Czy przedstawiciele najwyższych władz utrudniali postępowanie karne w sprawie Rywina?
Czy przedstawiciele najwyższych władz utrudniali postępowanie karne w sprawie Rywina?
Kiedy prokurator specjalny Kenneth Starr zajął się Billem Clintonem, chodziło o podejrzenie w typowo korupcyjnej sprawie - kupna działek nad White River oraz mataczenia adwokata (i przyjaciela) prezydenta. Finałem tej typowo korupcyjnej sprawy było jednak oskarżenie urzędującego prezydenta o krzywoprzysięstwo oraz rozpatrywanie wniosku o impeachment, czyli usunięcie głowy państwa ze stanowiska. Afera Rywina też jest typową sprawą korupcyjną i też z politycznym kontekstem. Czy będzie miała podobne skutki jak banalna na początku afera Whitewater?
Dopiero teraz wiadomo, że przedstawiciele najwyższych władz, w tym prezydent i premier, przez kilka miesięcy nie zgłaszali sprawy prokuraturze. Premier wiedział o niej od spotkania z Adamem Michnikiem 18 lipca 2002 r. Prezydent wiedział o aferze od 28 lipca 2002 r., kiedy otrzymał notatkę od Lwa Rywina. O szczegółach dowiedział się 30 lipca 2002 r. - przekazał mu je Adam Michnik. Czy przedstawiciele najwyższych władz mogli złamać art. 231 par. 1 kodeksu karnego, mówiący o tym, że urzędnik państwowy ma obowiązek poinformowania prokuratury o przestępstwie? Czy mogli złamać również art. 239 kodeksu karnego, mówiący: "Kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat"? Czy przemilczając przez wiele miesięcy ważne fakty i dowód w sprawie Rywina, wpłynęli na przebieg śledztwa bądź utrudnili jego prowadzenie?
Czego nie pamięta Aleksander Kwaśniewski?
Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - stanowi art. 233 kodeksu karnego. Każda osoba przesłuchiwana przez sejmową komisję śledczą badającą aferę Rywina zeznaje pod przysięgą. Każdy świadek wie, że zeznaje pod rygorem odpowiedzialności karnej. A jednak wraz z rosnącym stosem stenogramów z przesłuchań rośnie liczba osób zeznających nieprawdę lub zatajających prawdę. Robert Kwiatkowski, Włodzimierz Czarzasty, Aleksandra Jakubowska, Bolesław Sulik, Janina Sokołowska czy Adam Michnik zapominali o kluczowych faktach bądź zostali przez członków komisji przyłapani na przemilczeniach. Przemilczały różne fakty też osoby, których jeszcze nie przesłuchano, lecz publicznie się o tej sprawie wypowiadały, łącznie z prezydentem i członkami rządu.
"Dowiedziałem się o tym pewno w drugiej połowie sierpnia, czyli po powrocie ze swojego wyjazdu nad morze. I najpewniej tą osobą, która mówiła mi o tym, był pan Adam Michnik" - tak w lutym 2003 r. stwierdził Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet. Kilkanaście dni temu przed prokuratorem prezydent zeznał, że już 30 lipca 2002 r. przyjechał do niego do Juraty Adam Michnik i zrelacjonował przebieg rozmowy z Rywinem. Mało tego, to Aleksander Kwaśniewski pokazał Michnikowi w Juracie notatkę Rywina, sporządzoną przez prezesa Heritage Films po spotkaniu z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej". O aferze prezydent dowiedział się zatem już kilka dni po rozmowie Michnik - Rywin, a potem był na bieżąco informowany o tym, co się w tej sprawie dzieje. A w sensie prawnym nie działo się nic, bo zarówno prezydent, jak i premier nie pomagali w jej wyjaśnieniu. Jako urzędnicy państwowi (obok nich także kilku ministrów, w tym szef resortu sprawiedliwości i prokurator generalny Grzegorz Kurczuk) nie poinformowali wymiaru sprawiedliwości o przestępstwie.
Czego nie pamięta Adam Michnik?
"Nie pamiętam, chyba tak" - w ten sposób Adam Michnik odpowiedział przed komisją na pytanie, czy rozmawiał o korupcyjnej propozycji Rywina z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Michnik stwierdził, że o swoim spotkaniu z Rywinem rozmawiał po 22 lipca z "setkami osób". "Być może wśród nich znajdował się również prezydent. Ale nie pamiętam tego dokładnie" - mówił Michnik. Nie pamiętał o wyjeździe do Juraty i spotkaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim. Nie pamiętał, że to tam prezydent pokazał mu notatkę Rywina. Gdy poprosiliśmy o rozmowę na ten temat, poinformowano nas w imieniu Adama Michnika, że do czasu ponownych zeznań przed komisją sejmową redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" nie zamierza się wypowiadać w tej sprawie.
