Duet Lepper - Doda zwyczajowo w południe wykręca numer, a radio i telewizja od razu puszczają to w eter
Rano Lepper, wieczorem Doda. Rano Doda, wieczorem Lepper. Jakiego kanału byś nie włączył, jakiej gazety byś nie otworzył. Nie, żeby duet Lepper - Doda - a rozumie się, że to symboliczne figury naszego życia publicznego - od razu czegoś dokonał albo i nie dokonał. Duet Lepper - Doda - zwyczajowo w południe wykręca numer: chlapnie coś, wyskoczy z czymś, zrobi cokolwiek. Radio i telewizja puszczają to w eter od razu, gazety biorą na papier następnego ranka. Ale w eterze i w druku to już nie jest ten sam numer, co w południe. Olejnik, Żakowski, Hennelowa i z pięć tuzinów pomniejszych ekspertów od Leppero-Dody produkuje bowiem tymczasem o ich numerze cały traktat. Z badaniem OBOP i z dwudziestoma przypisami na okoliczność. Co duet powiedział faktycznie, co chciał powiedzieć, co mógł powiedzieć, co miał na myśli i jak to wpłynie. Z boczku słupki popularności i diagram szans w nadchodzących wyborach. I do tych gazet z wykładnią i ze słupkami duet dorywa się z samego rana. Bo duet dwie rzeczy wie na pewno: raz, że chlapie bez sensu i dwa - zawsze znajdzie się gładki redaktor, który dla elektoratu znajdzie w tym chlapnięciu myśli państwowotwórcze. I jak Lepper z Dodą przeczytają te myśli u redaktora, to teraz - proszę bardzo - oni mogą pojechać do telewizji i się odnieść. Do tego, co już wiedzą, że powiedzieli wczoraj. I oczywiście, chlapnąć coś na jutro. A jak chlapną, to Olejnik - Żakowski - Hennelowa od ręki to naświetlą, wydrukują, duet sobie rankiem poczyta, odniesie się. I tak dalej, i tak bez końca.
Co piszę bez przyjemności przy okazji suszy, braku zbiorników retencyjnych i licznych wypowiedzi w tym temacie wicepremiera Leppera. A obrosły one grubszymi komentarzami w ciągu kilku dni niż niejeden wers Pisma Świętego przez dwa tysiąclecia. Bo samego Leppera i obsługujących go dziennikarzy susza i melioracja nie obchodzą wcale. Natomiast bardzo Leppera i dziennikarzy obchodzi, co Lepper powiedział na temat suszy. I jak już Lepper chlapnie, że nie ma zbiorników retencyjnych, bo komuna, to wszyscy zadowoleni. Lepper, że chlapnął. Dziennikarze, bo wierszówka podana na tacy. A publiczność, bo: "Jak to komuna, czemu wszystkiemu winna komuna"? I już jest o czym zagaić przy grillu. Bo w Polsce nasila się wrażenie, że jak ten Lepper wystarczająco dużo o tych zbiornikach nagada, to one powstaną - tak po prostu. Ale to wrażenie. Bo tych retencyjnych zbiorników zabraknie przy następnej suszy. A kogo to? Leppera? Dziennikarzy? Publiczność rolniczą? Gdyby komukolwiek na zbiornikach zależało, to śpiewka byłaby inna: zbiorniki mają być i już. I Lepper może te rowy melioracyjne kopać osobiście, może wdrożyć program kopiący albo w ogóle pogrywać w piczi-polo i czekać, aż się odpowiednie wklęsłości na polach porobią same. Byle się porobiły. A jak się nie porobią, to Lepper nie powinien nawet zdążyć kichnąć na ministerialnym stołku. Bo to nie Lepper jest - proszę dziennikarskiego koleżeństwa - ważny, tylko te zbiorniki. I o zbiorniki pytajcie, o zbiornikach mi mówcie, zbiorniki komentujcie.
