Biedni stają się mniej biedni i bogacą się szybciej niż bogaci - to niewygodna prawda o Polsce
Leszek Miller
Były premier, były przewodniczący SLD
Gdyby Janusz Czapiński i Tomasz Panek żyli w czasach, kiedy posłańców złych wieści karano śmiercią, niechybnie zostaliby straceni. Wprawdzie w tym wypadku znani profesorowie dostarczają dobrych wiadomości, ale właśnie dlatego powinni być ścięci. Nieodpowiedzialność uczonych bije w oczy. Przedstawili raport, który obala utrwalone z takim trudem sądy i opinie. W dodatku zamiast budować swoje mylne poglądy na łatwych do podważenia źródłach, solidnie przebadali prawie 4 tys. gospodarstw domowych i 9 tys. indywidualnych respondentów. W swoich herezjach posunęli się tak daleko, że głoszą, iż zarówno subiektywna, jak i obiektywna jakość życia obywateli Rzeczypospolitej jest dziś lepsza niż kiedykolwiek po 1989 r. Wbrew temu, co wszyscy wiedzą, upierają się także, że nie tylko nie zwiększyły się dysproporcje między ludźmi, ale wręcz uległy wyraźnemu zmniejszeniu. Ośmielają się twierdzić, że biedni stają się mniej biedni i szybciej niż bogaci się bogacą. Co więcej, ubogich szybciej ubywa, niż przybywa.
Klęska sukcesu
Dwaj heretycy uważają, że w latach 2003--2005 najwięcej zyskali mieszkańcy miast średniej wielkości (100-500 tys.), najmłodsi i najstarsi oraz - o zgrozo! - bezrobotni oraz najbiedniejsi. Głoszą też, że spada liczba osób będących członkami gospodarstw o najniższych dochodach, a zwiększa się liczba ludzi z gospodarstw zamożnych. Odsetek gospodarstw, w których stałe dochody nie pozwalają na zaspokojenie bieżących potrzeb, zmniejszał się systematycznie od 1994 r. i obecnie jest dwukrotnie niższy niż w 1993 r. Ponad 71 proc. gospodarstw miało w 2005 r. oszczędności w formie lokat w bankach, a ponad 41 proc. - w gotówce. Tylko 11 proc. gospodarstw domowych zalegało ze stałymi opłatami za mieszkanie, a niecałe 7 proc. z opłatami za gaz i energię elektryczną.
Z niedopuszczalną arogancją Czapiński i Panek twierdzą, że odsetek rodzin żyjących w niedostatku spadł w latach 2003-2005 w ujęciu obiektywnym prawie o 7 punktów procentowych, a w ujęciu subiektywnym - aż o 15 punktów. Poniżej granicy niedostatku żyło w Polsce w 2005 r. w ujęciu obiektywnym 22 proc. gospodarstw domowych, a w ujęciu subiektywnym - 51 proc. Wielkości te należy jednak uznać za zawyżone - bezwstydnie konstatują badacze - bo gospodarstwa domowe mają tendencję do zaniżania swoich dochodów w składanych deklaracjach. Opinię tę potwierdza fakt, że usytuowanie między sferą niedostatku a sferą poza niedostatkiem zmieniło 36 proc. gospodarstw domowych. Sytuacja materialna w 27 proc. gospodarstw domowych poprawiła się w 2005 r. w stosunku do lutego 2000 r. na tyle, że wyszły one ze sfery niedostatku. Ma na to wpływ malejąca liczba bezrobotnych. Podobnie jak w poprzednim badaniu (2003 r.) grupa prawdziwych bezrobotnych okazała się o jedną trzecią mniejsza od populacji zarejestrowanych bezrobotnych.