Kilka osób równocześnie zapomniało, że bezpośrednio po konfrontacji Miller - Michnik - Rywin, do której doszło 22 lipca 2002 r. wieczorem w gabinecie premiera, w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów doszło do spotkania Leszka Millera, Adama Michnika, Aleksandry Jakubowskiej (wtedy wiceminister kultury), Lecha Nikolskiego (wówczas szefa gabinetu politycznego premiera), Waldemara Dąbrowskiego (ministra kultury) i Heleny Łuczywo (wiceprezes Agory). Aleksandra Jakubowska przed komisją przedstawiła niemal minutowy harmonogram swojej aktywności 22 lipca ubiegłego roku, ale o spotkaniu u premiera zapomniała. Dopiero pytanie Jana Marii Rokity poprawiło jej pamięć. - Dlaczego pani nie powiedziała nam o tym wieczornym spotkaniu? - dociekał Rokita. - Bo wiedziałam, że pan poseł o to mnie zapyta - usłyszał w odpowiedzi.
Czego nie pamiętają Kwiatkowski i Czarzasty?
Robert Kwiatkowski, prezes Telewizji Polskiej, przypomniał sobie o weekendzie spędzonym na mazurskiej daczy Rywina 19-21 lipca 2002 r. (w przeddzień spotkania Lwa Rywina z Adamem Michnikiem) dopiero wtedy, gdy nie dało się już tego ukryć. Kwiatkowski przekonywał członków komisji, że o łapówkarskiej propozycji Rywina dowiedział się dopiero z grudniowej publikacji w "Gazecie Wyborczej". Zapewniał, że nie wiedział o nagraniu rozmowy z Rywinem przez Michnika. Tymczasem zeznania Bolesława Sulika, członka rady nadzorczej TVP i jednego z najbliższych współpracowników Kwiatkowskiego, oraz billingi rozmów Kwiatkowskiego dowodzą, że już w połowie sierpnia 2002 r. Sulik poinformował prezesa TVP o szczegółach rozmowy między Rywinem a Michnikiem.
Włodzimierz Czarzasty, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przekonywał komisję, że o aferze dowiedział się dopiero na początku września z tygodnika "Wprost". Przez kilka poprzedzających to wydarzenie tygodni Czarzasty ze swoim przyjacielem Robertem Kwiatkowskim, z którym kontaktował się niemal codziennie, rozmawiał nawet o największych błahostkach, ale nie o najważniejszej wówczas w Polsce aferze bezpośrednio dotyczącej obu rozmówców. - O czym więc panowie rozmawialiście, kiedy spotykaliście się między lipcem a wrześniem? - dopytywali członkowie komisji. Czarzasty wyznał, że najczęściej o tym, jak wspaniałe mają dzieci. To tak, jakby patrząc na wybuch wulkanu i zbliżający się strumień rozpalonej lawy, rozmawiać na przykład o motylach. Pewno są tacy ludzie, ale naprawdę jest ich niewielu.
Epidemia selektywnej pamięci
Przesłuchania przed komisją dowiodły, że świadkowie zapominają nie tylko o istotnych faktach, rozmowach i spotkaniach, ale też o swoich obowiązkach. Bolesław Sulik przyznał na przykład, że będąc członkiem rady nadzorczej TVP, nie domagał się od kierownictwa telewizji publicznej wyjaśnień w sprawie zarzutów postawionych w raporcie NIK. Nie domagał się, choć należy to do statutowych obowiązków członków rady nadzorczej. W raporcie NIK ujawniono co najmniej dziesięć "ustawionych" przetargów. - Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego nie reagowałem - tłumaczył Sulik. Podczas przesłuchań Sulika Jan Maria Rokita ujawnił, że jedna z firm zatrudnionych przy budowie nowej siedziby TVP należy do posła SLD Henryka Długosza. Chodzi o kielecką firmę Suprimex, która wykonywała prace budowlane wartości "kilkuset tysięcy złotych" - jak nam powiedział prezes Suprimeksu Ryszard Stachura. Poseł Henryk Długosz jest szefem rady nadzorczej tej firmy. Jak się dowiedzieliśmy, jedyną firmą, która obecnie realizuje ponadmilionowy kontrakt na budowę nowej siedziby TVP, jest spółka Modzelewski & Rodek. Kieruje nią Kazimierz Modzelewski, poseł SLD w latach 1993-1997.
