Gry komputerowe to pierwszy globalny polski produkt eksportowy
Nigdy nie widziałem tak atrakcyjnej gry komputerowej!" - zachwycał się 3 maja tego roku recenzent "The Washington Post", opisując grę "Painkiller" stworzoną przez warszawską firmę People Can Fly. W ciągu zaledwie trzech miesięcy 1,5 mln osób na całym świecie ściągnęło z Internetu jej wersję demonstracyjną. To jeden z najlepszych wyników w historii! List z gratulacjami wysłał do Polaków Gabe Newell z firmy Valve, legenda w branży gier komputerowych (nazywany Stevenem Spielbergiem wirtualnej rozrywki, producent właśnie tworzonej, najdroższej w historii gry o budżecie 40 mln USD). Sukces People Can Fly to nie przypadek. W Polsce działa jeszcze kilkanaście innych firm produkujących gry komputerowe o światowej renomie, m.in. Detalion, City Interactive, Metropolis Software i Mirage Interactive. Gry to pierwszy globalny polski produkt eksportowy! W gry komputerowe gra już co drugi Amerykanin i co piąty Polak. W 2003 r. na świecie kupiono gry komputerowe warte 18 mld USD. Polskie gry są sprzedawane w dziesiątkach wersji językowych na całym świecie. 90 proc. dochodów naszych firm pochodzi od graczy z USA i Europy Zachodniej. - Niedługo możemy się stać bardzo bogatymi ludźmi - przewiduje Marek Tymiński, szef warszawskiej firmy City Interactive.
Lot do Ameryki
People Can Fly (Ludzie Mogą Latać) za prawa do dystrybucji gry w Ameryce Północnej zainkasowała 1,5 mln USD od kanadyjskiej firmy Dreamcatcher. Polacy przez trzy lata ciężko pracowali na ten sukces. Warszawska spółka powstała na początku 2001 r. z inicjatywy Adriana Chmielarza. Zebrał grupę dziesięciu doświadczonych grafików i programistów. Zaproponował im stworzenie gry komputerowej, która będzie konkurencją dla najlepiej sprzedających się amerykańskich produkcji. Zdecydowali się na tzw. FPS (first person shooter), czyli grę polegającą na strzelaniu (zwykle do wszystkiego, co się rusza), w której obraz na ekranie jest taki, jakby gracz patrzył oczyma bohatera. - Zainwestowałem w projekt wszystkie swoje pieniądze. Przez trzy miesiące pracy nad wersją demonstracyjną jedliśmy z głodu szyszki - żartuje Chmielarz. Opłaciło się. Po obejrzeniu wersji demo Kanadyjczycy z firmy Dreamcatcher natychmiast podpisali umowę na dystrybucję gry w Ameryce Północnej i wypłacili pół miliona dolarów zaliczki.
Na amerykański rynek udało się wejść także firmie City Interactive z Warszawy. - Oceniliśmy, że przy naszym, na razie skromnym budżecie mamy szansę pokonać konkurencję zachodnich firm, tworząc symulację wyścigów samochodowych - mówi Marek Tymiński z City Interactive. W ten sposób powstała gra "Demolition Champions" (w Polsce sprzedawana jako "Smash Up Derby"). Gra w nią już około 50 tys. Amerykanów. City Interactive ma szansę stać się w USA najbardziej rozpoznawalną polską firmą produkującą gry komputerowe, bo w 2003 r. podpisała umowę z Activision, trzecim największym producentem gier w USA (a więc i na świecie). Gry City Interactive spodobały się także amerykańskiej firmie Red Baron, produkującej... mrożoną pizzę. Polska gra "Wings of Honour", w której gracz wciela się w pilota z czasów I wojny światowej, ma być sposobem na promowanie firmy (jej logo jest samolot z tamtego okresu). Na zlecenie Red Baron programiści z City Interactive przygotowali specjalną wersję gry, która została wydana w USA w 4 mln egzemplarzy!
Rzeszowska schizma
"Mogę napisać dla was scenariusz gry komputerowej" - zaproponował Maciejowi Miąsikowi, producentowi gier z rzeszowskiej firmy Detalion, Terry Dowling, najbardziej znany australijski pisarz science fiction. - Dowling skontaktował się z nami i powiedział, że bardzo podobają mu się nasze gry, ale zasugerował, że byłyby jeszcze lepsze, gdyby to on pisał do nich scenariusze - mówi Miąsik. Australijczyk miał rację. Gra "Schizma" (na Zachodzie sprzedawana pod nazwą "Mysterious Journey"), do której scenariusz napisał Dowling, stała się bestsellerem. Na całym świecie sprzedano ponad 260 tys. egzemplarzy. "Schizma" wyróżnia się skomplikowanymi zagadkami wymagającymi od gracza sporego wysiłku umysłowego. - Kanadyjska firma Dreamcatcher, zajmująca się dystrybucją gry w Ameryce Północnej, od razu zaproponowała nam stworzenie kolejnej części komputerowego hitu - mówi Miąsik. Zaliczka za prawa do dystrybucji wyniosła 250 tys. USD (do tego dojdzie jeszcze procent od sprzedaży, jeżeli gra na siebie zarobi).
