Wietnam jest komunistycznym tygrysem gospodarczym. To kraj o największym na świecie potencjale wzrostu
Grzegorz Sadowski
Uśmiechnięty wujaszek Ho jak zwykle wszystko bacznie obserwował. Niedawno Bill Gates, szef Microsoftu, odwiedził Hanoi, stolicę komunistycznego Wietnamu. Zapał, z jakim go przyjmowano, przeszedł wszelkie oczekiwania. Był czerwony dywan, spotkanie z prezydentem i premierem. Na ulicę wyszły tysiące ludzi. Wokół budynku politechniki zebrał się tłum studentów, którzy z powodu braku miejsc nie dostali się na wykład Gatesa o przyszłości nowoczesnych technologii. Dobrymi miejscówkami okazały się okoliczne drzewa. "Powodzenie nie zależy od geografii, lecz od wiedzy i znajomości globalnej ekonomii. Powodzenie Wietnamu jest dziś właśnie w rękach globalnej ekonomii" - mówił Gates, za co otrzymał owacje na stojąco.
Kilkaset metrów dalej 1176 delegatów za zamkniętymi drzwiami kontynuowało obrady X Zjazdu Komunistycznej Partii Wietnamu. Padły ostre słowa, a potem poleciały głowy. Partia postanowiła wymienić premiera, prezydenta i przewodniczącego parlamentu. Dla komunistycznej wierchuszki był to szok: premierem został 56-letni Nguyen Tan Dung, najmłodszy premier w historii powojennego Wietnamu. Kilka tygodni wcześniej ujawniono wielką aferę korupcyjną w Ministerstwie Transportu. Urzędnicy zdefraudowali miliony dolarów z budżetu i funduszy pomocowych Banku Światowego i Japonii. Minister transportu Dao Dinh Binh został zmuszony do dymisji, a kilku wysokich urzędników aresztowano. Pierwszy raz korupcję opisywała prasa. "Spora część aparatu politycznego upadła moralnie, ideologicznie i politycznie. Dopuszczają się marnotrawstwa, biurokracji i łapówkarstwa. Tak nie może być" - mówił stojący na czele Komunistycznej Partii Wietnamu Nong Duc Manh. Partia postanowiła kontynuować liberalizację gospodarki i uchwaliła ambitny plan pięcioletni. Gospodarka ma rosnąć w tempie 7-8 proc., a do 2010 r. ma powstać 8 mln miejsc pracy. Ze zjazdowych plakatów wujaszek Ho miło się uśmiechał.
Komunizm bez komunizmu
"Wietnam jest pierwszym komunistycznym tygrysem gospodarczym. To kraj o największym na świecie potencjale wzrostu" - mówi Liqun Jin, wiceszef Azjatyckiego Banku Rozwoju. Podobnie uważają analitycy firmy Merrill Lynch, dla których właśnie Wietnam "w najbliższych 10 latach będzie najszybciej rozwijającym się krajem Azji, o wiele bardziej ekscytującym niż Tajlandia czy jakiekolwiek inne państwo ASEAN". W ostatnich latach PKB Wietnamu rósł w tempie 7 proc., w ubiegłym roku zanotowano wzrost w wysokości 8,4 proc. Kapitalizacja giełdy przekroczyła 1,1 mld USD. Wietnamskie obligacje rozchodzą się jak świeże bułeczki. Podczas ostatniej emisji rząd liczył na to, że obligacje uda się sprzedać za 500 mln USD, tymczasem przyjęto zapisy wartości 4,5 mld USD. Agencja Moody zwiększyła ocenę wiarygodności Wietnamu (z B1 do Ba3), dając sygnał, że lokowanie tam pieniędzy jest coraz bezpieczniejsze.
