O mistrzostwo mogą się ubiegać tylko Europejczycy i Latynosi. Reszta długo jeszcze pozostanie tłem
Tomasz Wołek
Z piłką latynoską jest trochę tak, jak z groźbą interwencji sowieckiej w latach 1980-1981: "Wejdą, nie wejdą? Nie muszą, bo już tu są". No właśnie, oni już tu są. W Realu, Barcelonie, Arsenalu, Chelsea, Bayernie; nawet w Pogoni Szczecin. Już nie musimy płynąć przez ocean, by ich podejrzeć, podpatrzyć ich cyrkowe triki, zapamiętać te akrobatyczne sztuczki. Świat skurczył się do rozmiarów globalnej wioski, Atlantyk zaś - do podeschniętej kałuży.
Zarazem nie ma tu pełnej symetrii. Europejczycy rzadko grywają w latynoskich klubach. I może na szczęście. Dzięki tej absencji w Argentynie, Brazylii czy Paragwaju tamtejszy futbol nie został dotknięty przypadłościami piłki europejskiej z jej atletyzmem, kultem "naukowości" i bezdusznym pragmatyzmem. Nadal zachował sporo autentyzmu i fantazji. Nie stłamsiły go narzucone schematy, nie pozbawił oddechu gorset "założeń taktycznych". Dlaczego tak świetnie wypadli na mistrzostwach Argentyńczycy Mascherano i Tevez? Bo na co dzień grają w lidze brazylijskiej i Europa jeszcze ich nie przemieliła w swoich żarnach.
Mimo to Latynosi przejęli z piłki europejskiej niektóre jej niezaprzeczalne przecież walory: sprawdzone rozwiązania instytucjonalne, wzorową organizację i dyscyplinę, metodyczne przygotowanie, zaplecze medyczno-biologiczne. W sumie ta wymiana twórczo służy obu stronom.
Kiedy podczas tych mistrzostw oglądało się błyskotliwe dryblingi i finezyjne finty Holendrów Robbena i van Persiego, Francuza Zidane'a, Portugalczyka Cristiana Ronaldo, Hiszpana Torresa czy Niemca Schweingsteigera, można było odnieść wrażenie, że ich technika nie odbiega od najwyższych standardów brazylijskich bądź argentyńskich. Właściwie tak było zawsze. Techniczny kunszt Matthewsa, Kopy, Hamrina, Besta, Cruyffa czy Amancio byłby wynoszony pod niebiosa na stadionach Rio de Janeiro i Buenos Aires. I odwrotnie, siła, skoczność i wydolność fizyczna takich atletów, jak niegdyś Erico, Domingos, Passarella, Mauro Silva, a teraz Lucio i Ayala w pełni dorównuje przymiotom fizycznym europejskich gladiatorów. Wydawało się, że mocarni Anglicy wręcz stłamszą Paragwajczyków i Ekwadorczyków. Gdzież tam! Pokonali ich z najwyższym trudem.
Gdy piszę te słowa, nie wiadomo jeszcze, czy Brazylia obroni tytuł. Po heroicznej batalii odpadła najpiękniej grająca drużyna - wielka i tragiczna Argentyna. Nader przyzwoicie pokazały się Meksyk i Ekwador. Pozostałe kontynenty nie mają tu nic do gadania. Owszem, Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowej pokazały wspaniałych piłkarzy. W Afryce i Azji nie brak dziś talentów, tak jak kiedyś olśniewającym blaskiem świeciły gwiazdy Ben Bareka, Eusebia, Weaha, Madera, Milli, Okochy i tylu innych.
Na przewagę Europy i Ameryki Łacińskiej pracowały całe pokolenia. Tego dystansu nie da się odrobić przez dziesięciolecia. To kwestia tradycji, kultury, ekonomii, organizacji, wychowania. Także obyczaju i mentalności. I nie ma to nic wspólnego z rasizmem czy jakąkolwiek dyskryminacją. O mistrzostwo mogą się ubiegać tylko te dwie części świata. Reszta długo jeszcze pozostanie tłem. Hierarchia jest trwała i niewzruszona. Mistrzostwa świata w Niemczech potwierdzają tę oczywistość po stokroć.
LOŻA TRENERÓW "WPROST"
Niespodziewany brak niespodzianek
Zbigniew Boniek
W obecnym mundialu było kilka niespodzianek, ale tylko w pojedynczych meczach (remis Trynidadu i Tobago ze Szwecją czy USA z Włochami). Zabrakło zaś czarnego konia, który osiągnąłby wynik dużo lepszy, niż oczekiwano. Nie znaczy to jednak, że futbol stał się dyscypliną do bólu przewidywalną. Ostatnie mistrzostwa Europy nieoczekiwanie wygrała Grecja, cztery lata temu mieliśmy zaskakująco świetne występy Korei Południowej i Turcji. Każdy duży turniej ma faworytów, w tym roku wszyscy oni świetnie wykorzystali swoje możliwości. Ale to nie znaczy, że w futbolu już nie będzie niespodzianek - piłka na całym świecie coraz bardziej się wyrównuje, więc można być pewnym, że na następnych turniejach ktoś nas zaskoczy.
