Prawie cała polska piłka nożna działa w szarej strefie i to jest prawdziwa przyczyna korupcji
Adam Bodziak
Jakub Urbański
Polski futbol nie jest przeżarty korupcją dlatego, że po 1989 r. nastał wolny rynek i w klubach obraca się większymi pieniędzmi. Polska piłka nożna po prostu po 1989 r. nie przestała być skorumpowana. Zatrzymywani obecnie działacze i sędziowie stosowali te same korupcyjne metody, które rządziły polską piłką w latach 70. i 80., co bardzo trafnie przedstawił Janusz Zaorski w filmie "Piłkarski poker". Polski futbol nigdy nie został zdekomunizowany, co oznacza, że nigdy nie usunięto fundamentalnych przyczyn korupcji, przede wszystkim nieprzejrzystości, kreatywnej księgowości i powszechnej bezkarności. Korupcja była przez lata ważniejszym czynnikiem sukcesu w piłce niż gra piłkarzy i organizacja klubu. A skoro była bezkarna, była też powszechna. - U nas rodzice potrafią kupić, choćby za wódkę i kiełbasę, przychylność sędziego dla drużyny, w której grają ich dzieci. Od najmłodszych lat wiele z tych dzieci ma w głowie, że inaczej się w polskim futbolu funkcjonować nie da - mówi "Wprost" Jerzy Dudek, bramkarz Liverpoolu.
- Mamy do czynienia ze zorganizowanym związkiem przestępczym w polskiej piłce - twierdzi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Tomasz Lipiec, szef polskiego sportu, zapowiada, że wprowadzi zarząd komisaryczny do PZPN bez względu na konsekwencje dla polskiej piłki.
Autonomia korupcyjna
Poseł Roman Kosecki (PO), były piłkarz kadry narodowej, powiedział "Wprost", że zwrócił się do Mariusza Kamińskiego, szefa biura antykorupcyjnego, o zajęcie się korupcją w polskiej piłce. - Polski Związek Piłki Nożnej to państwo w państwie i łatwiej zmienić konstytucję niż coś w tej organizacji - mówi Roman Kosecki, który opowiada się także za lustracją sportowych działaczy, bo "zbyt wielu dawnych funkcjonariuszy SB ma wpływ na polski futbol". To wcale nie będzie proste, zważywszy na postawę FIFA. - PZPN jest organizacją autonomiczną i polskie władze nie powinny się mieszać w jego sprawy - powiedział "Wprost" Andreas Herren, rzecznik FIFA. Czy FIFA oprotestuje zatrzymanie kolejnych podejrzanych? Tym bardziej że - jak się dowiedzieliśmy w prokuraturze - mają to być także znani działacze PZPN. Gdy pytamy o to wiceprezesa związku Eugeniusza Kolatora, odpowiada, że "nie daje głowy za nikogo oprócz siebie, nawet za prezesa Michała Listkiewicza". - Świadomie lub nieświadomie większość osób związanych z polską piłką ociera się o korupcję - mówi "Wprost" Maciej Szczęsny, były bramkarz reprezentacji, obecnie komentator telewizyjny.
Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy, w rozmowie z "Wprost" stwierdził, że dla niektórych działaczy, jeśli się sami nie zgłoszą do prokuratury, wkrótce może być za późno. Leszek Karpina, rzecznik wrocławskiej prokuratury, która tropi korupcję w futbolu, powiedział nam, że "na razie jego telefon milczy". Karpina narzeka na współpracę z PZPN w dziele oczyszczenia piłki z korupcyjnych afer, bo tej współpracy właściwie nie ma. - W poniedziałek w PZPN rozpocznie się kontrola skarbowa - zapowiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Ofiary na pożarcie
Niedawne aresztowanie Ryszarda F. (pseudonim Fryzjer), byłego działacza wprowadzającego kluby do I ligi na zamówienie, oraz zatrzymanie kilku innych osób nie tyle rozbijają, ile chronią dotychczasowy układ. Baronowie futbolu rzucili kilka ofiar na pożarcie, by odwrócić uwagę od klęski na mundialu. A sami nadal będą robić swoje. Tak jak robili za czasów, gdy ministrem sportu był Jacek Dębski, zabity przez swoich kompanów z mafii pruszkowsko-wiedeńskiej. Dębski w słowach walczył z układem w naszym futbolu, faktycznie tylko wymieniał pionki w skorumpowanej strukturze. Można nawet powiedzieć, że układ symbolizowany przez poprzedniego prezesa PZPN Mariana Dziurowicza, którego Dębski zwalczał, był w stosunku do obecnego tym, czym kieszonkowiec przy zawodowym zabójcy.
