Czy Polska wróci z medalem z niemieckiego mundialu?
Wokolicach Wronek wysoki pięćdziesięciokilkuletni mężczyzna chodził po lesie z dubeltówką i strzelał do martwych drzew. Wyobrażał sobie, że każdy pień to konkretna osoba. Jeśli nie trafił, ta osoba wędrowała na czarną listę. Tak wedle anegdoty trener Paweł Janas wybrał kadrę piłkarzy na mistrzostwa świata. W tej złośliwej historyjce prawdą jest tylko to, że Janas jest zapalonym myśliwym. Nie jest natomiast prawdą, że wybrał kadrę na chybił trafił. Wybierał ją tak, jak... Kazimierz Górski. Polacy AD 2006 mogą mieć uczucie déj? vu. Na mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1974 r. naszą kadrę prowadził skromny, cichy trener, który przed rozpoczęciem turnieju był jedynym człowiekiem wierzącym w jej dobry występ. Teraz jest podobnie. I podobnie jak wtedy, przed mistrzostwami kadra wydawała się grać beznadziejnie, przegrywając kolejne sparingi
Zarówno Górski, jak i Janas mieli do wyboru przeciętnych piłkarzy. A jeśli masz przeciętnych graczy, wybierz takich, którzy choć w jednej dziedzinie piłkarskiego rzemiosła są dobrzy. I wystarczy, że tylko jeden jest wszechstronny. A potem w drużynie grają oni tylko to, co potrafią najlepiej. Trener jest od tego, żeby trzymali się swoich ról. Analogii jest mnóstwo: Maciej Żurawski z zespołu Janasa to wszechstronny Kazimierz Deyna z drużyny Górskiego, Jacek Bąk to Jerzy Gorgoń, Mirosław Szymkowiak to Henryk Kasperczak, Euzebiusz Smolarek to Robert Gadocha, a Grzegorz Rasiak - Andrzej Szarmach. Dobrze dobrana drużyna przeciętniaków sprosta każdemu rywalowi, jeśli "sformatowani" piłkarze nie będą próbowali być wszechstronni. Wtedy Rasiak będzie grał głównie głową, Szymkowiak wrzucał długie piłki do napastników, Smolarek "szarpał" po skrzydłach, a Żurawski egzekwował.
Trener od czarnej roboty
Polscy piłkarze odnosili największe sukcesy wtedy, kiedy to nie trener był gwiazdą zespołu. Na mistrzostwach w 1978 r. polska reprezentacja grała pod wodzą gwiazdora technokraty Jacka Gmocha, obiecującego walkę o tytuł mistrza świata. I nie powtórzyła sukcesu zespołu Górskiego. W 1982 r.był sukces, bo najważniejszy w reprezentacji nie był trener Antoni Piechniczek, lecz piłkarz Zbigniew Boniek. Cztery lata później brylował już Piechniczek, opromieniony sławą zdobywcy brązowego medalu sprzed czterech lat. Z kolei na mistrzostwa przed czterema laty wyruszyła kadra kierowana przez Jerzego Engela, także opowiadającego o zdobyciu mistrzostwa świata. I była klęska. Teraz wracamy do punktu wyjścia z 1974 r., co dodatkowo wzmacnia fakt, że znowu mundial odbywa się w Niemczech.
- Cechą zarówno Górskiego, jak i Janasa była i jest konsekwencja. Pan Kazimierz chętnie słuchał uwag różnych doradców, ale decyzje podejmował samodzielnie i uparcie dążył do ich realizacji. Paweł pod tym względem jest identyczny. Łączy ich jeszcze to, że obu kompletnie nie wyszły sparingi przed niemieckim mundialem - mówi "Wprost" Grzegorz Lato, król strzelców mundialu w 1974 r., przyjaciel Janasa. Tak jak Górski Janas nie zraża się niepowodzeniami. Dwa lata temu wydawało się, że jako selekcjoner kadry jest skończony, bo na własnym stadionie przegrał 1:5 z europejskim średniakiem - Danią. A wcześniej Polacy wyraźnie przegrali ze Szwecją. Konsekwencja Janasa sprawiła, że w eliminacjach Polska zaczęła wygrywać mecz za meczem, bez problemu kwalifikując się do turnieju w Niemczech.
