Test młodości zdają na co dzień państwa i instytucje
Test młodości zdają na co dzień państwa i instytucje
Jerzy Marek Nowakowski
Masz tyle lat, na ile się czujesz - głosiło stare powiedzonko. Po lekturze tego numeru "Wprost" będziemy mówili: masz tyle lat, na ile się "stestujesz". Test wieku biologicznego uświadamia, jak ważny jest styl życia, sposób odżywiania się czy wykonywana praca. Niby oczywiste, bo wystarczy porównać czterdziestolatkę bawiącą się w nowojorskiej, a choćby i warszawskiej dyskotece z jej rówieśniczką mieszkającą w zapyziałym kołchozie koło białoruskiego Homla. Panie będą wyglądać jak matka i córka, a często jak babcia i wnuczka. Co więcej, będą się czuły tak, jak wyglądają. Uważna lektura naszego testu pozwoli również dostrzec, co najbardziej nas postarza. Osoba pozbawiona dynamiki, zrzędliwa i ze wszystkiego niezadowolona jest po prostu o wiele starsza od tryskającego pomysłami i energią metrykalnego rówieśnika.
Trudno nie zauważyć, że podobnie bywa z tak zwanymi osobami prawnymi, a nie tylko - by trzymać się prawniczego żargonu - fizycznymi. Polska polityka zagraniczna (vide: "Dyplomacja wpadek") jawi się nam jak stojąca nad grobem staruszka. Jeszcze od czasu do czasu podbiegnie po schodach (wyprawa minister Anny Fotygi do Moskwy), ale tak na co dzień to siedzi na przyzbie i zrzędzi, jak to dobrze drzewiej bywało. Brak pomysłów, brak intelektualnego zaplecza i powszechne przekonanie, że ważniejsze jest to, co dzieje się w gminie, od dyplomatycznych salonów, doprowadziły do najgłębszego kryzysu polskiej polityki zagranicznej od początku trzeciej niepodległości.
Obok zdefasonowanego cylindra dyplomaty w szatni domu starców znajdziemy nylonową siateczkę ze sflaczałą piłką futbolową. Po kolejnej klapie na mundialu działacze piłkarscy rozglądają się czujnie niczym towarzysz Gomułka w Paryżu. I zrzędzą, że jest źle, bo obiektywne przyczyny nie pozwalają, by było lepiej (vide: "Dekomunizacja futbolu"). A przy okazji zwierają szeregi, aby nikt do ich skansenu nie zajrzał i ich nie rozliczył. Nie tylko z porażek, ale i z systemu działania, przypominającego jako żywo gospodarkę Polski Ludowej.
To rozliczanie to w ogóle jakaś obsesja. Przewodniczący sądu lustracyjnego, a więc człowiek odpowiedzialny za wyznaczanie sędziów do rozpatrywania spraw dotyczących najważniejszych osób w państwie, wyrokował w latach 80. w sprawie będącej oczywistym montażem operacyjnym MSW (vide: "Lustracja lustratora"). Niby nic wielkiego, ale akurat ten prezes powinien być - jak żona Cezara - poza wszelkimi podejrzeniami.
Na wakacje opis zrzędliwych staruszków, choćby i w krótkich majteczkach, byłby nie na miejscu. Bez wątpienia Rupert Murdoch miałby wiek testowy znacznie niższy od metrykalnego. A właśnie ten magnat medialny zainteresował się polskim rynkiem. Zakup udziałów w Telewizji Puls przez Australijczyka zapowiada telewizyjne trzęsienie ziemi. Stworzony przez Murdocha Fox News stał się najpotężniejszą telewizją informacyjną Ameryki i w znacznej mierze przyczynił się do zwycięstwa George'a Busha i republikanów w USA. W Polsce Murdoch może zbudować prawdziwą prawicową telewizję (vide: "Lis News").
Młodzieńczy wynik naszego testu otrzymałby również Wrocław. Jeszcze niedawno lato było w kulturze sezonem ogórkowym i czasem dramatycznego oczekiwania w przerwach kolejnych powtórek "Stawki większej niż życie" na festiwal w Sopocie. Teraz polskie miasta ścigają się na festiwale i wydarzenia (vide: "Stolice kultury"). Im atrakcyjniejsza oferta, tym więcej turystów, a w przyszłości także inwestorów, i tym większa szansa na to, by młodzieńcze miasto było miejscem sukcesu.
Bitwa o rolę kulturalnej stolicy Polski jest tylko jednym z dowodów na to, że czasy kanikuły, kiedy leniwie liczyliśmy tygodnie do końca wakacji, bezpowrotnie minęły. Tempo wydarzeń politycznych, gospodarczych czy kulturalnych zdaje się latem jeszcze rosnąć. Kiedyś Norwegowie odmawiali wejścia do Unii Europejskiej, argumentując, że Europejczycy nie mają wakacji w lipcu, co dla uczciwego Norwega jest nie do przyjęcia. Teraz Finowie przejmują prezydencję w unii, a Władimir Putin liczy na to, że petersburskie białe noce oczarują uczestników szczytu G-8 tak, że zgodzą się na finlandyzację Europy. I - jak wielokrotnie w przeszłości - pozostaje liczenie na to, że USA nas obronią. Liczyć wypadałoby jednak przede wszystkim na siebie. A żeby liczyć na siebie, to test młodości wypada zaliczyć zarówno w wersji indywidualnej, jak i społecznej. I to zaliczyć z wynikiem pozytywnym.