Gdy rok temu aresztowano kilku działaczy i sędziów (po zeznaniach byłego prezesa GKS Katowice Piotra Dziurowicza), odtrąbiono koniec piłkarskiej mafii. Aresztowani sędzia Antoni F. i kwalifikator Marian D. zaczęli sypać, co doprowadziło do kolejnych zatrzymań. W kibiców wstąpiła nadzieja, że wreszcie ktoś posprząta polski futbol. Nic z tego - ubiegłoroczne aresztowania objęły kilka płotek, których zresztą nie spotkała żadna dotkliwa kara: Antoni F. i Marian D. spędzili w areszcie niecałe trzy miesiące, mimo że policja złapała ich w chwili przyjmowania łapówki. Ciągnące się od lat afery korupcyjne Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, Szczakowianki Jaworzno czy Piasta Gliwice nie znalazły finału. Jedyną realną karą było dziesięć punków karnych, jakie otrzymała Szczakowianka, rozpoczynając drugoligowy sezon w 2003 r. (dwa lata później podobna kara spotkała Piasta Gliwice).
W rozmowie z "Wprost" jeden z byłych drugoligowych sędziów powiedział, że w systemie "drukowania" meczów od lat nic się nie zmieniło. Może tylko suma łapówki została zrewaloryzowana o wskaźnik inflacji. I tak sędzia główny prowadzący mecz drugoligowców bierze około 10 tys. zł. Do tego dochodzi miejsce w luksusowym hotelu i tyle prostytutek, ile sobie zażyczy. - To jest standard, o którym już nikt nawet nie wspomina w negocjacjach - opowiada nasz rozmówca. Wedle jego wiedzy, nawet 80 proc. meczów jest ustawianych, o czym nie wiedzą tylko działacze z piłkarskiej centrali. Inny nasz informator mówi, że piłkarze są równie skorumpowani jak działacze i sędziowie. I to nie tylko na poziomie drugiej i trzeciej ligi, jak twierdzą władze PZPN.
Zasłona z Fryzjera
Aresztowanie Fryzjera pokazuje, w jaki sposób najważniejsi futbolowi działacze odwracają uwagę od siebie. Sprawdzono m.in. 347 połączeń telefonicznych, które Ryszard F. wykonał od 1 września 2005 r., rozmawiając z sędziami i obserwatorami. Prokuratura ma podstawy, aby postawić Fryzjerowi zarzut kierowania zorganizowaną grupą, która ustawiała spotkania podczas rundy wiosennej rozgrywek II ligi piłkarskiej w sezonie 2005/2006. To właśnie Fryzjer decydował, kto, gdzie i za co ma zostać opłacony. Przez obserwatorów decydował o wyniku klasyfikacji danego sędziego. Nie dziwi zatem, że jeden z zatrzymanych sędziów rozpłakał się podczas przesłuchania, mówiąc śledczym, że gdyby nie zgodził się na współpracę, jego kariera jako arbitra bardzo szybko by się skończyła.
F. był w latach 90. menedżerem w Amice Wronki. I w krótkim czasie doprowadził ten zespół do ekstraklasy. Za jego rządów klub odniósł największe sukcesy w swej historii (krótkiej, bo właśnie zniknął z futbolowej mapy Polski, łącząc się z Lechem Poznań): trzy razy z rzędu wywalczył Puchar Polski. Zwycięstwo przynajmniej w jednym z finałowych meczów (w 1998 r. Amica pokonała Aluminium Konin 5:3) Fryzjer może zapisać na swoje konto - mimo że Aluminium było lepsze, sędzia Marek K. nie pozwolił wydrzeć Amice zwycięstwa. Takich "cudów" klub z Wronek dokonał więcej, co pozwoliło F. zdobyć pozycję osoby wszechmocnej w polskim futbolu. Nic dziwnego, że pod koniec lat 90. na imprezach działacze piłkarscy całowali Fryzjera w rękę, jak przystało na ojca chrzestnego.