Polityka kadrowa Janasa do złudzenia przypomina decyzje personalne Górskiego w 1974 r. Górski miał grupę zaufanych zawodników: Jana Tomaszewskiego, Jerzego Gorgonia, Grzegorza Latę, Lesława Ćmikiewicza, Henryka Kasperczaka. I nie bał się sięgać po mało ogranych zawodników, m.in. bohatera z Wembley Jana Domarskiego zastąpił młodzieżowcem Andrzejem Szarmachem. Teraz Janas zdaje się powtarzać ruchy Górskiego. - Rzeczywiście, trener Górski jest dla mnie wzorem. Dużo się od niego nauczyłem, a jego sukces na mistrzostwach w Niemczech to cień, który wisi nad moją kadrą - mówi "Wprost" Paweł Janas.
Janas przypomina Górskiego także osobowością. - Paweł jest typowym introwertykiem, który najlepiej czuje się w puszczy na myśliwskiej ambonie, odcięty od reszty świata. Kiedy jednak przełamie się pierwsze lody i bliżej go pozna, pojawia się człowiek serdeczny, bardzo lojalny wobec najbliższych - opowiada Wojciech Kaszyński, były prezes Amiki Wronki i przyjaciel trenera.
Egzamin z życia
Janas, wychowany w wielodzietnej rodzinie kolejarskiej w Pabianicach, z domu rodzinnego wyniósł zasadę, której jest wierny przez całe życie: szacunek dla innych. Podobny był Górski. Janas ma też upór Górskiego. Obu pomagał on w walce z rakiem. Gdy Janas kończył pracę z reprezentacją olimpijską, wykryto u niego raka węzłów chłonnych. Wtedy przyjął posadę w Amice Wronki, uciekł z Warszawy, zaszył się w lesie i poddał terapii. Walczył z rakiem kilka lat. W chwilach kryzysu był skrajnie wyczerpany, a z powodu chemoterapii wypadły mu włosy. Jednak wytrwał, choć pacjentem był krnąbrnym, bo nie przestał palić, nie zrezygnował z ulubionej whisky. - Choroba była dla mnie punktem zwrotnym, uświadomiła mi ulotność życia. Dlatego uznałem, że nie można przechodzić obok niego - mówi "Wprost" Janas.
Z chorobą zbiegł się kryzys małżeński - Janas rozstał się wtedy z żoną, z którą przeżył ponad 20 lat i miał dwójkę dzieci. Byłej żonie zostawił dom w podwarszawskiej Radości, synowi - segment. Nowe życie zaczynał od zera. Podczas choroby była z nim przyjaciółka Małgorzata, która dla niego zdecydowała się rozwieść i przeprowadzić do Wronek. Poznał ją podczas polowania w wielkopolskich lasach. Teraz żartuje, że jest ona jego "najcenniejszym trofeum myśliwskim". Na skraju Puszczy Noteckiej, w Popowie pod Wronkami Janas nabył kilkuhektarowe gospodarstwo, zbudował dom i wykopał staw. Później okazało się, że ziemię kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych w Pile za 10 proc. jej rynkowej wartości. Byłemu szefowi oraz księgowej agencji prokuratura postawiła dwa lata temu zarzut działania na szkodę skarbu państwa. Janasowi nie postawiono żadnych zarzutów.
Zacięty i ambitny
- Dwudziestojednoletniego Janasa wypatrzyłem w III-ligowym Włókniarzu Pabianice, gdzie walczył o miejsce w pierwszym składzie. Wtedy jego główną zaletą był wzrost. Ale widać było, że ten chłopak aż pali się do gry. Dlatego zdecydowałem się wziąć go do Widzewa Łódź - opowiada Leszek Jezierski, nestor polskich trenerów. W Łodzi Janas zyskał przydomek Janosik, bo miał długie włosy, był wysoki, świetnie zbudowany i twardy jak góral. - Nie miał ambicji bycia duszą towarzystwa, lecz był zacięty w dążeniu do sukcesu, ambitny - wspomina Jezierski.
