Polska zapłaci miliard złotych za budowę trzeciej nitki naftociągu Przyjaźń, a skorzystają na tym Rosjanie
Trzecia nitka rurociągu naftowego Przyjaźń to najbardziej tajna inwestycja w historii III RP. Tajemnicą jest, jakimi kryteriami kierowano się przy wyborze wykonawcy. Nie wiadomo nawet, po co w ogóle zaczęto budować rurociąg. A wszystko dlatego, by ukryć skok na publiczną kasę kolejnej grupy trzymającej władzę. W tym wypadku w jej skład wchodzą ministrowie z SLD, byli generałowie Wojska Polskiego, policji i służb specjalnych.
Decyzja o budowie trzeciej nitki rurociągu Przyjaźń nie ma ekonomicznego uzasadnienia: zdolność przesyłu ropy z Adamowa do Płocka wynosi 43 mln ton rocznie, co o 250 proc. przekracza nasze zapotrzebowanie. Ropę można sprowadzać do Polski także przez Naftoport, którego zdolność przesyłowa wynosi 30 mln ton rocznie. Budowa trzeciej nitki może służyć jedynie Rosji, dla której - w przeciwieństwie do Polski i Niemiec - przepustowość pierwszej i drugiej nitki rurociągu jest zbyt mała. Obecnie całą nadwyżkę wydobywanej ropy Rosjanie wysyłają tankowcami przez Morze Czarne i Śródziemne. Po zrealizowaniu inwestycji Rosjanie uzyskają tańszą drogę transportu. Kiedy do tego dojdzie, zmonopolizują europejskie rynki.
Przetarg aranżowany
Na początku 2002 r. Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN) ogłosiło przetarg na budowę trzeciej nitki rurociągu naftowego Przyjaźń: od granicy polsko-białoruskiej w Adamowie do Plebanki koło Płocka. Szefem PERN został Stanisław Jakubowski, członek władz krajowych SLD. Choć w przetargu (rozstrzygniętym we wrześniu 2002 r.) brali udział potentaci z branży budowy rurociągów, koordynowanie projektu, a więc i kontrolę nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy, powierzono utworzonemu na potrzeby przetargu konsorcjum Prochem-Megagaz. Na realizację inwestycji konsorcjum otrzymało od PERN miliard złotych. Odpowiedni obrót papierami i przepuszczenie transakcji przez podwykonawcze firmy krzaki umożliwia wyciągnięcie z takiego kontraktu kilkunastu procent jego wartości.
Według Wiesława Kaczmarka, który był ministrem skarbu w rządzie Leszka Millera, kiedy decydowano o przetargu, wszystko zaaranżował Andrzej Piłat, wiceminister infrastruktury i były mazowiecki baron SLD. - To Piłat, który był moim partyjnym przełożonym, forsował Stanisława Jakubowskiego na prezesa PERN - opowiada Kaczmarek. Według byłego ministra, wygrana Jakubowskiego w konkursie miała umożliwić Megagazowi zwycięstwo w przetargu. Skoro Kaczmarek wiedział o ustawieniu przetargu, dlaczego wcześniej nic nie powiedział? To kolejna - po sprawie Andrzeja Modrzejewskiego, byłego prezesa Orlenu - tajemnica, o której Kaczmarek mówi z dwuletnim opóźnieniem. Były minister skarbu sugeruje, że zwycięstwo Megagazu ma związek z tym, iż członkiem rady nadzorczej tej firmy jest syn Piłata. Piłat w rozmowie z "Wprost" twierdzi, że Kaczmarek go oczernia. - Mój syn jest dorosły, robi co chce, a z kontraktem Megagazu nie miałem nic wspólnego - zapewnia.
