Dziś trzeba mieć pana
Dawno, dawno temu, w czasach gdy Zyta Gilowska nie miała pojęcia, że kapitan Wieczorek wciągnął ją na listę tajnych współpracowników (być może po to, by samemu sobie wypłacać pieniądze za informacje), wśród gawiedzi krążyło takie powiedzonko: bądź człowiekiem, nie ubekiem.
Odmawianie komuś człowieczeństwa to często spotykany motyw w sporach politycznych. Mieliśmy już "różowe hieny" Wrzodaka czy "prasowe kundelki" Glempa. Dziennikarze "Trybuny Ludu" nazywali Lecha Wałęsę małpą, a cały naród określał komunistów plastycznym mianem - czerwone świnie.
Nie zawsze porównanie kogoś do zwierzęcia jest krzywdzące, a zdarza się, że bywa powodem do dumy. Jeżeli o kimś mówi się, że jest psem na kobiety, tygrysem w łóżku czy lwem salonowym, śmiało może się puszyć jak paw. Mimo dzikich, zwierzęcych porównań bycie po prostu człowiekiem zawsze nobilitowało. "Człowiek to brzmi dumnie" - mówi bohater "Na dnie" Gorkiego. "Człowiek jest miarą wszechrzeczy" - głosił już dwa i pół tysiąca lat temu Protagoras. "Ecce homo!" - wskazywał Piłat na Chrystusa. W dzisiejszych czasach nie wystarczy być człowiekiem. Absolutnie nie wystarczy być człowiekiem dobrym. Nie wystarczy też być człowiekiem mądrym.
Żyjemy w epoce, w której trzeba być czyimś człowiekiem, a najlepiej człowiekiem Kaczyńskiego, Giertycha lub Leppera. Jeszcze nie tak dawno opłacało się być człowiekiem Kwaśniewskiego lub człowiekiem Millera. Wcześniej trafiali się ludzie Mazowieckiego, Geremka czy Pawlaka. Za pamiętnych rządów AWS, aby móc funkcjonować w przyrodzie, byle cieć, bufetowa bądź urzędas musieli być ludźmi Krzaklewskiego.
Człowiek nie będący czyimś człowiekiem to człowiek bezpański. Jakiś czas temu trafiali się ludzie pozujący na niezależnych. Modne było podkreślanie swojej niezależności, odrębności. Przy okazji wygłaszano różne pierdoły o swobodzie wypowiedzi i wolności myślenia. Dziś już nikt nie chce być niezależny ani nie udaje niezależnego. Wiadomo wszystkim, że niezależny nie jest w stanie załapać się na cokolwiek intratnego. Dziś każdy niezależny jest niebezpieczny, bo nie wiadomo, do kogo należy i z kim trzyma. Dziś trzeba mieć pana.
Stowarzyszenie tapicerów amerykańskich tego rodzaju podklejenie pod wodza nazywa powrotem do niewolnictwa. Recydywa niewolnictwa różni się jednak od tego sprzed lat. Współczesny niewolnik to niewolnik z wyboru i o ile jest posłuszny i wierny swemu panu, o tyle może liczyć na nagrody. Ostatnio nagrodzono wielu niewolników posadami w publicznych mediach. Wydawałoby się, że w radach nadzorczych mediów powinni zasiadać np. ludzie filmu. Tymczasem większość to ludzie urwanego filmu, bo po ich mianowaniu ciężko nie mieć kaca. Wszystkie posady w spółkach skarbu państwa objęli ludzie Kaczyńskiego, Giertycha i Leppera, zajmując miejsca poprzednich niewolników, czyli ludzi Millera i Kwaśniewskiego.
Co ciekawe, nikt nie chce być człowiekiem idei. W nieustannych rozgrywkach politycznych nie ma znaczenia, czy ktoś jest człowiekiem lewicy, czy prawicy. Nie liczy się, czy ma poglądy liberalne, czy socjalistyczne. Ważne jest, z kim trzyma obecnie i do kogo należy. Wielu byłych komuchów już jest w Samoobronie i jako ludzie Leppera wspomagają budowę IV RP. Z kolei kolaboranci ze stanu wojennego działają w LPR i jako ekipa Giertycha są już de facto ludźmi Kaczyńskiego.
Niewolnictwo udzieliło się także opozycji. Nie można być człowiekiem platformy. Jest się albo człowiekiem Tuska, albo człowiekiem Rokity. Ostatnio wszyscy chcieliby być ludźmi Kaczyńskiego. Badacze zastanawiają się, czyim człowiekiem jest sam Jarosław Kaczyński. Czy jest człowiekiem Lecha, czy może raczej Lech Kaczyński jest człowiekiem Jarosława. Dawno temu - jak wiadomo - Kaczyńscy byli ludźmi Wałęsy. Sam Wałęsa potraktował braci Kaczyńskich jak zderzaki, a ludzi wymieniał tak często, że ostał mu się jeno kapciowy Wachowski. Dziś o premierze Jarosławie Kaczyńskim prasa pisze, że to człowiek przełomu. Z kim jednak trzyma przełom i kto za nim stoi?