Bogaci biedacy
Profesorowie Czapiński i Panek, mącąc obywatelom w głowach, podają, że "przy tej samej rozpiętości warunków życia rośnie równość szans, tzn. szanse biednych na wzbogacenie się są większe niż szanse bogatych na pozostanie w grupie zamożnych". Bardziej zagrożone są grupy majętne, bowiem "prawdopodobieństwo, że ktoś, kto znalazł się na najwyższym piętrze, wejdzie jeszcze wyżej, jest mniejsze od prawdopodobieństwa, że zejdzie". I odwrotnie "prawdopodobieństwo, że ktoś, kto stoi na parterze, zejdzie jeszcze niżej, jest mniejsze od prawdopodobieństwa, że wejdzie na wyższe piętro".
Nie bacząc na ogólnie znaną tragiczną dolę polskich rolników, Janusz Czapiński i Tomasz Panek uznają, że wyniki badań świadczą o szybkich zmianach zasobności gospodarstw wiejskich. Ma to być związane z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej i sprawnym wykorzystaniem wynikających stąd możliwości. Na przykład z bardzo dużym wykorzystaniem uprawnień do dopłat bezpośrednich. Spośród gospodarstw, które takie uprawnienia mają, aż 92 proc. złożyło stosowne wnioski i tylko 6 proc. spotkała odmowa. Co więcej, uzyskane środki w większości służą celom inwestycyjnym. Zdecydowana mniejszość chce je "przejeść" (39 proc.), większość myśli o inwestycjach w ziemię, maszyny i środki do produkcji rolnej oraz spłatach kredytów i pożyczek.
Szczęśliwi nieszczęśnicy
Autorzy diagnozy sączą truciznę w zdrowego ducha polskiej młodzieży, zwracając uwagę na wzrost możliwości zaspokajania jej aspiracji edukacyjnych. Wśród badanych w 2005 r. gospodarstw domowych było zaledwie 8 proc. takich, w których dzieci po ukończeniu szkoły średniej nie kontynuowały nauki. W konkluzji profesorowie Czapiński i Panek stawiają niesłychaną wręcz tezę, że w latach 2000-2005 wzrosło zadowolenie Polaków z większości dziedzin życia. Najbardziej poprawiła się satysfakcja z perspektyw na przyszłość i ze stanu bezpieczeństwa w miejscu zamieszkania. Ogólny poziom stresu życiowego okazał się w roku 2005 znacznie niższy niż dwa, a zwłaszcza pięć lat wcześniej. Jedynym i znamiennym wyjątkiem jest opinia o sytuacji w kraju, która utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. Oceny stanu państwa i jego relacji z obywatelami nie wykazują żadnej poprawy. Jak czytamy w raporcie, "paradoks polega na tym, że mieszkańcy nieszczęśliwego kraju stają się coraz bardziej szczęśliwi".
Jak się należało spodziewać, "Diagnoza społeczna 2005. Warunki i jakość życia Polaków" nie stała się przedmiotem szerszej publicznej debaty. Narodowo-socjalistyczna koalicja rządząca nie może się powoływać na ustalenia, z których wynika, że jest lepiej, skoro uważa, że jest gorzej. Na tym "gorzej" doszła zresztą do władzy i w tej ocenie będzie konsekwentna. W "postkomunistycznym monstrum" nie może być dobrze, chyba że kryminalnym i politycznym mafiosom, podejrzanym biznesmenom i skorumpowanym urzędnikom. Nie wiadomo zresztą, czy osoby firmujące raport nie są częścią "układu", o "łże-elitach" nie wspominając. Nikt też nie może wykluczyć, że wybór badanych gospodarstw domowych został dokonany na podstawie wskazań tajnych służb. Być może nierozer-walny łańcuch poszlak ukaże porażającą manipulację, która miała zachęcić licznych obywateli do pozostania w III RP, zamiast ochotnie przeprowadzać się do IV. Kiedy wreszcie minister Wassermann oderwie się od swojej wanny i dokona inspekcji w innych wanienkach, okaże się, kto chciał łowić raport w mętnej wodzie i kto za tym wszystkim stoi albo jeszcze nie siedzi.
