W XIX wieku biedermeier był dla ówczesnych mieszczan tym, czym jest dla nas IKEA
Kolekcjonerzy poszukują dziś mebli w stylu biedermeier, ceniąc je za prostotę, solidność wykonania, funkcjonalność i zawarty w nich urok dawnych salonów mieszczańskich.
Użyte dla określenia stylu w meblarstwie słowo "biedermeier" było początkowo drwiną. W połowie XIX wieku lekarz Adolf Kussmaul i prawnik Ludwig Eichrodt zamieszczali w niemieckim piśmie "Fliegende Bltter" kpiące poematy o urokach życia w miasteczku, podpisując je: Gottlieb Biedermeier. Postać pana Biedermeiera stała się w powszechnej opinii wcieleniem ciasnych mieszczańskich poglądów. W 1886 r. historyk sztuki Georg Hirth nazwał pewne - według niego nieeleganckie - zjawiska w meblarstwie pierwszej połowy XIX stulecia "stylem biedermeier", co się przyjęło w literaturze przedmiotu, bo istotnie styl ten zrodził się wśród mieszczan. Rozpowszechnił się jednak zadziwiająco. Meble biedermeier trafiły do salonów arystokracji w wielu krajach, a nawet na dwór cesarski w Wiedniu.
W kręgu rodzinnego ciepła
Historycy kultury materialnej wyznaczają dokładne daty rozwoju tego stylu: 1815-1848. Pierwsza z nich to rok upadku Napoleona. Druga - rok Wiosny Ludów. Obie daty niosą z sobą zgiełk wojen, rewolucji. Biedermeier zrodził się właśnie z niechęci wobec dziejowych burz, był próbą wycofania się z pól bitewnych w zacisze życia rodzinnego. Monarchie europejskie, sprzymierzone przeciw wszelkim ruchom "wywrotowym", wprowadziły reżimy policyjne, ograniczające polityczną działalność "trzeciego stanu", czyli mieszczaństwa. Podczas gdy arystokracja ubożała, "trzeci stan" bogacił się, czerpał korzyści z rozwijającego się przemysłu.Mieszczanin XIX wieku był coraz bardziej świadom swojej siły, a zarazem tego, co różni go od pyszałkowatej i rozrzutnej szlachty. Powstał katalog cnót mieszczańskich, opiewany w literaturze. Wymienia się tu cechy takie jak solidność, pracowitość, oszczędność, skromność, przywiązanie do rodziny. Literatura późniejsza, zwłaszcza przełomu XIX i XX wieku, miała się z poczciwym mieszczaninem obejść w sposób okrutny, wytykając mu obłudę, skąpstwo, egoizm, wymyślając od "filistrów" - trudno zaprzeczyć, że etos mieszczański naprawdę istniał, porządkował życie wielkich grup społecznych, pomnażał ich dobrobyt, decydował o rozwoju wytwórczości i handlu. Jednym z ciekawszych dowodów na istnienie owego etosu jest styl biedermeier.
Upodobania arystokracji wydały na początku XIX wieku "empire" - "styl cesarstwa". Te meble miały w sobie coś z antycznych świątyń, tronów, ołtarzy. Wiele było w nich elementów architektonicznych: kolumn, gzymsów, trójkątnych szczytów. Wnętrza obfitowały w złocenia, baldachimy, kotary. Po upadku Napoleona w rezydencjach arystokratów styl ten panował nadal, ale pojawił się też odbiorca o innych potrzebach i gustach. Niezbyt zależało mu na reprezentacji, bardzo natomiast - na wygodzie. Mebel powoli stawał się więc miękki, pełen łagodnych krzywizn, dopasowanych do kształtu ludzkiego ciała. Zniknęły ozdobne okucia metalowe i ornamentalne rzeźby. Łoża utraciły baldachimy, nie służyły już bowiem damom, które przyjmowały wizyty, spoczywając w pościeli. Łóżko stało się intymną częścią małżeńskiej sypialni. Nowy styl nie miał imponować gościom, lecz dostarczać domownikom sprzętów użytecznych i przyjaznych. Nie było w nim aluzji do dawnych epok - i w tym sensie biedermeier znalazł się poza stylami. Rozwinął się w swego rodzaju funkcjonalizm - na wiek cały, zanim ten termin wszedł w użycie.
Mądrość kolekcjonerów
Twórcy biedermeieru nie rozprawiali o znaczeniu funkcji w powstawaniu kształtu mebla. Robili je, jak szewc szyje buty - dbając o to, by pasowały. Byli to nie teoretycy, nie artyści - projektanci, lecz stolarze z Monachium, Moguncji, Wiednia, później z Krakowa, Lwowa. Byli solidni i tworzyli rzeczy solidne - trwałe, precyzyjnie łączone konstrukcje dębowe czy też sosnowe, oklejane fornirami ze szlachetnych gatunków drewna.
