POLEMIKA
"Wprost" bez płaszczyka
Roman Pawłowski to naczelny promotor Jana Klaty i ochotniczy rzecznik prasowy. Przy każdej kolejnej premierze wygłasza peany na cześć reżysera, a i przy tekstach na inny temat o artyście nie omieszka wspomnieć. Klata Fest to - według publicysty "Gazety Wyborczej" - najbardziej chwalebne wydarzenie zeszłego roku (Wdechy 2005), a sam Klata to jeden z najoryginalniejszch reżyserów i problem dla ograniczonej intelektualnie "neokonserwatywnej krytyki", dla której jest po prostu za trudny. Jak zresztą - zdaniem Pawłowskiego - wszystko, co jest "trudniejsze niż telewizyjny serial". Pawłowski jest przeciwnikiem zasady Słowackiego, że należy "odpowiednie dać rzeczy słowo" - wyrazy "wydmuszka", "nuda" i "pseudoawangarda" to dla niego wulgaryzmy rodem z brukowców Axela Springera. Nie jest to zresztą pierwszy raz, kiedy publicysta oburza się na "Wprost" za krytykowanie Klaty. Już wcześniej pisemnie zganił Bronisława Wildsteina za krótki akapit z niepochlebną oceną reżysera.
Pożyteczna byłaby wszakże dokładniejsza lektura krytykowanych tekstów i podjęcie próby czytania ze zrozumieniem - w moim artykule przy nazwisku René Pollescha nie występuje określenie "artystyczna miernota". Podobnie jeśli chodzi o uwagę dotyczącą artykułu (nie mającego zresztą z teatrem i Klatą nic wspólnego) "Mały realista Adolf". Być może gdyby pan Pawłowski pokusił się o przeczytanie całego tekstu, a nie tylko lidu, lepiej zrozumiałby jego znaczenie. A jak sam autor stwierdza, "recenzowanie czegoś, czego się na oczy nie widziało, jest typowe dla brukowców". Fakt.
Iga Nyc
"Wprost" bez płaszczyka
Roman Pawłowski to naczelny promotor Jana Klaty i ochotniczy rzecznik prasowy. Przy każdej kolejnej premierze wygłasza peany na cześć reżysera, a i przy tekstach na inny temat o artyście nie omieszka wspomnieć. Klata Fest to - według publicysty "Gazety Wyborczej" - najbardziej chwalebne wydarzenie zeszłego roku (Wdechy 2005), a sam Klata to jeden z najoryginalniejszch reżyserów i problem dla ograniczonej intelektualnie "neokonserwatywnej krytyki", dla której jest po prostu za trudny. Jak zresztą - zdaniem Pawłowskiego - wszystko, co jest "trudniejsze niż telewizyjny serial". Pawłowski jest przeciwnikiem zasady Słowackiego, że należy "odpowiednie dać rzeczy słowo" - wyrazy "wydmuszka", "nuda" i "pseudoawangarda" to dla niego wulgaryzmy rodem z brukowców Axela Springera. Nie jest to zresztą pierwszy raz, kiedy publicysta oburza się na "Wprost" za krytykowanie Klaty. Już wcześniej pisemnie zganił Bronisława Wildsteina za krótki akapit z niepochlebną oceną reżysera.
Pożyteczna byłaby wszakże dokładniejsza lektura krytykowanych tekstów i podjęcie próby czytania ze zrozumieniem - w moim artykule przy nazwisku René Pollescha nie występuje określenie "artystyczna miernota". Podobnie jeśli chodzi o uwagę dotyczącą artykułu (nie mającego zresztą z teatrem i Klatą nic wspólnego) "Mały realista Adolf". Być może gdyby pan Pawłowski pokusił się o przeczytanie całego tekstu, a nie tylko lidu, lepiej zrozumiałby jego znaczenie. A jak sam autor stwierdza, "recenzowanie czegoś, czego się na oczy nie widziało, jest typowe dla brukowców". Fakt.
Iga Nyc
Więcej możesz przeczytać w 23/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.