Sami swoi
Megagaz to typowa firma nomenklaturowa. Jej prezesem jest Zbigniew Sowiński, mający wielu przyjaciół w MON i Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. W czasie gdy rozstrzygano przetarg, wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Megagazu był Wiesław Huszcza, były skarbnik SdRP. Potem nazwisko Huszczy pojawiło się w kontekście afery z tzw. jednorękimi bandytami. Był on też wiązany z aferą spółki Epit, która na lotnisku wojskowym w Białej Podlaskiej miała zbudować polskie Las Vegas. Później na interesach z Huszczą kilka milionów złotych straciła Mennica Państwowa. Przewodniczącym rady nadzorczej Megagazu był Jerzy Napiórkowski, wiceminister finansów w latach 1986-1990, jeden z bohaterów tzw. afery karabinowej (Polaków, których oskarżono o nielegalny handel bronią z Irakiem, zatrzymano w 1992 r. w Niemczech i USA). Wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Megagazu podczas zawierania kontraktu z PERN był Roman Kurnik, były kadrowiec SB, potem zastępca Marka Papały, komendanta głównego policji, a następnie doradca wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki. Bezpośrednio przed zawarciem kontraktu pomiędzy PERN i Prochem-Megagaz wiceprzewodniczącym rady nadzorczej w tej ostatniej spółce był również Andrzej Celiński, obecnie jeden z liderów SDLP.
W spółce Megagaz aż się roi od byłych funkcjonariuszy SB, UOP i emerytowanych wysokich oficerów Wojska Polskiego. W Megagazie zatrudniony jest m.in. generał w stanie spoczynku Andrzej Ratajczak, jeszcze rok temu pełnomocnik dowódcy wojsk lądowych ds. mienia wojskowego, a wcześniej odpowiedzialny za logistykę w Śląskim Okręgu Wojskowym, oraz gen. Marian Robełek, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Udziałowcem Megagazu jest Biuro Podróży First Class SAZ SA. W jego radzie nadzorczej zasiadają m.in. emerytowany admirał Romuald Waga, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP, Piotr Barański, szef kadr w nie istniejącym już Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, i Roman Kurnik. To głównie dzięki niemu First Class przed dwoma laty otrzymała od Komendy Głównej Policji wyłączność na zamawianie biletów lotniczych dla policji. Kiedy sprawę ujawniono, ówczesny szef MSWiA Krzysztof Janik zapowiedział kontrolę i wyciągnięcie konsekwencji. Nic takiego się jednak nie stało. Czy i tym razem możni protektorzy nie dopuszczą do wyjaśnienia przedsięwzięcia, które przynosi korzyści wyłącznie Rosjanom i na którym zarabiają osoby wiele razy narażające skarb państwa na straty?
Wojciech Sumliński
Współpraca: Mariusz Gierszewski, Radio Zet
Decyzja o budowie trzeciej nitki rurociągu Przyjaźń nie ma ekonomicznego uzasadnienia: zdolność przesyłu ropy z Adamowa do Płocka wynosi 43 mln ton rocznie, co o 250 proc. przekracza nasze zapotrzebowanie. Ropę można sprowadzać do Polski także przez Naftoport, którego zdolność przesyłowa wynosi 30 mln ton rocznie. Budowa trzeciej nitki może służyć jedynie Rosji, dla której - w przeciwieństwie do Polski i Niemiec - przepustowość pierwszej i drugiej nitki rurociągu jest zbyt mała. Obecnie całą nadwyżkę wydobywanej ropy Rosjanie wysyłają tankowcami przez Morze Czarne i Śródziemne. Po zrealizowaniu inwestycji Rosjanie uzyskają tańszą drogę transportu. Kiedy do tego dojdzie, zmonopolizują europejskie rynki.
Przetarg aranżowany
Na początku 2002 r. Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych (PERN) ogłosiło przetarg na budowę trzeciej nitki rurociągu naftowego Przyjaźń: od granicy polsko-białoruskiej w Adamowie do Plebanki koło Płocka. Szefem PERN został Stanisław Jakubowski, członek władz krajowych SLD. Choć w przetargu (rozstrzygniętym we wrześniu 2002 r.) brali udział potentaci z branży budowy rurociągów, koordynowanie projektu, a więc i kontrolę nad wydatkowaniem publicznych pieniędzy, powierzono utworzonemu na potrzeby przetargu konsorcjum Prochem-Megagaz. Na realizację inwestycji konsorcjum otrzymało od PERN miliard złotych. Odpowiedni obrót papierami i przepuszczenie transakcji przez podwykonawcze firmy krzaki umożliwia wyciągnięcie z takiego kontraktu kilkunastu procent jego wartości.
