Dziennikarze tygodnika „Wprost" poddadzą się lustracji. Jako pierwsze medium w Polsce, już w styczniu 2005 r., kiedy nie było jeszcze stosownej ustawy, „Wprost" zaapelował, aby dziennikarze poddali się lustracji. I chcieliśmy zacząć ją od siebie, kierując pismo w tej sprawie do prezesa IPN. Wtedy ten nasz apel podpisał także Stefan Bratkowski, honorowy prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Teraz Bratkowski neguje legalność ustawy lustracyjnej. Twierdzi, że „osąd zachowań dziennikarskich, o ile dziennikarz nie narusza norm kodeksu karnego, należy wyłącznie do organizacji dziennikarskich i samych dziennikarzy (...). Władzom państwowym zgodnie z art. 54 Konstytucji RP nie wolno podejmować żadnych działań, które by ograniczały wolność słowa”. W którym miejscu oświadczenie o współpracy bądź jej braku narusza wolność słowa? Dlaczego dziennikarze mają się osądzać sami, a nauczyciele czy handlowcy mają podlegać prawu powszechnemu? Na jakiej podstawie społeczeństwo ma się dzielić na dziennikarzy i całą resztę?
Lustracja ani nas nie upokarza, ani nie brzydzi. Jest tak oczywista jak składanie deklaracji podatkowej czy stosowanie się do kodeksu drogowego. Składając deklarację lustracyjną w demokratycznym pastwie prawa, jakim jest Polska, nie podpisujemy „lojalki", nie stwierdzamy, czy jesteśmy „świniami", ani nie oceniamy pracy IPN. Wypełniamy tylko przepis prawa. Od stwierdzania zgodności ustawą z konstytucją jest Trybuna Konstytucyjny, a nie dziennikarze. Zapowiedź niepoddania się lustracji czy nadinterpretacja tej czynności może wynikać ze złej woli, uzurpacji, chęci ukrycia czegoś, strachu albo nieszanowania porządku prawnego RP. Lustracja dziennikarzy ma także głębokie uzasadnienie moralne. Oceniający, osądzający czy sprawdzający innych sami powinni się poddać ocenie, osądowi bądź sprawdzeniu. Porównywanie obowiązku lustracyjnego z opresyjnymi działaniami władz PRL jest niemoralne i nielogiczne. Tym bardziej niemoralne, że stawia dziennikarzy nie na równi z ofiarami PRL, lecz z tymi, którzy w tamtym systemie mogli bezkarnie prawo łamać.
Stanisław Janecki
Redaktor naczelny tygodnika „Wprost"
Lustracja ani nas nie upokarza, ani nie brzydzi. Jest tak oczywista jak składanie deklaracji podatkowej czy stosowanie się do kodeksu drogowego. Składając deklarację lustracyjną w demokratycznym pastwie prawa, jakim jest Polska, nie podpisujemy „lojalki", nie stwierdzamy, czy jesteśmy „świniami", ani nie oceniamy pracy IPN. Wypełniamy tylko przepis prawa. Od stwierdzania zgodności ustawą z konstytucją jest Trybuna Konstytucyjny, a nie dziennikarze. Zapowiedź niepoddania się lustracji czy nadinterpretacja tej czynności może wynikać ze złej woli, uzurpacji, chęci ukrycia czegoś, strachu albo nieszanowania porządku prawnego RP. Lustracja dziennikarzy ma także głębokie uzasadnienie moralne. Oceniający, osądzający czy sprawdzający innych sami powinni się poddać ocenie, osądowi bądź sprawdzeniu. Porównywanie obowiązku lustracyjnego z opresyjnymi działaniami władz PRL jest niemoralne i nielogiczne. Tym bardziej niemoralne, że stawia dziennikarzy nie na równi z ofiarami PRL, lecz z tymi, którzy w tamtym systemie mogli bezkarnie prawo łamać.
Stanisław Janecki
Redaktor naczelny tygodnika „Wprost"
Więcej możesz przeczytać w 11/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.