KRÓTKO PO WOLSKU
Ciężkie czasy dla potworów
Nie mają łatwego życia redaktorzy działów ciekawostek i sensacji. Susza i gorąc nie sprzyjają zdarzeniom paranormalnym. Potwór z Loch Ness zagrzebał się w mule i mimo rozpaczliwych wezwań "Nessi, wróć!" utrzymuje, że go nie ma. U nas chłopstwo wiele obiecywało sobie po tajemniczych kręgach w zbożu, ale jak mają być kręgi, kiedy zboże wyschło. W dodatku większość krajowych potworów rozjechała się na wakacje parlamentarne. A z tych, którzy zostali, to: jeden wicepremier jeździ z gospodarskimi wizytami, niczym drugi Gierek, i namawia włościan do gospodarki rynkowej; drugi tylko patrzeć, a zajmie się własną edukacją - pójdzie do jesziwy i podejmie studia talmudyczne. Nawet osławiony potwór Lustratus traci ząb po zębie i to u zaprzyjaźnionych dentystów. Nędza! Ostatnią nadzieją ożywienia sytuacji byłoby bliskie spotkanie trzeciego stopnia, czyli kontakt z małymi zielonymi ludzikami, ale po wizycie w NBP utraciłem taką nadzieję: "Zielone spadają!".
Na tym bezrybiu prawdziwą perełką okazała się informacja, że niejaka pani Laura ze Szwecji dostała skierowanie do przedszkola. W wieku 104 lat. Początkowo myślałem, że chodzi o adaptację do zdziecinnienia. Ale nie - to tylko komputer się pomylił. W jego systemie 4 i 104 oznacza to samo. Konsekwencje pomyłki komputera w społeczeństwie informatycznym pokazał film "Brazil". Dlatego ciarki chodzą po plecach na myśl, że za parę lat 10-latek otrzyma mailem zawiadomienie "Z okazji ukończenia 110 lat przesyłamy gratulacje i skierowanie na obowiązkową eutanazję".
Marcin Wolski
WYDARZENIE - ŚWIAT
Opera za trzy skręty
Zamiast wytwornych ciuszków i podniosłej atmosfery skręty i luz rodem z hipisowskiej komuny. Takim to scenariuszem uraczyła widzów berlińska Neuköllner Oper. Jej najnowszy produkt - "Orientalna księżniczka" ("La Princesse Jaune") Camille'a Saint-Saënsa - opowiada o narkotykach, więc twórcy wpadli na genialny pomysł. Postanowili zademonstrować widzom działanie nielegalnych w Niemczech substancji na ich własnej skórze. Jeśli ktoś nie chce, to nie musi palić trawki, ale jest to mile widziane. Inaczej bowiem trudno będzie zrozumieć działanie krzątających się po scenie, odurzonych do upadłego marihuaną aktorów. Tych co bardziej tchórzliwych Bernhard Glocksin, dyrektor artystyczny placówki, zapewnia, że w paleniu jointów w operze nie ma nic złego. Co prawda, w Niemczech żadnych narkotyków w miejscach publicznych zażywać nie wolno, ale szacowny pan wierzy, że ujdzie mu to płazem. Bo czegóż nie robi się dla dobra kultury. (IN)
"WPROST" POLECA: DVD
"Tarnation", reż. Jonathan Caouette, Klub Filmowy Era Nowe Horyzonty
Ostre i wstrząsające. Reżyser gej sam o sobie i swojej chorej psychicznie matce, czyli film złożony ze starych nagrań wideo i zdjęć. Brutalna i jednocześnie przesiąknięta miłością spowiedź przed kamerą. Eksperymentalnie, dokumentalnie i autobiograficznie.
"Syriana", reż. Stephen Gaghan, Warner Bros
Przypowieść o tym, jak ropa rządzi światem, czyli na wskroś polityczny obraz o konflikcie Stany Zjednoczone - Bliski Wschód. Ekranizacja pamiętników pewnego agenta CIA to rzecz o działalności amerykańskiego wywiadu, jego udziale w tworzeniu organizacji terrorystycznych i o wielkich przekrętach.