Według Wiesława Kaczmarka, który był ministrem skarbu w rządzie Leszka Millera, kiedy decydowano o przetargu, wszystko zaaranżował Andrzej Piłat, wiceminister infrastruktury i były mazowiecki baron SLD. - To Piłat, który był moim partyjnym przełożonym, forsował Stanisława Jakubowskiego na prezesa PERN - opowiada Kaczmarek. Według byłego ministra, wygrana Jakubowskiego w konkursie miała umożliwić Megagazowi zwycięstwo w przetargu. Skoro Kaczmarek wiedział o ustawieniu przetargu, dlaczego wcześniej nic nie powiedział? To kolejna - po sprawie Andrzeja Modrzejewskiego, byłego prezesa Orlenu - tajemnica, o której Kaczmarek mówi z dwuletnim opóźnieniem. Były minister skarbu sugeruje, że zwycięstwo Megagazu ma związek z tym, iż członkiem rady nadzorczej tej firmy jest syn Piłata. Piłat w rozmowie z "Wprost" twierdzi, że Kaczmarek go oczernia. - Mój syn jest dorosły, robi co chce, a z kontraktem Megagazu nie miałem nic wspólnego - zapewnia.
Sami swoi
Megagaz to typowa firma nomenklaturowa. Jej prezesem jest Zbigniew Sowiński, mający wielu przyjaciół w MON i Sztabie Generalnym Wojska Polskiego. W czasie gdy rozstrzygano przetarg, wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Megagazu był Wiesław Huszcza, były skarbnik SdRP. Potem nazwisko Huszczy pojawiło się w kontekście afery z tzw. jednorękimi bandytami. Był on też wiązany z aferą spółki Epit, która na lotnisku wojskowym w Białej Podlaskiej miała zbudować polskie Las Vegas. Później na interesach z Huszczą kilka milionów złotych straciła Mennica Państwowa. Przewodniczącym rady nadzorczej Megagazu był Jerzy Napiórkowski, wiceminister finansów w latach 1986-1990, jeden z bohaterów tzw. afery karabinowej (Polaków, których oskarżono o nielegalny handel bronią z Irakiem, zatrzymano w 1992 r. w Niemczech i USA). Wiceprzewodniczącym rady nadzorczej Megagazu podczas zawierania kontraktu z PERN był Roman Kurnik, były kadrowiec SB, potem zastępca Marka Papały, komendanta głównego policji, a następnie doradca wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki. Bezpośrednio przed zawarciem kontraktu pomiędzy PERN i Prochem-Megagaz wiceprzewodniczącym rady nadzorczej w tej ostatniej spółce był również Andrzej Celiński, obecnie jeden z liderów SDLP.
W spółce Megagaz aż się roi od byłych funkcjonariuszy SB, UOP i emerytowanych wysokich oficerów Wojska Polskiego. W Megagazie zatrudniony jest m.in. generał w stanie spoczynku Andrzej Ratajczak, jeszcze rok temu pełnomocnik dowódcy wojsk lądowych ds. mienia wojskowego, a wcześniej odpowiedzialny za logistykę w Śląskim Okręgu Wojskowym, oraz gen. Marian Robełek, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Udziałowcem Megagazu jest Biuro Podróży First Class SAZ SA. W jego radzie nadzorczej zasiadają m.in. emerytowany admirał Romuald Waga, członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP, Piotr Barański, szef kadr w nie istniejącym już Ministerstwie Współpracy Gospodarczej z Zagranicą, i Roman Kurnik. To głównie dzięki niemu First Class przed dwoma laty otrzymała od Komendy Głównej Policji wyłączność na zamawianie biletów lotniczych dla policji. Kiedy sprawę ujawniono, ówczesny szef MSWiA Krzysztof Janik zapowiedział kontrolę i wyciągnięcie konsekwencji. Nic takiego się jednak nie stało. Czy i tym razem możni protektorzy nie dopuszczą do wyjaśnienia przedsięwzięcia, które przynosi korzyści wyłącznie Rosjanom i na którym zarabiają osoby wiele razy narażające skarb państwa na straty?
Wojciech Sumliński
Współpraca: Mariusz Gierszewski, Radio Zet
Więcej możesz przeczytać w 23/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.