Byle artysta wystawi swój stragan pod Pałacem Kultury, a już po godzinie nasładza się tym cała Polska
Wiesław Kot
W kulturze obrodziło. Z tym że warszawska wakacyjna kulturka obgadana jest do mdłości. Byle oszołom wystawi swój stragan pod Pałacem Kultury, a już po godzinie nasładza się tym cała Polska. Zajrzałem więc w głąb rodzimego pejzażu. I okazało się, że "kraj za miastem" kipi niebanalnym życiem kulturalnym. Poszedłem tropem. W ofercie - pełna paleta. Przodem biegnie swojszczyzna. Zielonogórskie wabi do miejscowości o nazwie mile łechczącej trzewia: Ochla. Na imprezę pod szyldem "Sacrum i profanum w zagrodzie". Może lektura encyklik na przyzbie pod naparstek siwuchy? Dałby Pan Bóg. W Lipnicy Wielkiej - "Święto pasterskie". A podczas niego strzelanie z bicza, dojenie kóz i zespół Bayer Full. Nie ustają jednak wysiłki, by podnieść poziom. W Łososinie Dolnej - "Festiwal wysokich lotów". Na lokalnym lotnisku: Ich Troje i Michał Milowicz. Z kolei ozdobą "Festiwalu cysterskiego" w Koronowie na Kujawach będą inscenizacja procesu o czary i "zabawy plebejskie". Nie byłoby taniej nadać po prostu transmisję z Sejmu? Ale weźmy takie Kielce. Do tej pory śpiewało się tam: "Chociaż Kielce to nie Paryż, ale tu mam wszędzie blisko". Do tej pory było "blisko", teraz zrobiło się "ciasno". Więc stolica Gór Świętokrzyskich ma w te wakacje konkurs fotograficzny "Kielce inaczej". Z tym że jeżeli na środku Kielc stoi już dworzec autobusowy w kształcie kosmicznego spodka, to może konkurs należało nazwać "Kielce jeszcze inaczej"?
Tak naprawdę poziom podnoszą jednak ci, którzy z ziemi polskiej dają od razu duży krok w Amerykę. W Warce niby zwykły "piknik historyczno-kulturalny". Ale z Warki był - wiadomo - Pułaski. Więc Warka fundnęła sobie, za Nowym Jorkiem, Paradę Pułaskiego. A po niej, by się utrzymać w klimacie, konkurs na "najlepsze przebranie za gwiazdę amerykańską". Takie parcie na Amerykę jest w sezonie 2006 niezwalczone. Byle Mrągowo szykuje sobie na wakacje Szeryfiadę, czyli "Święto policji w stylu country". Nic nowego w sumie. Ta sama Ochla, co to teraz to sacrum na przyzbie, w zeszłym sezonie dała festyn "Ziemniaki, kartofle, pyry", wabiąc gości w Internecie: "Atrakcją są tradycyjne dania z ziemniaków". Inni kulturotwórcy nie bawili się w takie nazewnicze subtelności. Teatromani z Olsztyna proponowali "Trzydniówkę teatralną". Dodając, że to już piąta. A koncerty kameralne w "historycznej scenerii zamku w Dębinie" w Tarnowskiem nazwano po prostu "Spotkanie przy napojach". Łatwizna. Przecież 98,6 proc. wszystkich letnich imprez kulturalnych to spotkania przy napojach. Więc w Szczecinie dla odmiany wstawiono w ofertę "warsztaty artystyczne" pod nazwą "Ćpanie sztuki". Także parcie do Europy nie zaczęło się w tym sezonie. Prześledziłem. Jak się rok temu Białorusini zeszli w Białowieży na prasłowiańską Noc Kupały, to imprezę nazwali Kupalle. Żeby brzmiało jak - powiedzmy - biennale. Jak się hafciarki wdzydzkie, wejherowskie i puckie skrzyknęły, żeby podziergać w miejscowości Linia na Kaszubach, to impreza wskoczyła do kalendarza jako Linia 2005. Brzmi, prawda? Takie sobie skromne Miejsce Piastowe, a w nim ciche Koło Gospodyń Wiejskich. Ale niech no się gospodynie zejdą na dojenie krów na czas, już mamy mityng pod europejską nazwą Baba Liga. Brzmi równie jazzowo jak "baba-riba".
Poza tym nad polskim latem unosi się duch odlotu. Minionego lata wabiły nas fiesty "Hartowanie teatrem", "Łukowska kra jurajska" i turniej kabaretowy "O złote jajo sejneńskiego tura". Możemy więc - zahartowani - pokołysać się w tym roku na festiwalu reggae w Wadowicach. Hasło: "Nie tylko kremówki". Mocne. Oj, żeby jednak z tej imprezy kulturalnej nie wyniknęło coś całkiem niekulturalnego...
