Rozmowa z Pawłem Kowalem, posłem PiS, miłośnikiem miłośnikiem gotowania
Przyrządzał pan kiedyś kaczkę?
Z drobiu wybieram głównie gęsi. Przed świętami o 6 rano postawił mnie na nogi telefon od senator senator Doroty Arciszewskiej. Kilka Kilka dni wcześniej wcześniej powiedziałem jej, że na święta zamierzam zamierzam przygotować przygotować gęś w w kapuście kiszonej po po staropolsku. Dzwoniła Dzwoniła z pociągu do do Warszawy. Wiozła nietypowy prezent: wielką wielką domową gęś, na szczęście bez piór, ale z płetwami! Trzeba Trzeba było wyskoczyć z łóżka i szybko stawić się się po nią na dworcu.
Największa katastrofa w kuchni...
Raz w życiu coś mnie podkusiło i na ostatnie Boże Narodzenie kupiłem żywego karpia, żeby żeby córki i synek pooglądali go go sobie sobie w wannie. Następnego Następnego dnia nie wiedziały, gdzie się podział. Przeżyłem Przeżyłem horror, gdy musiałem go go zabić, a a później tłumaczyć tłumaczyć dzieciom, co się z nim stało. To była była katastrofa.
Kiedy nauczył się pan gotować?
Na studiach. Kiedy nie było na niedzielną pizzę, pizzę, gotowaliśmy w akademiku. Zaczęło się od żurku. Mam Mam do niego sentyment. Przypomina mi dzieciństwo u dziadków na wsi. Może trochę dzięki żurkowi zakochała się we mnie mnie moja żona? Zamiast Zamiast do restauracji zaprosiłem ją na żurek po rzeszowsku.
A co jest pańską specjalnością?
Tort cioci Wisi, którym zajadałem się w dzieciństwie. dzieciństwie. Ileż podniebieniu ma do zaoferowania prosta kombinacja kruchego ciasta ciasta i orzechowej masy, przekładana podduszonymiduszonymi jabłkami jabłkami i polana czekoladą! czekoladą!
Z drobiu wybieram głównie gęsi. Przed świętami o 6 rano postawił mnie na nogi telefon od senator senator Doroty Arciszewskiej. Kilka Kilka dni wcześniej wcześniej powiedziałem jej, że na święta zamierzam zamierzam przygotować przygotować gęś w w kapuście kiszonej po po staropolsku. Dzwoniła Dzwoniła z pociągu do do Warszawy. Wiozła nietypowy prezent: wielką wielką domową gęś, na szczęście bez piór, ale z płetwami! Trzeba Trzeba było wyskoczyć z łóżka i szybko stawić się się po nią na dworcu.
Największa katastrofa w kuchni...
Raz w życiu coś mnie podkusiło i na ostatnie Boże Narodzenie kupiłem żywego karpia, żeby żeby córki i synek pooglądali go go sobie sobie w wannie. Następnego Następnego dnia nie wiedziały, gdzie się podział. Przeżyłem Przeżyłem horror, gdy musiałem go go zabić, a a później tłumaczyć tłumaczyć dzieciom, co się z nim stało. To była była katastrofa.
Kiedy nauczył się pan gotować?
Na studiach. Kiedy nie było na niedzielną pizzę, pizzę, gotowaliśmy w akademiku. Zaczęło się od żurku. Mam Mam do niego sentyment. Przypomina mi dzieciństwo u dziadków na wsi. Może trochę dzięki żurkowi zakochała się we mnie mnie moja żona? Zamiast Zamiast do restauracji zaprosiłem ją na żurek po rzeszowsku.
A co jest pańską specjalnością?
Tort cioci Wisi, którym zajadałem się w dzieciństwie. dzieciństwie. Ileż podniebieniu ma do zaoferowania prosta kombinacja kruchego ciasta ciasta i orzechowej masy, przekładana podduszonymiduszonymi jabłkami jabłkami i polana czekoladą! czekoladą!
Więcej możesz przeczytać w 6/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.