Patent Brazylii
Wojciech Łazarek
W czołówce mistrzostw świata znalazły się drużyny z krajów o najlepiej zorganizowanych strukturach piłkarskich. Aby mieć piłkarzy na wysokim poziomie, trzeba mieć sprawny system szkolenia młodzieży i seniorów, ale także federację, która będzie umiała tym sterować. Świetnie działa to w Brazylii, która co roku wysyła w świat zastępy piłkarzy, ale napływ młodych chłopców do dobrze zorganizowanych szkółek piłkarskich sprawia, że kadry drużyn w lidze brazylijskiej szybko się odnawiają. Dobrym przykładem jest także reprezentacja Holandii. Na Weltmeisterschaft odpadła już w 1/8 finału, czyli wypadła dużo poniżej oczekiwań Holendrów, mimo to nie wykonano tam żadnych nerwowych ruchów - trener Marco van Basten pozostał na stanowisku, by móc dalej pracować z młodymi zawodnikami, których wyselekcjonował. Widać doświadczenie, jakie daje wiele lat gry na najwyższym poziomie - Holendrzy wiedzą, że silną reprezentację buduje się bardzo długo.
Narodowa Liga Mistrzów
Jerzy Engel
Gdyby porównać składy drużyn, które dotarły do ćwierćfinału mistrzostw świata, z zawodnikami grającymi w ćwierćfinale tegorocznej Ligi Mistrzów, to okazałoby się, że większość nazwisk się powtarza. To dlatego tegoroczny mundial jest tak ciekawy. Zawodnicy grają przeciw sobie non stop, znają się na wylot, nie mogą się niczym zaskoczyć, co sprawia, że ich rywalizacja jest bardzo zacięta. Ale także doprowadziła do tego, że na mistrzostwach nie było czarnego konia. W piłce nożnej brak umiejętności można nadrabiać wielką ambicją i determinacją. To dlatego na mistrzostwach tak niewiele było wysokich, efektownych zwycięstw, przeważały triumfy jednobramkowe. Wszyscy grali z takim samym poświęceniem, ale lepsi, ograni w Lidze Mistrzów piłkarze umieli zdobyć jednego gola więcej i dzięki temu awansować do kolejnej rundy.
Mistrzostwa świata Europy
Janusz Wójcik
Niepisana zasada piłkarska mówi, że na mistrzostwach świata rozgrywanych w Europie rządzą drużyny z kontynentu. W tym roku jest podobnie i to tłumaczy brak niespodzianek na Weltmeisterschaft. W Europie nie ma już drużyn, które mogą zaskoczyć, piłkarski potencjał każdego kraju jest od dawna znany, wiadomo, kto jest mocny, a kto słaby. Dlatego dla mnie największą niespodzianką jest postawa Francji. Wprawdzie ten kraj tradycyjnie zalicza się do futbolowej elity, ale wydawało się, że obecna reprezentacja pogrążyła się w kryzysie na tyle dużym, że może mieć problemy z wyjściem z grupy. Tymczasem francuscy piłkarze prowadzeni przez odchodzącego na emeryturę Zinedine'a Zidane'a nieoczekiwanie grają bardzo dobrze, przypominając, że osiem lat temu byli mistrzami świata.
Amatorska prowizorka
Jacek Gmoch
Na mundialu wygrywają kraje, dla których piłka nożna to sport numer jeden. W USA najpopularniejsze dyscypliny to baseball, futbol amerykański i koszykówka. Te dyscypliny są najczęściej pokazywane w telewizji, dzięki czemu przynoszą największe zyski, a Amerykanie w tych dyscyplinach są bezkonkurencyjni na świecie. Ten sam system działa w futbolu - gdy w jakimś kraju jest on bardzo popularny, generuje większe zyski, a te pieniądze nakręcają koniunkturę. Warto zwrócić uwagę, że do ćwierćfinału mundialu dotarły zespoły (oprócz Ukrainy), które od dawna dominują w światowej piłce. One wypracowały mechanizmy, które pozwalają im nieprzerwanie utrzymywać się w czołówce. My dwa razy z rzędu otrzymaliśmy prezent w postaci awansu do mistrzostw świata. Powinno się to stać impulsem do stworzenia zdrowych piłkarskich struktur, które pozwoliłyby nam awansować do następnych rozgrywek. Tymczasem ciągle dominuje u nas amatorszczyzna i prowizorka.
