Co dzień, to lepsze wiadomości dla Leszka Millera. Z sondaży wynika, że rządu nie popiera nawet najbliższa rodzina ministrów, a lud z rozrzewnieniem wspomina Buzka. Premier znalazł winnych tego stanu rzeczy. Nie, tym razem nie Żydzi. Tym razem to pismacy, którzy zapadli na "chorobę wściekłych dziennikarzy". No cóż, panie Leszku, możemy tylko z troską skonstatować, że o ile dziennikarze mogą jeszcze zachorować na gąbczaste zwyrodnienie mózgu, to pan już nie.
Innym pomysłem, by choć wierni towarzysze nie wypinali się na SLD, było wysłanie Walecznego Dyducha do Bydgoszczy. Waleczny Dyduch łupnął w kler, co to tylko kasę kosi, tłamsi Dyducha, terroryzuje go i szantażuje. Towarzysze oszaleli z radości, biskupi ziewnęli, że Dyduch się powtarza, a oni nie zamierzają z nim polemizować, premier się od Walecznego Dyducha rytualnie odciął, a sam Dyduch niemrawo przeprosił. Głupia sprawa, Dyduchu, ale ze skandalu nici. Chyba tylko twoje dzieci traktują cię poważnie.
Piaskowy Dziadek Bolesław Sulik całkiem się wkopał przed komisją śledczą. Kręcił, kluczył, nie pamiętał - po prostu na stare lata kompromitacja na maksa. Powtarzał za to w kółko, że wierzy Brunatnemu Robertowi jak swemu dziecku i właściwie to czuje się, jakby był jego wujem. Brunatny Bolek?
Pewnego dnia, późnym wieczorem, Miller pofatygował się do prezydenta. Panowie sobie pogadali i już nawet nie usiłowali ściemniać, że się kochają. Poinformowali, że "nie ma wojny, są spory". W tłumaczeniu na polski: "nienawidzimy się jak pies z kotem, ale do rękoczynów jeszcze nie doszło".
W prima aprilis szefem Narodowego Funduszu Zdrowia został Aleksander Nauman, protegowany byłego ministra Łapińskiego. Wszystkie gazety zaczęły jakoś dziwnie sugerować, że Nauman zawsze się gdzieś z jakąś kasą kojarzył i to nie jest bez znaczenia. Wiadomo, że jedna z poważnych gazet już szykuje Naumanowi łaźnię. Widzisz, Olek, wszyscy na ciebie z gębą, tylko my się przyjaźnie witamy: Cześć, brachu! Jaka szkoda, że na tak krótko wpadasz...
W związku z Naumanem do dymisji podał się minister Marek Balicki. Miała go zastąpić Ewa Kralkowska, ale się okazało, że z przyczyn osobistych zrezygnowała. Osobiste przyczyny nazywały się Aleksander Kwaśniewski, który wolał, aby ministrem został niejaki Sikorski. Z powodów patriotycznych?
Również z przyczyn osobistych ministrem skarbu nie jest już były agent PRL-owskich służb Sławomir Cytrycki. Jego osobiste przyczyny nazywały się Zdzisław Montkiewicz (prezes PZU) i w służbach były w stopniu majora. Znaczy wyżej niż Cytrycki?
W każdym razie teraz ministrem jest absolwent Akademii Dyplomatycznej w Moskwie, były pracownik Gudzowatego, Piotr Czyżewski. Podobno po polsku też mówi całkiem dobrze.
Także na wschód, ale jeszcze dalej, bo do Chin, wybierał się na tydzień marszałek biura podróży Senat Longin Pastusiak (SLD). Ale może nie pojechać, bo w Chinach epidemia. Biedaczysko. Może by go na Białoruś choć wysłać? W końcu też Azja.
My to jednak mamy te mózgi zgąbczone, nie ma co! Przecież w innej telewizji Aleksander Kwaśniewski ogłosił z Millerem sztamę i przyjaźń na nowo. Panowie ustalili, że się kochają, ale lepiej, żeby rząd nie rządził nami dłużej niż rok i wtedy się przyspieszone wybory zrobi. Uff, jeszcze rok z Markiem Polem, to cudowne!
Wiarę w rok z Polem czerpiemy z tego, że Leszek Miller ogłosił, iż spytał swoich ministrów, czy któryś ma może lepszą robotę na oku i nie chce uciec, ale okazało się, że nie, więc zmian w rządzie nie będzie. Byle tylko rząd jeszcze był.
Czy Mietek wygląda na gangstera?! - to dramatyczne pytanie postawił poseł SLD Andrzej Jagiełło, kiedy się okazało, że całe władze starachowickiego SLD, z jego szefem i jednocześnie starostą Mieczysławem Sławkiem na czele, zgarnęło CBŚ za szefowanie mafii. Trzeba przyznać, że chłopaki zdolne były: handel narkotykami (u jednego zatrzymanego znaleziono tysiąc tabletek ecstasy!), handel bronią, kradzieże samochodów, wymuszanie okupów, pobicia, podpalenia - do wyboru, do koloru. I pomyśleć, że chłopaki z takimi talentami były w Starachowicach. To czym muszą się zajmować ci w Kielcach, że o Warszawie nie wspomnimy?
