Lewica musi przepędzić ze swych szeregów złe duchy w rodzaju Kwiatkowskiego i Czarzastego
Jak donosi prasa, Robert Kwiatkowski wraca do polityki. Na razie będzie doradzał działaczom Stowarzyszenia Ordynacka, startującym w wyborach samorządowych. Niewykluczone, że zostanie szefem całej kampanii medialnej. "Jest bardzo dobrym specjalistą" - zachwala go w rozmowie z jedną z gazet Włodzimierz Czarzasty, wiceprzewodniczący Ordynackiej.
Kwiatkowski sam też myśli o starcie w wyborach. Wiele wskazuje na to, że zasili samorządowy blok lewicy. Trudno sobie wyobrazić bardziej niedźwiedzią przysługę niż obciążenie kampanii samorządowej lewicy fatalną hipoteką afery Rywina, której - zgodnie ze stanowiskiem Sejmu - Kwiatkowski i Czarzasty byli głównymi negatywnymi bohaterami. Iść do wyborów z takimi postaciami na sztandarach, to z góry skazać się na porażkę. Zamiast dyskutować o dorobku wielkiej rzeszy samorządowców lewicy, miliony Polaków będą na powrót rozpamiętywać aferę Rywina, kojarzoną jako symbol zdegenerowania ludzi władzy.
Jeśli liderzy SLD chcą uniknąć nieszczęścia, powinni jak najszybciej zdezawuować samorządowe plany bohaterów afery Rywina. Jest to niezbędne także dlatego, że w sprawie tego skandalu lewica od dawna grzeszy brakiem jednoznaczności. Dość przypomnieć przeforsowanie głosami posłów SLD i Samoobrony kompromitującego sprawozdania komisji śledczej, stwierdzającego - wbrew wcześniejszym ustaleniom komisji - że żadnej afery ani grupy trzymającej władzę nie było. Kłamstwo uszyto tak grubymi nićmi, że zawstydził się nawet Andrzej Lepper, który w kolejnym głosowaniu porzucił jawne wspieranie fałszu. Trwał w nim za to SLD, który zamykaniem oczu na prawdę zapisał jedną ze swoich najczarniejszych kart. I ciągle nie jest to karta zamknięta. Dotychczas SLD nie potępił ani afery Rywina, ani jej sprawców. Wręcz przeciwnie, wielu jego działaczom, aktywnym także w Ordynackiej, nie przeszkadza, że liderem stowarzyszenia jest Włodzimierz Czarzasty, zaliczony przez Sejm do niechlubnej grupy trzymającej władzę.
Nieumiejętność rozliczenia się z korupcyjnym skandalem walnie przyczyniła się do dramatycznego spadku popularności SLD i do porażki w ostatnich wyborach parlamentarnych. Kontynuowanie strusiej polityki będzie wpędzało SLD w poważne tarapaty. Nie da się bowiem deklarować woli zmian na lewicy i jednocześnie współpracować z ludźmi skompromitowanymi oskarżeniem o udział w jednej z największych afer. Nie tylko konkurenci z prawicy, ale i rzesze zwykłych obywateli uznają to za dowód trwania w starych błędach.
Szansą lewicy jest młode pokolenie działaczy, nie uwikłane w PRL-owską przeszłość i błędy ostatniej, nieudanej próby rządzenia krajem. Aby jednak ci ludzie zyskali społeczne zaufanie, muszą przepędzić z reformującej się formacji złe duchy w rodzaju Kwiatkowskiego i Czarzastego. Z tak skompromitowanymi zawodnikami cała drużyna znajdzie się na spalonym.
Fot: Z. Furman
Kwiatkowski sam też myśli o starcie w wyborach. Wiele wskazuje na to, że zasili samorządowy blok lewicy. Trudno sobie wyobrazić bardziej niedźwiedzią przysługę niż obciążenie kampanii samorządowej lewicy fatalną hipoteką afery Rywina, której - zgodnie ze stanowiskiem Sejmu - Kwiatkowski i Czarzasty byli głównymi negatywnymi bohaterami. Iść do wyborów z takimi postaciami na sztandarach, to z góry skazać się na porażkę. Zamiast dyskutować o dorobku wielkiej rzeszy samorządowców lewicy, miliony Polaków będą na powrót rozpamiętywać aferę Rywina, kojarzoną jako symbol zdegenerowania ludzi władzy.
Jeśli liderzy SLD chcą uniknąć nieszczęścia, powinni jak najszybciej zdezawuować samorządowe plany bohaterów afery Rywina. Jest to niezbędne także dlatego, że w sprawie tego skandalu lewica od dawna grzeszy brakiem jednoznaczności. Dość przypomnieć przeforsowanie głosami posłów SLD i Samoobrony kompromitującego sprawozdania komisji śledczej, stwierdzającego - wbrew wcześniejszym ustaleniom komisji - że żadnej afery ani grupy trzymającej władzę nie było. Kłamstwo uszyto tak grubymi nićmi, że zawstydził się nawet Andrzej Lepper, który w kolejnym głosowaniu porzucił jawne wspieranie fałszu. Trwał w nim za to SLD, który zamykaniem oczu na prawdę zapisał jedną ze swoich najczarniejszych kart. I ciągle nie jest to karta zamknięta. Dotychczas SLD nie potępił ani afery Rywina, ani jej sprawców. Wręcz przeciwnie, wielu jego działaczom, aktywnym także w Ordynackiej, nie przeszkadza, że liderem stowarzyszenia jest Włodzimierz Czarzasty, zaliczony przez Sejm do niechlubnej grupy trzymającej władzę.
Nieumiejętność rozliczenia się z korupcyjnym skandalem walnie przyczyniła się do dramatycznego spadku popularności SLD i do porażki w ostatnich wyborach parlamentarnych. Kontynuowanie strusiej polityki będzie wpędzało SLD w poważne tarapaty. Nie da się bowiem deklarować woli zmian na lewicy i jednocześnie współpracować z ludźmi skompromitowanymi oskarżeniem o udział w jednej z największych afer. Nie tylko konkurenci z prawicy, ale i rzesze zwykłych obywateli uznają to za dowód trwania w starych błędach.
Szansą lewicy jest młode pokolenie działaczy, nie uwikłane w PRL-owską przeszłość i błędy ostatniej, nieudanej próby rządzenia krajem. Aby jednak ci ludzie zyskali społeczne zaufanie, muszą przepędzić z reformującej się formacji złe duchy w rodzaju Kwiatkowskiego i Czarzastego. Z tak skompromitowanymi zawodnikami cała drużyna znajdzie się na spalonym.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 23/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.