Już wiadomo, dlaczego niedoszły prezydent Stanów Zjednoczonych John Kerry obraził amerykańskich chłopców walczących w Iraku - ani chybi oglądał serial "Odległy front". Bohaterowie tego niby-dramatu to świeże mięso, które dopiero co przyjechało nad Eufrat, by stanąć oko w oko z wojną. Większość żołnierzy trafiła do armii na "ochotnika", bo podobno żadnych możliwości w "kraju nieograniczonych możliwości" nie miała. Dowiadujemy się też, że żółtodzioby pojechały "ponapierdalać, a nie wyzwalać", więc w sumie na tych kanikułach nie jest źle. Zwłaszcza gdy durni Arabowie idą prosto pod ogień amerykańskich luf. Główne składniki serialu to teksty w stylu: "Teraz im pokażemy!", kiepska gra aktorów plus spora dawka nudy. W tej okopowej operze mydlanej wpajany jest widzowi upudrowany obraz wojny i nie zmienią tego przelewane co jakiś czas litry czerwonej farby. Żeby było sentymentalnie, niekiedy na tle zachodu słońca pojawiają się stare dobre śmigłowce Bell, znane z czasów, gdy królowały nad niebem Wietnamu. Do tego muzyka country i już wiadomo, że całość jest niezamierzenie śmieszna i może się bronić najwyżej w kategorii "komedia z irackiej piaskownicy".
Łukasz Radwan
"Odległy front" (Over There), Steven Bochco i Chris Gerolmo, HBO, premiera 7 listopada, godz. 21
Więcej możesz przeczytać w 45/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.