Po roku gry w drugoligowym Widzewie Janas zadebiutował w reprezentacji. Po dwóch latach zainteresowała się nim Legia Warszawa, ale był krótko po ślubie i nie chciał się przenosić do Warszawy. Stołeczny zespół wywierał jednak presję, a w końcu udało mu się przekonać łodzian do oddania piłkarza. Wtedy sprzeciwił się sam Janas. Pojechał wprawdzie do Legii, ale po kilku dniach uciekł z powrotem do Widzewa. Wówczas Legia, klub wojskowy, użyła szantażu: albo łódzki klub sprzeda im reprezentacyjnego obrońcę, albo pięciu zawodników Widzewa dostanie powołania do wojska. I tak Janas, wbrew sobie, na cztery lata związał się z Legią. Dziś ocenia te lata pozytywnie. - Mogłem grać w dobrym klubie i rozwijać się - mówi. Potem grał we Francji, w AJ Auxerre, gdzie też uczył się trenerskiego fachu - od legendarnego Guya Roux.
Gdy w 1988 r. kończył karierę piłkarską w Legii, został w klubie jako asystent trenera. Później zaczął pomagać Januszowi Wójcikowi w reprezentacji olimpijskiej, ale zanim zdecydował się związać z nią na stałe, przez pewien czas łączył obowiązki w Legii z pracą z olimpijczykami. Po sukcesie na igrzyskach w Barcelonie w 1992 r. (srebrny medal) za Wójcikiem poszedł do Legii, a gdy jego szef wyjechał za granicę, zaczął samodzielnie prowadzić warszawski klub. Legię Janas doprowadził do mistrzostwa Polski i Ligi Mistrzów. Pół roku przed wygaśnięciem kontraktu z Legią podpisał umowę z PZPN na prowadzenie drużyny przygotowującej się do olimpiady w Sydney. Potem objął funkcję dyrektora sportowego Amiki Wronki. Nawet teraz, gdy prowadzi reprezentację Polski, wciąż ma ważną umowę z tym klubem - otrzymał tylko urlop bezpłatny na czas pracy z kadrą.
Terapeuta szokowy
Janas ma zaufanie do ludzi, z którymi kiedyś pracował. Większość współpracowników trenera pomagała mu w reprezentacji olimpijskiej: trener bramkarzy Jacek Kazimierski (z nim Janas grał jeszcze jako zawodnik w Legii i reprezentacji), lekarz Jerzy Grzywocz, fizjolog Zbigniew Jastrzębski. Macieja Skorżę, swego asystenta, poznał, gdy zaczął pracować w Amice. Podobnie jest z piłkarzami. W Amice za Janasa grał Dariusz Dudka, w prowadzonej przez niego drużynie olimpijskiej grali obecni kadrowicze: Baszczyński, Jop, Kosowski i Radomski.
- Wybitnych trenerów cechują zaskakujące decyzje. Prawdziwego mistrza poznaje się po tym, że ciągle coś zmienia, próbując udoskonalić zespół - tłumaczy Leszek Jezierski decyzję Janasa o odsunięciu od kadry Jerzego Dudka, Tomasza Frankowskiego, Tomasza Kłosa czy Tomasza Rząsy. Skuteczność terapii szokowej w postaci odsuwania od pierwszego składu czołowych zawodników Janas przećwiczył już na początku swej kariery trenerskiej, gdy objął Legię Warszawa. W czasie pierwszego w roli trenera obozu kondycyjnego z drużyny wyrzucił bożyszcze Warszawy Dariusza Dziekanowskiego. Wstrząs poskutkował - Legia zdobyła mistrzostwo Polski po 24 latach przerwy. Rok później powtórzyła ten sukces i w eliminacjach do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów grała przeciw IFK Göteborg. Na mecz rewanżowy Janas nie wystawił ówczesnego lidera drużyny Leszka Pisza. Gdy po półgodzinie Legia przegrywała, trener wpuścił tego gracza na boisko. I strzelił on gola na wagę awansu. - Paweł zawsze miał świetną rękę do zawodników. Umie wybrać takich, którzy zrobią mu wynik - mówi Janusz Wójcik, były trener kadry, a obecnie poseł Samoobrony.
