Ranking polskich jezior
Atrakcyjna blondynka uprawia w łódce na jeziorze seks z chowającym za plecami ślubną obrączkę mężczyzną. Filmem reklamowym o takiej fabule Węgrzy zachęcali turystów do przyjazdu nad Balaton. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 2005 r. tylko liczba brytyjskich turystów wyjeżdżających na Węgry wzrosła o 60 proc. W tym samym czasie liczba odwiedzających pensjonaty, hotele i kwatery prywatne nad polskimi jeziorami spadła o 9 proc. I to mimo że mamy w kraju prawie 10 tys. jezior - po Finlandii najwięcej w Europie w stosunku do powierzchni kraju. Nie Bałtyk, nie Tatry, ale właśnie jeziora powinny być największą turystyczną atrakcją Polski i wabikiem dla gości z całej unii.
Gdzie znaleźć jeziora o najczystszej wodzie, piaszczystych plażach i dnach, położone wśród pięknych krajobrazów, ale zarazem blisko ciekawych miast i wiosek, z dobrymi hotelami czy wypożyczalniami sprzętu wodnego? Do takich na pewno należą najsłynniejsze w kraju mazurskie Śniardwy, Drawsko w Zachodniopomorskiem i podlaskie Necko - wynika z rankingu "Wprost". To pierwszy taki ranking w Polsce.
Pionierzy w szuwarach
Polskie jeziora przegrywały walkę o turystów z górami i morzem. Nawet w PRL dysponujący największą liczbą miejsc noclegowych Fundusz Wczasów Pracowniczych nie wybudował ani jednego ośrodka nad jeziorem (60 proc. z nich ulokowano nad Bałtykiem, 30 proc. w górach), a miłośnicy żeglowania po Mazurach czy wędkowania na Kaszubach byli skazani na wczasy pod namiotem. Królowała improwizacja, wymykająca się organizatorskim zapędom władzy ludowej. Gdy w 1958 r. próbowano oszacować liczbę osób wypoczywających w sezonie na Mazurach (było ich wówczas 600 tys.), turystów liczono na podstawieÉ ilości sprzedanego w miejscowych sklepach chleba.
Turystyczna "partyzantka" trwała właściwie do początku lat 90., kiedy niepowtarzalne polskie jeziora na Mazurach, Kaszubach i Pomorzu Zachodnim odkryli Niemcy. Zaczęły wtedy wyrastać na pojezierzach pensjonaty, a właściciele prywatnych kwater poszukiwali glazurników, by wykładać kafelkami dobudowywane do pokojów łazienki (inaczej niemieccy turyści nie chcieli ich wynajmować). Dziś coraz częściej nad polskimi jeziorami można spotkać Belgów, Hiszpanów, Francuzów, Czechów, Węgrów lub Rosjan. - Jeszcze dwa, trzy lata temu obcokrajowcy ledwie przemykali przez Wioskę Żeglarską w Mikołajkach, obecnie przybijają do nas 3-4 zagraniczne jachty dziennie - mówi Piotr Hoffman, szef Wioski Żeglarskiej. W sierpniu 2006 r. Mazury mają odwiedzić przedstawiciele egipskiej branży turystycznej, poszukujący miejsca do inwestowania. Jeziorowy boom najbardziej odczuły Mikołajki, uważane za letnią stolicę Mazur. - Jeszcze w 1990 r. w gminie były 2 pensjonaty, nie było żadnego hotelu, a obsługą turystów zajmowało się 5 osób. Zarejestrowanych jest u nas 70 firm zajmujących się turystyką, działa 5 hoteli, a kolejne 3 są budowane - mówi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek.
Czekając na cud
Kiedy Węgrzy zastanawiali się, jak ściągnąć zagranicznych turystów nad Balaton, w pierwszej kolejności wybudowali lotnisko w Sármellék - 80 km od jeziora. Chodziło o to, by korzystający z tanich linii lotniczych turyści z Zachodu mogli szybko i za niewielkie pieniądze dotrzeć na miejsce. W 2005 r. roku liczba lotów z Wielkiej Brytanii na nowe lotnisko wzrosła z 5 do 17 dziennie. Międzynarodowego lotniska, mimo wielu obietnic, na Mazurach nie ma do dziś.