Wiesław Kot
W kulturze obrodziło. Z tym że warszawska wakacyjna kulturka obgadana jest do mdłości. Byle oszołom wystawi swój stragan pod Pałacem Kultury, a już po godzinie nasładza się tym cała Polska. Zajrzałem więc w głąb rodzimego pejzażu. I okazało się, że "kraj za miastem" kipi niebanalnym życiem kulturalnym. Poszedłem tropem. W ofercie - pełna paleta. Przodem biegnie swojszczyzna. Zielonogórskie wabi do miejscowości o nazwie mile łechczącej trzewia: Ochla. Na imprezę pod szyldem "Sacrum i profanum w zagrodzie". Może lektura encyklik na przyzbie pod naparstek siwuchy? Dałby Pan Bóg. W Lipnicy Wielkiej - "Święto pasterskie". A podczas niego strzelanie z bicza, dojenie kóz i zespół Bayer Full. Nie ustają jednak wysiłki, by podnieść poziom. W Łososinie Dolnej - "Festiwal wysokich lotów". Na lokalnym lotnisku: Ich Troje i Michał Milowicz. Z kolei ozdobą "Festiwalu cysterskiego" w Koronowie na Kujawach będą inscenizacja procesu o czary i "zabawy plebejskie". Nie byłoby taniej nadać po prostu transmisję z Sejmu? Ale weźmy takie Kielce. Do tej pory śpiewało się tam: "Chociaż Kielce to nie Paryż, ale tu mam wszędzie blisko". Do tej pory było "blisko", teraz zrobiło się "ciasno". Więc stolica Gór Świętokrzyskich ma w te wakacje konkurs fotograficzny "Kielce inaczej". Z tym że jeżeli na środku Kielc stoi już dworzec autobusowy w kształcie kosmicznego spodka, to może konkurs należało nazwać "Kielce jeszcze inaczej"?
Tak naprawdę poziom podnoszą jednak ci, którzy z ziemi polskiej dają od razu duży krok w Amerykę. W Warce niby zwykły "piknik historyczno-kulturalny". Ale z Warki był - wiadomo - Pułaski. Więc Warka fundnęła sobie, za Nowym Jorkiem, Paradę Pułaskiego. A po niej, by się utrzymać w klimacie, konkurs na "najlepsze przebranie za gwiazdę amerykańską". Takie parcie na Amerykę jest w sezonie 2006 niezwalczone. Byle Mrągowo szykuje sobie na wakacje Szeryfiadę, czyli "Święto policji w stylu country". Nic nowego w sumie. Ta sama Ochla, co to teraz to sacrum na przyzbie, w zeszłym sezonie dała festyn "Ziemniaki, kartofle, pyry", wabiąc gości w Internecie: "Atrakcją są tradycyjne dania z ziemniaków". Inni kulturotwórcy nie bawili się w takie nazewnicze subtelności. Teatromani z Olsztyna proponowali "Trzydniówkę teatralną". Dodając, że to już piąta. A koncerty kameralne w "historycznej scenerii zamku w Dębinie" w Tarnowskiem nazwano po prostu "Spotkanie przy napojach". Łatwizna. Przecież 98,6 proc. wszystkich letnich imprez kulturalnych to spotkania przy napojach. Więc w Szczecinie dla odmiany wstawiono w ofertę "warsztaty artystyczne" pod nazwą "Ćpanie sztuki". Także parcie do Europy nie zaczęło się w tym sezonie. Prześledziłem. Jak się rok temu Białorusini zeszli w Białowieży na prasłowiańską Noc Kupały, to imprezę nazwali Kupalle. Żeby brzmiało jak - powiedzmy - biennale. Jak się hafciarki wdzydzkie, wejherowskie i puckie skrzyknęły, żeby podziergać w miejscowości Linia na Kaszubach, to impreza wskoczyła do kalendarza jako Linia 2005. Brzmi, prawda? Takie sobie skromne Miejsce Piastowe, a w nim ciche Koło Gospodyń Wiejskich. Ale niech no się gospodynie zejdą na dojenie krów na czas, już mamy mityng pod europejską nazwą Baba Liga. Brzmi równie jazzowo jak "baba-riba".
Poza tym nad polskim latem unosi się duch odlotu. Minionego lata wabiły nas fiesty "Hartowanie teatrem", "Łukowska kra jurajska" i turniej kabaretowy "O złote jajo sejneńskiego tura". Możemy więc - zahartowani - pokołysać się w tym roku na festiwalu reggae w Wadowicach. Hasło: "Nie tylko kremówki". Mocne. Oj, żeby jednak z tej imprezy kulturalnej nie wyniknęło coś całkiem niekulturalnego...
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.