Górski kontra Mourinho
W rozmowie z "Wprost" Janas mówi, że jest pod wrażeniem stylu gry drużyn prowadzonych przez Portugalczyka José Mourinha. Imponuje mu dyscyplina taktyczna prowadzonych przez niego zespołów, umiejętność odtwarzania w czasie meczów schematów wyćwiczonych na treningach. Kiedy jednak trzy lata temu obejmował polską kadrę, zachwycał się kompletnie odmiennym stylem gry reprezentacji Francji. Do tego stopnia, że starał się zaszczepić w reprezentacji modną wtedy taktykę diamentu (jednego wysuniętego napastnika wspiera dwóch bocznych i środkowy pomocnik). Ta zmienność fascynacji taktyką gry to największa różnica między Janasem a Górskim.
Na mundialu w Niemczech Janas będzie jednym z wielu trenerów powielających strategię Mourinha, co może się okazać błędem. W ten sposób nasza reprezentacja straci przewagę, jaką daje zaskoczenie przeciwnika grą jednocześnie zdyscyplinowaną i "na wariata". A właśnie taka gra była podstawą sukcesu drużyny Górskiego ponad 30 lat temu. Na szczęście piłkarze Janasa raczej nie będą w stanie grać zgodnie z taktyką Mourinha, bo są za mało wszechstronni i za mało zdyscyplinowani. Janas ma też, podobnie jak Górski, atut w postaci głodu sukcesu wielu polskich piłkarzy. Właściwie tylko Maciej Żurawski i Artur Boruc
z Celticu Glasgow oraz Euzebiusz Smolarek z Borussi Dortmund są piłkarzami spełnionymi. Reszta albo gra w polskiej lidze, albo grzeje ławę w europejskich klubach. Mistrzostwa są dla nich (Kosowskiego, Krzynówka czy Baszczyńskiego) ostatnią szansą załatwienia dobrego kontraktu.
Gdyby wierzyć w zbiegi okoliczności i podobieństwa między Górskim i Janasem, Polska nie jest na mundialu w Niemczech bez szans. Choćby dlatego, że podobnie jak 32 lata temu tych szans jej się odmawia. Byłaby to symboliczna kontynuacja dorobku Górskiego i ostatni hołd złożony zmarłemu niedawno trenerowi. Tym bardziej że ktoś, kto jak Janas uciekł śmierci spod kosy, nie lubi przegrywać.
Zarówno Górski, jak i Janas mieli do wyboru przeciętnych piłkarzy. A jeśli masz przeciętnych graczy, wybierz takich, którzy choć w jednej dziedzinie piłkarskiego rzemiosła są dobrzy. I wystarczy, że tylko jeden jest wszechstronny. A potem w drużynie grają oni tylko to, co potrafią najlepiej. Trener jest od tego, żeby trzymali się swoich ról. Analogii jest mnóstwo: Maciej Żurawski z zespołu Janasa to wszechstronny Kazimierz Deyna z drużyny Górskiego, Jacek Bąk to Jerzy Gorgoń, Mirosław Szymkowiak to Henryk Kasperczak, Euzebiusz Smolarek to Robert Gadocha, a Grzegorz Rasiak - Andrzej Szarmach. Dobrze dobrana drużyna przeciętniaków sprosta każdemu rywalowi, jeśli "sformatowani" piłkarze nie będą próbowali być wszechstronni. Wtedy Rasiak będzie grał głównie głową, Szymkowiak wrzucał długie piłki do napastników, Smolarek "szarpał" po skrzydłach, a Żurawski egzekwował.
Trener od czarnej roboty
Polscy piłkarze odnosili największe sukcesy wtedy, kiedy to nie trener był gwiazdą zespołu. Na mistrzostwach w 1978 r. polska reprezentacja grała pod wodzą gwiazdora technokraty Jacka Gmocha, obiecującego walkę o tytuł mistrza świata. I nie powtórzyła sukcesu zespołu Górskiego. W 1982 r.był sukces, bo najważniejszy w reprezentacji nie był trener Antoni Piechniczek, lecz piłkarz Zbigniew Boniek. Cztery lata później brylował już Piechniczek, opromieniony sławą zdobywcy brązowego medalu sprzed czterech lat. Z kolei na mistrzostwa przed czterema laty wyruszyła kadra kierowana przez Jerzego Engela, także opowiadającego o zdobyciu mistrzostwa świata. I była klęska. Teraz wracamy do punktu wyjścia z 1974 r., co dodatkowo wzmacnia fakt, że znowu mundial odbywa się w Niemczech.
