W Polsce nie brakuje takich osobników, co momentalnie się skompromitowali lub skończyli
W dawnych czasach sceny łóżkowe w filmie fabularnym określano mianem "momentów". Za PRL-u chodziło się nawet na nędzne filmy, jeśli było w nich choć trochę golizny. W słynnej serii filmowych dialogów kabaretu "60 minut na godzinę" Kociniak i Zaorski zaczynali opowiastki od pytania: "Momenty były?".
Cała sztuka reżyserska tamtego okresu to karkołomne wygibasy polegające na tym, by podczas momentów pokazać jak najmniej. Schemat wyglądał mniej więcej tak: para zaczyna się rozbierać - on ściąga zegarek i krawat, ona przewierca go wzrokiem. On ją całuje i ściąga pośpiesznie bluzkę przez głowę, burząc strukturę jej fryzury. Przez moment widzimy kobietę w biustonoszu. Nagle kamera zaczyna śledzić rzuconą na podłogę bluzkę. Obserwujemy nogi partnerów, które nerwowo drepczą obok siebie, gniotąc spadające części garderoby. Po chwili dostrzegamy ich pod kołdrą, która łopocze, jak źle przypięty namiot w trakcie wichury. Dziwnym ruchom kołdry towarzyszą jęki partnerów lub dynamiczna muzyka. Kamera nie skupia się na zapasach miłosnych, tylko zaczyna zwiedzać pokój. Oglądamy jakieś obrazki na ścianach, książki na półce, kwiatki w doniczkach. O tym, że to już koniec, informuje nas scena, w której partnerzy, leżąc obok siebie, zapalają papierosy i rozmawiają o życiu.
Aż trudno w to uwierzyć, ale dla takich scen ludzie walili do kina. Obowiązkowo po scenie z momentami następowała jakaś bardziej ambitna. Zwykle w postaci mętnej gadki. On, jarając szluga, wyznawał, że mierzi go współczesne zakłamanie, światowy wyścig zbrojeń lub niska pensja. Ona bredziła coś o zdaniu matury i matce, która jej nie rozumie. Z czasem reżyserzy i scenarzyści odkryli, że momenty bardziej przyciągają widownię do kina niż doklejone do nich dłużyzny, czyli cała reszta filmu. Momenty zaczęły się wydłużać, a sceny łóżkowe stawały się coraz śmielsze. Na ekranie pełnym blaskiem zaczął świecić damski cyc. Wkrótce bohaterami stały się też gołe pośladki. Głównie były to krótkie sceny wskakiwania do łóżka lub wstawania z niego. Jeśli widzieliśmy nerwowo ubierającego się faceta i panienkę leniwie podążającą pod prysznic, to już było wiadomo, o co chodzi. Oboje uprawiali poranny seks i on przez to spóźni się do roboty. Momenty stawały się coraz bardziej ostre, ale jeszcze nie demonstrowano wszystkiego. Kamera pokazywała na przykład męskie plecy, w które z rozkoszą i perwersją wpijały się damskie dłonie. Towarzyszyły temu mocne stękania, jak podczas ściągania przyciasnego buta z lewej nogi.
Aż wreszcie nastąpiła epoka, w której momenty zastąpiły cały film i praktycznie nazwa straciła swój sens. Obecnie coraz więcej filmów składa się tylko i wyłącznie z samych erotycznych momentów. Powoduje to sytuację, że widownia tęskni za jakąkolwiek sceną, byle nie łóżkową.
Filmowe nazewnictwo z czasów PRL-u położyło się cieniem na życie łóżkowe obywateli w kapitalizmie. Kobiety coraz głośniej domagały się, by to nie były tylko momenty, by trwało to trochę dłużej. Jak obliczyli naukowcy, średnia długość stosunku trwa u człowieka cztery i pół minuty. Kobiety łaskawie zaokrąglają ten wynik do pięciu minut i w odróżnieniu od długodystansowców nazywają takich facetów pięciominutowcami. Nie jest to może jakaś szczególnie długa podróż miłosna, ale i tak jesteśmy lepsi od innych gatunków. Seks u szympansów to jest prawdziwy moment, bo zwykle trwa tylko siedem sekund. A przecież szympans ma kondycję i warunki, więc to chyba sprawa psychiki.
Zdaniem badaczy tematu, momenty odgrywają wielką rolę nie tylko w kinie czy łóżku, ale także w polityce. Na scenie politycznej pojawia się coraz więcej polityków, którzy są tam na moment. Dla nich są to piękne momenty, gorzej z resztą społeczenstwa. Ktoś na moment był ministrem zdrowia, ktoś inny przez moment zabawił jako szef MSW. Nie brakuje takich, co momentalnie się skompromitowali lub skończyli. Polskie życie publiczne składa się z ludzi, którzy na moment migną na ekranach telewizorów, po czym momentalnie zostają aresztowani. Jak usiądą obok siebie przedstawiciele trzech partii, to momentalnie posprzeczają się o łyżkę do herbaty. Większość ludzi, których pokazuje się nam w telewizji jako kandydatów na jakieś stanowisko, to osobnicy o twarzach na moment przed odwiezieniem do domu wariatów.
Żyjemy w epoce momentów. Grając na giełdzie, możesz być przez moment bogaty, by za chwilę zostać bankrutem. Komornik pukający do bp. Gocłowskiego to potwierdzenie smutnego faktu, że nawet święte osoby są święte tylko na moment. Na moment się zakochujemy i na moment bierzemy śluby. Na moment jesteśmy popularni i na moment uczciwi. "Piękna chwilo - trwaj!!!" pisał poeta i na szczęście, jak twierdzą badacze literatury, nie miał na myśli Leppera u władzy.