"Kto kłamie, ten rzadko widzi, że aby jedno kłamstwo obronić, musi wynaleźć dwadzieścia innych" - twierdził brytyjski pisarz Jonathan Swift ("Podróże Guliwera"). Po dwóch miesiącach przesłuchań przed sejmową komisją śledczą widać pewien fenomen: nie tylko poszczególni świadkowie mają selektywną pamięć, ale ta ich selektywna pamięć indukuje podobne procesy u innych. Czy zatem jesteśmy świadkami nie tylko największej afery korupcyjnej III RP, ale także największego zbiorowego upośledzenia pamięci? "Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie się kłamstwo akceptuje" - zauważył pisarz Karel Capek. Sejmowa komisja na razie nie dopuszcza, by kłamstwo było akceptowane. Co nie zmienia faktu, że polskie życie publiczne wręcz w kłamstwie tonie.
Kiedy prokurator specjalny Kenneth Starr zajął się Billem Clintonem, chodziło o podejrzenie w typowo korupcyjnej sprawie - kupna działek nad White River oraz mataczenia adwokata (i przyjaciela) prezydenta. Finałem tej typowo korupcyjnej sprawy było jednak oskarżenie urzędującego prezydenta o krzywoprzysięstwo oraz rozpatrywanie wniosku o impeachment, czyli usunięcie głowy państwa ze stanowiska. Afera Rywina też jest typową sprawą korupcyjną i też z politycznym kontekstem. Czy będzie miała podobne skutki jak banalna na początku afera Whitewater?
Dopiero teraz wiadomo, że przedstawiciele najwyższych władz, w tym prezydent i premier, przez kilka miesięcy nie zgłaszali sprawy prokuraturze. Premier wiedział o niej od spotkania z Adamem Michnikiem 18 lipca 2002 r. Prezydent wiedział o aferze od 28 lipca 2002 r., kiedy otrzymał notatkę od Lwa Rywina. O szczegółach dowiedział się 30 lipca 2002 r. - przekazał mu je Adam Michnik. Czy przedstawiciele najwyższych władz mogli złamać art. 231 par. 1 kodeksu karnego, mówiący o tym, że urzędnik państwowy ma obowiązek poinformowania prokuratury o przestępstwie? Czy mogli złamać również art. 239 kodeksu karnego, mówiący: "Kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa uniknąć odpowiedzialności karnej (...), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat"? Czy przemilczając przez wiele miesięcy ważne fakty i dowód w sprawie Rywina, wpłynęli na przebieg śledztwa bądź utrudnili jego prowadzenie?
Czego nie pamięta Aleksander Kwaśniewski?
Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3 - stanowi art. 233 kodeksu karnego. Każda osoba przesłuchiwana przez sejmową komisję śledczą badającą aferę Rywina zeznaje pod przysięgą. Każdy świadek wie, że zeznaje pod rygorem odpowiedzialności karnej. A jednak wraz z rosnącym stosem stenogramów z przesłuchań rośnie liczba osób zeznających nieprawdę lub zatajających prawdę. Robert Kwiatkowski, Włodzimierz Czarzasty, Aleksandra Jakubowska, Bolesław Sulik, Janina Sokołowska czy Adam Michnik zapominali o kluczowych faktach bądź zostali przez członków komisji przyłapani na przemilczeniach. Przemilczały różne fakty też osoby, których jeszcze nie przesłuchano, lecz publicznie się o tej sprawie wypowiadały, łącznie z prezydentem i członkami rządu.
"Dowiedziałem się o tym pewno w drugiej połowie sierpnia, czyli po powrocie ze swojego wyjazdu nad morze. I najpewniej tą osobą, która mówiła mi o tym, był pan Adam Michnik" - tak w lutym 2003 r. stwierdził Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w Radiu Zet. Kilkanaście dni temu przed prokuratorem prezydent zeznał, że już 30 lipca 2002 r. przyjechał do niego do Juraty Adam Michnik i zrelacjonował przebieg rozmowy z Rywinem. Mało tego, to Aleksander Kwaśniewski pokazał Michnikowi w Juracie notatkę Rywina, sporządzoną przez prezesa Heritage Films po spotkaniu z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej". O aferze prezydent dowiedział się zatem już kilka dni po rozmowie Michnik - Rywin, a potem był na bieżąco informowany o tym, co się w tej sprawie dzieje. A w sensie prawnym nie działo się nic, bo zarówno prezydent, jak i premier nie pomagali w jej wyjaśnieniu. Jako urzędnicy państwowi (obok nich także kilku ministrów, w tym szef resortu sprawiedliwości i prokurator generalny Grzegorz Kurczuk) nie poinformowali wymiaru sprawiedliwości o przestępstwie.