- Cechą zarówno Górskiego, jak i Janasa była i jest konsekwencja. Pan Kazimierz chętnie słuchał uwag różnych doradców, ale decyzje podejmował samodzielnie i uparcie dążył do ich realizacji. Paweł pod tym względem jest identyczny. Łączy ich jeszcze to, że obu kompletnie nie wyszły sparingi przed niemieckim mundialem - mówi "Wprost" Grzegorz Lato, król strzelców mundialu w 1974 r., przyjaciel Janasa. Tak jak Górski Janas nie zraża się niepowodzeniami. Dwa lata temu wydawało się, że jako selekcjoner kadry jest skończony, bo na własnym stadionie przegrał 1:5 z europejskim średniakiem - Danią. A wcześniej Polacy wyraźnie przegrali ze Szwecją. Konsekwencja Janasa sprawiła, że w eliminacjach Polska zaczęła wygrywać mecz za meczem, bez problemu kwalifikując się do turnieju w Niemczech.
Polityka kadrowa Janasa do złudzenia przypomina decyzje personalne Górskiego w 1974 r. Górski miał grupę zaufanych zawodników: Jana Tomaszewskiego, Jerzego Gorgonia, Grzegorza Latę, Lesława Ćmikiewicza, Henryka Kasperczaka. I nie bał się sięgać po mało ogranych zawodników, m.in. bohatera z Wembley Jana Domarskiego zastąpił młodzieżowcem Andrzejem Szarmachem. Teraz Janas zdaje się powtarzać ruchy Górskiego. - Rzeczywiście, trener Górski jest dla mnie wzorem. Dużo się od niego nauczyłem, a jego sukces na mistrzostwach w Niemczech to cień, który wisi nad moją kadrą - mówi "Wprost" Paweł Janas.
Janas przypomina Górskiego także osobowością. - Paweł jest typowym introwertykiem, który najlepiej czuje się w puszczy na myśliwskiej ambonie, odcięty od reszty świata. Kiedy jednak przełamie się pierwsze lody i bliżej go pozna, pojawia się człowiek serdeczny, bardzo lojalny wobec najbliższych - opowiada Wojciech Kaszyński, były prezes Amiki Wronki i przyjaciel trenera.
Egzamin z życia
Janas, wychowany w wielodzietnej rodzinie kolejarskiej w Pabianicach, z domu rodzinnego wyniósł zasadę, której jest wierny przez całe życie: szacunek dla innych. Podobny był Górski. Janas ma też upór Górskiego. Obu pomagał on w walce z rakiem. Gdy Janas kończył pracę z reprezentacją olimpijską, wykryto u niego raka węzłów chłonnych. Wtedy przyjął posadę w Amice Wronki, uciekł z Warszawy, zaszył się w lesie i poddał terapii. Walczył z rakiem kilka lat. W chwilach kryzysu był skrajnie wyczerpany, a z powodu chemoterapii wypadły mu włosy. Jednak wytrwał, choć pacjentem był krnąbrnym, bo nie przestał palić, nie zrezygnował z ulubionej whisky. - Choroba była dla mnie punktem zwrotnym, uświadomiła mi ulotność życia. Dlatego uznałem, że nie można przechodzić obok niego - mówi "Wprost" Janas.
Z chorobą zbiegł się kryzys małżeński - Janas rozstał się wtedy z żoną, z którą przeżył ponad 20 lat i miał dwójkę dzieci. Byłej żonie zostawił dom w podwarszawskiej Radości, synowi - segment. Nowe życie zaczynał od zera. Podczas choroby była z nim przyjaciółka Małgorzata, która dla niego zdecydowała się rozwieść i przeprowadzić do Wronek. Poznał ją podczas polowania w wielkopolskich lasach. Teraz żartuje, że jest ona jego "najcenniejszym trofeum myśliwskim". Na skraju Puszczy Noteckiej, w Popowie pod Wronkami Janas nabył kilkuhektarowe gospodarstwo, zbudował dom i wykopał staw. Później okazało się, że ziemię kupił od Agencji Nieruchomości Rolnych w Pile za 10 proc. jej rynkowej wartości. Byłemu szefowi oraz księgowej agencji prokuratura postawiła dwa lata temu zarzut działania na szkodę skarbu państwa. Janasowi nie postawiono żadnych zarzutów.
