Moje problemy uczuciowe biorą się stąd, że wciąż szukam kogoś podobnego do ojca - opowiada Lisa Marie Presley
Mimo że ma już 35 lat, nie zrobiła nic, z czego byłaby dumna. Córka Elvisa Presleya i była żona Michaela Jacksona jest od lat ofiarą brukowców - na własną prośbę. Teraz wydaje płytę, by przekonać świat, że jest coś warta. Nie robi tego dla pieniędzy. Według "Forbesa", firma Elvis Presley Enterprises, której Lisa Marie jest jedyną właścicielką, zarobiła w 2002 r. 37 mln dolarów. Do tego dochodzą wielomilionowe zyski z kolejnych wydań hitów Presleya. Lisa Marie uchodzi za zuchwałą i nieprzewidywalną ekscentryczkę. Pytana o małżeństwo z Michaelem Jacksonem zaproponowała widzom programu "Primetime Live", żeby się jej związkiem udławili. Medialnego wizerunku Lisy nie poprawiło małżeństwo z Nicholasem Cage'em (trzecie z kolei, trwało cztery miesiące).
Miała dziewięć lat, gdy umarł jej ojciec, lecz doskonale go pamięta. Twierdzi, że byli sobie bardzo bliscy. Kiedyś zabrał ją prywatnym samolotem do stanu Idaho, bo powiedziała, że nigdy nie widziała śniegu. Pobawili się pół godziny na śniegu i wrócili. - Wiedziałam, że ojciec szaleje za mną i w ten sposób okazuje mi miłość. Był dla mnie kimś niezwykłym i nie chodzi o to, co robił na estradzie. Moje problemy uczuciowe polegają na tym, że wciąż szukam kogoś podobnego do niego - opowiada Lisa Marie Presley.
Tatuś byłby dumny
Płyta Lisy Marie pod zaczepnym tytułem "To Whom It May Concern" (Do każdego, kogo to zainteresuje) pojawi się w sklepach ósmego kwietnia. Wyprodukował ją Eric Rosse, współpracownik Tori Amos. W ubiegłym miesiącu firma Capitol Records wydała pierwszy singiel - "Lights Out". To przyjemna, pobrzmiewająca bluesowo ballada, najbardziej osobista na płycie. Lisa Marie śpiewa: "Ktoś tam w Memphis zgasił światło w miejscu, gdzie leży moja rodzina". - Początkowo nie chciałam, by moje życie artystyczne zaczynało się właśnie od tej piosenki, bo nawiązuje ona do przeszłości. Zrozumiałam jednak, że ten utwór pozwoli mi oczyścić atmosferę i stać się sobą - mówi Lisa Marie. "Tatuś byłby dumny" - napisał recenzent "Entertainment Weekly" po radiowej premierze.
Mimo że 35 lat to jak na debiutantkę wiek sędziwy, Lisa Marie twierdzi, iż muzyka zawsze była jej miłością. Do ulubionych artystów córki Elvisa należą Aretha Franklin i Pat Benatar. Już w dzieciństwie wolała słuchać płyt, niż bawić się z rówieśnikami. Przez wiele lat brała lekcje śpiewu, pisała piosenki i nagrywała próbne wersje w studiach urządzonych w jej kolejnych domach. Nie chciała rozpoczynać kariery piosenkarki, bojąc się nieuchronnych porównań z ojcem. Wciąż jednak myślała o własnej płycie. W 1998 r. podpisała kontrakt z Java Records (wydającą albumy Alanis Morissette), ale zmiany personalne w firmie opóźniały wejście do studia. W końcu projekt zdecydował się zrealizować Andrew Slater, prezes Capitolu. - Podobnie jak inni byłem sceptycznie nastawiony do tego przedsięwzięcia. Obawiałem się, że Lisa Marie ma chwilowy kaprys zostania piosenkarką. Gdy przesłuchałem zarejestrowany materiał, uwierzyłem w nią - wspomina Slater.