Wietnam, komunistyczny tygrys, z komunizmem ma coraz mniej wspólnego. Spod oficjalnej nomenklatury wyziera liberalny - jak na warunki azjatyckie - system gospodarczy. Już w latach 80., ratując się przed konsekwencjami upadku ZSRR, władze zaczęły reformy gospodarcze. Komitet Centralny pozwolił na tworzenie firm prywatno-państwowych i umożliwił podział ziemi spółdzielczej między chłopów, wprowadzono gospodarczą autonomię prowincji i okręgów. W 1986 r. w czasie wielkiego kryzysu VI zjazd partii zatwierdził politykę "przebudowy" (doi moi), która zezwalała na tworzenie sektora prywatnego. "Kraj jest silny tylko wtedy, gdy lud jest zamożny. Bogaćcie się więc, ale pod warunkiem że pozostaniecie lojalni" - oświadczyły poddanym władze w Hanoi. W ciągu kilku lat w miastach pojawiły się tysiące prywatnych sklepów, straganów i warsztatów. Z importera żywności Wietnam szybko stał się trzecim na świecie eksporterem ryżu. Przebudowano system bankowy, tworząc państwowe banki komercyjne. Wkrótce otworzono kraj na kapitał zagraniczny. Według specjalistów, Wietnam po cichu przeszedł terapię szokową podobną do tych, które zaaplikowano krajom Europy Środkowej i Wschodniej. Politolog Thaveeporn Vasavakul uważa, że dzięki temu, iż kraj ten przez lata działał w warunkach wojennych, jego system był mniej scentralizowany niż w innych państwach komunistycznych. "Likwidacja centralnego planowania nie była szokiem, ale uwolnieniem od dotychczasowych ograniczeń" - mówi.
Wygrywa kapitalizm
Ostatni zjazd partii przyniósł także rozluźnienie w sferze politycznej. Kilka tygodni przed zjazdem na forach internetowych i w mediach odbyła się pierwsza w komunistycznym Wietnamie debata o przyszłości kraju pod hasłem "1500 nowych idei". Obserwatorzy twierdzą, że partia jest podzielona na rzeczników drogi chińskiej, czyli rynku bez liberalizacji politycznej, i reformatorów - zwolenników politycznego otwarcia. Do tej pory dominowali ci pierwsi. Niezbyt liczni dysydenci siedzą w więzieniach albo są szykanowani przez państwo. Nie zgodzono się - w przeciwieństwie do Chin - na przeprowadzenie wolnych wyborów do rad wiejskich. Według Davida Marra z Uniwersytetu Australijskiego, ustrój Wietnamu to nie komunizm, lecz łagodny autorytaryzm w sferze politycznej połączony z liberalizmem gospodarczym.
Skandal korupcyjny uderzył w wizerunek partii, zwłaszcza że ukradziono pieniądze z Japonii, która teraz może odmówić pomocy gospodarczej. W dodatku toczą się końcowe rozmowy w sprawie przystąpienia Wietnamu do WTO. Partia musi więc pokazać, że będzie walczyć z korupcją. Czy będzie to oznaczało liberalizację życia politycznego, okaże się w przyszłym roku, kiedy nowy premier Nguyen Tan Dung zacznie rządy. Uważany jest za technokratę i zwolennika doi moi, ale jednocześnie człowieka pochłoniętego partyjnymi rozgrywkami, co może mu przeszkadzać w przeprowadzeniu reform. Na razie partia przygotowuje się do zorganizowania szczytu APEC w połowie listopada.
Wietnam, choć oficjalnie nazywa się Socjalistyczna Republika Wietnamu, wytworzył specyficzne rozumienie socjalizmu. Sprowadza się ono do okreś-lenia "partia plus kapitalizm". Kilka tygodni przed wizytą Billa Gatesa Intel zapowiedział otwarcie w Wietnamie kolejnej fabryki. Kilka tygodni po wizycie Gatesa do Wietnamu przybył Donald Rumsfeld, by przypieczętować podpisane wcześniej umowy handlowe. "Wietnam jest na dobrej drodze do Światowej Organizacji Handlu" - mówił. Wszystko to odbywa się w paradoksalnym otoczeniu historycznym. Ponad 31 lat temu, 30 kwietnia 1975 r., upadł Sajgon, a wraz z nim Wietnam Południowy. Wówczas przegrała Ameryka. Dziś wygrywa kapitalizm.