Zacięty i ambitny
- Dwudziestojednoletniego Janasa wypatrzyłem w III-ligowym Włókniarzu Pabianice, gdzie walczył o miejsce w pierwszym składzie. Wtedy jego główną zaletą był wzrost. Ale widać było, że ten chłopak aż pali się do gry. Dlatego zdecydowałem się wziąć go do Widzewa Łódź - opowiada Leszek Jezierski, nestor polskich trenerów. W Łodzi Janas zyskał przydomek Janosik, bo miał długie włosy, był wysoki, świetnie zbudowany i twardy jak góral. - Nie miał ambicji bycia duszą towarzystwa, lecz był zacięty w dążeniu do sukcesu, ambitny - wspomina Jezierski.
Po roku gry w drugoligowym Widzewie Janas zadebiutował w reprezentacji. Po dwóch latach zainteresowała się nim Legia Warszawa, ale był krótko po ślubie i nie chciał się przenosić do Warszawy. Stołeczny zespół wywierał jednak presję, a w końcu udało mu się przekonać łodzian do oddania piłkarza. Wtedy sprzeciwił się sam Janas. Pojechał wprawdzie do Legii, ale po kilku dniach uciekł z powrotem do Widzewa. Wówczas Legia, klub wojskowy, użyła szantażu: albo łódzki klub sprzeda im reprezentacyjnego obrońcę, albo pięciu zawodników Widzewa dostanie powołania do wojska. I tak Janas, wbrew sobie, na cztery lata związał się z Legią. Dziś ocenia te lata pozytywnie. - Mogłem grać w dobrym klubie i rozwijać się - mówi. Potem grał we Francji, w AJ Auxerre, gdzie też uczył się trenerskiego fachu - od legendarnego Guya Roux.
Gdy w 1988 r. kończył karierę piłkarską w Legii, został w klubie jako asystent trenera. Później zaczął pomagać Januszowi Wójcikowi w reprezentacji olimpijskiej, ale zanim zdecydował się związać z nią na stałe, przez pewien czas łączył obowiązki w Legii z pracą z olimpijczykami. Po sukcesie na igrzyskach w Barcelonie w 1992 r. (srebrny medal) za Wójcikiem poszedł do Legii, a gdy jego szef wyjechał za granicę, zaczął samodzielnie prowadzić warszawski klub. Legię Janas doprowadził do mistrzostwa Polski i Ligi Mistrzów. Pół roku przed wygaśnięciem kontraktu z Legią podpisał umowę z PZPN na prowadzenie drużyny przygotowującej się do olimpiady w Sydney. Potem objął funkcję dyrektora sportowego Amiki Wronki. Nawet teraz, gdy prowadzi reprezentację Polski, wciąż ma ważną umowę z tym klubem - otrzymał tylko urlop bezpłatny na czas pracy z kadrą.
Terapeuta szokowy
Janas ma zaufanie do ludzi, z którymi kiedyś pracował. Większość współpracowników trenera pomagała mu w reprezentacji olimpijskiej: trener bramkarzy Jacek Kazimierski (z nim Janas grał jeszcze jako zawodnik w Legii i reprezentacji), lekarz Jerzy Grzywocz, fizjolog Zbigniew Jastrzębski. Macieja Skorżę, swego asystenta, poznał, gdy zaczął pracować w Amice. Podobnie jest z piłkarzami. W Amice za Janasa grał Dariusz Dudka, w prowadzonej przez niego drużynie olimpijskiej grali obecni kadrowicze: Baszczyński, Jop, Kosowski i Radomski.
- Wybitnych trenerów cechują zaskakujące decyzje. Prawdziwego mistrza poznaje się po tym, że ciągle coś zmienia, próbując udoskonalić zespół - tłumaczy Leszek Jezierski decyzję Janasa o odsunięciu od kadry Jerzego Dudka, Tomasza Frankowskiego, Tomasza Kłosa czy Tomasza Rząsy. Skuteczność terapii szokowej w postaci odsuwania od pierwszego składu czołowych zawodników Janas przećwiczył już na początku swej kariery trenerskiej, gdy objął Legię Warszawa. W czasie pierwszego w roli trenera obozu kondycyjnego z drużyny wyrzucił bożyszcze Warszawy Dariusza Dziekanowskiego. Wstrząs poskutkował - Legia zdobyła mistrzostwo Polski po 24 latach przerwy. Rok później powtórzyła ten sukces i w eliminacjach do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów grała przeciw IFK Göteborg. Na mecz rewanżowy Janas nie wystawił ówczesnego lidera drużyny Leszka Pisza. Gdy po półgodzinie Legia przegrywała, trener wpuścił tego gracza na boisko. I strzelił on gola na wagę awansu. - Paweł zawsze miał świetną rękę do zawodników. Umie wybrać takich, którzy zrobią mu wynik - mówi Janusz Wójcik, były trener kadry, a obecnie poseł Samoobrony.
