Abp Milingo nagrał we Włoszech kilka płyt, a w programach rozrywkowych zabawiał publiczność tańcem i śpiewem
Nie był miły koniec papieskich wakacji w uroczym Les Combes w Dolinie Aosty. Do Benedykta XVI przybył kard. Tarcisio Bertone, mający od września objąć stanowisko sekretarza stanu (odpowiednika funkcji premiera). W specjalnym raporcie, dotyczącym aktualnych trudnych problemów, obok wojny w Libanie, znalazła się sprawa arcybiskupa Emmanuela Milingo. Tym razem 76-letni afrykański hierarcha postanowił się zaangażować w ruch na rzecz zniesienia celibatu, ogłaszając w Waszyngtonie powstanie organizacji o nazwie Married Priests Now.
Wieści z Waszyngtonu musiały być gorzkie zarówno dla Benedykta XVI, jak i kard. Bertone. Przed pięciu laty kard. Ratzinger, ówczesny szef Kongregacji Nauki i Wiary, oraz jego bliski współpracownik kard. Bertone zaangażowali się w powrót Milingo na łono Kościoła. Działo się to po ekscesie, jakim był ślub z Koreanką Marią Sung, podczas ceremonii zorganizowanej przez Sun Myung Moona, założyciela i głównego guru Kościoła Zjednoczeniowego, znanego szerzej pod nazwą sekty Moona. Po kilku miesiącach, m.in. po rozmowie z Janem Pawłem II, Milingo postanowił zrezygnować nie tylko z przydzielonej przez Moona małżonki, ale i wyjątkowo oryginalnego trybu życia, który przez niemal 20 lat uczynił go jednym z najbardziej znanych (i kontrowersyjnych) katolickich duchownych.
Ekscentryk w sutannie
To, co dla duchownych jest szczytem marzeń, dla Milingo było karą. Kiedy w 1983 r. objął funkcję w Papieskiej Radzie ds. Podróżnych i Migrantów, był znany bardziej jako nieortodoksyjny ekscentryk niż wybitny duchowny i najmłodszy czarnoskóry biskup w Afryce. Zarówno misjonarze, jak i miejscowi duchowni nie mogli się pogodzić z prowadzonymi przez arcybiskupa Lusaki w Zambii praktykami mieszania liturgii katolickiej z miejscowymi, czasem wręcz pogańskimi wierzeniami i animistycznymi rytuałami.
Kościół jest sam sobie winien, że dopuścił do tak błyskawicznej kariery Milingo. Kiedy po wojnie tworzono na Czarnym Lądzie pierwsze diecezje, biskupami zostawali na ogół europejscy misjonarze. To oni tworzyli kościelne struktury: katolickie szkoły, instytucje charytatywne, a wreszcie diecezje i seminaria. Pierwszym biskupem Lusaki został w 1959 r. polski jezuita, obecny kard. Adam Kozłowiecki. Ale na fali posoborowych zmian i dekolonizacji dziesięć lat później zrezygnował z biskupstwa i rekomendował Pawłowi VI młodego (bo nie mającego jeszcze 40 lat) miejscowego duchownego - ks. Milingo. Sam Kozłowiecki, dając dobry przykład, został u nowego arcybiskupa wikarym.
Milingo miał za sobą utworzenie kilku instytucji charytatywnych oraz trzech zgromadzeń zakonnych. Jego nadmierne przywiązanie do afrykańskiej kultury nie wywoływało większego zaniepokojenia, podobnie jak droga, jaką przeszedł do katolicyzmu: od kultów animistycznych, przez anglikanizm. Ba, wówczas te cechy były wręcz atutem i znakiem nowego otwarcia, także w Kościele. Problemy zaczęły się, kiedy do Rzymu dotarły informacje o dziwnych rytuałach, nagminnym praktykowaniu egzorcyzmów i graniczących z magią obrządkach, uprawianych oficjalnie przez arcybiskupa.