W 2000 roku PZPN uznał Fryzjera za persona non grata w polskim futbolu. Miało to być dowodem, że w polskiej piłce nadchodzą nowe czasy i oczyszczenie z ludzi, którzy psuli jej wizerunek. Tak naprawdę nic to jednak nie zmieniło, bo gest Michała Listkiewicza nie pozbawił Ryszarda F. wpływów w środowisku piłkarskim.
Bajeczne prowizje
Obecnie w warszawskiej prokuraturze toczą się dwa postępowania związane z działaniem na szkodę związku i poświadczeniem nieprawdy. Obie sprawy zgłosił Jan Tomaszewski, który jako były szef komisji etyki PZPN nie chciał firmować podejrzanych działań związku. Zarzuty niegospodarności dotyczą umowy związku z Telewizją Polską na sprzedaż praw do transmisji meczów reprezentacji Polski. Prokuratura bada, czy nie zawyżono wysokości prowizji dla pośrednika, którym była niemiecka firma Sportfive. Szefem polskiego oddziału tej firmy jest Andrzej Placzyński, któremu publicznie zarzucono, że był oficerem SB, prowadzącym ojca Konrada Hejmę. Prowizja miała wynieść 4,5 mln dolarów - przy kontrakcie opiewającym na 15 mln dolarów (29 proc.). Tymczasem w innych ligach piłkarskich w Europie w podobnych transakcjach pośrednik nie otrzymuje więcej niż 8-9 proc. - Placzyński, ze swą przeszłością, ma obecnie największy wpływ na decyzje o kontraktowaniu meczów towarzyskich reprezentacji Polski - mówi "Wprost" Tomaszewski.
Michał Listkiewicz, pytany o szczegóły i okoliczności umowy zawartej z TVP, zasłaniał się tajemnicą handlową. Ze strony PZPN rozmowy prowadził Zbigniew Boniek, wówczas wiceprezes związku ds. marketingu. - Ze zgromadzonych dokumentów wynika, że Sportfive nie był pośrednikiem w tej transakcji, ale kontrahentem - twierdzi Renata Mazur z warszawskiej prokuratury, która zajmuje się tą sprawą.
Warszawska prokuratura bada też okoliczności sprzedaży praw do wizerunku reprezentacji Polski występującej na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii. Dochodzenie ma wyjaśnić, jakie firmy pośredniczyły w kontraktach reklamowych i jakie umowy zostały zawarte. Jerzy Dudek twierdzi, że osobą ponoszącą pełną odpowiedzialność za sprzedaż praw do wizerunku reprezentacji i piłkarzy był ówczesny szef marketingu w PZPN Zbigniew Boniek. Dudek cytuje Bońka: "Oto zezwolenie dla Coca-Coli na wykorzystanie waszych wizerunków. Kurwa, jeśli do godziny ósmej nie podpiszecie tego, możecie się spakować i jutro wypierdolę wszystkich do domu. Mistrzostwa dla was się skończą". - W sprawach merytorycznych Dudek po prostu kłamie - replikuje Boniek.
Leczenie rynkiem
Zmiany w PZPN mogą się okazać niemożliwe do przeprowadzenia, bo Michał Listkiewicz ma wyjątkowo wysokie notowania u Josepha Blattera, szefa FIFA. Dotychczas FIFA zawsze groziła Polsce, gdy tylko wspominano o radykalnych posunięciach. Wprowadzenie w PZPN zarządu komisarycznego mogłoby zatem doprowadzić do wykluczenia Polski z międzynarodowych rozgrywek: nasi piłkarze nie mogliby grać w eliminacjach do mistrzostw Europy, a kluby w europejskich pucharach. Tyle że związku wcale nie musi czyścić rząd. Futbol ma mechanizmy samooczyszczające - problemem jest to, że nie działają one w Polsce.