Górski kontra Mourinho
W rozmowie z "Wprost" Janas mówi, że jest pod wrażeniem stylu gry drużyn prowadzonych przez Portugalczyka José Mourinha. Imponuje mu dyscyplina taktyczna prowadzonych przez niego zespołów, umiejętność odtwarzania w czasie meczów schematów wyćwiczonych na treningach. Kiedy jednak trzy lata temu obejmował polską kadrę, zachwycał się kompletnie odmiennym stylem gry reprezentacji Francji. Do tego stopnia, że starał się zaszczepić w reprezentacji modną wtedy taktykę diamentu (jednego wysuniętego napastnika wspiera dwóch bocznych i środkowy pomocnik). Ta zmienność fascynacji taktyką gry to największa różnica między Janasem a Górskim.
Na mundialu w Niemczech Janas będzie jednym z wielu trenerów powielających strategię Mourinha, co może się okazać błędem. W ten sposób nasza reprezentacja straci przewagę, jaką daje zaskoczenie przeciwnika grą jednocześnie zdyscyplinowaną i "na wariata". A właśnie taka gra była podstawą sukcesu drużyny Górskiego ponad 30 lat temu. Na szczęście piłkarze Janasa raczej nie będą w stanie grać zgodnie z taktyką Mourinha, bo są za mało wszechstronni i za mało zdyscyplinowani. Janas ma też, podobnie jak Górski, atut w postaci głodu sukcesu wielu polskich piłkarzy. Właściwie tylko Maciej Żurawski i Artur Boruc
z Celticu Glasgow oraz Euzebiusz Smolarek z Borussi Dortmund są piłkarzami spełnionymi. Reszta albo gra w polskiej lidze, albo grzeje ławę w europejskich klubach. Mistrzostwa są dla nich (Kosowskiego, Krzynówka czy Baszczyńskiego) ostatnią szansą załatwienia dobrego kontraktu.
Gdyby wierzyć w zbiegi okoliczności i podobieństwa między Górskim i Janasem, Polska nie jest na mundialu w Niemczech bez szans. Choćby dlatego, że podobnie jak 32 lata temu tych szans jej się odmawia. Byłaby to symboliczna kontynuacja dorobku Górskiego i ostatni hołd złożony zmarłemu niedawno trenerowi. Tym bardziej że ktoś, kto jak Janas uciekł śmierci spod kosy, nie lubi przegrywać.
JEDENESTKA MILIONERÓW Najdrożsi piłkarze w poszczególnych formacjach według wysokości transferów |
---|
1. Gianluigi Buffon, Włochy (przeszedł z Parmy do Juventusu za 56,4 mln euro) 2. Rio Ferdinand, Anglia (przeszedł z Leeds United do Manchester United za 46,8 mln euro) 3. Ricardo Carvalho, Portugalia (przeszedł z FC Porto do Chelsea za 28 mln euro) 4. Lilian Thuram, Francja (przeszedł z AC Parma do Juventusu Turyn za 37,6 mln euro) 5. Alessandro Nesta, Włochy (przeszedł z Lazio do AC Milan za 30,2 mln euro) 6. Zinedine Zidane, Francja (przeszedł z Juventusu Turyn do Realu Madryt za 75,1 mln euro) 7. Luis Figo, Portugalia (przeszedł z FC Barcelona do Realu Madryt za 61,7 mln euro) 8. Michael Essien, Ghana (przeszedł z Olympique Lyon do Chelsea za 38 mln euro) 9. Pavel Nedvìd, Czechy (przeszedł z Lazio Rome do Juventusu Turyn za 40,3 mln euro) 10. Andrij Szewczenko, Ukraina (przeszedł z AC Milan do Chelsea za 45 mln euro) 11. Hern?n Crespo, Argentyna (przeszedł z AC Parma do Lazio Rzym za 56,5 mln euro) |
OD WILIMOWSKIEGO DO ŻURAWSKIEGO Polska reprezentacja brała dotychczas udział w sześciu turniejach o mistrzostwo świata w piłce nożnej |