Podejrzanie dobry kapitalizm
"Diagnoza społeczna 2005" jest nie do przyjęcia także dla lewicy. Dokument jest mocno podejrzany, a jego wymowa tendencyjna. Z mętnych powodów zmierza do przypomnienia zasług rządów SLD, kiedy wiadomo, że sojusz narodził się dopiero teraz. Od razu widać, czyja woda ma płynąć na wiadomy młyn. Wydźwięk raportu ma osłabiać walkę klas, a przecież wiadomo, że kapitalizm sieje spustoszenie i wpędza masy pracujące w nędzę. Większości obywateli nie stać na żadne gospodarstwo, a cóż dopiero na domowe. Cztery tysiące enklaw, którymi chwalą się naiwni profesorowie, to ekskluzywne makiety sfinansowane przez doktora Kulczyka. Politowanie budzą koniunkturalne żółte dachówki, kiedy wiadomo, że powinny być czerwone. Widać od razu, że raport powstał, aby osłabić zapał bitewny i postawić tamę na wzbierającym potoku rewolucji. Zdrowy i młody trzon lewicy nie da się jednak nabrać. Przeprowadzi własne badania i już niebawem ogłosi nabór na pacjentów. Niech nikt nie ma jednak złudzeń. Badania badaniami, a niezłomna wola kierownictwa wskazuje, że dobry liberał to martwy liberał. Liniowy podatek to zatopiony statek. A jeśli będą wyższe podatki, każdy będzie śliczny i gładki.
W zgodnej opinii lewicy i prawicy Janusz Czapiński i Tomasz Panek mylą się całkowicie. Z jednym wyjątkiem. Wtedy, kiedy piszą, że "jesteśmy coraz bardziej podzieleni, rozdzieleni i skłóceni, a coraz mniej solidarni. Różni nas stosunek do przeszłości, wizja naprawy państwa; trawi nas wzajemne poczucie krzywd i niesprawiedliwości; łączy jedynie kultura narzekania". Przynajmniej jedno, co łączy. Jeśli nie narzekasz, nie żyjesz - niezależnie od tego, gdzie jesteś na politycznej scenie.
Fot: K. Mikuła Ilustracja: D. Krupa
Leszek Miller
Były premier, były przewodniczący SLD
Gdyby Janusz Czapiński i Tomasz Panek żyli w czasach, kiedy posłańców złych wieści karano śmiercią, niechybnie zostaliby straceni. Wprawdzie w tym wypadku znani profesorowie dostarczają dobrych wiadomości, ale właśnie dlatego powinni być ścięci. Nieodpowiedzialność uczonych bije w oczy. Przedstawili raport, który obala utrwalone z takim trudem sądy i opinie. W dodatku zamiast budować swoje mylne poglądy na łatwych do podważenia źródłach, solidnie przebadali prawie 4 tys. gospodarstw domowych i 9 tys. indywidualnych respondentów. W swoich herezjach posunęli się tak daleko, że głoszą, iż zarówno subiektywna, jak i obiektywna jakość życia obywateli Rzeczypospolitej jest dziś lepsza niż kiedykolwiek po 1989 r. Wbrew temu, co wszyscy wiedzą, upierają się także, że nie tylko nie zwiększyły się dysproporcje między ludźmi, ale wręcz uległy wyraźnemu zmniejszeniu. Ośmielają się twierdzić, że biedni stają się mniej biedni i szybciej niż bogaci się bogacą. Co więcej, ubogich szybciej ubywa, niż przybywa.
Klęska sukcesu
Dwaj heretycy uważają, że w latach 2003--2005 najwięcej zyskali mieszkańcy miast średniej wielkości (100-500 tys.), najmłodsi i najstarsi oraz - o zgrozo! - bezrobotni oraz najbiedniejsi. Głoszą też, że spada liczba osób będących członkami gospodarstw o najniższych dochodach, a zwiększa się liczba ludzi z gospodarstw zamożnych. Odsetek gospodarstw, w których stałe dochody nie pozwalają na zaspokojenie bieżących potrzeb, zmniejszał się systematycznie od 1994 r. i obecnie jest dwukrotnie niższy niż w 1993 r. Ponad 71 proc. gospodarstw miało w 2005 r. oszczędności w formie lokat w bankach, a ponad 41 proc. - w gotówce. Tylko 11 proc. gospodarstw domowych zalegało ze stałymi opłatami za mieszkanie, a niecałe 7 proc. z opłatami za gaz i energię elektryczną.
