Pułkownik Kukliński Nurowskiej to postać fikcyjna
Książka Marii Nurowskiej "Mój przyjaciel zdrajca", która właśnie pojawiła się na rynku, wpisuje się w nurt powieści sensacyjnej - romansu szpiegowskiego. Nieporozumieniem byłoby traktować tę powieść jako rzecz z gatunku literatury faktu. Już okładka książki, przedstawiająca Ryszarda Kuklińskiego w ciemnych okularach na tle łodygi róży pozbawionej kwiatu, wskazuje na to, że mamy do czynienia raczej z fikcją literacką niż z dokumentem.
Chciałbym, by Kukliński dorobił się takiej legendy jak porucznik Ordon czy podchorążowie nocy listopadowej z Piotrem Wysockim na czele. Tymczasem w powieści Nurowskiej Kukliński jawi się nam na tle herosów popkultury, jak James Bond czy postaci kreowane przez Harrisona Forda. Taki bohater musi być wyposażony w atrybuty postaci filmowej. Kukliński więc na stronicach dziełka Nurowskiej - wzorem bohaterów filmowych - nie stroni od alkoholu, samym spojrzeniem zniewala kobiety, a oprócz broni ma zawsze na podorędziu łom, by wyważyć nim zamek w willi generała KGB.
W rzeczywistości Kukliński był postacią bardziej skomplikowaną, a jego biografia była znacznie ciekawsza niż życie niejednego bohatera filmowego. Co znamienne, jego powierzchowność - przynajmniej na pierwszy rzut oka - była dla miłośników kina akcji rozczarowująca. Mnie na przykład towarzyszyło takie uczucie, kiedy go pierwszy raz zobaczyłem. Zwykle bowiem wyobrażamy sobie szpiega jako osobę wysokiego wzrostu, w obszernej marynarce skrywającej broń. Kukliński od takiego wizerunku odbiegał, choć nie ulega dla mnie wątpliwości, że był mężczyzną, który mógł się podobać kobietom. Na pewno nie przypominał typowego oficera Ludowego Wojska Polskiego. Nie waham się go nazwać intelektualistą. Mimo że z oczywistych względów przez całe życie był człowiekiem skrytym, nie brakowało mu fantazji. W środku okresu stalinizmu decyzja o ślubie kościelnym - i to w centrum Wrocławia, w dodatku w mundurze - wymagała odwagi albo co najmniej brawury.
Sam Kukliński nie dał Marii Nurowskiej zgody na napisanie relacji dokumentalnej. Wiem o tym, bo pośredniczyłem w kontaktach między nimi. Czy byłby zachwycony swoim obrazem w powieści Nurowskiej, tego się już nigdy nie dowiemy.
Chciałbym, by Kukliński dorobił się takiej legendy jak porucznik Ordon czy podchorążowie nocy listopadowej z Piotrem Wysockim na czele. Tymczasem w powieści Nurowskiej Kukliński jawi się nam na tle herosów popkultury, jak James Bond czy postaci kreowane przez Harrisona Forda. Taki bohater musi być wyposażony w atrybuty postaci filmowej. Kukliński więc na stronicach dziełka Nurowskiej - wzorem bohaterów filmowych - nie stroni od alkoholu, samym spojrzeniem zniewala kobiety, a oprócz broni ma zawsze na podorędziu łom, by wyważyć nim zamek w willi generała KGB.
W rzeczywistości Kukliński był postacią bardziej skomplikowaną, a jego biografia była znacznie ciekawsza niż życie niejednego bohatera filmowego. Co znamienne, jego powierzchowność - przynajmniej na pierwszy rzut oka - była dla miłośników kina akcji rozczarowująca. Mnie na przykład towarzyszyło takie uczucie, kiedy go pierwszy raz zobaczyłem. Zwykle bowiem wyobrażamy sobie szpiega jako osobę wysokiego wzrostu, w obszernej marynarce skrywającej broń. Kukliński od takiego wizerunku odbiegał, choć nie ulega dla mnie wątpliwości, że był mężczyzną, który mógł się podobać kobietom. Na pewno nie przypominał typowego oficera Ludowego Wojska Polskiego. Nie waham się go nazwać intelektualistą. Mimo że z oczywistych względów przez całe życie był człowiekiem skrytym, nie brakowało mu fantazji. W środku okresu stalinizmu decyzja o ślubie kościelnym - i to w centrum Wrocławia, w dodatku w mundurze - wymagała odwagi albo co najmniej brawury.
Sam Kukliński nie dał Marii Nurowskiej zgody na napisanie relacji dokumentalnej. Wiem o tym, bo pośredniczyłem w kontaktach między nimi. Czy byłby zachwycony swoim obrazem w powieści Nurowskiej, tego się już nigdy nie dowiemy.
Więcej możesz przeczytać w 23/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.