---|
Francja, 1938 r. - obowiązywał wtedy system pucharowy: przegrywająca drużyna odpadała z turnieju. W pierwszym meczu Polacy trafili na Brazylię i mimo czterech bramek Ernesta Wilimowskiego przegrali 5:6. Niemcy, 1974 r. - prowadzeni przez Kazimierza Górskiego Polacy okazali się czarnym koniem turnieju, dochodząc do półfinału, gdzie przegrali z późniejszymi mistrzami świata Niemcami. Polacy zajęli ostatecznie trzecie miejsce, a Grzegorz Lato z siedmioma bramkami został królem strzelców. Argentyna, 1978 r. - polska drużyna była jednym z faworytów turnieju. W meczu drugiej rundy kapitan Kazimierz Deyna nie strzelił karnego, a Polska przegrała z Argentyną 0:2 i odpadła z rywalizacji. Sklasyfikowano ją na miejscach 5.-8. Hiszpania, 1982 r. - pod wodzą Antoniego Piechniczka polska reprezentacja powtórzyła sukces z Niemiec i zajęła trzecie miejsce. Największą gwiazdą drużyny był Zbigniew Boniek, który w meczu z Belgią zdobył trzy gole. Meksyk, 1986 r. - Piechniczek po raz drugi doprowadził polską drużynę do turnieju mistrzowskiego, lecz to był szczyt jej możliwości. Nasza reprezentacja z trudem przeszła do drugiej rundy, w której przegrała z Brazylią 0:4 i odpadła z dalszej rywalizacji. Japonia i Korea Płd., 2002 r. - po 16 latach przerwy Polacy prowadzeni przez Jerzego Engela znów zagrali na mistrzostwach świata. Występ na koreańskich stadionach okazał się jednak kompromitacją, której zwieńczeniem był niewykorzystany przez Macieja Żurawskiego rzut karny w meczu z USA. |
LOŻA TRENERÓW "WPROST" Byli selekcjonerzy reprezentacji Polski będą komentowali dla czytelników "Wprost" mistrzostwa świata w Niemczech |
---|
Jacek Gmoch - trener polskiej drużyny w latach 1976-1978, zajął z nią piąte miejsce na mistrzostwach świata w Argentynie. |
Wojciech Łazarek - selekcjoner reprezentacji w latach 1986-1989. |
Janusz Wójcik - trener polskiej kadry w latach 1997-1999, prowadził drużynę, która zdobyła srebrny medal na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 r. |
Zbigniew Boniek - trener reprezentacji Polski w 2002 r., jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii polskiego futbolu. Jako trener reprezentacji bez sukcesów. |
Jerzy Engel - selekcjoner reprezentacji w latach 2000-2002, wprowadził Polskę do mistrzostw świata po 16 latach przerwy. |
KRÓL PELE Najwybitniejsi piłkarze w historii mistrzostw świata według brytyjskiego BBC |
---|
1. Pele (Brazylia, ur. 1940) 2. Diego Maradona (Argentyna, ur. 1960) 3. Bobby Moore (Anglia, 1941-1993) 4. Johann Cruyff (Holandia, ur. 1947) 5. Franz Beckenbauer (RFN, ur. 1945 ) 6. Zinedine Zidane (Francja, ur. 1972) |
DEYNA WSZECH CZASÓW Najlepsi piłkarze Polski w plebiscycie PZPN i "Piłki Nożnej" |
---|
1. Kazimierz Deyna (1947-1989) 2. Grzegorz Lato (ur. 1950) 3. Zbigniew Boniek (ur. 1956) 4. Włodzimierz Lubański (ur. 1947) 5. Gerard Cieślik (ur. 1927) 6. Andrzej Szarmach (ur. 1950) 7. Władysław Żmuda (ur. 1954) 8. Ernest Pohl (1932-1995) 9. Ernest Wilimowski (1916-1997) 10. Jan Tomaszewski (ur. 1948) |
Więcej możesz przeczytać w 23/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.