Grzegorz Sadowski
Uśmiechnięty wujaszek Ho jak zwykle wszystko bacznie obserwował. Niedawno Bill Gates, szef Microsoftu, odwiedził Hanoi, stolicę komunistycznego Wietnamu. Zapał, z jakim go przyjmowano, przeszedł wszelkie oczekiwania. Był czerwony dywan, spotkanie z prezydentem i premierem. Na ulicę wyszły tysiące ludzi. Wokół budynku politechniki zebrał się tłum studentów, którzy z powodu braku miejsc nie dostali się na wykład Gatesa o przyszłości nowoczesnych technologii. Dobrymi miejscówkami okazały się okoliczne drzewa. "Powodzenie nie zależy od geografii, lecz od wiedzy i znajomości globalnej ekonomii. Powodzenie Wietnamu jest dziś właśnie w rękach globalnej ekonomii" - mówił Gates, za co otrzymał owacje na stojąco.
Kilkaset metrów dalej 1176 delegatów za zamkniętymi drzwiami kontynuowało obrady X Zjazdu Komunistycznej Partii Wietnamu. Padły ostre słowa, a potem poleciały głowy. Partia postanowiła wymienić premiera, prezydenta i przewodniczącego parlamentu. Dla komunistycznej wierchuszki był to szok: premierem został 56-letni Nguyen Tan Dung, najmłodszy premier w historii powojennego Wietnamu. Kilka tygodni wcześniej ujawniono wielką aferę korupcyjną w Ministerstwie Transportu. Urzędnicy zdefraudowali miliony dolarów z budżetu i funduszy pomocowych Banku Światowego i Japonii. Minister transportu Dao Dinh Binh został zmuszony do dymisji, a kilku wysokich urzędników aresztowano. Pierwszy raz korupcję opisywała prasa. "Spora część aparatu politycznego upadła moralnie, ideologicznie i politycznie. Dopuszczają się marnotrawstwa, biurokracji i łapówkarstwa. Tak nie może być" - mówił stojący na czele Komunistycznej Partii Wietnamu Nong Duc Manh. Partia postanowiła kontynuować liberalizację gospodarki i uchwaliła ambitny plan pięcioletni. Gospodarka ma rosnąć w tempie 7-8 proc., a do 2010 r. ma powstać 8 mln miejsc pracy. Ze zjazdowych plakatów wujaszek Ho miło się uśmiechał.
Komunizm bez komunizmu
"Wietnam jest pierwszym komunistycznym tygrysem gospodarczym. To kraj o największym na świecie potencjale wzrostu" - mówi Liqun Jin, wiceszef Azjatyckiego Banku Rozwoju. Podobnie uważają analitycy firmy Merrill Lynch, dla których właśnie Wietnam "w najbliższych 10 latach będzie najszybciej rozwijającym się krajem Azji, o wiele bardziej ekscytującym niż Tajlandia czy jakiekolwiek inne państwo ASEAN". W ostatnich latach PKB Wietnamu rósł w tempie 7 proc., w ubiegłym roku zanotowano wzrost w wysokości 8,4 proc. Kapitalizacja giełdy przekroczyła 1,1 mld USD. Wietnamskie obligacje rozchodzą się jak świeże bułeczki. Podczas ostatniej emisji rząd liczył na to, że obligacje uda się sprzedać za 500 mln USD, tymczasem przyjęto zapisy wartości 4,5 mld USD. Agencja Moody zwiększyła ocenę wiarygodności Wietnamu (z B1 do Ba3), dając sygnał, że lokowanie tam pieniędzy jest coraz bezpieczniejsze.