Gdy na początku lat 90. ruszyły rozgrywki Ligi Mistrzów, w futbolu pojawiły się wielkie pieniądze. Spowodowało to duże zmiany w zarządzaniu klubami. Na ich czele stanęli menedżerowie, którzy mniej znali się na kopaniu piłki, ale dobrze wiedzieli, jak zarobić pieniądze. I przyniosło to efekty - hiszpańskie kluby, których znakiem rozpoznawczym przez dziesiątki lat były gigantyczne długi, przynoszą największe na świecie dochody. W dobrze prosperujących i przejrzyście prowadzonych korporacjach nie ma miejsca na korupcję. W Niemczech rok temu bez skrupułów rozprawiono się z sędziami, którzy byli podejrzewani o ustawianie meczów. Nikt nie przejmował się tym, że może to popsuć wizerunek kraju przed mundialem, ważniejsza była przejrzystość biznesu. Teraz czystka dokonuje się we Włoszech - tamtejsze prokuratury postawiły zarzuty korumpowania sędziów czterem wielkim klubom: Juventusowi Turyn, AC Milan, Lazio Rzym i Fiorentinie. Grozi im nawet degradacja do II ligi.
Gdy okazało się, że w najlepszych europejskich ligach można na futbolu świetnie zarabiać, rozbito układy, by uzdrowić kluby i uczynić z nich sprawne przedsiębiorstwa. W polskiej piłce w grę wchodzą dużo mniejsze pieniądze, a to - paradoksalnie - ułatwia utrzymanie starych, korupcyjnych układów. Chodzi tylko o to, by drużyna grała w I lidze, bo w ten sposób jest sprawniejszą przepompownią pieniędzy. Im mniej przejrzyście klub działa, tym lepiej, bo więcej można załatwiać pod stołem. De facto prawie cały polski futbol działa w szarej strefie. I to jest prawdziwa przyczyna korupcji.
Adam Bodziak
Jakub Urbański
Polski futbol nie jest przeżarty korupcją dlatego, że po 1989 r. nastał wolny rynek i w klubach obraca się większymi pieniędzmi. Polska piłka nożna po prostu po 1989 r. nie przestała być skorumpowana. Zatrzymywani obecnie działacze i sędziowie stosowali te same korupcyjne metody, które rządziły polską piłką w latach 70. i 80., co bardzo trafnie przedstawił Janusz Zaorski w filmie "Piłkarski poker". Polski futbol nigdy nie został zdekomunizowany, co oznacza, że nigdy nie usunięto fundamentalnych przyczyn korupcji, przede wszystkim nieprzejrzystości, kreatywnej księgowości i powszechnej bezkarności. Korupcja była przez lata ważniejszym czynnikiem sukcesu w piłce niż gra piłkarzy i organizacja klubu. A skoro była bezkarna, była też powszechna. - U nas rodzice potrafią kupić, choćby za wódkę i kiełbasę, przychylność sędziego dla drużyny, w której grają ich dzieci. Od najmłodszych lat wiele z tych dzieci ma w głowie, że inaczej się w polskim futbolu funkcjonować nie da - mówi "Wprost" Jerzy Dudek, bramkarz Liverpoolu.
- Mamy do czynienia ze zorganizowanym związkiem przestępczym w polskiej piłce - twierdzi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Tomasz Lipiec, szef polskiego sportu, zapowiada, że wprowadzi zarząd komisaryczny do PZPN bez względu na konsekwencje dla polskiej piłki.
