny z udziałem Władimira Putina. "Jesteśmy w stanie doprowadzić do energetycznego partnerstwa" - deklaruje Tarja Halonen, prezydent Finlandii. To "partnerstwo" może jednak dla unii oznaczać jej finlandyzację. Finlandia tradycyjnie nastawiona na liczenie się ze zdaniem rosyjskiego sąsiada już zapowiada, że być może włączy się do projektu gazociągu bałtyckiego! W programie fińskiej prezydencji nie ma też innych kłopotliwych dla Rosji spraw, takich jak nieuznawanie przez Rosję granicy z Łotwą i Estonią czy konflikt w Gruzji, o którego rozstrzygnięcie zabiega Tbilisi. Zostaną za to poruszone takie tematy, jak transparentność unijnych instytucji, zdolności absorpcyjne UE (czyli rozszerzenie o Turcję i państwa bałkańskie) oraz europejskie aspekty problemów globalizacji.
Święty Lordi
Finowie twierdzą, że potrafią pogodzić ogień z wodą. Ponad 80 proc. spośród 4,4 mln Finów jest luteranami. Ponad 43 proc. z nich deklaruje, że kilka razy w tygodniu oddaje się modlitwie. Mimo to narodowym bohaterem jest zwycięzca ostatniego konkursu Eurowizji, heavymetalowy zespół Hard Rock Hallelujah, którego obwieszony kolczykami lider Lordi niektórym przypomina szatana. Inny przykład nordyckiej umiejętności godzenia sprzeczności to rozbudowane państwo opiekuńcze połączone ze stałym kilkuprocentowym wzrostem PKB i spadającym bezrobociem. Finlandia stale pojawia się na pierwszych miejscach w rankingach krajów najbogatszych, najbardziej wydajnych i innowacyjnych oraz mających najlepszy system edukacyjny, a jej mieszkańcy należą do najszczęśliwszych ludzi na świecie.
W Finlandii to szczęście miało swoją cenę. Tuż po wojnie Juho Paasikivi, ówczesny szef rządu i późniejszy prezydent, zawarł z ZSRR układ o partnerstwie i przyjaźni. Pogodził ogień z wodą. Ratując się przed stworzeniem Fińskiej Republiki Ludowej, uzgodnił, że Finlandia będzie neutralna i w polityce zagranicznej podporządkowana ZSRR. Dla kraju oznaczało to czterdzieści lat ustępstw, kompromisów i wyrzeczenia się części suwerenności. Ten model nazwano potem finlandyzacją.
Kryzys not
Słowo "finlandyzacja" weszło na stałe do języka. Finowie uważają, że wokół tego pojęcia narosło wiele stereotypów. - Dla was finlandyzacja oznacza uległość i zachowawczą postawę względem Rosji. Termin ten ma jednak też znaczenie pozytywne, określa po prostu pragmatyczną współpracę i utrzymanie poprawnych stosunków z Rosją - mówi Hanna Ojanen z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Problem w tym, że o finlandyzacji nawet w Finlandii trudno zapomnieć. Na światło dzienne ciągle wychodzą ciemne karty powojennej historii kraju, jak chociażby sprawa reelekcji prezydenta Urho Kekkonena.
W 1961 r. Chruszczow w ostrej nocie dyplomatycznej zażądał od Helsinek, by obie armie ściślej współpracowały. Finom stanęła w oczach wizja członkostwa w Układzie Warszawskim. Urho Kekkonen pojechał na Kreml, wytłumaczył, że współpraca wojskowa przyniesie więcej szkód niż korzyści. Zachód odetchnął. Finowie uwierzyli, że Kekkonen uratował niepodległość. Opozycyjna koalicja Tuure Junnili nie mogła odebrać mu władzy. Dopiero niedawno okazało się, że ówczesny "kryzys not" był tylko przedstawieniem. Kekkonen wszystko wcześniej uzgodnił z Chruszczowem podczas pobytu w saunie. Inną ciemną stroną finlandyzacji był sposób traktowania uchodźców z ZSRR. Juha Pohjonen, autor wydanej niedawno książki "Ei armoa Suomen selknahasta" ("Bez litości na koszt Finlandii"), twierdzi, że Finlandia odsyłała wszystkich, którzy przedostali się z Rosji przez fińską granicę. Przynajmniej w jednym wypadku doszło do wykonania kary śmierci, a część odesłanych popełniła samobójstwo. - Nie chodzi o skalę zjawiska, ale o moralną ocenę fińskiej polityki tamtych czasów - uważa Pohjonen.
