Madame Bagińska z Samoobrony została jednak zaprzysiężona na sędziego Trybunału Konstytucyjnego. W organie tym zasiadały już różne indywidua: sługusi komuny, marcowi docenci, politycy, którym się noga powinęła, ale babki wylanej z własnej korporacji za przekręty jeszcze nie było. Ale w końcu nazwisko zobowiązuje.
Kiedy jeden z braci kłopotał się kobietą z bagnem w nazwisku, drugi, czyli premier, zajmował się nieprzyjmowaniem dymisji. Najpierw oszczędził Romana Giertycha. Koń musiał mu jednak w zamian obiecać, że już nigdy nie pojedzie na Zachód. Wdzięczny Zachód obiecał Kaczyńskiemu willę na Ibizie.
Następnie pan premier nie przyjął dymisji najsłynniejszego polskiego Mulata. Może dlatego, że ten się do dymisji nie podawał, choć powody by się znalazły. Okazało się, że pani Gut z jego gabinetu politycznego chciała tak ustawić przetarg, by go wygrała jej firma. Tak przynajmniej twierdzi zdymisjonowany prezes KRUS, który to opisał i został przez Leppera wylany z roboty. A kto mu obiecywał, że kiedy rządzi Prawo i Sprawiedliwość, to się przetargów nie ustawia?
Pan prezydent państwa naszego udał się był do Brukseli. Podobno w celu odbycia szczytu, ale naszym zdaniem, chciał obejrzeć słynny Manneken Pis. Z zazdrości, że to wciąż najbardziej znany Pis na świecie.
Kiedy Lech Kaczyński podziwiał brukselski Pis, małżonka jego Maria wpuściła do pałacu dziennikarki. Obyło się bez skandalu, bo niczego nie stłukły, ale za to owinęły sobie Pierwszą Damę wokół palca w try miga. Monika Olejnik, która się ostatnio specjalizuje w listach otwartych (dwa na dzień to niezły rezultat), wymyśliła list do polityków, by nie wpisywać zakazu aborcji do konstytucji, i Kaczyńska to podpisała. Pani Marii mógłby ktoś wytłumaczyć, że w Polsce, niestety, nie jest ważne co, ale z kim się podpisuje. I tu małżonek nie będzie zachwycony.
Psim swędem udało się koalicji przepchnąć ustawy giertychowskie przez Sejm, i to mimo obstrukcji opozycji, która nie chciała głosować. W tej sytuacji ze strony koalicji do Sejmu musieli się pofatygować nawet premier i Ludwik Dorn. Do rękoczynów nie doszło.
W Sejmie przyuważyliśmy Jolantę Szczypińską (PiS). Dzień już niesejmowy, a ona odstrzelona była nieprawdopodobnie. Zdaniem naszych informatorów, ma tak częściej. Mamy to jakoś złośliwie komentować? Ale czemu, skoro my ją lubimy?
Andrzej Gwiazda i Bronisław Wildstein - to kandydatury senatorów PiS do Kolegium IPN. Naszym zdaniem, zwłaszcza strzał z Gwiazdą byłby zabawny. Wałęsa z wściekłości wypiłby atrament.
Dyrektorka telewizyjnej Jedynki Małgorzata Raczyńska nie zaprzeczyła, że w 1998 r. pojechała na Kubę z ramienia Demokratycznej Unii Kobiet pani Waniek. Gwałtowanie zaprzeczyła natomiast, że jej ostatnie ozdrowienie było cudowne. Niestety, oznacza to, że na pierwszy cud Andrzeja Urbańskiego będziemy musieli jeszcze poczekać. Aha, Raczyńska zaprzeczyła również, że chorobą, na którą zapadła, była ciężka wildsztajnoza.
A w telewizorze wraca nowe! W sprawie transportera Rosomak wypowiadał się w grzelakowych „Wiadomościach" niejaki Grzegorz Hołdanowicz. Zdaniem raportu o WSI, to dziennikarz agent, który oferował oficerom łamy prasy. My nie wiemy, czy pan H. był agentem, czy nie, ale nie o to nam chodzi. Zabawne, że Wildsteina wylali za lekceważenie raportu o WSI, a teraz pod rządami tandemu Urbański - Grzelak ekspertami w TVP zostają agenci tejże WSI.
Aha, zdaje się, że musimy coś sprostować. Otóż Piotr Sławiński (niegdyś z Telewizji Białoruskiej oddział w Warszawie) zaprzecza, jakoby prowadził jakiekolwiek rozmowy z politykami w radiu publicznym, a z Samoobroną nie ma żadnych kontaktów.