Czego nie pamięta Adam Michnik?
"Nie pamiętam, chyba tak" - w ten sposób Adam Michnik odpowiedział przed komisją na pytanie, czy rozmawiał o korupcyjnej propozycji Rywina z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim. Michnik stwierdził, że o swoim spotkaniu z Rywinem rozmawiał po 22 lipca z "setkami osób". "Być może wśród nich znajdował się również prezydent. Ale nie pamiętam tego dokładnie" - mówił Michnik. Nie pamiętał o wyjeździe do Juraty i spotkaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim. Nie pamiętał, że to tam prezydent pokazał mu notatkę Rywina. Gdy poprosiliśmy o rozmowę na ten temat, poinformowano nas w imieniu Adama Michnika, że do czasu ponownych zeznań przed komisją sejmową redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" nie zamierza się wypowiadać w tej sprawie.
Kilka osób równocześnie zapomniało, że bezpośrednio po konfrontacji Miller - Michnik - Rywin, do której doszło 22 lipca 2002 r. wieczorem w gabinecie premiera, w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów doszło do spotkania Leszka Millera, Adama Michnika, Aleksandry Jakubowskiej (wtedy wiceminister kultury), Lecha Nikolskiego (wówczas szefa gabinetu politycznego premiera), Waldemara Dąbrowskiego (ministra kultury) i Heleny Łuczywo (wiceprezes Agory). Aleksandra Jakubowska przed komisją przedstawiła niemal minutowy harmonogram swojej aktywności 22 lipca ubiegłego roku, ale o spotkaniu u premiera zapomniała. Dopiero pytanie Jana Marii Rokity poprawiło jej pamięć. - Dlaczego pani nie powiedziała nam o tym wieczornym spotkaniu? - dociekał Rokita. - Bo wiedziałam, że pan poseł o to mnie zapyta - usłyszał w odpowiedzi.
Czego nie pamiętają Kwiatkowski i Czarzasty?
Robert Kwiatkowski, prezes Telewizji Polskiej, przypomniał sobie o weekendzie spędzonym na mazurskiej daczy Rywina 19-21 lipca 2002 r. (w przeddzień spotkania Lwa Rywina z Adamem Michnikiem) dopiero wtedy, gdy nie dało się już tego ukryć. Kwiatkowski przekonywał członków komisji, że o łapówkarskiej propozycji Rywina dowiedział się dopiero z grudniowej publikacji w "Gazecie Wyborczej". Zapewniał, że nie wiedział o nagraniu rozmowy z Rywinem przez Michnika. Tymczasem zeznania Bolesława Sulika, członka rady nadzorczej TVP i jednego z najbliższych współpracowników Kwiatkowskiego, oraz billingi rozmów Kwiatkowskiego dowodzą, że już w połowie sierpnia 2002 r. Sulik poinformował prezesa TVP o szczegółach rozmowy między Rywinem a Michnikiem.
Włodzimierz Czarzasty, sekretarz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, przekonywał komisję, że o aferze dowiedział się dopiero na początku września z tygodnika "Wprost". Przez kilka poprzedzających to wydarzenie tygodni Czarzasty ze swoim przyjacielem Robertem Kwiatkowskim, z którym kontaktował się niemal codziennie, rozmawiał nawet o największych błahostkach, ale nie o najważniejszej wówczas w Polsce aferze bezpośrednio dotyczącej obu rozmówców. - O czym więc panowie rozmawialiście, kiedy spotykaliście się między lipcem a wrześniem? - dopytywali członkowie komisji. Czarzasty wyznał, że najczęściej o tym, jak wspaniałe mają dzieci. To tak, jakby patrząc na wybuch wulkanu i zbliżający się strumień rozpalonej lawy, rozmawiać na przykład o motylach. Pewno są tacy ludzie, ale naprawdę jest ich niewielu.
Epidemia selektywnej pamięci
Przesłuchania przed komisją dowiodły, że świadkowie zapominają nie tylko o istotnych faktach, rozmowach i spotkaniach, ale też o swoich obowiązkach. Bolesław Sulik przyznał na przykład, że będąc członkiem rady nadzorczej TVP, nie domagał się od kierownictwa telewizji publicznej wyjaśnień w sprawie zarzutów postawionych w raporcie NIK. Nie domagał się, choć należy to do statutowych obowiązków członków rady nadzorczej. W raporcie NIK ujawniono co najmniej dziesięć "ustawionych" przetargów. - Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego nie reagowałem - tłumaczył Sulik. Podczas przesłuchań Sulika Jan Maria Rokita ujawnił, że jedna z firm zatrudnionych przy budowie nowej siedziby TVP należy do posła SLD Henryka Długosza. Chodzi o kielecką firmę Suprimex, która wykonywała prace budowlane wartości "kilkuset tysięcy złotych" - jak nam powiedział prezes Suprimeksu Ryszard Stachura. Poseł Henryk Długosz jest szefem rady nadzorczej tej firmy. Jak się dowiedzieliśmy, jedyną firmą, która obecnie realizuje ponadmilionowy kontrakt na budowę nowej siedziby TVP, jest spółka Modzelewski & Rodek. Kieruje nią Kazimierz Modzelewski, poseł SLD w latach 1993-1997.