Autocenzura
Niektóre elementy tej polityki, m.in. autocenzura, są nadal obecne w fińskim życiu publicznym. Kilka tygodni temu Heidi Hautala, polityk Partii Zielonych i była minister środowiska, ostro skrytykowała poczynania Rosji w kwestii praw człowieka, demokracji i stosowania energetycznego szantażu, a Putina porównała do autokratycznego rosyjskiego cara. Posypały się na nią gromy. Były premier i obecny marszałek parlamentu Paavo Lipponen wydał oświadczenie, w którym uznał jej wystąpienie za "oburzające i nie na miejscu", a jej zachowanie za "niewłaściwe w cywilizowanym kraju". - Nasze postrzeganie Rosji nie do końca się zmieniło. Finlandyzacja cały czas w nas siedzi - mówi Lasse Lehtinen, fiński europarlamentarzysta. "W parlamencie zawsze istnieje ryzyko, że ktoś wyrazi inną opinię" - mówiła ironicznie Hautala.
Co więcej, Finlandia, tak jak w czasach ZSRR, ryzykując zatarg z Moskwą, może sporo stracić. Kraj ten jest drugim po Niemczech partnerem handlowym Rosji. Według Narodowego Banku Finlandii, ponad 2200 fińskich firm jest w rękach rosyjskich. Rośnie rosyjska imigracja do Finlandii.
Dwa krzesła
"Rosji zależy na tym, aby potwierdzić i pogłębić swoją obecność w Europie, ale zarazem Moskwa nie chce się zbyt mocno wiązać z całą masą europejskich wartości" - uważają analitycy z Center for European Studies w Brukseli, autorzy opracowania "Nowe porozumienie między UE a Rosją, dlaczego, co i kiedy". Obecne zbliżenie, według nich, to wyraz "chęci podpisania nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy, tak by status quo został zachowany". Fińskie podejście do Rosji może im w tym pomóc.
Rosyjska prasa wykłada sprawę o wiele konkretniej. Według "Niezawisimej Gaziety", pozycja Rosji jako partnera unii w ostatnim czasie się umocniła. "Rosji udało się osiągnąć ustępstwa ze strony UE, która uznała jej prawo do zachowania pełnej kontroli na sieciami transportowo-tranzytowymi oraz uznała rosyjski monopol gazowy, a także zaakceptowała formułę tzw. długoterminowych kontraktów gazowych i zgodziła się dopuścić Gazprom do współwłasności i kontrolowania części niemiec-kich detalicznych sieci dystrybucji gazu. Czas pracuje na nasz efektowny powrót do Europy" - podsumowała gazeta.
Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę ze swojej pozycji w Europie i orientują się w zawiłościach fińskiej polityki. Moskwa bacznie obserwuje polityczne zawirowania wokół fińskiej prezydencji. Między premierem a panią prezydent doszło ostatnio do kłótni o kompetencje w sprawach zagranicznych. Otoczenie Mattiego Vanhanena zarzuciło Tarii Halonen zbytnie angażowanie się w sprawy europejskie, a w szczególności to, że zaprosiła Putina bez konsultacji z premierem. Halonen zapowiedziała też, że zamierza uczestniczyć we wszystkich spotkaniach unijnych, przez co pojawił się protokolarny problem "dwóch krzeseł".
- Finlandia będzie na pewno uciekała od konfrontacji z Rosją, zmiękczając stanowisko unii wobec Moskwy - mówi jeden z wysokich litewskich dyplomatów. Finlandyzacja będzie się pojawiała pod postacią "północnego wymiaru" polityki europejskiej. Sprowadza się on do wciągania Rosji w coraz więcej europejskich debat, z założeniem, że będzie to prowadziło do "ucywilizowania" Moskwy. Jak zauważa Hiski Haukkala, analityk Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, po rozszerzeniu unii w 2004 r. Finlandia straciła pozycję jedynego kraju UE graniczącego z Rosją. To znacznie osłabiło wagę północnego wymiaru unijnej polityki, który tak intensywnie lansowała. - Teraz następuje powrót do niego - mówi Haukkala.
Współpraca: Paweł Białobok
Dominika Ćosić, Bruksela
Grzegorz Sadowski
Dawno temu wszyscy ludzie razem żyli i razem wędrowali. Pewnego razu dotarli do wielkiego znaku z napisem "Ku cywilizacji". Ci, którzy potrafili czytać, poszli na północ i nazywamy ich dziś Finami. Ci, którzy nie potrafili, poszli na południe i nazywamy ich dziś Europejczykami. To dowcip bardzo popularny w Finlandii.
Od 1 lipca Finowie, w ramach półrocznego przewodnictwa w Unii Europejskiej, mają okazję dać Europie lekcję cywilizacji. Wszystko pójdzie jak po maśle, bo przygotowania do prezydencji trwają od wielu miesięcy (a jej program jest znany dyplomatom już od kilku lat). Inaugurację przewodnictwa w UE ma uświetnić koncert zespołu Apocaliptica w Helsinkach.
