Urocze. Ze trzy lata dziennikarze szukali kwitów na Andrzeja Urbańskiego, a tu na dzień przed kongresem PiS orły z "Rzeczpospolitej" opisały, jak to znany z ascezy Urbański robił interesy z oskarżanym o korupcję SLD-owskim bonzem Ryszardem Nawratem. Biedny Urbański podał się do dymisji. Ot, zatopili Pontona.
Gruchaliśmy niedawno z Moniką Olejnik, która przekonywała nas, jakim to czarującym facetem jest Krzysztof Filipek. Opowiadała, jak załatwił jej krawat Samoobrony, a ona w zamian dała mu swoją książkę, że wpada do jej programów i w ogóle jest uroczy. Serio. Hm, jakiś czas temu prasa donosiła o skandalu obyczajowym i dwudziestoletniej kochance posła F. z Bydgoszczy, a tydzień temu sami zdybaliśmy Filipka baraszkującego z Przemysławem i Edgarem Gosiewskimi w Saloniku Tetmajerowskim. A tak przy okazji, panie Krzysiu, co pan robi w następną sobotę wieczorem?
Zaniemógł był pan prezydent gwałtownie i tylko dlatego nie wpadł na 20-lecie Trybunału Konstytucyjnego, za co został obsobaczony przez strzegących dobrych manier licznych intelektualistów i publicystów. A że akurat coś pilnego wypadło także premierowi i marszałkowi Sejmu, to nie było tam nikogo ważnego. I jakoś się nie dziwimy, bo sami wolelibyśmy nawet do teatru pójść, niż spotkać się z Safjanem.
Żeby było zabawniej, Lech Kaczyński posłał świętującemu trybunalikowi list. A z listem Draba. Robert Draba z tym listem poszedł, prawnik w randze ministra. W liście do Marka Safjana były "wyrazy szczerego szacunku i uznania za dotychczasowy wkład". Prezydent dostrzegł też u nienawidzącego go jak psa Safjana "rzadką w naszym życiu publicznym umiejętność oddzielenia sporów merytorycznych od relacji personalnych". I to się, proszę publiczności, nazywa mistrzostwo świata w sarkazmie. Szapo ba.
Głowa naszego państwa uznała, że księży właściwie nie wypada lustrować i że to prowokacja. Teraz już wierzymy, że prezydent zaniemógł. Ale żeby od razu bredzić w malignie?
Wyszła właśnie bardzo fajna książka, przeprowadzony przez Zarembę i Karnowskiego wywiad rzeka z braćmi Kaczyńskimi, "O dwóch takich...". Zaproszono nas nawet na jej promocję. Stawił się na niej karnie tłumek posłów PiS, którzy ustawili się w kolejce po autografy do prezesa. A Jarosław smarował te bazgroły i smarował. A potem przychodził taki jeden z drugim do ministra Adama Lipińskiego z pytaniem: "Słuchaj, ty go lepiej znasz, co tu jest napisane?".
Na imprezkę wpadł spóźniony spryciula Lech Kaczyński. Spryciula, bo ominął część oficjalną i załapał się od razu na winko. Autorzy tej rubryczki stali sobie właśnie tyłem do głowy państwa, emablując żonę ww. Lipińskiego i jeden z nich rzucił półgębkiem, że nie ma co startować z przywitaniem do Kaczora, bo nam powie co najwyżej "Spieprzaj, dziadu". I w odpowiedzi zobaczyliśmy śmiejącego się prezydenta z wyciągniętą ręką i usłyszeliśmy: "Spieprzajcie, dziady!". Facet ma słuch absolutny czy jak?
Środa: LPR i PO chcą lustrować członków PAN, nauczycieli szkół wyższych, kuratorów oświaty. Czwartek: sześciu profesorów PAN (Strelau, Waltoś, Czapliński, Kubicki, Samsonowicz, Modzelewski) krytykuje projekt zmian w lustracji i "opowiada się przeciwko rozszerzeniu grona podlegających lustracji". Ech, te zbiegi okoliczności.
Przeczytaliśmy w prasie, że przewodniczący sejmowej komisji kultury, poseł PiS Paweł Kowal, ma zostać szefem prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Dwa tygodnie temu czytaliśmy, że nadaje się świetnie na ministra spraw zagranicznych, wcześniej pisało się o Krajowej Radzie Tego i Owego, a pół Warszawy opowiada dziś, jak to zabiegał o posadę szefa TVP. Jak nic przyjdzie nam odświeżyć stary dowcip o Antku Styrczuli i będzie to jakoś tak leciało: wpada Kowal do taksówki i mówi: "Jedziemy, byle szybko." "Ale dokąd?". "Nieważne, wszędzie mnie potrzebują".