Fot: T. Strzyżewski
Jerzy Marek Nowakowski
Masz tyle lat, na ile się czujesz - głosiło stare powiedzonko. Po lekturze tego numeru "Wprost" będziemy mówili: masz tyle lat, na ile się "stestujesz". Test wieku biologicznego uświadamia, jak ważny jest styl życia, sposób odżywiania się czy wykonywana praca. Niby oczywiste, bo wystarczy porównać czterdziestolatkę bawiącą się w nowojorskiej, a choćby i warszawskiej dyskotece z jej rówieśniczką mieszkającą w zapyziałym kołchozie koło białoruskiego Homla. Panie będą wyglądać jak matka i córka, a często jak babcia i wnuczka. Co więcej, będą się czuły tak, jak wyglądają. Uważna lektura naszego testu pozwoli również dostrzec, co najbardziej nas postarza. Osoba pozbawiona dynamiki, zrzędliwa i ze wszystkiego niezadowolona jest po prostu o wiele starsza od tryskającego pomysłami i energią metrykalnego rówieśnika.
Trudno nie zauważyć, że podobnie bywa z tak zwanymi osobami prawnymi, a nie tylko - by trzymać się prawniczego żargonu - fizycznymi. Polska polityka zagraniczna (vide: "Dyplomacja wpadek") jawi się nam jak stojąca nad grobem staruszka. Jeszcze od czasu do czasu podbiegnie po schodach (wyprawa minister Anny Fotygi do Moskwy), ale tak na co dzień to siedzi na przyzbie i zrzędzi, jak to dobrze drzewiej bywało. Brak pomysłów, brak intelektualnego zaplecza i powszechne przekonanie, że ważniejsze jest to, co dzieje się w gminie, od dyplomatycznych salonów, doprowadziły do najgłębszego kryzysu polskiej polityki zagranicznej od początku trzeciej niepodległości.
Obok zdefasonowanego cylindra dyplomaty w szatni domu starców znajdziemy nylonową siateczkę ze sflaczałą piłką futbolową. Po kolejnej klapie na mundialu działacze piłkarscy rozglądają się czujnie niczym towarzysz Gomułka w Paryżu. I zrzędzą, że jest źle, bo obiektywne przyczyny nie pozwalają, by było lepiej (vide: "Dekomunizacja futbolu"). A przy okazji zwierają szeregi, aby nikt do ich skansenu nie zajrzał i ich nie rozliczył. Nie tylko z porażek, ale i z systemu działania, przypominającego jako żywo gospodarkę Polski Ludowej.
To rozliczanie to w ogóle jakaś obsesja. Przewodniczący sądu lustracyjnego, a więc człowiek odpowiedzialny za wyznaczanie sędziów do rozpatrywania spraw dotyczących najważniejszych osób w państwie, wyrokował w latach 80. w sprawie będącej oczywistym montażem operacyjnym MSW (vide: "Lustracja lustratora"). Niby nic wielkiego, ale akurat ten prezes powinien być - jak żona Cezara - poza wszelkimi podejrzeniami.
Na wakacje opis zrzędliwych staruszków, choćby i w krótkich majteczkach, byłby nie na miejscu. Bez wątpienia Rupert Murdoch miałby wiek testowy znacznie niższy od metrykalnego. A właśnie ten magnat medialny zainteresował się polskim rynkiem. Zakup udziałów w Telewizji Puls przez Australijczyka zapowiada telewizyjne trzęsienie ziemi. Stworzony przez Murdocha Fox News stał się najpotężniejszą telewizją informacyjną Ameryki i w znacznej mierze przyczynił się do zwycięstwa George'a Busha i republikanów w USA. W Polsce Murdoch może zbudować prawdziwą prawicową telewizję (vide: "Lis News").
Młodzieńczy wynik naszego testu otrzymałby również Wrocław. Jeszcze niedawno lato było w kulturze sezonem ogórkowym i czasem dramatycznego oczekiwania w przerwach kolejnych powtórek "Stawki większej niż życie" na festiwal w Sopocie. Teraz polskie miasta ścigają się na festiwale i wydarzenia (vide: "Stolice kultury"). Im atrakcyjniejsza oferta, tym więcej turystów, a w przyszłości także inwestorów, i tym większa szansa na to, by młodzieńcze miasto było miejscem sukcesu.
Bitwa o rolę kulturalnej stolicy Polski jest tylko jednym z dowodów na to, że czasy kanikuły, kiedy leniwie liczyliśmy tygodnie do końca wakacji, bezpowrotnie minęły. Tempo wydarzeń politycznych, gospodarczych czy kulturalnych zdaje się latem jeszcze rosnąć. Kiedyś Norwegowie odmawiali wejścia do Unii Europejskiej, argumentując, że Europejczycy nie mają wakacji w lipcu, co dla uczciwego Norwega jest nie do przyjęcia. Teraz Finowie przejmują prezydencję w unii, a Władimir Putin liczy na to, że petersburskie białe noce oczarują uczestników szczytu G-8 tak, że zgodzą się na finlandyzację Europy. I - jak wielokrotnie w przeszłości - pozostaje liczenie na to, że USA nas obronią. Liczyć wypadałoby jednak przede wszystkim na siebie. A żeby liczyć na siebie, to test młodości wypada zaliczyć zarówno w wersji indywidualnej, jak i społecznej. I to zaliczyć z wynikiem pozytywnym.
Fot: T. Strzyżewski
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.