Autonomia korupcyjna
Poseł Roman Kosecki (PO), były piłkarz kadry narodowej, powiedział "Wprost", że zwrócił się do Mariusza Kamińskiego, szefa biura antykorupcyjnego, o zajęcie się korupcją w polskiej piłce. - Polski Związek Piłki Nożnej to państwo w państwie i łatwiej zmienić konstytucję niż coś w tej organizacji - mówi Roman Kosecki, który opowiada się także za lustracją sportowych działaczy, bo "zbyt wielu dawnych funkcjonariuszy SB ma wpływ na polski futbol". To wcale nie będzie proste, zważywszy na postawę FIFA. - PZPN jest organizacją autonomiczną i polskie władze nie powinny się mieszać w jego sprawy - powiedział "Wprost" Andreas Herren, rzecznik FIFA. Czy FIFA oprotestuje zatrzymanie kolejnych podejrzanych? Tym bardziej że - jak się dowiedzieliśmy w prokuraturze - mają to być także znani działacze PZPN. Gdy pytamy o to wiceprezesa związku Eugeniusza Kolatora, odpowiada, że "nie daje głowy za nikogo oprócz siebie, nawet za prezesa Michała Listkiewicza". - Świadomie lub nieświadomie większość osób związanych z polską piłką ociera się o korupcję - mówi "Wprost" Maciej Szczęsny, były bramkarz reprezentacji, obecnie komentator telewizyjny.
Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy, w rozmowie z "Wprost" stwierdził, że dla niektórych działaczy, jeśli się sami nie zgłoszą do prokuratury, wkrótce może być za późno. Leszek Karpina, rzecznik wrocławskiej prokuratury, która tropi korupcję w futbolu, powiedział nam, że "na razie jego telefon milczy". Karpina narzeka na współpracę z PZPN w dziele oczyszczenia piłki z korupcyjnych afer, bo tej współpracy właściwie nie ma. - W poniedziałek w PZPN rozpocznie się kontrola skarbowa - zapowiedział premier Kazimierz Marcinkiewicz.
Ofiary na pożarcie
Niedawne aresztowanie Ryszarda F. (pseudonim Fryzjer), byłego działacza wprowadzającego kluby do I ligi na zamówienie, oraz zatrzymanie kilku innych osób nie tyle rozbijają, ile chronią dotychczasowy układ. Baronowie futbolu rzucili kilka ofiar na pożarcie, by odwrócić uwagę od klęski na mundialu. A sami nadal będą robić swoje. Tak jak robili za czasów, gdy ministrem sportu był Jacek Dębski, zabity przez swoich kompanów z mafii pruszkowsko-wiedeńskiej. Dębski w słowach walczył z układem w naszym futbolu, faktycznie tylko wymieniał pionki w skorumpowanej strukturze. Można nawet powiedzieć, że układ symbolizowany przez poprzedniego prezesa PZPN Mariana Dziurowicza, którego Dębski zwalczał, był w stosunku do obecnego tym, czym kieszonkowiec przy zawodowym zabójcy.
Gdy rok temu aresztowano kilku działaczy i sędziów (po zeznaniach byłego prezesa GKS Katowice Piotra Dziurowicza), odtrąbiono koniec piłkarskiej mafii. Aresztowani sędzia Antoni F. i kwalifikator Marian D. zaczęli sypać, co doprowadziło do kolejnych zatrzymań. W kibiców wstąpiła nadzieja, że wreszcie ktoś posprząta polski futbol. Nic z tego - ubiegłoroczne aresztowania objęły kilka płotek, których zresztą nie spotkała żadna dotkliwa kara: Antoni F. i Marian D. spędzili w areszcie niecałe trzy miesiące, mimo że policja złapała ich w chwili przyjmowania łapówki. Ciągnące się od lat afery korupcyjne Świtu Nowy Dwór Mazowiecki, Szczakowianki Jaworzno czy Piasta Gliwice nie znalazły finału. Jedyną realną karą było dziesięć punków karnych, jakie otrzymała Szczakowianka, rozpoczynając drugoligowy sezon w 2003 r. (dwa lata później podobna kara spotkała Piasta Gliwice).