Ona jest tego warta
- Lisie Marie nie zależy na tym, aby zostać gwiazdą, bo i tak jest znana. Nie chodziło o to, żeby znaleźć jakieś piosenki, ładnie ją ubrać i zbić kasę na nazwisku. Dlatego moja strategia polega na tym, by ludzie najpierw usłyszeli, jak ona śpiewa, a potem przekonali się do niej jako człowieka. Ona naprawdę jest tego warta - mówi Marc Weintraub, menedżer Sheryl Crow, który zajął się Lisą Marie. Córka Elvisa śpiewa głosem, który się zapamiętuje: niskim, głębokim, lekko schrypniętym. Muzycznie album to mieszanka rocka, folku i country, z wyrafinowanymi partiami gitarowymi i ciekawymi efektami uzyskanymi na instrumentach klawiszowych. - Chcę się przestać bać. Próbuję być artystką, a nie dzieckiem Elvisa Presleya, ale też nie uciekam od tego. Mogę już sobie na to pozwolić - zwierza się Lisa Marie.
Miała dziewięć lat, gdy umarł jej ojciec, lecz doskonale go pamięta. Twierdzi, że byli sobie bardzo bliscy. Kiedyś zabrał ją prywatnym samolotem do stanu Idaho, bo powiedziała, że nigdy nie widziała śniegu. Pobawili się pół godziny na śniegu i wrócili. - Wiedziałam, że ojciec szaleje za mną i w ten sposób okazuje mi miłość. Był dla mnie kimś niezwykłym i nie chodzi o to, co robił na estradzie. Moje problemy uczuciowe polegają na tym, że wciąż szukam kogoś podobnego do niego - opowiada Lisa Marie Presley.
Tatuś byłby dumny
Płyta Lisy Marie pod zaczepnym tytułem "To Whom It May Concern" (Do każdego, kogo to zainteresuje) pojawi się w sklepach ósmego kwietnia. Wyprodukował ją Eric Rosse, współpracownik Tori Amos. W ubiegłym miesiącu firma Capitol Records wydała pierwszy singiel - "Lights Out". To przyjemna, pobrzmiewająca bluesowo ballada, najbardziej osobista na płycie. Lisa Marie śpiewa: "Ktoś tam w Memphis zgasił światło w miejscu, gdzie leży moja rodzina". - Początkowo nie chciałam, by moje życie artystyczne zaczynało się właśnie od tej piosenki, bo nawiązuje ona do przeszłości. Zrozumiałam jednak, że ten utwór pozwoli mi oczyścić atmosferę i stać się sobą - mówi Lisa Marie. "Tatuś byłby dumny" - napisał recenzent "Entertainment Weekly" po radiowej premierze.
Mimo że 35 lat to jak na debiutantkę wiek sędziwy, Lisa Marie twierdzi, iż muzyka zawsze była jej miłością. Do ulubionych artystów córki Elvisa należą Aretha Franklin i Pat Benatar. Już w dzieciństwie wolała słuchać płyt, niż bawić się z rówieśnikami. Przez wiele lat brała lekcje śpiewu, pisała piosenki i nagrywała próbne wersje w studiach urządzonych w jej kolejnych domach. Nie chciała rozpoczynać kariery piosenkarki, bojąc się nieuchronnych porównań z ojcem. Wciąż jednak myślała o własnej płycie. W 1998 r. podpisała kontrakt z Java Records (wydającą albumy Alanis Morissette), ale zmiany personalne w firmie opóźniały wejście do studia. W końcu projekt zdecydował się zrealizować Andrew Slater, prezes Capitolu. - Podobnie jak inni byłem sceptycznie nastawiony do tego przedsięwzięcia. Obawiałem się, że Lisa Marie ma chwilowy kaprys zostania piosenkarką. Gdy przesłuchałem zarejestrowany materiał, uwierzyłem w nią - wspomina Slater.
Ona jest tego warta
- Lisie Marie nie zależy na tym, aby zostać gwiazdą, bo i tak jest znana. Nie chodziło o to, żeby znaleźć jakieś piosenki, ładnie ją ubrać i zbić kasę na nazwisku. Dlatego moja strategia polega na tym, by ludzie najpierw usłyszeli, jak ona śpiewa, a potem przekonali się do niej jako człowieka. Ona naprawdę jest tego warta - mówi Marc Weintraub, menedżer Sheryl Crow, który zajął się Lisą Marie. Córka Elvisa śpiewa głosem, który się zapamiętuje: niskim, głębokim, lekko schrypniętym. Muzycznie album to mieszanka rocka, folku i country, z wyrafinowanymi partiami gitarowymi i ciekawymi efektami uzyskanymi na instrumentach klawiszowych. - Chcę się przestać bać. Próbuję być artystką, a nie dzieckiem Elvisa Presleya, ale też nie uciekam od tego. Mogę już sobie na to pozwolić - zwierza się Lisa Marie.
Więcej możesz przeczytać w 15/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.