Tańczy, śpiewa, egzorcyzmuje
Pobyt w Rzymie w charakterze oficjalnego kurialisty zbytnio Milingo nie zmienił. Po kilku latach względnego spokoju czarnoskóry biskup pojawił się wÉ San Remo. Zrobił furorę żywiołowym usposobieniem i oryginalnym talentem muzycznym. Występy na estradzie zaowocowały sławą i pieniędzmi (nagrał we Włoszech kilka płyt). Nie rezygnując z obecności w programach rozrywkowych, gdzie publiczność zabawiał tańcem i śpiewem, rozpoczął nad Tybrem praktykę duszpasterską, wykorzystującą elementy afrykańskiego folkloru, połączonego z modlitwą, uzdrowieniami i wykonywaniem publicznych egzorcyzmów. Ta forma aktywności zmusiła Watykan do zajęcia na początku lat 90. krytycznego stanowiska. Czarnoskóremu showmanowi nie zabroniono sprawowania liturgii, ale nakazano powstrzymywanie się od mieszania elementów afrykańskiej tradycji z wykonywaniem egzorcyzmów bez jakiejkolwiek zgody i kontroli.
Sekta da ci żonę
Kiedy po zakończeniu Wielkiego Jubileuszu roku 2000 Milingo zniknął, niejeden hierarcha odetchnął z ulgą. Jak wspomina jego długoletni przyjaciel ks. Sergio Mercanzina, Milingo nie dość, że nie cieszył się poważaniem nawet wśród czarnoskórych braci kapłanów, to na dodatek stał się przedmiotem drwin i żartów, zaś prowadzone przez niego msze, podczas których dokonywał egzorcyzmów i uzdrowień, nie tylko były krytykowane, ale wręcz podważano ich ważność.
Milingo zniknął, ale w 2001 r. wybuchła burza, gdy Kościół Zjednoczeniowy Moona ogłosił, że wśród swoich wyznawców ma katolickiego duchownego, na dodatek arcybiskupa. Nowy członek sekty z nakazu przywódcy wziął niebawem udział w zbiorowym ślubie i stał się pierwszym od rewolucji francuskiej katolickim żonatym biskupem. Watykan zamarł z przerażenia nie tylko z powodu samego czynu Milingo, ale i konsekwencji, jakie powinny zostać wobec niego wyciągnięte. Kard. Ratzinger zagroził mu ekskomuniką i określił czas na oddalenie kobiety i powrót na łono Kościoła. W Watykanie zaczęto także nieoficjalnie wpływać na Milingo, by dla dobra Kościoła porzucił sektę i przyjął pokutę.
Krnąbrny ulubieniec Watykanu
Sprawę Milingo bardzo przeżywał Jan Paweł II, który nie tylko poparł starania o sprowadzenie krnąbrnego biskupa do Rzymu, ale nawet skierował do niego osobisty list, który - jak potem przyznał sam Milingo - odegrał kluczową rolę w decyzji o powrocie do Kościoła. Pod koniec lata 2001 r. Milingo wystąpił w telewizji RAI, przepraszając wszystkich za zgorszenie i publicznie deklarując pokutę. Wcześniej (6 sierpnia 2001 r.) doszło nawet do spotkania "biskupa marnotrawnego" z Ojcem Świętym, a już jesienią Milingo zniknął, odbywając niemal roczną pokutę w jednym z klasztorów w Argentynie. Pokuta była raczej symboliczna.
Słabość Watykanu do niegdysiejszego ulubieńca przejawiała się m.in. w tym, że zesłany na pobyt w jednym z położonych nieopodal Rzymu klasztorów arcybiskup bez przeszkód otrzymał zgodę na odprawianie raz w tygodniu mszy św., połączonych z obrzędem uzdrowienia. Gromadziły one setki wielbicieli i ciekawskich, ale także głęboko wierzących w skuteczność modlitwy arcybiskupa. W klasztornej ciszy na nowo ujawnił się piosenkarski talent duchownego - w ciągu paru lat odosobnienia nagrał i wydał dwie płyty.
W grudniu 2005 r. Milingo po raz pierwszy odbył podróż do rodzinnej Zambii i rozważał powrót do ojczyzny na stałe. Niestety, przed kilkoma tygodniami dokonał kolejnej wolty, niezrozumiałej nawet dla przyjaciół. Uciekł, oskarżając przedstawicieli Watykanu o spisek na jego wolność i życie.
Podwójna ucieczka
Po zniknięciu arcybiskupa z pokutnego klasztoru pojawiły się głosy, że afrykański hierarcha powrócił do sekty Moona. Kiedy informację o zniknięciu ujawnił mediolański "Il Giornale", w Watykanie nie zabrakło opinii, że tym razem Stolica Apostolska nie zawaha się obłożyć go ekskomuniką. Wiążąc się z sektą Moona i afroamerykańskim Kościołem katolickim, arcybiskup staje się stronnikiem środowisk jawnie antykatolickich.