Finowie liczą na taki sukces jak podczas poprzedniej prezydencji w 1999 r., kiedy unia zlikwidowała podział na dwie fale rozszerzenia (Bułgaria, Rumunia, Słowacja, Litwa, Łotwa i Malta, które miały wejść do UE w drugiej kolejności, rozpoczęły wówczas negocjacje). Teraz priorytetem będą relacje UE z Rosją. W październiku w Lahti ma się odbyć nieformalny szczyt energetyczny z udziałem Władimira Putina. "Jesteśmy w stanie doprowadzić do energetycznego partnerstwa" - deklaruje Tarja Halonen, prezydent Finlandii. To "partnerstwo" może jednak dla unii oznaczać jej finlandyzację. Finlandia tradycyjnie nastawiona na liczenie się ze zdaniem rosyjskiego sąsiada już zapowiada, że być może włączy się do projektu gazociągu bałtyckiego! W programie fińskiej prezydencji nie ma też innych kłopotliwych dla Rosji spraw, takich jak nieuznawanie przez Rosję granicy z Łotwą i Estonią czy konflikt w Gruzji, o którego rozstrzygnięcie zabiega Tbilisi. Zostaną za to poruszone takie tematy, jak transparentność unijnych instytucji, zdolności absorpcyjne UE (czyli rozszerzenie o Turcję i państwa bałkańskie) oraz europejskie aspekty problemów globalizacji.
Święty Lordi
Finowie twierdzą, że potrafią pogodzić ogień z wodą. Ponad 80 proc. spośród 4,4 mln Finów jest luteranami. Ponad 43 proc. z nich deklaruje, że kilka razy w tygodniu oddaje się modlitwie. Mimo to narodowym bohaterem jest zwycięzca ostatniego konkursu Eurowizji, heavymetalowy zespół Hard Rock Hallelujah, którego obwieszony kolczykami lider Lordi niektórym przypomina szatana. Inny przykład nordyckiej umiejętności godzenia sprzeczności to rozbudowane państwo opiekuńcze połączone ze stałym kilkuprocentowym wzrostem PKB i spadającym bezrobociem. Finlandia stale pojawia się na pierwszych miejscach w rankingach krajów najbogatszych, najbardziej wydajnych i innowacyjnych oraz mających najlepszy system edukacyjny, a jej mieszkańcy należą do najszczęśliwszych ludzi na świecie.
W Finlandii to szczęście miało swoją cenę. Tuż po wojnie Juho Paasikivi, ówczesny szef rządu i późniejszy prezydent, zawarł z ZSRR układ o partnerstwie i przyjaźni. Pogodził ogień z wodą. Ratując się przed stworzeniem Fińskiej Republiki Ludowej, uzgodnił, że Finlandia będzie neutralna i w polityce zagranicznej podporządkowana ZSRR. Dla kraju oznaczało to czterdzieści lat ustępstw, kompromisów i wyrzeczenia się części suwerenności. Ten model nazwano potem finlandyzacją.
Kryzys not
Słowo "finlandyzacja" weszło na stałe do języka. Finowie uważają, że wokół tego pojęcia narosło wiele stereotypów. - Dla was finlandyzacja oznacza uległość i zachowawczą postawę względem Rosji. Termin ten ma jednak też znaczenie pozytywne, określa po prostu pragmatyczną współpracę i utrzymanie poprawnych stosunków z Rosją - mówi Hanna Ojanen z Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Problem w tym, że o finlandyzacji nawet w Finlandii trudno zapomnieć. Na światło dzienne ciągle wychodzą ciemne karty powojennej historii kraju, jak chociażby sprawa reelekcji prezydenta Urho Kekkonena.
W 1961 r. Chruszczow w ostrej nocie dyplomatycznej zażądał od Helsinek, by obie armie ściślej współpracowały. Finom stanęła w oczach wizja członkostwa w Układzie Warszawskim. Urho Kekkonen pojechał na Kreml, wytłumaczył, że współpraca wojskowa przyniesie więcej szkód niż korzyści. Zachód odetchnął. Finowie uwierzyli, że Kekkonen uratował niepodległość. Opozycyjna koalicja Tuure Junnili nie mogła odebrać mu władzy. Dopiero niedawno okazało się, że ówczesny "kryzys not" był tylko przedstawieniem. Kekkonen wszystko wcześniej uzgodnił z Chruszczowem podczas pobytu w saunie. Inną ciemną stroną finlandyzacji był sposób traktowania uchodźców z ZSRR. Juha Pohjonen, autor wydanej niedawno książki "Ei armoa Suomen selknahasta" ("Bez litości na koszt Finlandii"), twierdzi, że Finlandia odsyłała wszystkich, którzy przedostali się z Rosji przez fińską granicę. Przynajmniej w jednym wypadku doszło do wykonania kary śmierci, a część odesłanych popełniła samobójstwo. - Nie chodzi o skalę zjawiska, ale o moralną ocenę fińskiej polityki tamtych czasów - uważa Pohjonen.