Aż dziw, że rodzącą się modę na wypoczynek nad jeziorami i ogromną szansę na zarobienie sporych pieniędzy zlekceważyła na początku lat 90. większość gmin. Rozwój infrastruktury na naszych pojezierzach, choć wciąż niezadowalający, dokonywał się dzięki inicjatywie prywatnych osób i częściej na przekór niż przy wsparciu samorządów. W 1994 r. urok jeziora w Sytnej Górze koło Kartuz (40 km od Gdańska) dostrzegł nowozelandzki korespondent wojenny (pracował m.in. dla BBC, "Guardiana" i "The Economist") John Borrell, od ponad 20 lat żonaty z Polką. - Kiedy zgłosiłem lokalnym władzom chęć wybudowania pensjonatu, powiedziano mi, bez żadnego uzasadnienia, że na pozwolenie na budowę będę musiał czekać 18 miesięcy - wspomina Borrell. Nowozelandczyk przeczekał urzędników, wybudował w końcu pensjonat Kania Lodge, a korzystając ze swoich doświadczeń, założył gazetę "Express Kaszubski", w której piętnuje korupcję i niegospodarność miejscowych włodarzy. Jak sam przyznaje, kłody rzucane pod nogi przez biurokratów zniechęciły wielu podobnych mu ludzi, tymczasem potencjał biznesowy naszych jezior jest ogromny. - Ostatnio miałem gości ze stolicy Filipin Manili, którzy o Kania Lodge dowiedzieli się z Internetu - mówi Borrell.
Tam, gdzie samorządy działają prężnie (na przykład w Mikołajkach, które są lokalnym liderem w pozyskiwaniu unijnych funduszy, dodatkowo walczą o miano uzdrowiska; wówczas niemieccy turyści mieliby refundowane pobyty w tym mieście ze swoich kas chorych), inwestycje nad jeziorami blokują z kolei państwowe instytucje. Francuscy biznesmeni z miasteczka Villard de Lans (partnerskie miasto Mikołajek) opracowali projekt trasy do narciarstwa biegowego w Mikołajkach i zaoferowali, że ją sfinansują. Budowa trasy, spełniającej wymogi przewidziane do organizacji międzynarodowych zawodów, która mogłaby dać Mikołajkom rozgłos i wydłużyć turystyczny sezon, do dziś nie została rozpoczęta. Na przeszkodzie stoi PAN, której władze nie godzą się ani na sprzedaż, ani na dzierżawę gminie pasa ziemi, przez który miałaby biec trasa. Pas ma szerokość 6 metrów.
Czasem brakuje woli lub pomysłów, by zrobić rzeczy, wydawałoby się, oczywiste. Satryk Krzysztof Daukszewicz, mimo że ma dom letniskowy nad jeziorem Świętajno koło Szczytna, na ryby jeździ do Szwecji i Norwegii. - Większość państwowych jezior w Polsce zostało przetrzebionych z ryb, a Polski Związek Rybacki ich nie zarybia - mówi Daukszewicz. A przecież wędkuje u nas ponad 2 mln osób!
Wstęp wolny
Mimo braków w infrastrukturze polskie jeziora mają wiele zalet, które można wykorzystać dzięki sprawnemu marketingowi. - Olbrzymi atut to dostępność zatoczek i wysepek, które są własnością gmin. Na Zachodzie znaczna część jezior czy wysepek jest w rękach prywatnych, dlatego nie wszędzie można choćby przycumować jachtem. Na przykład w Kanadzie prawie wszystkie jeziora są ogrodzone i nie ma do nich dostępu - mówi Elżbieta Zawadzka, dyrektor Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
Z natury wypoczynek nad jeziorami jest dużo bardziej aktywny niż nad morzem. Wykorzystując rosnącą popularność wodnych sportów (żeglarstwo, kajakarstwo, narty wodne), w miejscowościach położonych nad jeziorami powstają wypożyczalnie sprzętu wodnego, zakładane są stadniny koni, budowane ścieżki rowerowe i wytyczane szlaki dla pieszych wędrówek lub tzw. nordic walking.