Odmawianie komuś człowieczeństwa to często spotykany motyw w sporach politycznych. Mieliśmy już "różowe hieny" Wrzodaka czy "prasowe kundelki" Glempa. Dziennikarze "Trybuny Ludu" nazywali Lecha Wałęsę małpą, a cały naród określał komunistów plastycznym mianem - czerwone świnie.
Nie zawsze porównanie kogoś do zwierzęcia jest krzywdzące, a zdarza się, że bywa powodem do dumy. Jeżeli o kimś mówi się, że jest psem na kobiety, tygrysem w łóżku czy lwem salonowym, śmiało może się puszyć jak paw. Mimo dzikich, zwierzęcych porównań bycie po prostu człowiekiem zawsze nobilitowało. "Człowiek to brzmi dumnie" - mówi bohater "Na dnie" Gorkiego. "Człowiek jest miarą wszechrzeczy" - głosił już dwa i pół tysiąca lat temu Protagoras. "Ecce homo!" - wskazywał Piłat na Chrystusa. W dzisiejszych czasach nie wystarczy być człowiekiem. Absolutnie nie wystarczy być człowiekiem dobrym. Nie wystarczy też być człowiekiem mądrym.
Żyjemy w epoce, w której trzeba być czyimś człowiekiem, a najlepiej człowiekiem Kaczyńskiego, Giertycha lub Leppera. Jeszcze nie tak dawno opłacało się być człowiekiem Kwaśniewskiego lub człowiekiem Millera. Wcześniej trafiali się ludzie Mazowieckiego, Geremka czy Pawlaka. Za pamiętnych rządów AWS, aby móc funkcjonować w przyrodzie, byle cieć, bufetowa bądź urzędas musieli być ludźmi Krzaklewskiego.
Człowiek nie będący czyimś człowiekiem to człowiek bezpański. Jakiś czas temu trafiali się ludzie pozujący na niezależnych. Modne było podkreślanie swojej niezależności, odrębności. Przy okazji wygłaszano różne pierdoły o swobodzie wypowiedzi i wolności myślenia. Dziś już nikt nie chce być niezależny ani nie udaje niezależnego. Wiadomo wszystkim, że niezależny nie jest w stanie załapać się na cokolwiek intratnego. Dziś każdy niezależny jest niebezpieczny, bo nie wiadomo, do kogo należy i z kim trzyma. Dziś trzeba mieć pana.
Stowarzyszenie tapicerów amerykańskich tego rodzaju podklejenie pod wodza nazywa powrotem do niewolnictwa. Recydywa niewolnictwa różni się jednak od tego sprzed lat. Współczesny niewolnik to niewolnik z wyboru i o ile jest posłuszny i wierny swemu panu, o tyle może liczyć na nagrody. Ostatnio nagrodzono wielu niewolników posadami w publicznych mediach. Wydawałoby się, że w radach nadzorczych mediów powinni zasiadać np. ludzie filmu. Tymczasem większość to ludzie urwanego filmu, bo po ich mianowaniu ciężko nie mieć kaca. Wszystkie posady w spółkach skarbu państwa objęli ludzie Kaczyńskiego, Giertycha i Leppera, zajmując miejsca poprzednich niewolników, czyli ludzi Millera i Kwaśniewskiego.
Co ciekawe, nikt nie chce być człowiekiem idei. W nieustannych rozgrywkach politycznych nie ma znaczenia, czy ktoś jest człowiekiem lewicy, czy prawicy. Nie liczy się, czy ma poglądy liberalne, czy socjalistyczne. Ważne jest, z kim trzyma obecnie i do kogo należy. Wielu byłych komuchów już jest w Samoobronie i jako ludzie Leppera wspomagają budowę IV RP. Z kolei kolaboranci ze stanu wojennego działają w LPR i jako ekipa Giertycha są już de facto ludźmi Kaczyńskiego.
Niewolnictwo udzieliło się także opozycji. Nie można być człowiekiem platformy. Jest się albo człowiekiem Tuska, albo człowiekiem Rokity. Ostatnio wszyscy chcieliby być ludźmi Kaczyńskiego. Badacze zastanawiają się, czyim człowiekiem jest sam Jarosław Kaczyński. Czy jest człowiekiem Lecha, czy może raczej Lech Kaczyński jest człowiekiem Jarosława. Dawno temu - jak wiadomo - Kaczyńscy byli ludźmi Wałęsy. Sam Wałęsa potraktował braci Kaczyńskich jak zderzaki, a ludzi wymieniał tak często, że ostał mu się jeno kapciowy Wachowski. Dziś o premierze Jarosławie Kaczyńskim prasa pisze, że to człowiek przełomu. Z kim jednak trzyma przełom i kto za nim stoi?
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.