"Kto kłamie, ten rzadko widzi, że aby jedno kłamstwo obronić, musi wynaleźć dwadzieścia innych" - twierdził brytyjski pisarz Jonathan Swift ("Podróże Guliwera"). Po dwóch miesiącach przesłuchań przed sejmową komisją śledczą widać pewien fenomen: nie tylko poszczególni świadkowie mają selektywną pamięć, ale ta ich selektywna pamięć indukuje podobne procesy u innych. Czy zatem jesteśmy świadkami nie tylko największej afery korupcyjnej III RP, ale także największego zbiorowego upośledzenia pamięci? "Królestwo kłamstwa nie jest tam, gdzie się kłamie, lecz tam, gdzie się kłamstwo akceptuje" - zauważył pisarz Karel Capek. Sejmowa komisja na razie nie dopuszcza, by kłamstwo było akceptowane. Co nie zmienia faktu, że polskie życie publiczne wręcz w kłamstwie tonie.
Rywingate 11 lipca 2002 Lew Rywin dzwoni do Wandy Rapaczyńskiej, prezesa Agory, a następnie spotyka się z nią o 12.00, proponując pomoc w zawarciu kompromisu w kwestii nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Kilka minut przed tą rozmową Robert Kwiatkowski, prezes TVP, dwukrotnie dzwoni do Lwa Rywina. 15 lipca 2002 Lew Rywin ponownie spotyka się z Wandą Rapaczyńską i składa ofertę: 17,5 mln dolarów od Agory za wprowadzenie korzystnych zmian w ustawie. Rywin wspomina, że pieniądze mają trafić do SLD, a wszystko ustalił z Leszkiem Millerem. Po spotkaniu Rywin - Rapaczyńska Robert Kwiatkowski trzykrotnie dzwoni do Lwa Rywina. 18 lipca 2002 Adam Michnik spotyka się z Leszkiem Millerem, pokazując premierowi notatkę Wandy Rapaczyńskiej, dotyczącą korupcyjnej propozycji Rywina. 22 lipca 2002 O 11.00 Lew Rywin spotyka się z Adamem Michnikiem i powtarza ofertę - ustawa za łapówkę, twierdząc, że jest wysłannikiem "grupy trzymającej władzę". Adam Michnik nagrywa rozmowę. Po wyjściu z siedziby Agory Lew Rywin dzwoni do Roberta Kwiatkowskiego. O 19.30 w gabinecie premiera dochodzi do konfrontacji Miller - Michnik - Rywin. Tuż przed konfrontacją Lech Nikolski, ówczesny szef gabinetu politycznego premiera, rozmawia przez telefon z Włodzimierzem Czarzastym, sekretarzem KRRiTV. O 20.00 w gabinecie szefa rządu rozpoczyna się spotkanie Leszka Millera z Adamem Michnikiem, Heleną Łuczywo, Aleksandrą Jakubowską, Lechem Nikolskim i Waldemarem Dąbrowskim. 23 lipca 2002 Rząd przyjmuje autopoprawkę do ustawy o radiofonii i telewizji, dzięki której Agora mogłaby kupić telewizję Polsat. 25 lipca 2002 Lew Rywin sporządza notatkę, którą 28 lipca przekazuje prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. 26 lipca 2002 Robert Kwiatkowski spotyka się z Lwem Rywinem. 28 lipca 2002 Adam Michnik rozmawia telefonicznie z Aleksandrem Kwaśniewskim. 30 lipca 2002 Adam Michnik jedzie do Juraty, gdzie spotyka się z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim, a ten pokazuje mu notatkę Rywina. 14 sierpnia 2002 Bolesław Sulik, współpracownik Roberta Kwiatkowskiego, członek rady nadzorczej TVP, spotyka się z Piotrem Niemczyckim, wiceprezesem Agory. Sulik słucha nagrania rozmowy Rywina z Michnikiem Od 22.17 Bolesław Sulik przez ponad dwie godziny rozmawia przez telefon z Robertem Kwiatkowskim. |
Więcej możesz przeczytać w 15/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.