Autocenzura
Niektóre elementy tej polityki, m.in. autocenzura, są nadal obecne w fińskim życiu publicznym. Kilka tygodni temu Heidi Hautala, polityk Partii Zielonych i była minister środowiska, ostro skrytykowała poczynania Rosji w kwestii praw człowieka, demokracji i stosowania energetycznego szantażu, a Putina porównała do autokratycznego rosyjskiego cara. Posypały się na nią gromy. Były premier i obecny marszałek parlamentu Paavo Lipponen wydał oświadczenie, w którym uznał jej wystąpienie za "oburzające i nie na miejscu", a jej zachowanie za "niewłaściwe w cywilizowanym kraju". - Nasze postrzeganie Rosji nie do końca się zmieniło. Finlandyzacja cały czas w nas siedzi - mówi Lasse Lehtinen, fiński europarlamentarzysta. "W parlamencie zawsze istnieje ryzyko, że ktoś wyrazi inną opinię" - mówiła ironicznie Hautala.
Co więcej, Finlandia, tak jak w czasach ZSRR, ryzykując zatarg z Moskwą, może sporo stracić. Kraj ten jest drugim po Niemczech partnerem handlowym Rosji. Według Narodowego Banku Finlandii, ponad 2200 fińskich firm jest w rękach rosyjskich. Rośnie rosyjska imigracja do Finlandii.
Dwa krzesła
"Rosji zależy na tym, aby potwierdzić i pogłębić swoją obecność w Europie, ale zarazem Moskwa nie chce się zbyt mocno wiązać z całą masą europejskich wartości" - uważają analitycy z Center for European Studies w Brukseli, autorzy opracowania "Nowe porozumienie między UE a Rosją, dlaczego, co i kiedy". Obecne zbliżenie, według nich, to wyraz "chęci podpisania nowego porozumienia o partnerstwie i współpracy, tak by status quo został zachowany". Fińskie podejście do Rosji może im w tym pomóc.
Rosyjska prasa wykłada sprawę o wiele konkretniej. Według "Niezawisimej Gaziety", pozycja Rosji jako partnera unii w ostatnim czasie się umocniła. "Rosji udało się osiągnąć ustępstwa ze strony UE, która uznała jej prawo do zachowania pełnej kontroli na sieciami transportowo-tranzytowymi oraz uznała rosyjski monopol gazowy, a także zaakceptowała formułę tzw. długoterminowych kontraktów gazowych i zgodziła się dopuścić Gazprom do współwłasności i kontrolowania części niemiec-kich detalicznych sieci dystrybucji gazu. Czas pracuje na nasz efektowny powrót do Europy" - podsumowała gazeta.
Rosjanie doskonale zdają sobie sprawę ze swojej pozycji w Europie i orientują się w zawiłościach fińskiej polityki. Moskwa bacznie obserwuje polityczne zawirowania wokół fińskiej prezydencji. Między premierem a panią prezydent doszło ostatnio do kłótni o kompetencje w sprawach zagranicznych. Otoczenie Mattiego Vanhanena zarzuciło Tarii Halonen zbytnie angażowanie się w sprawy europejskie, a w szczególności to, że zaprosiła Putina bez konsultacji z premierem. Halonen zapowiedziała też, że zamierza uczestniczyć we wszystkich spotkaniach unijnych, przez co pojawił się protokolarny problem "dwóch krzeseł".
- Finlandia będzie na pewno uciekała od konfrontacji z Rosją, zmiękczając stanowisko unii wobec Moskwy - mówi jeden z wysokich litewskich dyplomatów. Finlandyzacja będzie się pojawiała pod postacią "północnego wymiaru" polityki europejskiej. Sprowadza się on do wciągania Rosji w coraz więcej europejskich debat, z założeniem, że będzie to prowadziło do "ucywilizowania" Moskwy. Jak zauważa Hiski Haukkala, analityk Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, po rozszerzeniu unii w 2004 r. Finlandia straciła pozycję jedynego kraju UE graniczącego z Rosją. To znacznie osłabiło wagę północnego wymiaru unijnej polityki, który tak intensywnie lansowała. - Teraz następuje powrót do niego - mówi Haukkala.
Współpraca: Paweł Białobok
Dominika Ćosić, Bruksela
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.