W rozmowie z "Wprost" jeden z byłych drugoligowych sędziów powiedział, że w systemie "drukowania" meczów od lat nic się nie zmieniło. Może tylko suma łapówki została zrewaloryzowana o wskaźnik inflacji. I tak sędzia główny prowadzący mecz drugoligowców bierze około 10 tys. zł. Do tego dochodzi miejsce w luksusowym hotelu i tyle prostytutek, ile sobie zażyczy. - To jest standard, o którym już nikt nawet nie wspomina w negocjacjach - opowiada nasz rozmówca. Wedle jego wiedzy, nawet 80 proc. meczów jest ustawianych, o czym nie wiedzą tylko działacze z piłkarskiej centrali. Inny nasz informator mówi, że piłkarze są równie skorumpowani jak działacze i sędziowie. I to nie tylko na poziomie drugiej i trzeciej ligi, jak twierdzą władze PZPN.
Zasłona z Fryzjera
Aresztowanie Fryzjera pokazuje, w jaki sposób najważniejsi futbolowi działacze odwracają uwagę od siebie. Sprawdzono m.in. 347 połączeń telefonicznych, które Ryszard F. wykonał od 1 września 2005 r., rozmawiając z sędziami i obserwatorami. Prokuratura ma podstawy, aby postawić Fryzjerowi zarzut kierowania zorganizowaną grupą, która ustawiała spotkania podczas rundy wiosennej rozgrywek II ligi piłkarskiej w sezonie 2005/2006. To właśnie Fryzjer decydował, kto, gdzie i za co ma zostać opłacony. Przez obserwatorów decydował o wyniku klasyfikacji danego sędziego. Nie dziwi zatem, że jeden z zatrzymanych sędziów rozpłakał się podczas przesłuchania, mówiąc śledczym, że gdyby nie zgodził się na współpracę, jego kariera jako arbitra bardzo szybko by się skończyła.
F. był w latach 90. menedżerem w Amice Wronki. I w krótkim czasie doprowadził ten zespół do ekstraklasy. Za jego rządów klub odniósł największe sukcesy w swej historii (krótkiej, bo właśnie zniknął z futbolowej mapy Polski, łącząc się z Lechem Poznań): trzy razy z rzędu wywalczył Puchar Polski. Zwycięstwo przynajmniej w jednym z finałowych meczów (w 1998 r. Amica pokonała Aluminium Konin 5:3) Fryzjer może zapisać na swoje konto - mimo że Aluminium było lepsze, sędzia Marek K. nie pozwolił wydrzeć Amice zwycięstwa. Takich "cudów" klub z Wronek dokonał więcej, co pozwoliło F. zdobyć pozycję osoby wszechmocnej w polskim futbolu. Nic dziwnego, że pod koniec lat 90. na imprezach działacze piłkarscy całowali Fryzjera w rękę, jak przystało na ojca chrzestnego.
W 2000 roku PZPN uznał Fryzjera za persona non grata w polskim futbolu. Miało to być dowodem, że w polskiej piłce nadchodzą nowe czasy i oczyszczenie z ludzi, którzy psuli jej wizerunek. Tak naprawdę nic to jednak nie zmieniło, bo gest Michała Listkiewicza nie pozbawił Ryszarda F. wpływów w środowisku piłkarskim.
Bajeczne prowizje
Obecnie w warszawskiej prokuraturze toczą się dwa postępowania związane z działaniem na szkodę związku i poświadczeniem nieprawdy. Obie sprawy zgłosił Jan Tomaszewski, który jako były szef komisji etyki PZPN nie chciał firmować podejrzanych działań związku. Zarzuty niegospodarności dotyczą umowy związku z Telewizją Polską na sprzedaż praw do transmisji meczów reprezentacji Polski. Prokuratura bada, czy nie zawyżono wysokości prowizji dla pośrednika, którym była niemiecka firma Sportfive. Szefem polskiego oddziału tej firmy jest Andrzej Placzyński, któremu publicznie zarzucono, że był oficerem SB, prowadzącym ojca Konrada Hejmę. Prowizja miała wynieść 4,5 mln dolarów - przy kontrakcie opiewającym na 15 mln dolarów (29 proc.). Tymczasem w innych ligach piłkarskich w Europie w podobnych transakcjach pośrednik nie otrzymuje więcej niż 8-9 proc. - Placzyński, ze swą przeszłością, ma obecnie największy wpływ na decyzje o kontraktowaniu meczów towarzyskich reprezentacji Polski - mówi "Wprost" Tomaszewski.