Nowym przyjacielem abp. Milingo okazał się ekskomunikowany przed laty przywódca afroamerykańskiego Kościoła katolickiego, samozwańczy arcybiskup Georg A. Stallings. To były duchowny katolicki, który najpierw był podejrzewany o molestowanie seksualne, a kiedy w latach 90. ożenił się i został ekskomunikowany, szybko ogłosił się ofiarą "katolickiego rasizmu" i założył własny kościół, znany w Stanach Zjednoczonych pod nazwą AACC - Imani African American Catholic Congregation. Stallings zamierza wykorzystać czarnoskórego biskupa i jego obecny status do spopularyzowania i wzbogacenia własnego kościoła.
Wyklęty na własne życzenie
W Watykanie nie ustają wysiłki, aby "dokonać cudu" po raz drugi i tym razem Milingo odizolować skutecznie. Nikt na serio nie bierze ani jego deklaracji o "pokojowym" współistnieniu z Kościołem katolickim, któremu zbuntowany biskup pragnie tylko pomóc w rezygnacji z celibatu, ani zapewnień, że nie stworzy wraz z Moonem nowej sekty - swoistej konkurencji dla Kościoła katolickiego w Afryce. Nikt nie wierzy w opowiadania, że był prześladowany, co miało być karą zastosowaną przez Kościół katolicki wobec niego jako uzdrowiciela i egzorcysty. Nikt nie zamierza także szukać domniemanych "szpiegów", którymi miał być otoczony hierarcha we Włoszech.
Problem pojawi się dopiero wtedy, kiedy publicznie trzeba będzie ogłosić wobec ekscentrycznego hierarchy ekskomunikę. Zresztą, jak twierdzą znawcy prawa kanonicznego, biskup Milingo de facto już jest w stanie ekskomuniki, co ściśle określa kodeks prawa kanonicznego w kanonie 1364. Deklaracja powrotu do zaślubionej w sekcie Moona żony i związki z AACC podpadają z kolei pod restrykcje kanonu 194, który wyraźnie mówi, że "mocą samego prawa zostaje usunięty z urzędu kościelnego [ten], kto publicznie odstąpił od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem oraz duchowny, który usiłował zawrzeć małżeństwo, choćby tylko cywilne". Dodatkowo biskup Milingo podlega suspensie i tzw. karom ekspiacyjnym, co może oznaczać także wydalenie ze stanu duchownego. Jak widać sporo, nawet jak na afrykańskiego uzdrowiciela i szamana w biskupich szatach.
Wieści z Waszyngtonu musiały być gorzkie zarówno dla Benedykta XVI, jak i kard. Bertone. Przed pięciu laty kard. Ratzinger, ówczesny szef Kongregacji Nauki i Wiary, oraz jego bliski współpracownik kard. Bertone zaangażowali się w powrót Milingo na łono Kościoła. Działo się to po ekscesie, jakim był ślub z Koreanką Marią Sung, podczas ceremonii zorganizowanej przez Sun Myung Moona, założyciela i głównego guru Kościoła Zjednoczeniowego, znanego szerzej pod nazwą sekty Moona. Po kilku miesiącach, m.in. po rozmowie z Janem Pawłem II, Milingo postanowił zrezygnować nie tylko z przydzielonej przez Moona małżonki, ale i wyjątkowo oryginalnego trybu życia, który przez niemal 20 lat uczynił go jednym z najbardziej znanych (i kontrowersyjnych) katolickich duchownych.
Ekscentryk w sutannie
To, co dla duchownych jest szczytem marzeń, dla Milingo było karą. Kiedy w 1983 r. objął funkcję w Papieskiej Radzie ds. Podróżnych i Migrantów, był znany bardziej jako nieortodoksyjny ekscentryk niż wybitny duchowny i najmłodszy czarnoskóry biskup w Afryce. Zarówno misjonarze, jak i miejscowi duchowni nie mogli się pogodzić z prowadzonymi przez arcybiskupa Lusaki w Zambii praktykami mieszania liturgii katolickiej z miejscowymi, czasem wręcz pogańskimi wierzeniami i animistycznymi rytuałami.
