Jesteśmy za biedni na wysokie podatki
Im gorsze notowania rządu, tym więcej propozycji reform - także podatkowych. To prawidłowość od kilku lat rządząca polską polityką. Po planie Kołodki mamy już konkurencyjny plan Hausnera. Przy okazji dyskusji między nimi nie sposób się oprzeć wrażeniu, iż obaj panowie przeszli już chyba na wyższy poziom komunikowania się i robią to głównie za pośrednictwem prasy, zamiast na posiedzeniach Rady Ministrów. Ciekawe tylko, który z nich jest jeszcze w rządzie, a który w opozycji, i w której. Niestety, kolejne propozycje reform sprowadzają się do tego, czy w garnku, w którym przypala się sos, mieszać w lewo czy w prawo i ewentualnie jak szybko. Co prawda Włodzimierz Iljicz Uljanow, pseudonim Lenin, twierdził kiedyś, że w komunizmie to już kucharka wystarczy do rządzenia, ale polscy ministrowie chyba za bardzo wzięli sobie tę naukę do serca.
Rady Friedmana
Wielki przełom polityczny, jaki dokonał się w Polsce w 1989 r., sprawił, że pojawiło się wiele kwestii gospodarczych, w tym podatkowych. Na początku przemian ustrojowych przyjęto, niestety, że należy inkorporować z dobrodziejstwem inwentarza rozwiązania podatkowe istniejące w państwach Unii Europejskiej. Tymczasem noblista Milton Friedman radził Polsce, by nie opierała się na polityce krajów najwyżej rozwiniętych, lecz raczej na tej, jaką stosują kraje najszybciej się rozwijające, czyli takiej samej, jaką stosowały państwa najlepiej rozwinięte, gdy znajdowały się na takim etapie rozwoju jak Polska dzisiaj. Alvin Rabushka, autor koncepcji podatku liniowego w USA, podkreślał, że imitując model Europy Zachodniej, Polacy popełniliby poważny błąd. I popełnili ten błąd.
W ostatnich latach w Europie Zachodniej nie dzieje się najlepiej, gnębią ją duże bezrobocie, wysokie podatki, ogromny zakres interwencji rządu w sprawy gospodarcze i niski wzrost dochodu narodowego. "Jeśli polscy przedsiębiorcy obciążeni zostaną wysokimi podatkami i objęci rządową regulacją, co hamuje wzrost gospodarczy Europy Zachodniej, sektor prywatny nigdy naprawdę w Polsce nie rozkwitnie" - napisał Rabushka. W okresie międzywojennym zwrócił na te same okoliczności uwagę Roman Rybarski. "W innym położeniu - twierdził - jest skarb w społeczeństwie, którego życie gospodarcze jest normalnie rozwinięte i z roku na rok zjawia się już tylko regularna nadwyżka dochodów, aniżeli w społeczeństwie odbudowującym się po wielu katastrofach i zniszczeniach. W społeczeństwie drugiego typu nie ma jeszcze czystego dochodu najbardziej nadającego się do opodatkowania". Poglądy te opierają się na myśli wyrażonej przez Adama Smitha: "Podobnie jak tylko najsilniejsze organizmy mogą żyć i cieszyć się zdrowiem przy niehigienicznym trybie życia, tak też tylko te narody, które we wszystkich gałęziach gospodarstwa posiadają największe naturalne i nabyte bogactwa, mogą istnieć i prosperować przy nadmiernym obciążeniu podatkami". My, niestety, nie możemy pozwolić sobie na niehigieniczny tryb życia.
Podatek antymercedesowy
Bałamutne są więc argumenty rzeczników nakładania wysokich podatków, którzy odwołują się do przykładów innych państw. Stwierdzenie, że podatek od dochodów osobistych w wysokości 40 proc. nie jest za duży, bo w Niemczech stawki podatkowe dla najlepiej zarabiających są jeszcze wyższe, łatwo odeprzeć równie "naukowym" argumentem, że w Niemczech o wiele więcej podatników jeździ mercedesami. Jeżdżą tymi mercedesami nie dlatego, że w Niemczech podatki są tak wysokie, lecz dlatego, że przez wiele lat były niskie. Obecnie jednak coraz mniej Niemców na owe mercedesy może sobie pozwolić właśnie dlatego, że podatki są w Niemczech za wysokie. I właśnie dlatego gospodarka niemiecka przeżywa poważne problemy.
Progi, które łamią nogi
Co więcej, ważna jest nie tylko stawka podatku, ale i wysokość dochodu, od którego podatek się płaci, czyli tak zwane progi podatkowe. Te zaś są w Polsce kilka razy niższe niż w państwach rozwiniętych, na które powołują się zwolennicy progresji i utrzymywania wysokich stawek podatkowych. Owszem, koszty utrzymania są w tych państwach wyższe niż w Polsce, ale nie tyle razy, ile razy wyższe są progi podatkowe. Koszty prowadzenia małej firmy, np. w USA, są wręcz niższe niż w Polsce. Tańsze tam są bowiem auta, benzyna, komputery, telefony i połączenia telefoniczne, a więc to, co rzutuje na koszt prowadzenia przedsiębiorstwa. Są tańsze, bo mniejsza jest w cenach tych towarów i usług zawartość podatków. Dlatego polscy przedsiębiorcy z definicji są w gorszej sytuacji niż amerykańscy.
Każde radykalne obniżenie stawek podatkowych w USA i w Wielkiej Brytanii prowadziło nie tylko do ożywienia gospodarczego, ale też do zwiększenia wpływów podatkowych od najbogatszych i do zmniejszenia proporcjonalnego udziału podatków płaconych przez najuboższych w budżecie państwa. Historia jest podobno nauczycielką życia. Niestety, uczy nas ona jedynie, że jeszcze nikogo niczego nie nauczyła - zwłaszcza polityków.
Więcej możesz przeczytać w 15/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.