Michał Listkiewicz, pytany o szczegóły i okoliczności umowy zawartej z TVP, zasłaniał się tajemnicą handlową. Ze strony PZPN rozmowy prowadził Zbigniew Boniek, wówczas wiceprezes związku ds. marketingu. - Ze zgromadzonych dokumentów wynika, że Sportfive nie był pośrednikiem w tej transakcji, ale kontrahentem - twierdzi Renata Mazur z warszawskiej prokuratury, która zajmuje się tą sprawą.
Warszawska prokuratura bada też okoliczności sprzedaży praw do wizerunku reprezentacji Polski występującej na mistrzostwach świata w Korei Południowej i Japonii. Dochodzenie ma wyjaśnić, jakie firmy pośredniczyły w kontraktach reklamowych i jakie umowy zostały zawarte. Jerzy Dudek twierdzi, że osobą ponoszącą pełną odpowiedzialność za sprzedaż praw do wizerunku reprezentacji i piłkarzy był ówczesny szef marketingu w PZPN Zbigniew Boniek. Dudek cytuje Bońka: "Oto zezwolenie dla Coca-Coli na wykorzystanie waszych wizerunków. Kurwa, jeśli do godziny ósmej nie podpiszecie tego, możecie się spakować i jutro wypierdolę wszystkich do domu. Mistrzostwa dla was się skończą". - W sprawach merytorycznych Dudek po prostu kłamie - replikuje Boniek.
Leczenie rynkiem
Zmiany w PZPN mogą się okazać niemożliwe do przeprowadzenia, bo Michał Listkiewicz ma wyjątkowo wysokie notowania u Josepha Blattera, szefa FIFA. Dotychczas FIFA zawsze groziła Polsce, gdy tylko wspominano o radykalnych posunięciach. Wprowadzenie w PZPN zarządu komisarycznego mogłoby zatem doprowadzić do wykluczenia Polski z międzynarodowych rozgrywek: nasi piłkarze nie mogliby grać w eliminacjach do mistrzostw Europy, a kluby w europejskich pucharach. Tyle że związku wcale nie musi czyścić rząd. Futbol ma mechanizmy samooczyszczające - problemem jest to, że nie działają one w Polsce.
Gdy na początku lat 90. ruszyły rozgrywki Ligi Mistrzów, w futbolu pojawiły się wielkie pieniądze. Spowodowało to duże zmiany w zarządzaniu klubami. Na ich czele stanęli menedżerowie, którzy mniej znali się na kopaniu piłki, ale dobrze wiedzieli, jak zarobić pieniądze. I przyniosło to efekty - hiszpańskie kluby, których znakiem rozpoznawczym przez dziesiątki lat były gigantyczne długi, przynoszą największe na świecie dochody. W dobrze prosperujących i przejrzyście prowadzonych korporacjach nie ma miejsca na korupcję. W Niemczech rok temu bez skrupułów rozprawiono się z sędziami, którzy byli podejrzewani o ustawianie meczów. Nikt nie przejmował się tym, że może to popsuć wizerunek kraju przed mundialem, ważniejsza była przejrzystość biznesu. Teraz czystka dokonuje się we Włoszech - tamtejsze prokuratury postawiły zarzuty korumpowania sędziów czterem wielkim klubom: Juventusowi Turyn, AC Milan, Lazio Rzym i Fiorentinie. Grozi im nawet degradacja do II ligi.
Gdy okazało się, że w najlepszych europejskich ligach można na futbolu świetnie zarabiać, rozbito układy, by uzdrowić kluby i uczynić z nich sprawne przedsiębiorstwa. W polskiej piłce w grę wchodzą dużo mniejsze pieniądze, a to - paradoksalnie - ułatwia utrzymanie starych, korupcyjnych układów. Chodzi tylko o to, by drużyna grała w I lidze, bo w ten sposób jest sprawniejszą przepompownią pieniędzy. Im mniej przejrzyście klub działa, tym lepiej, bo więcej można załatwiać pod stołem. De facto prawie cały polski futbol działa w szarej strefie. I to jest prawdziwa przyczyna korupcji.
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.