Kościół jest sam sobie winien, że dopuścił do tak błyskawicznej kariery Milingo. Kiedy po wojnie tworzono na Czarnym Lądzie pierwsze diecezje, biskupami zostawali na ogół europejscy misjonarze. To oni tworzyli kościelne struktury: katolickie szkoły, instytucje charytatywne, a wreszcie diecezje i seminaria. Pierwszym biskupem Lusaki został w 1959 r. polski jezuita, obecny kard. Adam Kozłowiecki. Ale na fali posoborowych zmian i dekolonizacji dziesięć lat później zrezygnował z biskupstwa i rekomendował Pawłowi VI młodego (bo nie mającego jeszcze 40 lat) miejscowego duchownego - ks. Milingo. Sam Kozłowiecki, dając dobry przykład, został u nowego arcybiskupa wikarym.
Milingo miał za sobą utworzenie kilku instytucji charytatywnych oraz trzech zgromadzeń zakonnych. Jego nadmierne przywiązanie do afrykańskiej kultury nie wywoływało większego zaniepokojenia, podobnie jak droga, jaką przeszedł do katolicyzmu: od kultów animistycznych, przez anglikanizm. Ba, wówczas te cechy były wręcz atutem i znakiem nowego otwarcia, także w Kościele. Problemy zaczęły się, kiedy do Rzymu dotarły informacje o dziwnych rytuałach, nagminnym praktykowaniu egzorcyzmów i graniczących z magią obrządkach, uprawianych oficjalnie przez arcybiskupa.
Tańczy, śpiewa, egzorcyzmuje
Pobyt w Rzymie w charakterze oficjalnego kurialisty zbytnio Milingo nie zmienił. Po kilku latach względnego spokoju czarnoskóry biskup pojawił się wÉ San Remo. Zrobił furorę żywiołowym usposobieniem i oryginalnym talentem muzycznym. Występy na estradzie zaowocowały sławą i pieniędzmi (nagrał we Włoszech kilka płyt). Nie rezygnując z obecności w programach rozrywkowych, gdzie publiczność zabawiał tańcem i śpiewem, rozpoczął nad Tybrem praktykę duszpasterską, wykorzystującą elementy afrykańskiego folkloru, połączonego z modlitwą, uzdrowieniami i wykonywaniem publicznych egzorcyzmów. Ta forma aktywności zmusiła Watykan do zajęcia na początku lat 90. krytycznego stanowiska. Czarnoskóremu showmanowi nie zabroniono sprawowania liturgii, ale nakazano powstrzymywanie się od mieszania elementów afrykańskiej tradycji z wykonywaniem egzorcyzmów bez jakiejkolwiek zgody i kontroli.
Sekta da ci żonę
Kiedy po zakończeniu Wielkiego Jubileuszu roku 2000 Milingo zniknął, niejeden hierarcha odetchnął z ulgą. Jak wspomina jego długoletni przyjaciel ks. Sergio Mercanzina, Milingo nie dość, że nie cieszył się poważaniem nawet wśród czarnoskórych braci kapłanów, to na dodatek stał się przedmiotem drwin i żartów, zaś prowadzone przez niego msze, podczas których dokonywał egzorcyzmów i uzdrowień, nie tylko były krytykowane, ale wręcz podważano ich ważność.
Milingo zniknął, ale w 2001 r. wybuchła burza, gdy Kościół Zjednoczeniowy Moona ogłosił, że wśród swoich wyznawców ma katolickiego duchownego, na dodatek arcybiskupa. Nowy członek sekty z nakazu przywódcy wziął niebawem udział w zbiorowym ślubie i stał się pierwszym od rewolucji francuskiej katolickim żonatym biskupem. Watykan zamarł z przerażenia nie tylko z powodu samego czynu Milingo, ale i konsekwencji, jakie powinny zostać wobec niego wyciągnięte. Kard. Ratzinger zagroził mu ekskomuniką i określił czas na oddalenie kobiety i powrót na łono Kościoła. W Watykanie zaczęto także nieoficjalnie wpływać na Milingo, by dla dobra Kościoła porzucił sektę i przyjął pokutę.
Krnąbrny ulubieniec Watykanu
Sprawę Milingo bardzo przeżywał Jan Paweł II, który nie tylko poparł starania o sprowadzenie krnąbrnego biskupa do Rzymu, ale nawet skierował do niego osobisty list, który - jak potem przyznał sam Milingo - odegrał kluczową rolę w decyzji o powrocie do Kościoła. Pod koniec lata 2001 r. Milingo wystąpił w telewizji RAI, przepraszając wszystkich za zgorszenie i publicznie deklarując pokutę. Wcześniej (6 sierpnia 2001 r.) doszło nawet do spotkania "biskupa marnotrawnego" z Ojcem Świętym, a już jesienią Milingo zniknął, odbywając niemal roczną pokutę w jednym z klasztorów w Argentynie. Pokuta była raczej symboliczna.