Joanna Woch w książce "Biedermeier. Przewodnik dla kolekcjonerów" pisze: "W meblarstwie biedermeierowskim, jak nigdy przedtem, zostało docenione samo drewno - jego wartość estetyczna". Drewno uważa się za materiał ciepły, w odróżnieniu od kamienia czy metalu. Biedermeier stwarzał klimat przytulności. Już we wprowadzeniu do "Przewodnika" pojawia się wykład "Na co powinno się zwracać uwagę przy zakupie starego mebla" - w nim zaś prezentacja mahoniu, orzecha, wiśni, jesionu. I opowieść o tajnikach - np. palisandru, na którego powierzchni pojawiają się spękania, cenione przez znawców.
Punkt widzenia kolekcjonera jest pod pewnymi względami ciekawszy niż rozważania historyka: tutaj dzieło sztuki poznaje się od strony jego materii - zastosowanych tworzyw, niewidocznych szczegółów konstrukcji, użytych środków konserwujących. Przedmiot trzeba obejrzeć ze wszystkich stron, dotknąć go. Dlatego autorka z rezerwą się odnosi do popularnego dziś kupowania antyków przez Internet.
Miejsce na kanapie
Kolekcjoner lubi też wiedzieć, w jaki sposób dany przedmiot służył ludziom, a także kim owi ludzie byli. Woch daje nam przegląd typów mebli biedermeierowskich i omawia ich miejsce w rodzinnym rytuale: masywne szafy i komody o głębokich szufladach, kryjące zasoby domu; wygodne fotele do wypoczynku; biurko w gabinecie pana domu; gotowalnia dla pani; stolik "niciak" - pojemny warsztacik, służący pani podczas szycia czy haftowania. I wreszcie kanapa - poemat o szczęściu w gronie rodzinnym.
Wyśmiewany początkowo biedermeier okazał się niezwykle żywotny, ponieważ dostarczał praktycznych wzorów w wytwarzaniu mebli. W końcu XIX wieku naśladowanie tego stylu stało się tak częste, że powstał termin "drugi biedermeier". A jednocześnie styl ten przekraczał granice państw i granice podziałów stanowych. W Polsce wypełniał pokoje kamienic mieszczańskich, ale i wnętrza szlacheckich dworów. Stał się - jak pisze Woch - "stylem dworkowym". Zapewne dlatego, że tu również - w wiejskich siedzibach z kolumnowymi gankami - ludziom zależało przede wszystkim na spokojnym, dostatnim i wygodnym życiu.
Użyte dla określenia stylu w meblarstwie słowo "biedermeier" było początkowo drwiną. W połowie XIX wieku lekarz Adolf Kussmaul i prawnik Ludwig Eichrodt zamieszczali w niemieckim piśmie "Fliegende Bltter" kpiące poematy o urokach życia w miasteczku, podpisując je: Gottlieb Biedermeier. Postać pana Biedermeiera stała się w powszechnej opinii wcieleniem ciasnych mieszczańskich poglądów. W 1886 r. historyk sztuki Georg Hirth nazwał pewne - według niego nieeleganckie - zjawiska w meblarstwie pierwszej połowy XIX stulecia "stylem biedermeier", co się przyjęło w literaturze przedmiotu, bo istotnie styl ten zrodził się wśród mieszczan. Rozpowszechnił się jednak zadziwiająco. Meble biedermeier trafiły do salonów arystokracji w wielu krajach, a nawet na dwór cesarski w Wiedniu.
W kręgu rodzinnego ciepła
Historycy kultury materialnej wyznaczają dokładne daty rozwoju tego stylu: 1815-1848. Pierwsza z nich to rok upadku Napoleona. Druga - rok Wiosny Ludów. Obie daty niosą z sobą zgiełk wojen, rewolucji. Biedermeier zrodził się właśnie z niechęci wobec dziejowych burz, był próbą wycofania się z pól bitewnych w zacisze życia rodzinnego. Monarchie europejskie, sprzymierzone przeciw wszelkim ruchom "wywrotowym", wprowadziły reżimy policyjne, ograniczające polityczną działalność "trzeciego stanu", czyli mieszczaństwa. Podczas gdy arystokracja ubożała, "trzeci stan" bogacił się, czerpał korzyści z rozwijającego się przemysłu.Mieszczanin XIX wieku był coraz bardziej świadom swojej siły, a zarazem tego, co różni go od pyszałkowatej i rozrzutnej szlachty. Powstał katalog cnót mieszczańskich, opiewany w literaturze. Wymienia się tu cechy takie jak solidność, pracowitość, oszczędność, skromność, przywiązanie do rodziny. Literatura późniejsza, zwłaszcza przełomu XIX i XX wieku, miała się z poczciwym mieszczaninem obejść w sposób okrutny, wytykając mu obłudę, skąpstwo, egoizm, wymyślając od "filistrów" - trudno zaprzeczyć, że etos mieszczański naprawdę istniał, porządkował życie wielkich grup społecznych, pomnażał ich dobrobyt, decydował o rozwoju wytwórczości i handlu. Jednym z ciekawszych dowodów na istnienie owego etosu jest styl biedermeier.