Innym pomysłem, by choć wierni towarzysze nie wypinali się na SLD, było wysłanie Walecznego Dyducha do Bydgoszczy. Waleczny Dyduch łupnął w kler, co to tylko kasę kosi, tłamsi Dyducha, terroryzuje go i szantażuje. Towarzysze oszaleli z radości, biskupi ziewnęli, że Dyduch się powtarza, a oni nie zamierzają z nim polemizować, premier się od Walecznego Dyducha rytualnie odciął, a sam Dyduch niemrawo przeprosił. Głupia sprawa, Dyduchu, ale ze skandalu nici. Chyba tylko twoje dzieci traktują cię poważnie.
Piaskowy Dziadek Bolesław Sulik całkiem się wkopał przed komisją śledczą. Kręcił, kluczył, nie pamiętał - po prostu na stare lata kompromitacja na maksa. Powtarzał za to w kółko, że wierzy Brunatnemu Robertowi jak swemu dziecku i właściwie to czuje się, jakby był jego wujem. Brunatny Bolek?
Pewnego dnia, późnym wieczorem, Miller pofatygował się do prezydenta. Panowie sobie pogadali i już nawet nie usiłowali ściemniać, że się kochają. Poinformowali, że "nie ma wojny, są spory". W tłumaczeniu na polski: "nienawidzimy się jak pies z kotem, ale do rękoczynów jeszcze nie doszło".
W prima aprilis szefem Narodowego Funduszu Zdrowia został Aleksander Nauman, protegowany byłego ministra Łapińskiego. Wszystkie gazety zaczęły jakoś dziwnie sugerować, że Nauman zawsze się gdzieś z jakąś kasą kojarzył i to nie jest bez znaczenia. Wiadomo, że jedna z poważnych gazet już szykuje Naumanowi łaźnię. Widzisz, Olek, wszyscy na ciebie z gębą, tylko my się przyjaźnie witamy: Cześć, brachu! Jaka szkoda, że na tak krótko wpadasz...
W związku z Naumanem do dymisji podał się minister Marek Balicki. Miała go zastąpić Ewa Kralkowska, ale się okazało, że z przyczyn osobistych zrezygnowała. Osobiste przyczyny nazywały się Aleksander Kwaśniewski, który wolał, aby ministrem został niejaki Sikorski. Z powodów patriotycznych?
Również z przyczyn osobistych ministrem skarbu nie jest już były agent PRL-owskich służb Sławomir Cytrycki. Jego osobiste przyczyny nazywały się Zdzisław Montkiewicz (prezes PZU) i w służbach były w stopniu majora. Znaczy wyżej niż Cytrycki?
W każdym razie teraz ministrem jest absolwent Akademii Dyplomatycznej w Moskwie, były pracownik Gudzowatego, Piotr Czyżewski. Podobno po polsku też mówi całkiem dobrze.
Także na wschód, ale jeszcze dalej, bo do Chin, wybierał się na tydzień marszałek biura podróży Senat Longin Pastusiak (SLD). Ale może nie pojechać, bo w Chinach epidemia. Biedaczysko. Może by go na Białoruś choć wysłać? W końcu też Azja.
My to jednak mamy te mózgi zgąbczone, nie ma co! Przecież w innej telewizji Aleksander Kwaśniewski ogłosił z Millerem sztamę i przyjaźń na nowo. Panowie ustalili, że się kochają, ale lepiej, żeby rząd nie rządził nami dłużej niż rok i wtedy się przyspieszone wybory zrobi. Uff, jeszcze rok z Markiem Polem, to cudowne!
Wiarę w rok z Polem czerpiemy z tego, że Leszek Miller ogłosił, iż spytał swoich ministrów, czy któryś ma może lepszą robotę na oku i nie chce uciec, ale okazało się, że nie, więc zmian w rządzie nie będzie. Byle tylko rząd jeszcze był.
Czy Mietek wygląda na gangstera?! - to dramatyczne pytanie postawił poseł SLD Andrzej Jagiełło, kiedy się okazało, że całe władze starachowickiego SLD, z jego szefem i jednocześnie starostą Mieczysławem Sławkiem na czele, zgarnęło CBŚ za szefowanie mafii. Trzeba przyznać, że chłopaki zdolne były: handel narkotykami (u jednego zatrzymanego znaleziono tysiąc tabletek ecstasy!), handel bronią, kradzieże samochodów, wymuszanie okupów, pobicia, podpalenia - do wyboru, do koloru. I pomyśleć, że chłopaki z takimi talentami były w Starachowicach. To czym muszą się zajmować ci w Kielcach, że o Warszawie nie wspomnimy?
Więcej możesz przeczytać w 15/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.