A w "Panoramie" pokazali wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. Był to najbardziej czadowy materiał telewizyjny od czasów słynnego "Leszek Miller wielkim premierem jest" w rządzonych przez Lisa "Faktach" (Białorusi za Kwiatkowskiego nie uwzględniamy w klasyfikacjach). Koledzy, z wazeliną też trzeba umieć się obchodzić, przedawkowana powoduje wzdęcia.
koalicja&opozycja@wprost.pl
Fot: J. Marczewski (Urbański); K. Mikuła (Filipek); Z. Furman (Kaczyński); M. Stelmach (Lipiński)
Gruchaliśmy niedawno z Moniką Olejnik, która przekonywała nas, jakim to czarującym facetem jest Krzysztof Filipek. Opowiadała, jak załatwił jej krawat Samoobrony, a ona w zamian dała mu swoją książkę, że wpada do jej programów i w ogóle jest uroczy. Serio. Hm, jakiś czas temu prasa donosiła o skandalu obyczajowym i dwudziestoletniej kochance posła F. z Bydgoszczy, a tydzień temu sami zdybaliśmy Filipka baraszkującego z Przemysławem i Edgarem Gosiewskimi w Saloniku Tetmajerowskim. A tak przy okazji, panie Krzysiu, co pan robi w następną sobotę wieczorem?
Zaniemógł był pan prezydent gwałtownie i tylko dlatego nie wpadł na 20-lecie Trybunału Konstytucyjnego, za co został obsobaczony przez strzegących dobrych manier licznych intelektualistów i publicystów. A że akurat coś pilnego wypadło także premierowi i marszałkowi Sejmu, to nie było tam nikogo ważnego. I jakoś się nie dziwimy, bo sami wolelibyśmy nawet do teatru pójść, niż spotkać się z Safjanem.
Żeby było zabawniej, Lech Kaczyński posłał świętującemu trybunalikowi list. A z listem Draba. Robert Draba z tym listem poszedł, prawnik w randze ministra. W liście do Marka Safjana były "wyrazy szczerego szacunku i uznania za dotychczasowy wkład". Prezydent dostrzegł też u nienawidzącego go jak psa Safjana "rzadką w naszym życiu publicznym umiejętność oddzielenia sporów merytorycznych od relacji personalnych". I to się, proszę publiczności, nazywa mistrzostwo świata w sarkazmie. Szapo ba.
Głowa naszego państwa uznała, że księży właściwie nie wypada lustrować i że to prowokacja. Teraz już wierzymy, że prezydent zaniemógł. Ale żeby od razu bredzić w malignie?
Wyszła właśnie bardzo fajna książka, przeprowadzony przez Zarembę i Karnowskiego wywiad rzeka z braćmi Kaczyńskimi, "O dwóch takich...". Zaproszono nas nawet na jej promocję. Stawił się na niej karnie tłumek posłów PiS, którzy ustawili się w kolejce po autografy do prezesa. A Jarosław smarował te bazgroły i smarował. A potem przychodził taki jeden z drugim do ministra Adama Lipińskiego z pytaniem: "Słuchaj, ty go lepiej znasz, co tu jest napisane?".
Na imprezkę wpadł spóźniony spryciula Lech Kaczyński. Spryciula, bo ominął część oficjalną i załapał się od razu na winko. Autorzy tej rubryczki stali sobie właśnie tyłem do głowy państwa, emablując żonę ww. Lipińskiego i jeden z nich rzucił półgębkiem, że nie ma co startować z przywitaniem do Kaczora, bo nam powie co najwyżej "Spieprzaj, dziadu". I w odpowiedzi zobaczyliśmy śmiejącego się prezydenta z wyciągniętą ręką i usłyszeliśmy: "Spieprzajcie, dziady!". Facet ma słuch absolutny czy jak?
Środa: LPR i PO chcą lustrować członków PAN, nauczycieli szkół wyższych, kuratorów oświaty. Czwartek: sześciu profesorów PAN (Strelau, Waltoś, Czapliński, Kubicki, Samsonowicz, Modzelewski) krytykuje projekt zmian w lustracji i "opowiada się przeciwko rozszerzeniu grona podlegających lustracji". Ech, te zbiegi okoliczności.
Przeczytaliśmy w prasie, że przewodniczący sejmowej komisji kultury, poseł PiS Paweł Kowal, ma zostać szefem prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Dwa tygodnie temu czytaliśmy, że nadaje się świetnie na ministra spraw zagranicznych, wcześniej pisało się o Krajowej Radzie Tego i Owego, a pół Warszawy opowiada dziś, jak to zabiegał o posadę szefa TVP. Jak nic przyjdzie nam odświeżyć stary dowcip o Antku Styrczuli i będzie to jakoś tak leciało: wpada Kowal do taksówki i mówi: "Jedziemy, byle szybko." "Ale dokąd?". "Nieważne, wszędzie mnie potrzebują".
A w "Panoramie" pokazali wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. Był to najbardziej czadowy materiał telewizyjny od czasów słynnego "Leszek Miller wielkim premierem jest" w rządzonych przez Lisa "Faktach" (Białorusi za Kwiatkowskiego nie uwzględniamy w klasyfikacjach). Koledzy, z wazeliną też trzeba umieć się obchodzić, przedawkowana powoduje wzdęcia.
koalicja&opozycja@wprost.pl
Fot: J. Marczewski (Urbański); K. Mikuła (Filipek); Z. Furman (Kaczyński); M. Stelmach (Lipiński)
Więcej możesz przeczytać w 23/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.