Upodobania arystokracji wydały na początku XIX wieku "empire" - "styl cesarstwa". Te meble miały w sobie coś z antycznych świątyń, tronów, ołtarzy. Wiele było w nich elementów architektonicznych: kolumn, gzymsów, trójkątnych szczytów. Wnętrza obfitowały w złocenia, baldachimy, kotary. Po upadku Napoleona w rezydencjach arystokratów styl ten panował nadal, ale pojawił się też odbiorca o innych potrzebach i gustach. Niezbyt zależało mu na reprezentacji, bardzo natomiast - na wygodzie. Mebel powoli stawał się więc miękki, pełen łagodnych krzywizn, dopasowanych do kształtu ludzkiego ciała. Zniknęły ozdobne okucia metalowe i ornamentalne rzeźby. Łoża utraciły baldachimy, nie służyły już bowiem damom, które przyjmowały wizyty, spoczywając w pościeli. Łóżko stało się intymną częścią małżeńskiej sypialni. Nowy styl nie miał imponować gościom, lecz dostarczać domownikom sprzętów użytecznych i przyjaznych. Nie było w nim aluzji do dawnych epok - i w tym sensie biedermeier znalazł się poza stylami. Rozwinął się w swego rodzaju funkcjonalizm - na wiek cały, zanim ten termin wszedł w użycie.
Mądrość kolekcjonerów
Twórcy biedermeieru nie rozprawiali o znaczeniu funkcji w powstawaniu kształtu mebla. Robili je, jak szewc szyje buty - dbając o to, by pasowały. Byli to nie teoretycy, nie artyści - projektanci, lecz stolarze z Monachium, Moguncji, Wiednia, później z Krakowa, Lwowa. Byli solidni i tworzyli rzeczy solidne - trwałe, precyzyjnie łączone konstrukcje dębowe czy też sosnowe, oklejane fornirami ze szlachetnych gatunków drewna.
Joanna Woch w książce "Biedermeier. Przewodnik dla kolekcjonerów" pisze: "W meblarstwie biedermeierowskim, jak nigdy przedtem, zostało docenione samo drewno - jego wartość estetyczna". Drewno uważa się za materiał ciepły, w odróżnieniu od kamienia czy metalu. Biedermeier stwarzał klimat przytulności. Już we wprowadzeniu do "Przewodnika" pojawia się wykład "Na co powinno się zwracać uwagę przy zakupie starego mebla" - w nim zaś prezentacja mahoniu, orzecha, wiśni, jesionu. I opowieść o tajnikach - np. palisandru, na którego powierzchni pojawiają się spękania, cenione przez znawców.
Punkt widzenia kolekcjonera jest pod pewnymi względami ciekawszy niż rozważania historyka: tutaj dzieło sztuki poznaje się od strony jego materii - zastosowanych tworzyw, niewidocznych szczegółów konstrukcji, użytych środków konserwujących. Przedmiot trzeba obejrzeć ze wszystkich stron, dotknąć go. Dlatego autorka z rezerwą się odnosi do popularnego dziś kupowania antyków przez Internet.
Miejsce na kanapie
Kolekcjoner lubi też wiedzieć, w jaki sposób dany przedmiot służył ludziom, a także kim owi ludzie byli. Woch daje nam przegląd typów mebli biedermeierowskich i omawia ich miejsce w rodzinnym rytuale: masywne szafy i komody o głębokich szufladach, kryjące zasoby domu; wygodne fotele do wypoczynku; biurko w gabinecie pana domu; gotowalnia dla pani; stolik "niciak" - pojemny warsztacik, służący pani podczas szycia czy haftowania. I wreszcie kanapa - poemat o szczęściu w gronie rodzinnym.
Wyśmiewany początkowo biedermeier okazał się niezwykle żywotny, ponieważ dostarczał praktycznych wzorów w wytwarzaniu mebli. W końcu XIX wieku naśladowanie tego stylu stało się tak częste, że powstał termin "drugi biedermeier". A jednocześnie styl ten przekraczał granice państw i granice podziałów stanowych. W Polsce wypełniał pokoje kamienic mieszczańskich, ale i wnętrza szlacheckich dworów. Stał się - jak pisze Woch - "stylem dworkowym". Zapewne dlatego, że tu również - w wiejskich siedzibach z kolumnowymi gankami - ludziom zależało przede wszystkim na spokojnym, dostatnim i wygodnym życiu.
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.