"Casanova", reż. Lasse Hallström, Imperial Entertainment
Komedia romantyczna w wersji kostiumowej, czyli kolejna odsłona legendy o słynnym rozpustniku i awanturniczym kochanku. Debiut reżysera Lassego Hallströma, znanego z poważnych produkcji typu "Co gryzie Gilberta Grape'a", w konwencji rozrywkowej.
"Francuski numer", reż. Robert Wichrowski, ITI Film Studio
Film reklamowano jako komedię roku. I choć komedią roku z pewnością nie jest, to ogląda się go lekko i przyjemnie. Jest studentka kombinatorka, Murzyn i polska wersja gangsterów z "Pulp Fiction". Udane role starego wyjadacza Jana Frycza i młodej gwiazdki Karoliny Gruszki.
WYDARZENIE - FESTIWAL
Jarocin wiecznie młody
Teraz zbuntowana młodzież jeździ na Woodstock, kiedyś jeździła do Jarocina. Były alternatywne zespoły, turnieje prezenterów dyskotek i zadymy organizowane na szybko przez punkowców. Było miło, ale w latach 90. się skończyło. Podczas ostatniej edycji w 1994 r. uczestnicy zorganizowali małą burdę i pobili 40 policjantów, zdemolowali kilka samochodów, a jeden demonstrował możliwości pistoletu. Finansowa klapa i protesty mieszkańców ostatecznie uśmierciły festiwal. Jednak w zeszłym roku mieszkańcy o protestach już nie pamiętali, a organizatorom przypomniały się stare dobre czasy i wznowili imprezę. Aby wskrzesić PRL-owski klimat, po mieście jeździły milicyjne nyski, a pseudopartyjni działacze czytali przemówienia. Niby sympatycznie, ale większego odzewu nie było. Dlatego w tym roku postawiono na muzykę. W dniach 17-19 sierpnia pojawią się m.in. Lech Janerka, T.Love, Strachy na Lachy i Włochaty. Będzie alternatywnie i trochę punkowo. Czyli jak za dawnych lat, tyle że tu i teraz. (IN)
KSIĄŻKA
Śmierć tkwi w szczegółach
"Festung Breslau" Marka Krajewskiego to pierwszorzędna powieść drugorzędna. Zasadniczo kryminał z Hauptmannem Eberhardem Mockiem, oficerem policji kryminalnej Breslau, znanym z poprzednich powieści autora. Mock tym razem na tropie zboczeńca w barwach SS, który rozpruwa podbrzusza niemieckim panienkom i polskim robotnicom przymusowym. Ale to tylko rusztowanie fabularne. Na nim Krajewski zawiesił opowieść o końcu świata. Koniec świata odbywa się w Breslau, milionowym mieście twierdzy, które Armia Czerwona zamknęła w żelaznym pierścieniu w marcu i kwietniu 1945 r. Twierdza broni się z bunkrów i barykad, ale taka obrona nie interesuje Krajewskiego. Interesuje go za to umieranie w detalu. Zagłada dnia powszedniego w kwitnącym do niedawna mieście. A ona wcale nie przychodzi z bombami zrzucanymi z radzieckich iłów. Ta zagłada następuje wówczas, kiedy sąsiedzi z kamienicy kłaniają się kapitanowi policji już bez tego szacunku co dawniej, kiedy uczciwy do tej pory rzemieślnik żąda za usługę 100 marek zamiast należnych mu 20. Bo nadchodzi koniec świata, więc wstyd przestał obowiązywać. Tak, apokalipsa to umieranie w detalu. Inaczej nie będzie. A czy dziewczęta zabijał ten czy tamten esesman? To już naprawdę nie takie ważne.