Wietnam, komunistyczny tygrys, z komunizmem ma coraz mniej wspólnego. Spod oficjalnej nomenklatury wyziera liberalny - jak na warunki azjatyckie - system gospodarczy. Już w latach 80., ratując się przed konsekwencjami upadku ZSRR, władze zaczęły reformy gospodarcze. Komitet Centralny pozwolił na tworzenie firm prywatno-państwowych i umożliwił podział ziemi spółdzielczej między chłopów, wprowadzono gospodarczą autonomię prowincji i okręgów. W 1986 r. w czasie wielkiego kryzysu VI zjazd partii zatwierdził politykę "przebudowy" (doi moi), która zezwalała na tworzenie sektora prywatnego. "Kraj jest silny tylko wtedy, gdy lud jest zamożny. Bogaćcie się więc, ale pod warunkiem że pozostaniecie lojalni" - oświadczyły poddanym władze w Hanoi. W ciągu kilku lat w miastach pojawiły się tysiące prywatnych sklepów, straganów i warsztatów. Z importera żywności Wietnam szybko stał się trzecim na świecie eksporterem ryżu. Przebudowano system bankowy, tworząc państwowe banki komercyjne. Wkrótce otworzono kraj na kapitał zagraniczny. Według specjalistów, Wietnam po cichu przeszedł terapię szokową podobną do tych, które zaaplikowano krajom Europy Środkowej i Wschodniej. Politolog Thaveeporn Vasavakul uważa, że dzięki temu, iż kraj ten przez lata działał w warunkach wojennych, jego system był mniej scentralizowany niż w innych państwach komunistycznych. "Likwidacja centralnego planowania nie była szokiem, ale uwolnieniem od dotychczasowych ograniczeń" - mówi.
Wygrywa kapitalizm
Ostatni zjazd partii przyniósł także rozluźnienie w sferze politycznej. Kilka tygodni przed zjazdem na forach internetowych i w mediach odbyła się pierwsza w komunistycznym Wietnamie debata o przyszłości kraju pod hasłem "1500 nowych idei". Obserwatorzy twierdzą, że partia jest podzielona na rzeczników drogi chińskiej, czyli rynku bez liberalizacji politycznej, i reformatorów - zwolenników politycznego otwarcia. Do tej pory dominowali ci pierwsi. Niezbyt liczni dysydenci siedzą w więzieniach albo są szykanowani przez państwo. Nie zgodzono się - w przeciwieństwie do Chin - na przeprowadzenie wolnych wyborów do rad wiejskich. Według Davida Marra z Uniwersytetu Australijskiego, ustrój Wietnamu to nie komunizm, lecz łagodny autorytaryzm w sferze politycznej połączony z liberalizmem gospodarczym.
Skandal korupcyjny uderzył w wizerunek partii, zwłaszcza że ukradziono pieniądze z Japonii, która teraz może odmówić pomocy gospodarczej. W dodatku toczą się końcowe rozmowy w sprawie przystąpienia Wietnamu do WTO. Partia musi więc pokazać, że będzie walczyć z korupcją. Czy będzie to oznaczało liberalizację życia politycznego, okaże się w przyszłym roku, kiedy nowy premier Nguyen Tan Dung zacznie rządy. Uważany jest za technokratę i zwolennika doi moi, ale jednocześnie człowieka pochłoniętego partyjnymi rozgrywkami, co może mu przeszkadzać w przeprowadzeniu reform. Na razie partia przygotowuje się do zorganizowania szczytu APEC w połowie listopada.
Wietnam, choć oficjalnie nazywa się Socjalistyczna Republika Wietnamu, wytworzył specyficzne rozumienie socjalizmu. Sprowadza się ono do okreś-lenia "partia plus kapitalizm". Kilka tygodni przed wizytą Billa Gatesa Intel zapowiedział otwarcie w Wietnamie kolejnej fabryki. Kilka tygodni po wizycie Gatesa do Wietnamu przybył Donald Rumsfeld, by przypieczętować podpisane wcześniej umowy handlowe. "Wietnam jest na dobrej drodze do Światowej Organizacji Handlu" - mówił. Wszystko to odbywa się w paradoksalnym otoczeniu historycznym. Ponad 31 lat temu, 30 kwietnia 1975 r., upadł Sajgon, a wraz z nim Wietnam Południowy. Wówczas przegrała Ameryka. Dziś wygrywa kapitalizm.
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.