Większość naszych jezior ma doskonałą lokalizację. Na Mazury w ciągu dwóch godzin można dojechać z Warszawy, niecałe drugie tyle zajmuje podróż z Łodzi, a pojezierze kaszubskie rozpoczyna się już o 40 km od Trójmiasta. Ich specyfiką jest to, że często jedno jezioro przechodzi w drugie, co umożliwia swobodne żeglowanie na duże odległości. Są równoczesnie stosunkowo małe, dzięki czemu pozwalają na kameralny wypoczynek, coraz popularniejszy po przeminięciu mody na wyjazdy do hoteli molochów w zatłoczonych kurortach Egiptu czy Turcji. Ale jak wody potrzebują promocji, o czym przekonują wyniki ankiety CBOS: Nad jeziora wyjeżdża tylko 16 proc. polskich wczasowiczów, podczas gdy nad morze 26 proc., w góry - 22 proc.
Polskie jeziora potrzebują też dobrych pomysłów. Austriackie Biuro Promocji Turystyki zachęcało niedawno Słowaków do odwiedzenia leżącego 50 km od Wiednia jeziora Neusiedler (zwane także "wiedeńskim morzem") za pomocą reklamy na butelkach słowackiej wody mineralnej (sprzedano ponad milion butelek takiej wody). Kiedy w Polsce zaczniemy mieć podobne pomysły? Kiedy zaczniemy zarabiać na jednym z najcenniejszych naszych bogactw?
Pełny ranking jezior
Fot: Z. Furman; J. Marczewski; K. Pacuła
Gdzie znaleźć jeziora o najczystszej wodzie, piaszczystych plażach i dnach, położone wśród pięknych krajobrazów, ale zarazem blisko ciekawych miast i wiosek, z dobrymi hotelami czy wypożyczalniami sprzętu wodnego? Do takich na pewno należą najsłynniejsze w kraju mazurskie Śniardwy, Drawsko w Zachodniopomorskiem i podlaskie Necko - wynika z rankingu "Wprost". To pierwszy taki ranking w Polsce.
Pionierzy w szuwarach
Polskie jeziora przegrywały walkę o turystów z górami i morzem. Nawet w PRL dysponujący największą liczbą miejsc noclegowych Fundusz Wczasów Pracowniczych nie wybudował ani jednego ośrodka nad jeziorem (60 proc. z nich ulokowano nad Bałtykiem, 30 proc. w górach), a miłośnicy żeglowania po Mazurach czy wędkowania na Kaszubach byli skazani na wczasy pod namiotem. Królowała improwizacja, wymykająca się organizatorskim zapędom władzy ludowej. Gdy w 1958 r. próbowano oszacować liczbę osób wypoczywających w sezonie na Mazurach (było ich wówczas 600 tys.), turystów liczono na podstawieÉ ilości sprzedanego w miejscowych sklepach chleba.
Turystyczna "partyzantka" trwała właściwie do początku lat 90., kiedy niepowtarzalne polskie jeziora na Mazurach, Kaszubach i Pomorzu Zachodnim odkryli Niemcy. Zaczęły wtedy wyrastać na pojezierzach pensjonaty, a właściciele prywatnych kwater poszukiwali glazurników, by wykładać kafelkami dobudowywane do pokojów łazienki (inaczej niemieccy turyści nie chcieli ich wynajmować). Dziś coraz częściej nad polskimi jeziorami można spotkać Belgów, Hiszpanów, Francuzów, Czechów, Węgrów lub Rosjan. - Jeszcze dwa, trzy lata temu obcokrajowcy ledwie przemykali przez Wioskę Żeglarską w Mikołajkach, obecnie przybijają do nas 3-4 zagraniczne jachty dziennie - mówi Piotr Hoffman, szef Wioski Żeglarskiej. W sierpniu 2006 r. Mazury mają odwiedzić przedstawiciele egipskiej branży turystycznej, poszukujący miejsca do inwestowania. Jeziorowy boom najbardziej odczuły Mikołajki, uważane za letnią stolicę Mazur. - Jeszcze w 1990 r. w gminie były 2 pensjonaty, nie było żadnego hotelu, a obsługą turystów zajmowało się 5 osób. Zarejestrowanych jest u nas 70 firm zajmujących się turystyką, działa 5 hoteli, a kolejne 3 są budowane - mówi Piotr Jakubowski, burmistrz Mikołajek.