Fot: Z. Furman, K. Pacuła, B. Szyperski
Tomasz Wołek
Z piłką latynoską jest trochę tak, jak z groźbą interwencji sowieckiej w latach 1980-1981: "Wejdą, nie wejdą? Nie muszą, bo już tu są". No właśnie, oni już tu są. W Realu, Barcelonie, Arsenalu, Chelsea, Bayernie; nawet w Pogoni Szczecin. Już nie musimy płynąć przez ocean, by ich podejrzeć, podpatrzyć ich cyrkowe triki, zapamiętać te akrobatyczne sztuczki. Świat skurczył się do rozmiarów globalnej wioski, Atlantyk zaś - do podeschniętej kałuży.
Zarazem nie ma tu pełnej symetrii. Europejczycy rzadko grywają w latynoskich klubach. I może na szczęście. Dzięki tej absencji w Argentynie, Brazylii czy Paragwaju tamtejszy futbol nie został dotknięty przypadłościami piłki europejskiej z jej atletyzmem, kultem "naukowości" i bezdusznym pragmatyzmem. Nadal zachował sporo autentyzmu i fantazji. Nie stłamsiły go narzucone schematy, nie pozbawił oddechu gorset "założeń taktycznych". Dlaczego tak świetnie wypadli na mistrzostwach Argentyńczycy Mascherano i Tevez? Bo na co dzień grają w lidze brazylijskiej i Europa jeszcze ich nie przemieliła w swoich żarnach.
Mimo to Latynosi przejęli z piłki europejskiej niektóre jej niezaprzeczalne przecież walory: sprawdzone rozwiązania instytucjonalne, wzorową organizację i dyscyplinę, metodyczne przygotowanie, zaplecze medyczno-biologiczne. W sumie ta wymiana twórczo służy obu stronom.
Kiedy podczas tych mistrzostw oglądało się błyskotliwe dryblingi i finezyjne finty Holendrów Robbena i van Persiego, Francuza Zidane'a, Portugalczyka Cristiana Ronaldo, Hiszpana Torresa czy Niemca Schweingsteigera, można było odnieść wrażenie, że ich technika nie odbiega od najwyższych standardów brazylijskich bądź argentyńskich. Właściwie tak było zawsze. Techniczny kunszt Matthewsa, Kopy, Hamrina, Besta, Cruyffa czy Amancio byłby wynoszony pod niebiosa na stadionach Rio de Janeiro i Buenos Aires. I odwrotnie, siła, skoczność i wydolność fizyczna takich atletów, jak niegdyś Erico, Domingos, Passarella, Mauro Silva, a teraz Lucio i Ayala w pełni dorównuje przymiotom fizycznym europejskich gladiatorów. Wydawało się, że mocarni Anglicy wręcz stłamszą Paragwajczyków i Ekwadorczyków. Gdzież tam! Pokonali ich z najwyższym trudem.
Gdy piszę te słowa, nie wiadomo jeszcze, czy Brazylia obroni tytuł. Po heroicznej batalii odpadła najpiękniej grająca drużyna - wielka i tragiczna Argentyna. Nader przyzwoicie pokazały się Meksyk i Ekwador. Pozostałe kontynenty nie mają tu nic do gadania. Owszem, Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowej pokazały wspaniałych piłkarzy. W Afryce i Azji nie brak dziś talentów, tak jak kiedyś olśniewającym blaskiem świeciły gwiazdy Ben Bareka, Eusebia, Weaha, Madera, Milli, Okochy i tylu innych.
Na przewagę Europy i Ameryki Łacińskiej pracowały całe pokolenia. Tego dystansu nie da się odrobić przez dziesięciolecia. To kwestia tradycji, kultury, ekonomii, organizacji, wychowania. Także obyczaju i mentalności. I nie ma to nic wspólnego z rasizmem czy jakąkolwiek dyskryminacją. O mistrzostwo mogą się ubiegać tylko te dwie części świata. Reszta długo jeszcze pozostanie tłem. Hierarchia jest trwała i niewzruszona. Mistrzostwa świata w Niemczech potwierdzają tę oczywistość po stokroć.
LOŻA TRENERÓW "WPROST"
Niespodziewany brak niespodzianek
Zbigniew Boniek
W obecnym mundialu było kilka niespodzianek, ale tylko w pojedynczych meczach (remis Trynidadu i Tobago ze Szwecją czy USA z Włochami). Zabrakło zaś czarnego konia, który osiągnąłby wynik dużo lepszy, niż oczekiwano. Nie znaczy to jednak, że futbol stał się dyscypliną do bólu przewidywalną. Ostatnie mistrzostwa Europy nieoczekiwanie wygrała Grecja, cztery lata temu mieliśmy zaskakująco świetne występy Korei Południowej i Turcji. Każdy duży turniej ma faworytów, w tym roku wszyscy oni świetnie wykorzystali swoje możliwości. Ale to nie znaczy, że w futbolu już nie będzie niespodzianek - piłka na całym świecie coraz bardziej się wyrównuje, więc można być pewnym, że na następnych turniejach ktoś nas zaskoczy.