Z niedopuszczalną arogancją Czapiński i Panek twierdzą, że odsetek rodzin żyjących w niedostatku spadł w latach 2003-2005 w ujęciu obiektywnym prawie o 7 punktów procentowych, a w ujęciu subiektywnym - aż o 15 punktów. Poniżej granicy niedostatku żyło w Polsce w 2005 r. w ujęciu obiektywnym 22 proc. gospodarstw domowych, a w ujęciu subiektywnym - 51 proc. Wielkości te należy jednak uznać za zawyżone - bezwstydnie konstatują badacze - bo gospodarstwa domowe mają tendencję do zaniżania swoich dochodów w składanych deklaracjach. Opinię tę potwierdza fakt, że usytuowanie między sferą niedostatku a sferą poza niedostatkiem zmieniło 36 proc. gospodarstw domowych. Sytuacja materialna w 27 proc. gospodarstw domowych poprawiła się w 2005 r. w stosunku do lutego 2000 r. na tyle, że wyszły one ze sfery niedostatku. Ma na to wpływ malejąca liczba bezrobotnych. Podobnie jak w poprzednim badaniu (2003 r.) grupa prawdziwych bezrobotnych okazała się o jedną trzecią mniejsza od populacji zarejestrowanych bezrobotnych.
Bogaci biedacy
Profesorowie Czapiński i Panek, mącąc obywatelom w głowach, podają, że "przy tej samej rozpiętości warunków życia rośnie równość szans, tzn. szanse biednych na wzbogacenie się są większe niż szanse bogatych na pozostanie w grupie zamożnych". Bardziej zagrożone są grupy majętne, bowiem "prawdopodobieństwo, że ktoś, kto znalazł się na najwyższym piętrze, wejdzie jeszcze wyżej, jest mniejsze od prawdopodobieństwa, że zejdzie". I odwrotnie "prawdopodobieństwo, że ktoś, kto stoi na parterze, zejdzie jeszcze niżej, jest mniejsze od prawdopodobieństwa, że wejdzie na wyższe piętro".
Nie bacząc na ogólnie znaną tragiczną dolę polskich rolników, Janusz Czapiński i Tomasz Panek uznają, że wyniki badań świadczą o szybkich zmianach zasobności gospodarstw wiejskich. Ma to być związane z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej i sprawnym wykorzystaniem wynikających stąd możliwości. Na przykład z bardzo dużym wykorzystaniem uprawnień do dopłat bezpośrednich. Spośród gospodarstw, które takie uprawnienia mają, aż 92 proc. złożyło stosowne wnioski i tylko 6 proc. spotkała odmowa. Co więcej, uzyskane środki w większości służą celom inwestycyjnym. Zdecydowana mniejszość chce je "przejeść" (39 proc.), większość myśli o inwestycjach w ziemię, maszyny i środki do produkcji rolnej oraz spłatach kredytów i pożyczek.
Szczęśliwi nieszczęśnicy
Autorzy diagnozy sączą truciznę w zdrowego ducha polskiej młodzieży, zwracając uwagę na wzrost możliwości zaspokajania jej aspiracji edukacyjnych. Wśród badanych w 2005 r. gospodarstw domowych było zaledwie 8 proc. takich, w których dzieci po ukończeniu szkoły średniej nie kontynuowały nauki. W konkluzji profesorowie Czapiński i Panek stawiają niesłychaną wręcz tezę, że w latach 2000-2005 wzrosło zadowolenie Polaków z większości dziedzin życia. Najbardziej poprawiła się satysfakcja z perspektyw na przyszłość i ze stanu bezpieczeństwa w miejscu zamieszkania. Ogólny poziom stresu życiowego okazał się w roku 2005 znacznie niższy niż dwa, a zwłaszcza pięć lat wcześniej. Jedynym i znamiennym wyjątkiem jest opinia o sytuacji w kraju, która utrzymuje się na bardzo niskim poziomie. Oceny stanu państwa i jego relacji z obywatelami nie wykazują żadnej poprawy. Jak czytamy w raporcie, "paradoks polega na tym, że mieszkańcy nieszczęśliwego kraju stają się coraz bardziej szczęśliwi".