Co piszę bez przyjemności w rocznicę, której koledzy dziennikarze pewnie nie odnotują. Bo Lepper ani Doda pewnie się o niej nie wypowiedzą. A tymczasem w najbliższą sobotę stuknie jak raz 25 lat od dnia, w którym firma IBM wprowadziła na rynek komputer osobisty (PC z systemem operacyjnym PC-DOS 1.0). I się posypało. Rok później magazyn "Time" nadał temu pecetowi tytuł "Człowieka Roku". Cztery lata później ustalono światowy system nazw, umożliwiający wymianę danych między serwerami. Czyli udrożniono Internet na skalę globalną. Dziesięć lat później zaprezentowano publiczności system operacyjny "Windows", w którym po raz pierwszy zastosowano "ręczny manipulator", do którego przylgnęła nazwa "myszka". W jedenaście lat później zadebiutowała pierwsza przeglądarka internetowa, a z nią zaczęła się zawrotna kariera sieci www. Tak zawrotna, że już w 1991 r. wyszło z Polski pierwsze stałe łącze komputerowe - do Kopenhagi. A w 1993 r. powstała pierwsza polska strona www - na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Tak, to była rewolucja, która zmieniła oblicze ziemi. A zaczęła się dokładnie w tym samym czasie, gdy "Solidarność" rozkręcała na całego swoją wielką polityczną rewolucję. I teraz, jak się naoglądam telewizji, to się budzę w środku nocy zlany potem. Bo co powiedział Lepper o "Solidarności", to mogę mieć na kliknięcie. Ale co powiedział Lepper o pececie? Nic? I mimo to pecet powstał? No tak, ale takie numery to nie u nas. Niestety.
Co piszę bez przyjemności przy okazji suszy, braku zbiorników retencyjnych i licznych wypowiedzi w tym temacie wicepremiera Leppera. A obrosły one grubszymi komentarzami w ciągu kilku dni niż niejeden wers Pisma Świętego przez dwa tysiąclecia. Bo samego Leppera i obsługujących go dziennikarzy susza i melioracja nie obchodzą wcale. Natomiast bardzo Leppera i dziennikarzy obchodzi, co Lepper powiedział na temat suszy. I jak już Lepper chlapnie, że nie ma zbiorników retencyjnych, bo komuna, to wszyscy zadowoleni. Lepper, że chlapnął. Dziennikarze, bo wierszówka podana na tacy. A publiczność, bo: "Jak to komuna, czemu wszystkiemu winna komuna"? I już jest o czym zagaić przy grillu. Bo w Polsce nasila się wrażenie, że jak ten Lepper wystarczająco dużo o tych zbiornikach nagada, to one powstaną - tak po prostu. Ale to wrażenie. Bo tych retencyjnych zbiorników zabraknie przy następnej suszy. A kogo to? Leppera? Dziennikarzy? Publiczność rolniczą? Gdyby komukolwiek na zbiornikach zależało, to śpiewka byłaby inna: zbiorniki mają być i już. I Lepper może te rowy melioracyjne kopać osobiście, może wdrożyć program kopiący albo w ogóle pogrywać w piczi-polo i czekać, aż się odpowiednie wklęsłości na polach porobią same. Byle się porobiły. A jak się nie porobią, to Lepper nie powinien nawet zdążyć kichnąć na ministerialnym stołku. Bo to nie Lepper jest - proszę dziennikarskiego koleżeństwa - ważny, tylko te zbiorniki. I o zbiorniki pytajcie, o zbiornikach mi mówcie, zbiorniki komentujcie.
Co piszę bez przyjemności w rocznicę, której koledzy dziennikarze pewnie nie odnotują. Bo Lepper ani Doda pewnie się o niej nie wypowiedzą. A tymczasem w najbliższą sobotę stuknie jak raz 25 lat od dnia, w którym firma IBM wprowadziła na rynek komputer osobisty (PC z systemem operacyjnym PC-DOS 1.0). I się posypało. Rok później magazyn "Time" nadał temu pecetowi tytuł "Człowieka Roku". Cztery lata później ustalono światowy system nazw, umożliwiający wymianę danych między serwerami. Czyli udrożniono Internet na skalę globalną. Dziesięć lat później zaprezentowano publiczności system operacyjny "Windows", w którym po raz pierwszy zastosowano "ręczny manipulator", do którego przylgnęła nazwa "myszka". W jedenaście lat później zadebiutowała pierwsza przeglądarka internetowa, a z nią zaczęła się zawrotna kariera sieci www. Tak zawrotna, że już w 1991 r. wyszło z Polski pierwsze stałe łącze komputerowe - do Kopenhagi. A w 1993 r. powstała pierwsza polska strona www - na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Tak, to była rewolucja, która zmieniła oblicze ziemi. A zaczęła się dokładnie w tym samym czasie, gdy "Solidarność" rozkręcała na całego swoją wielką polityczną rewolucję. I teraz, jak się naoglądam telewizji, to się budzę w środku nocy zlany potem. Bo co powiedział Lepper o "Solidarności", to mogę mieć na kliknięcie. Ale co powiedział Lepper o pececie? Nic? I mimo to pecet powstał? No tak, ale takie numery to nie u nas. Niestety.
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.