Patent Brazylii
Wojciech Łazarek
W czołówce mistrzostw świata znalazły się drużyny z krajów o najlepiej zorganizowanych strukturach piłkarskich. Aby mieć piłkarzy na wysokim poziomie, trzeba mieć sprawny system szkolenia młodzieży i seniorów, ale także federację, która będzie umiała tym sterować. Świetnie działa to w Brazylii, która co roku wysyła w świat zastępy piłkarzy, ale napływ młodych chłopców do dobrze zorganizowanych szkółek piłkarskich sprawia, że kadry drużyn w lidze brazylijskiej szybko się odnawiają. Dobrym przykładem jest także reprezentacja Holandii. Na Weltmeisterschaft odpadła już w 1/8 finału, czyli wypadła dużo poniżej oczekiwań Holendrów, mimo to nie wykonano tam żadnych nerwowych ruchów - trener Marco van Basten pozostał na stanowisku, by móc dalej pracować z młodymi zawodnikami, których wyselekcjonował. Widać doświadczenie, jakie daje wiele lat gry na najwyższym poziomie - Holendrzy wiedzą, że silną reprezentację buduje się bardzo długo.
Narodowa Liga Mistrzów
Jerzy Engel
Gdyby porównać składy drużyn, które dotarły do ćwierćfinału mistrzostw świata, z zawodnikami grającymi w ćwierćfinale tegorocznej Ligi Mistrzów, to okazałoby się, że większość nazwisk się powtarza. To dlatego tegoroczny mundial jest tak ciekawy. Zawodnicy grają przeciw sobie non stop, znają się na wylot, nie mogą się niczym zaskoczyć, co sprawia, że ich rywalizacja jest bardzo zacięta. Ale także doprowadziła do tego, że na mistrzostwach nie było czarnego konia. W piłce nożnej brak umiejętności można nadrabiać wielką ambicją i determinacją. To dlatego na mistrzostwach tak niewiele było wysokich, efektownych zwycięstw, przeważały triumfy jednobramkowe. Wszyscy grali z takim samym poświęceniem, ale lepsi, ograni w Lidze Mistrzów piłkarze umieli zdobyć jednego gola więcej i dzięki temu awansować do kolejnej rundy.
Mistrzostwa świata Europy
Janusz Wójcik
Niepisana zasada piłkarska mówi, że na mistrzostwach świata rozgrywanych w Europie rządzą drużyny z kontynentu. W tym roku jest podobnie i to tłumaczy brak niespodzianek na Weltmeisterschaft. W Europie nie ma już drużyn, które mogą zaskoczyć, piłkarski potencjał każdego kraju jest od dawna znany, wiadomo, kto jest mocny, a kto słaby. Dlatego dla mnie największą niespodzianką jest postawa Francji. Wprawdzie ten kraj tradycyjnie zalicza się do futbolowej elity, ale wydawało się, że obecna reprezentacja pogrążyła się w kryzysie na tyle dużym, że może mieć problemy z wyjściem z grupy. Tymczasem francuscy piłkarze prowadzeni przez odchodzącego na emeryturę Zinedine'a Zidane'a nieoczekiwanie grają bardzo dobrze, przypominając, że osiem lat temu byli mistrzami świata.
Amatorska prowizorka
Jacek Gmoch
Na mundialu wygrywają kraje, dla których piłka nożna to sport numer jeden. W USA najpopularniejsze dyscypliny to baseball, futbol amerykański i koszykówka. Te dyscypliny są najczęściej pokazywane w telewizji, dzięki czemu przynoszą największe zyski, a Amerykanie w tych dyscyplinach są bezkonkurencyjni na świecie. Ten sam system działa w futbolu - gdy w jakimś kraju jest on bardzo popularny, generuje większe zyski, a te pieniądze nakręcają koniunkturę. Warto zwrócić uwagę, że do ćwierćfinału mundialu dotarły zespoły (oprócz Ukrainy), które od dawna dominują w światowej piłce. One wypracowały mechanizmy, które pozwalają im nieprzerwanie utrzymywać się w czołówce. My dwa razy z rzędu otrzymaliśmy prezent w postaci awansu do mistrzostw świata. Powinno się to stać impulsem do stworzenia zdrowych piłkarskich struktur, które pozwoliłyby nam awansować do następnych rozgrywek. Tymczasem ciągle dominuje u nas amatorszczyzna i prowizorka.
Fot: Z. Furman, K. Pacuła, B. Szyperski
Więcej możesz przeczytać w 27/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.