Czekając na cud
Kiedy Węgrzy zastanawiali się, jak ściągnąć zagranicznych turystów nad Balaton, w pierwszej kolejności wybudowali lotnisko w Sármellék - 80 km od jeziora. Chodziło o to, by korzystający z tanich linii lotniczych turyści z Zachodu mogli szybko i za niewielkie pieniądze dotrzeć na miejsce. W 2005 r. roku liczba lotów z Wielkiej Brytanii na nowe lotnisko wzrosła z 5 do 17 dziennie. Międzynarodowego lotniska, mimo wielu obietnic, na Mazurach nie ma do dziś.
Aż dziw, że rodzącą się modę na wypoczynek nad jeziorami i ogromną szansę na zarobienie sporych pieniędzy zlekceważyła na początku lat 90. większość gmin. Rozwój infrastruktury na naszych pojezierzach, choć wciąż niezadowalający, dokonywał się dzięki inicjatywie prywatnych osób i częściej na przekór niż przy wsparciu samorządów. W 1994 r. urok jeziora w Sytnej Górze koło Kartuz (40 km od Gdańska) dostrzegł nowozelandzki korespondent wojenny (pracował m.in. dla BBC, "Guardiana" i "The Economist") John Borrell, od ponad 20 lat żonaty z Polką. - Kiedy zgłosiłem lokalnym władzom chęć wybudowania pensjonatu, powiedziano mi, bez żadnego uzasadnienia, że na pozwolenie na budowę będę musiał czekać 18 miesięcy - wspomina Borrell. Nowozelandczyk przeczekał urzędników, wybudował w końcu pensjonat Kania Lodge, a korzystając ze swoich doświadczeń, założył gazetę "Express Kaszubski", w której piętnuje korupcję i niegospodarność miejscowych włodarzy. Jak sam przyznaje, kłody rzucane pod nogi przez biurokratów zniechęciły wielu podobnych mu ludzi, tymczasem potencjał biznesowy naszych jezior jest ogromny. - Ostatnio miałem gości ze stolicy Filipin Manili, którzy o Kania Lodge dowiedzieli się z Internetu - mówi Borrell.
Tam, gdzie samorządy działają prężnie (na przykład w Mikołajkach, które są lokalnym liderem w pozyskiwaniu unijnych funduszy, dodatkowo walczą o miano uzdrowiska; wówczas niemieccy turyści mieliby refundowane pobyty w tym mieście ze swoich kas chorych), inwestycje nad jeziorami blokują z kolei państwowe instytucje. Francuscy biznesmeni z miasteczka Villard de Lans (partnerskie miasto Mikołajek) opracowali projekt trasy do narciarstwa biegowego w Mikołajkach i zaoferowali, że ją sfinansują. Budowa trasy, spełniającej wymogi przewidziane do organizacji międzynarodowych zawodów, która mogłaby dać Mikołajkom rozgłos i wydłużyć turystyczny sezon, do dziś nie została rozpoczęta. Na przeszkodzie stoi PAN, której władze nie godzą się ani na sprzedaż, ani na dzierżawę gminie pasa ziemi, przez który miałaby biec trasa. Pas ma szerokość 6 metrów.
Czasem brakuje woli lub pomysłów, by zrobić rzeczy, wydawałoby się, oczywiste. Satryk Krzysztof Daukszewicz, mimo że ma dom letniskowy nad jeziorem Świętajno koło Szczytna, na ryby jeździ do Szwecji i Norwegii. - Większość państwowych jezior w Polsce zostało przetrzebionych z ryb, a Polski Związek Rybacki ich nie zarybia - mówi Daukszewicz. A przecież wędkuje u nas ponad 2 mln osób!