Tego ostatniego gratulujemy i zazdrościmy, a za wpadkę szczerze przepraszamy.
Kiedy jeden z braci kłopotał się kobietą z bagnem w nazwisku, drugi, czyli premier, zajmował się nieprzyjmowaniem dymisji. Najpierw oszczędził Romana Giertycha. Koń musiał mu jednak w zamian obiecać, że już nigdy nie pojedzie na Zachód. Wdzięczny Zachód obiecał Kaczyńskiemu willę na Ibizie.
Następnie pan premier nie przyjął dymisji najsłynniejszego polskiego Mulata. Może dlatego, że ten się do dymisji nie podawał, choć powody by się znalazły. Okazało się, że pani Gut z jego gabinetu politycznego chciała tak ustawić przetarg, by go wygrała jej firma. Tak przynajmniej twierdzi zdymisjonowany prezes KRUS, który to opisał i został przez Leppera wylany z roboty. A kto mu obiecywał, że kiedy rządzi Prawo i Sprawiedliwość, to się przetargów nie ustawia?
Pan prezydent państwa naszego udał się był do Brukseli. Podobno w celu odbycia szczytu, ale naszym zdaniem, chciał obejrzeć słynny Manneken Pis. Z zazdrości, że to wciąż najbardziej znany Pis na świecie.
Kiedy Lech Kaczyński podziwiał brukselski Pis, małżonka jego Maria wpuściła do pałacu dziennikarki. Obyło się bez skandalu, bo niczego nie stłukły, ale za to owinęły sobie Pierwszą Damę wokół palca w try miga. Monika Olejnik, która się ostatnio specjalizuje w listach otwartych (dwa na dzień to niezły rezultat), wymyśliła list do polityków, by nie wpisywać zakazu aborcji do konstytucji, i Kaczyńska to podpisała. Pani Marii mógłby ktoś wytłumaczyć, że w Polsce, niestety, nie jest ważne co, ale z kim się podpisuje. I tu małżonek nie będzie zachwycony.
Psim swędem udało się koalicji przepchnąć ustawy giertychowskie przez Sejm, i to mimo obstrukcji opozycji, która nie chciała głosować. W tej sytuacji ze strony koalicji do Sejmu musieli się pofatygować nawet premier i Ludwik Dorn. Do rękoczynów nie doszło.
W Sejmie przyuważyliśmy Jolantę Szczypińską (PiS). Dzień już niesejmowy, a ona odstrzelona była nieprawdopodobnie. Zdaniem naszych informatorów, ma tak częściej. Mamy to jakoś złośliwie komentować? Ale czemu, skoro my ją lubimy?
Andrzej Gwiazda i Bronisław Wildstein - to kandydatury senatorów PiS do Kolegium IPN. Naszym zdaniem, zwłaszcza strzał z Gwiazdą byłby zabawny. Wałęsa z wściekłości wypiłby atrament.
Dyrektorka telewizyjnej Jedynki Małgorzata Raczyńska nie zaprzeczyła, że w 1998 r. pojechała na Kubę z ramienia Demokratycznej Unii Kobiet pani Waniek. Gwałtowanie zaprzeczyła natomiast, że jej ostatnie ozdrowienie było cudowne. Niestety, oznacza to, że na pierwszy cud Andrzeja Urbańskiego będziemy musieli jeszcze poczekać. Aha, Raczyńska zaprzeczyła również, że chorobą, na którą zapadła, była ciężka wildsztajnoza.
A w telewizorze wraca nowe! W sprawie transportera Rosomak wypowiadał się w grzelakowych „Wiadomościach" niejaki Grzegorz Hołdanowicz. Zdaniem raportu o WSI, to dziennikarz agent, który oferował oficerom łamy prasy. My nie wiemy, czy pan H. był agentem, czy nie, ale nie o to nam chodzi. Zabawne, że Wildsteina wylali za lekceważenie raportu o WSI, a teraz pod rządami tandemu Urbański - Grzelak ekspertami w TVP zostają agenci tejże WSI.
Aha, zdaje się, że musimy coś sprostować. Otóż Piotr Sławiński (niegdyś z Telewizji Białoruskiej oddział w Warszawie) zaprzecza, jakoby prowadził jakiekolwiek rozmowy z politykami w radiu publicznym, a z Samoobroną nie ma żadnych kontaktów.
Tego ostatniego gratulujemy i zazdrościmy, a za wpadkę szczerze przepraszamy.
Więcej możesz przeczytać w 11/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.