Cała sztuka reżyserska tamtego okresu to karkołomne wygibasy polegające na tym, by podczas momentów pokazać jak najmniej. Schemat wyglądał mniej więcej tak: para zaczyna się rozbierać - on ściąga zegarek i krawat, ona przewierca go wzrokiem. On ją całuje i ściąga pośpiesznie bluzkę przez głowę, burząc strukturę jej fryzury. Przez moment widzimy kobietę w biustonoszu. Nagle kamera zaczyna śledzić rzuconą na podłogę bluzkę. Obserwujemy nogi partnerów, które nerwowo drepczą obok siebie, gniotąc spadające części garderoby. Po chwili dostrzegamy ich pod kołdrą, która łopocze, jak źle przypięty namiot w trakcie wichury. Dziwnym ruchom kołdry towarzyszą jęki partnerów lub dynamiczna muzyka. Kamera nie skupia się na zapasach miłosnych, tylko zaczyna zwiedzać pokój. Oglądamy jakieś obrazki na ścianach, książki na półce, kwiatki w doniczkach. O tym, że to już koniec, informuje nas scena, w której partnerzy, leżąc obok siebie, zapalają papierosy i rozmawiają o życiu.
Aż trudno w to uwierzyć, ale dla takich scen ludzie walili do kina. Obowiązkowo po scenie z momentami następowała jakaś bardziej ambitna. Zwykle w postaci mętnej gadki. On, jarając szluga, wyznawał, że mierzi go współczesne zakłamanie, światowy wyścig zbrojeń lub niska pensja. Ona bredziła coś o zdaniu matury i matce, która jej nie rozumie. Z czasem reżyserzy i scenarzyści odkryli, że momenty bardziej przyciągają widownię do kina niż doklejone do nich dłużyzny, czyli cała reszta filmu. Momenty zaczęły się wydłużać, a sceny łóżkowe stawały się coraz śmielsze. Na ekranie pełnym blaskiem zaczął świecić damski cyc. Wkrótce bohaterami stały się też gołe pośladki. Głównie były to krótkie sceny wskakiwania do łóżka lub wstawania z niego. Jeśli widzieliśmy nerwowo ubierającego się faceta i panienkę leniwie podążającą pod prysznic, to już było wiadomo, o co chodzi. Oboje uprawiali poranny seks i on przez to spóźni się do roboty. Momenty stawały się coraz bardziej ostre, ale jeszcze nie demonstrowano wszystkiego. Kamera pokazywała na przykład męskie plecy, w które z rozkoszą i perwersją wpijały się damskie dłonie. Towarzyszyły temu mocne stękania, jak podczas ściągania przyciasnego buta z lewej nogi.
Aż wreszcie nastąpiła epoka, w której momenty zastąpiły cały film i praktycznie nazwa straciła swój sens. Obecnie coraz więcej filmów składa się tylko i wyłącznie z samych erotycznych momentów. Powoduje to sytuację, że widownia tęskni za jakąkolwiek sceną, byle nie łóżkową.
Filmowe nazewnictwo z czasów PRL-u położyło się cieniem na życie łóżkowe obywateli w kapitalizmie. Kobiety coraz głośniej domagały się, by to nie były tylko momenty, by trwało to trochę dłużej. Jak obliczyli naukowcy, średnia długość stosunku trwa u człowieka cztery i pół minuty. Kobiety łaskawie zaokrąglają ten wynik do pięciu minut i w odróżnieniu od długodystansowców nazywają takich facetów pięciominutowcami. Nie jest to może jakaś szczególnie długa podróż miłosna, ale i tak jesteśmy lepsi od innych gatunków. Seks u szympansów to jest prawdziwy moment, bo zwykle trwa tylko siedem sekund. A przecież szympans ma kondycję i warunki, więc to chyba sprawa psychiki.
Zdaniem badaczy tematu, momenty odgrywają wielką rolę nie tylko w kinie czy łóżku, ale także w polityce. Na scenie politycznej pojawia się coraz więcej polityków, którzy są tam na moment. Dla nich są to piękne momenty, gorzej z resztą społeczenstwa. Ktoś na moment był ministrem zdrowia, ktoś inny przez moment zabawił jako szef MSW. Nie brakuje takich, co momentalnie się skompromitowali lub skończyli. Polskie życie publiczne składa się z ludzi, którzy na moment migną na ekranach telewizorów, po czym momentalnie zostają aresztowani. Jak usiądą obok siebie przedstawiciele trzech partii, to momentalnie posprzeczają się o łyżkę do herbaty. Większość ludzi, których pokazuje się nam w telewizji jako kandydatów na jakieś stanowisko, to osobnicy o twarzach na moment przed odwiezieniem do domu wariatów.
Żyjemy w epoce momentów. Grając na giełdzie, możesz być przez moment bogaty, by za chwilę zostać bankrutem. Komornik pukający do bp. Gocłowskiego to potwierdzenie smutnego faktu, że nawet święte osoby są święte tylko na moment. Na moment się zakochujemy i na moment bierzemy śluby. Na moment jesteśmy popularni i na moment uczciwi. "Piękna chwilo - trwaj!!!" pisał poeta i na szczęście, jak twierdzą badacze literatury, nie miał na myśli Leppera u władzy.
Więcej możesz przeczytać w 23/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.