Wstęp wolny
Mimo braków w infrastrukturze polskie jeziora mają wiele zalet, które można wykorzystać dzięki sprawnemu marketingowi. - Olbrzymi atut to dostępność zatoczek i wysepek, które są własnością gmin. Na Zachodzie znaczna część jezior czy wysepek jest w rękach prywatnych, dlatego nie wszędzie można choćby przycumować jachtem. Na przykład w Kanadzie prawie wszystkie jeziora są ogrodzone i nie ma do nich dostępu - mówi Elżbieta Zawadzka, dyrektor Warmińsko-Mazurskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej.
Z natury wypoczynek nad jeziorami jest dużo bardziej aktywny niż nad morzem. Wykorzystując rosnącą popularność wodnych sportów (żeglarstwo, kajakarstwo, narty wodne), w miejscowościach położonych nad jeziorami powstają wypożyczalnie sprzętu wodnego, zakładane są stadniny koni, budowane ścieżki rowerowe i wytyczane szlaki dla pieszych wędrówek lub tzw. nordic walking.
Większość naszych jezior ma doskonałą lokalizację. Na Mazury w ciągu dwóch godzin można dojechać z Warszawy, niecałe drugie tyle zajmuje podróż z Łodzi, a pojezierze kaszubskie rozpoczyna się już o 40 km od Trójmiasta. Ich specyfiką jest to, że często jedno jezioro przechodzi w drugie, co umożliwia swobodne żeglowanie na duże odległości. Są równoczesnie stosunkowo małe, dzięki czemu pozwalają na kameralny wypoczynek, coraz popularniejszy po przeminięciu mody na wyjazdy do hoteli molochów w zatłoczonych kurortach Egiptu czy Turcji. Ale jak wody potrzebują promocji, o czym przekonują wyniki ankiety CBOS: Nad jeziora wyjeżdża tylko 16 proc. polskich wczasowiczów, podczas gdy nad morze 26 proc., w góry - 22 proc.
Polskie jeziora potrzebują też dobrych pomysłów. Austriackie Biuro Promocji Turystyki zachęcało niedawno Słowaków do odwiedzenia leżącego 50 km od Wiednia jeziora Neusiedler (zwane także "wiedeńskim morzem") za pomocą reklamy na butelkach słowackiej wody mineralnej (sprzedano ponad milion butelek takiej wody). Kiedy w Polsce zaczniemy mieć podobne pomysły? Kiedy zaczniemy zarabiać na jednym z najcenniejszych naszych bogactw?
RANKING JEZIOR |
---|
1. Śniardwy Największe jezioro w Polsce. Raj dla wędkarzy. Dno jeziora usiane jest głazami narzutowymi, które znajdują się tuż pod powierzchnią wody, utrudniając żeglugę. Śniardwy leżą w obrębie Mazurskiego Parku Krajobrazowego. Najważniejsze miejscowości turystyczne w okolicy to Nowe Guty, Okartowo, Karwik, Popelino, Mikołajki oraz Orzysz. W Mikołajkach można obejrzeć m.in. coroczny festiwal szant i wybrać się w rejs statkiem pasażerskim po Śniardwach. W pobliżu miejscowości Popelino turyści widują często stada tarpanów. głębokość średnia: 6,5 m głębokość maks: 23 m długość linii brzegowej: 160 km 2. Drawsko Drugie pod względem głębokości jezioro w Polsce (w najgłębszym miejscu ma 83 m). Na jeziorze znajduje się 14 wysp, m.in. Bielawa - o powierzchni 79 ha (piąta co do wielkości wyspa śródlądowa w Polsce). Drawsko jest również jedynym miejscem występowania reliktowego kraba (żyje tam od 12 tys. lat.). W leżącym nieopodal Czaplinku rozpoczynają się spływy kajakowe na rzece. Szlakiem tym spływał Karol Wojtyła, zanim został papieżem (dziś nosi on imię Jana Pawła II). Jezioro jest pełne sieni i okoni. głębokość średnia: 10,1 m głębokość maks.: 83 m długość linii brzegowej: 13 km 3. Necko Znajduje się na terenie obszaru chronionego krajobrazu Puszcza i Jeziora