Wiesław Kot
Ciężkie czasy dla potworów
Nie mają łatwego życia redaktorzy działów ciekawostek i sensacji. Susza i gorąc nie sprzyjają zdarzeniom paranormalnym. Potwór z Loch Ness zagrzebał się w mule i mimo rozpaczliwych wezwań "Nessi, wróć!" utrzymuje, że go nie ma. U nas chłopstwo wiele obiecywało sobie po tajemniczych kręgach w zbożu, ale jak mają być kręgi, kiedy zboże wyschło. W dodatku większość krajowych potworów rozjechała się na wakacje parlamentarne. A z tych, którzy zostali, to: jeden wicepremier jeździ z gospodarskimi wizytami, niczym drugi Gierek, i namawia włościan do gospodarki rynkowej; drugi tylko patrzeć, a zajmie się własną edukacją - pójdzie do jesziwy i podejmie studia talmudyczne. Nawet osławiony potwór Lustratus traci ząb po zębie i to u zaprzyjaźnionych dentystów. Nędza! Ostatnią nadzieją ożywienia sytuacji byłoby bliskie spotkanie trzeciego stopnia, czyli kontakt z małymi zielonymi ludzikami, ale po wizycie w NBP utraciłem taką nadzieję: "Zielone spadają!".
Na tym bezrybiu prawdziwą perełką okazała się informacja, że niejaka pani Laura ze Szwecji dostała skierowanie do przedszkola. W wieku 104 lat. Początkowo myślałem, że chodzi o adaptację do zdziecinnienia. Ale nie - to tylko komputer się pomylił. W jego systemie 4 i 104 oznacza to samo. Konsekwencje pomyłki komputera w społeczeństwie informatycznym pokazał film "Brazil". Dlatego ciarki chodzą po plecach na myśl, że za parę lat 10-latek otrzyma mailem zawiadomienie "Z okazji ukończenia 110 lat przesyłamy gratulacje i skierowanie na obowiązkową eutanazję".
Marcin Wolski
WYDARZENIE - ŚWIAT
Opera za trzy skręty
Zamiast wytwornych ciuszków i podniosłej atmosfery skręty i luz rodem z hipisowskiej komuny. Takim to scenariuszem uraczyła widzów berlińska Neuköllner Oper. Jej najnowszy produkt - "Orientalna księżniczka" ("La Princesse Jaune") Camille'a Saint-Saënsa - opowiada o narkotykach, więc twórcy wpadli na genialny pomysł. Postanowili zademonstrować widzom działanie nielegalnych w Niemczech substancji na ich własnej skórze. Jeśli ktoś nie chce, to nie musi palić trawki, ale jest to mile widziane. Inaczej bowiem trudno będzie zrozumieć działanie krzątających się po scenie, odurzonych do upadłego marihuaną aktorów. Tych co bardziej tchórzliwych Bernhard Glocksin, dyrektor artystyczny placówki, zapewnia, że w paleniu jointów w operze nie ma nic złego. Co prawda, w Niemczech żadnych narkotyków w miejscach publicznych zażywać nie wolno, ale szacowny pan wierzy, że ujdzie mu to płazem. Bo czegóż nie robi się dla dobra kultury. (IN)
"WPROST" POLECA: DVD
"Tarnation", reż. Jonathan Caouette, Klub Filmowy Era Nowe Horyzonty
Ostre i wstrząsające. Reżyser gej sam o sobie i swojej chorej psychicznie matce, czyli film złożony ze starych nagrań wideo i zdjęć. Brutalna i jednocześnie przesiąknięta miłością spowiedź przed kamerą. Eksperymentalnie, dokumentalnie i autobiograficznie.
"Syriana", reż. Stephen Gaghan, Warner Bros
Przypowieść o tym, jak ropa rządzi światem, czyli na wskroś polityczny obraz o konflikcie Stany Zjednoczone - Bliski Wschód. Ekranizacja pamiętników pewnego agenta CIA to rzecz o działalności amerykańskiego wywiadu, jego udziale w tworzeniu organizacji terrorystycznych i o wielkich przekrętach.
