Na to się nie zgadzaliśmy. To amatorszczyzna - tak premier Łotwy Aigars Kalvitis skomentował podpisanie przez szefów rządów Polski i Litwy porozumienia w sprawie wspólnej budowy elektrowni atomowej w Ignalinie. Wcześniejsze uzgodnienia mówiły, że udziały w inwestycji zostaną rozłożone równo między Litwę, Łotwę, Estonię i Polskę. Tymczasem polsko-litewskie porozumienie przewiduje, że Litwa ma mieć aż 34 proc udziałów, a trzy pozostałe kraje - po 22 proc. Zerwanie porozumienia mogłoby oznaczać wstrzymanie budowy nowych reaktorów, bo żadna ze stron nie dysponuje pieniędzmi na samodzielną realizację projektu. W Ignalinie Litwini mają przestarzałe reaktory i w ich interesie jest zastąpienie ich nowocześniejszymi. Polska też jest szczególnie zainteresowana udziałem w konsorcjum, gdyż stoi u progu uruchomienia własnego programu nuklearnego. Bez budowy siłowni jądrowej nasz szybko rozwijający się kraj może mieć kłopot z zaspokojeniem potrzeb energetycznych. Tym bardziej że międzynarodowe zobowiązania zmuszają nas do redukcji emisji gazów cieplarnianych.
Tomasz Roże
Tomasz Roże
Więcej możesz przeczytać w 11/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.