Augustowskie. Najbardziej znanym miastem w okolicy jest Augustów. Znajduje się tam plaża miejska z wyciągiem do nart wodnych. Przez jezioro przebiega szlak, po którym kursują statki wycieczkowe. Do lokalnych atrakcji należą mistrzostwa miasta w wędkarstwie podlodowym, Augustowskie Lato Teatralne i mistrzostwa polski w pływaniu na byle czym. głębokość średnia: 10,1 m głębokość maks.: 25 m długość linii brzegowej: 13 km 4. Białe Woda w jeziorze zmienia barwę w zależności od pogody - na białą lub zieloną. W leżącej nad jeziorem miejscowości Przewięź znajduje się port, gdzie cumują gondole wypożyczane turystom. Przez jezioro przebiega szlak wycieczkowy od jeziora Studzieniczne do jeziora Necko. głębokość średnia: 8,7 m głębokość maks.: 30 m długość linii brzegowej: 18 km 5. Solina Jezioro powstało w 1968 r. po wybudowaniu zapory na rzece San. Tama na jeziorze jest największą zaporą w Polsce - ma 664 m długości i 81,8 m wysokości. Na dnie jeziora zatopiono część lokalnych wsi, m.in. Chrewt, Teleśnicę Sanną, Rajskie, Sokole i Solinę. Najbardziej znaną miejscowością nad Soliną jest uzdrowisko Polańczyk, gdzie organizowane są szkółki jazdy konnej. głębokość średnia: 25 m głębokość maks.: 60 m długość linii brzegowej: 160 km |
Pełny ranking jezior
Katarzyna Bujakiewicz Aktorka Moi rodzice prowadzą gospodarstwo agroturystyczne w Pestkowicy, pomiędzy parkiem Drwińskim a Puszczą Nadnotecką. Kiedyś dużo wyjeżdżałam z nimi nad okoliczne jeziora, szczególnie te małe, nie nazwane jeszcze, w miejscowości Biała. Lubię je ze względu na piękne widoki podczas zachodów słońca, przestrzeń i lokalne, małe komary. Również w okolicach mojego rodzinnego Poznania jest dużo ładnych jezior, takich jak Strzeszynek czy Kiekrz. W pobliskich miejscowościach zawsze kupuję dobry, polski chleb i lokalne wino. Marek Jurek Marszałek Sejmu Ostatni urlop spędziłem z rodziną w Szwajcarii Kaszubskiej, w powiecie kościerskim, nad jednym z miejscowych jezior. Nie było tam wielu turystów, dzięki czemu mieliśmy ciszę i spokój. Z młodości pamiętam głównie jeziora z okolic Gorzowa Wlkp.: Barlineckie, Długie, Głębokie. Nigdy nie byłem nad żadnym z jezior mazurskich, choć Warmię jako region znam bardzo dobrze. Zdarzało mi się również spędzać wakacje w Wielkopolsce nad Jeziorem Lednickim. Krzysztof Cugowski Wokalista Budki suflera, senator Praktykuję szybkie, jednodniowe wypady nad jezioro. Spotykam się wtedy ze znajomymi, odpoczywamy, rozmawiamy. Lubię też popływać. Za czasów szkolnych spędzałem wakacje nad jeziorami Białe i Piaseczno (na pojezierzu łęczyńsko-włodawskim). Mają one naturalne, piaszczyste brzegi, otacza je wspaniały sosnowy las. Lubię też jeziora Zagłębocze i Krasne. Kiedy odwiedzałem je 30 lat temu, w okolicy nie było żadnej cywilizacji. Dziś już nie jest tam tak spokojnie jak dawniej. Bronisław Komorowski Wicemarszałek Sejmu Prawie co roku spędzam wakacje nad jeziorem Wigry. Mam dom kilka kilometrów od tego jeziora. Najbardziej cenię sobie tam spokój. Jezioro znajduje się na terenie parku narodowego i turyści nie mogą sobie pozwalać na zbyt wiele. Jestem także zapalonym żeglarzem. Na jeziorze Wigry nie ma tłoku i nawet w sezonie można tam zauważyć raptem kilka żagli. Mogę spokojnie żeglować po moich ulubionych zatokach i naprawdę odpocząć. |
Fot: Z. Furman; J. Marczewski; K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.