Słabość Watykanu do niegdysiejszego ulubieńca przejawiała się m.in. w tym, że zesłany na pobyt w jednym z położonych nieopodal Rzymu klasztorów arcybiskup bez przeszkód otrzymał zgodę na odprawianie raz w tygodniu mszy św., połączonych z obrzędem uzdrowienia. Gromadziły one setki wielbicieli i ciekawskich, ale także głęboko wierzących w skuteczność modlitwy arcybiskupa. W klasztornej ciszy na nowo ujawnił się piosenkarski talent duchownego - w ciągu paru lat odosobnienia nagrał i wydał dwie płyty.
W grudniu 2005 r. Milingo po raz pierwszy odbył podróż do rodzinnej Zambii i rozważał powrót do ojczyzny na stałe. Niestety, przed kilkoma tygodniami dokonał kolejnej wolty, niezrozumiałej nawet dla przyjaciół. Uciekł, oskarżając przedstawicieli Watykanu o spisek na jego wolność i życie.
Podwójna ucieczka
Po zniknięciu arcybiskupa z pokutnego klasztoru pojawiły się głosy, że afrykański hierarcha powrócił do sekty Moona. Kiedy informację o zniknięciu ujawnił mediolański "Il Giornale", w Watykanie nie zabrakło opinii, że tym razem Stolica Apostolska nie zawaha się obłożyć go ekskomuniką. Wiążąc się z sektą Moona i afroamerykańskim Kościołem katolickim, arcybiskup staje się stronnikiem środowisk jawnie antykatolickich.
Nowym przyjacielem abp. Milingo okazał się ekskomunikowany przed laty przywódca afroamerykańskiego Kościoła katolickiego, samozwańczy arcybiskup Georg A. Stallings. To były duchowny katolicki, który najpierw był podejrzewany o molestowanie seksualne, a kiedy w latach 90. ożenił się i został ekskomunikowany, szybko ogłosił się ofiarą "katolickiego rasizmu" i założył własny kościół, znany w Stanach Zjednoczonych pod nazwą AACC - Imani African American Catholic Congregation. Stallings zamierza wykorzystać czarnoskórego biskupa i jego obecny status do spopularyzowania i wzbogacenia własnego kościoła.
Wyklęty na własne życzenie
W Watykanie nie ustają wysiłki, aby "dokonać cudu" po raz drugi i tym razem Milingo odizolować skutecznie. Nikt na serio nie bierze ani jego deklaracji o "pokojowym" współistnieniu z Kościołem katolickim, któremu zbuntowany biskup pragnie tylko pomóc w rezygnacji z celibatu, ani zapewnień, że nie stworzy wraz z Moonem nowej sekty - swoistej konkurencji dla Kościoła katolickiego w Afryce. Nikt nie wierzy w opowiadania, że był prześladowany, co miało być karą zastosowaną przez Kościół katolicki wobec niego jako uzdrowiciela i egzorcysty. Nikt nie zamierza także szukać domniemanych "szpiegów", którymi miał być otoczony hierarcha we Włoszech.
Problem pojawi się dopiero wtedy, kiedy publicznie trzeba będzie ogłosić wobec ekscentrycznego hierarchy ekskomunikę. Zresztą, jak twierdzą znawcy prawa kanonicznego, biskup Milingo de facto już jest w stanie ekskomuniki, co ściśle określa kodeks prawa kanonicznego w kanonie 1364. Deklaracja powrotu do zaślubionej w sekcie Moona żony i związki z AACC podpadają z kolei pod restrykcje kanonu 194, który wyraźnie mówi, że "mocą samego prawa zostaje usunięty z urzędu kościelnego [ten], kto publicznie odstąpił od wiary katolickiej lub wspólnoty z Kościołem oraz duchowny, który usiłował zawrzeć małżeństwo, choćby tylko cywilne". Dodatkowo biskup Milingo podlega suspensie i tzw. karom ekspiacyjnym, co może oznaczać także wydalenie ze stanu duchownego. Jak widać sporo, nawet jak na afrykańskiego uzdrowiciela i szamana w biskupich szatach.
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.