"Casanova", reż. Lasse Hallström, Imperial Entertainment
Komedia romantyczna w wersji kostiumowej, czyli kolejna odsłona legendy o słynnym rozpustniku i awanturniczym kochanku. Debiut reżysera Lassego Hallströma, znanego z poważnych produkcji typu "Co gryzie Gilberta Grape'a", w konwencji rozrywkowej.
"Francuski numer", reż. Robert Wichrowski, ITI Film Studio
Film reklamowano jako komedię roku. I choć komedią roku z pewnością nie jest, to ogląda się go lekko i przyjemnie. Jest studentka kombinatorka, Murzyn i polska wersja gangsterów z "Pulp Fiction". Udane role starego wyjadacza Jana Frycza i młodej gwiazdki Karoliny Gruszki.
WYDARZENIE - FESTIWAL
Jarocin wiecznie młody
Teraz zbuntowana młodzież jeździ na Woodstock, kiedyś jeździła do Jarocina. Były alternatywne zespoły, turnieje prezenterów dyskotek i zadymy organizowane na szybko przez punkowców. Było miło, ale w latach 90. się skończyło. Podczas ostatniej edycji w 1994 r. uczestnicy zorganizowali małą burdę i pobili 40 policjantów, zdemolowali kilka samochodów, a jeden demonstrował możliwości pistoletu. Finansowa klapa i protesty mieszkańców ostatecznie uśmierciły festiwal. Jednak w zeszłym roku mieszkańcy o protestach już nie pamiętali, a organizatorom przypomniały się stare dobre czasy i wznowili imprezę. Aby wskrzesić PRL-owski klimat, po mieście jeździły milicyjne nyski, a pseudopartyjni działacze czytali przemówienia. Niby sympatycznie, ale większego odzewu nie było. Dlatego w tym roku postawiono na muzykę. W dniach 17-19 sierpnia pojawią się m.in. Lech Janerka, T.Love, Strachy na Lachy i Włochaty. Będzie alternatywnie i trochę punkowo. Czyli jak za dawnych lat, tyle że tu i teraz. (IN)
KSIĄŻKA
Śmierć tkwi w szczegółach
"Festung Breslau" Marka Krajewskiego to pierwszorzędna powieść drugorzędna. Zasadniczo kryminał z Hauptmannem Eberhardem Mockiem, oficerem policji kryminalnej Breslau, znanym z poprzednich powieści autora. Mock tym razem na tropie zboczeńca w barwach SS, który rozpruwa podbrzusza niemieckim panienkom i polskim robotnicom przymusowym. Ale to tylko rusztowanie fabularne. Na nim Krajewski zawiesił opowieść o końcu świata. Koniec świata odbywa się w Breslau, milionowym mieście twierdzy, które Armia Czerwona zamknęła w żelaznym pierścieniu w marcu i kwietniu 1945 r. Twierdza broni się z bunkrów i barykad, ale taka obrona nie interesuje Krajewskiego. Interesuje go za to umieranie w detalu. Zagłada dnia powszedniego w kwitnącym do niedawna mieście. A ona wcale nie przychodzi z bombami zrzucanymi z radzieckich iłów. Ta zagłada następuje wówczas, kiedy sąsiedzi z kamienicy kłaniają się kapitanowi policji już bez tego szacunku co dawniej, kiedy uczciwy do tej pory rzemieślnik żąda za usługę 100 marek zamiast należnych mu 20. Bo nadchodzi koniec świata, więc wstyd przestał obowiązywać. Tak, apokalipsa to umieranie w detalu. Inaczej nie będzie. A czy dziewczęta zabijał ten czy tamten esesman? To już naprawdę nie takie ważne.
Wiesław Kot
Więcej możesz przeczytać w 32/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.