Jak się należało spodziewać, "Diagnoza społeczna 2005. Warunki i jakość życia Polaków" nie stała się przedmiotem szerszej publicznej debaty. Narodowo-socjalistyczna koalicja rządząca nie może się powoływać na ustalenia, z których wynika, że jest lepiej, skoro uważa, że jest gorzej. Na tym "gorzej" doszła zresztą do władzy i w tej ocenie będzie konsekwentna. W "postkomunistycznym monstrum" nie może być dobrze, chyba że kryminalnym i politycznym mafiosom, podejrzanym biznesmenom i skorumpowanym urzędnikom. Nie wiadomo zresztą, czy osoby firmujące raport nie są częścią "układu", o "łże-elitach" nie wspominając. Nikt też nie może wykluczyć, że wybór badanych gospodarstw domowych został dokonany na podstawie wskazań tajnych służb. Być może nierozer-walny łańcuch poszlak ukaże porażającą manipulację, która miała zachęcić licznych obywateli do pozostania w III RP, zamiast ochotnie przeprowadzać się do IV. Kiedy wreszcie minister Wassermann oderwie się od swojej wanny i dokona inspekcji w innych wanienkach, okaże się, kto chciał łowić raport w mętnej wodzie i kto za tym wszystkim stoi albo jeszcze nie siedzi.
Podejrzanie dobry kapitalizm
"Diagnoza społeczna 2005" jest nie do przyjęcia także dla lewicy. Dokument jest mocno podejrzany, a jego wymowa tendencyjna. Z mętnych powodów zmierza do przypomnienia zasług rządów SLD, kiedy wiadomo, że sojusz narodził się dopiero teraz. Od razu widać, czyja woda ma płynąć na wiadomy młyn. Wydźwięk raportu ma osłabiać walkę klas, a przecież wiadomo, że kapitalizm sieje spustoszenie i wpędza masy pracujące w nędzę. Większości obywateli nie stać na żadne gospodarstwo, a cóż dopiero na domowe. Cztery tysiące enklaw, którymi chwalą się naiwni profesorowie, to ekskluzywne makiety sfinansowane przez doktora Kulczyka. Politowanie budzą koniunkturalne żółte dachówki, kiedy wiadomo, że powinny być czerwone. Widać od razu, że raport powstał, aby osłabić zapał bitewny i postawić tamę na wzbierającym potoku rewolucji. Zdrowy i młody trzon lewicy nie da się jednak nabrać. Przeprowadzi własne badania i już niebawem ogłosi nabór na pacjentów. Niech nikt nie ma jednak złudzeń. Badania badaniami, a niezłomna wola kierownictwa wskazuje, że dobry liberał to martwy liberał. Liniowy podatek to zatopiony statek. A jeśli będą wyższe podatki, każdy będzie śliczny i gładki.
W zgodnej opinii lewicy i prawicy Janusz Czapiński i Tomasz Panek mylą się całkowicie. Z jednym wyjątkiem. Wtedy, kiedy piszą, że "jesteśmy coraz bardziej podzieleni, rozdzieleni i skłóceni, a coraz mniej solidarni. Różni nas stosunek do przeszłości, wizja naprawy państwa; trawi nas wzajemne poczucie krzywd i niesprawiedliwości; łączy jedynie kultura narzekania". Przynajmniej jedno, co łączy. Jeśli nie narzekasz, nie żyjesz - niezależnie od tego, gdzie jesteś na politycznej scenie.
Fot: K. Mikuła Ilustracja: D. Krupa
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.