Niemcy walczą dla Polaków z faszystami
W światowym biznesie gier komputerowych obowiązywały do niedawna dwie żelazne reguły. Pierwsza mówiła, że nie można zarobić w Niemczech na sprzedaży gry komputerowej o II wojnie światowej, druga - że nie można zarobić, sprzedając oryginalne programy w Rosji. Polacy udowodnili, że to nieprawda. Firma Mirage Interactive, powstała pod koniec lat 80. w Warszawie, stworzyła grę "Mortyr", w której Niemcy mogli się wcielać w szwedzkiego żołnierza walczącego z faszystami w czasie II wojny światowej. Zgodnie z niemieckim prawem nie ma w niej swastyk, portretów Hitlera ani innych znaków, które mogłyby się kojarzyć z faszyzmem. Tylko w Niemczech gra sprzedała się w 15 tys. egzemplarzy! Polskie gry są kupowane także w Rosji. Gra "Gorky 17", wydana w 1998 r. przez firmę Metropolis (powstała z inicjatywy Grzegorza Miechowskiego), znalazła tam 150 tys. nabywców. Na rynku, gdzie 99 proc. oprogramowania pochodzi z nielegalnych źródeł, to wręcz rekord. Gra, której akcja toczy się w niedalekiej przyszłości, opowiadała o rosyjskim miasteczku opanowanym przez zmutowane potwory. Fani z Rosji domagali się kolejnych części. Pod koniec 2003 r. na rynek weszła kontynuacja "Gorky 17" - "Gorky Zero".
Polskie produkcje skutecznie konkurują z zachodnimi, mimo że budżet rodzimych twórców jest na razie znacznie mniejszy niż ich kolegów zza oceanu czy z Europy Zachodniej. Polskich filmów nikt w USA nie ogląda; polskie gry kupują natomiast setki tysięcy Amerykanów. - Może dlatego, że nikt nas nie dotuje - konstatuje Adrian Chmielarz.
Lot do Ameryki
People Can Fly (Ludzie Mogą Latać) za prawa do dystrybucji gry w Ameryce Północnej zainkasowała 1,5 mln USD od kanadyjskiej firmy Dreamcatcher. Polacy przez trzy lata ciężko pracowali na ten sukces. Warszawska spółka powstała na początku 2001 r. z inicjatywy Adriana Chmielarza. Zebrał grupę dziesięciu doświadczonych grafików i programistów. Zaproponował im stworzenie gry komputerowej, która będzie konkurencją dla najlepiej sprzedających się amerykańskich produkcji. Zdecydowali się na tzw. FPS (first person shooter), czyli grę polegającą na strzelaniu (zwykle do wszystkiego, co się rusza), w której obraz na ekranie jest taki, jakby gracz patrzył oczyma bohatera. - Zainwestowałem w projekt wszystkie swoje pieniądze. Przez trzy miesiące pracy nad wersją demonstracyjną jedliśmy z głodu szyszki - żartuje Chmielarz. Opłaciło się. Po obejrzeniu wersji demo Kanadyjczycy z firmy Dreamcatcher natychmiast podpisali umowę na dystrybucję gry w Ameryce Północnej i wypłacili pół miliona dolarów zaliczki.
Na amerykański rynek udało się wejść także firmie City Interactive z Warszawy. - Oceniliśmy, że przy naszym, na razie skromnym budżecie mamy szansę pokonać konkurencję zachodnich firm, tworząc symulację wyścigów samochodowych - mówi Marek Tymiński z City Interactive. W ten sposób powstała gra "Demolition Champions" (w Polsce sprzedawana jako "Smash Up Derby"). Gra w nią już około 50 tys. Amerykanów. City Interactive ma szansę stać się w USA najbardziej rozpoznawalną polską firmą produkującą gry komputerowe, bo w 2003 r. podpisała umowę z Activision, trzecim największym producentem gier w USA (a więc i na świecie). Gry City Interactive spodobały się także amerykańskiej firmie Red Baron, produkującej... mrożoną pizzę. Polska gra "Wings of Honour", w której gracz wciela się w pilota z czasów I wojny światowej, ma być sposobem na promowanie firmy (jej logo jest samolot z tamtego okresu). Na zlecenie Red Baron programiści z City Interactive przygotowali specjalną wersję gry, która została wydana w USA w 4 mln egzemplarzy!
Rzeszowska schizma
"Mogę napisać dla was scenariusz gry komputerowej" - zaproponował Maciejowi Miąsikowi, producentowi gier z rzeszowskiej firmy Detalion, Terry Dowling, najbardziej znany australijski pisarz science fiction. - Dowling skontaktował się z nami i powiedział, że bardzo podobają mu się nasze gry, ale zasugerował, że byłyby jeszcze lepsze, gdyby to on pisał do nich scenariusze - mówi Miąsik. Australijczyk miał rację. Gra "Schizma" (na Zachodzie sprzedawana pod nazwą "Mysterious Journey"), do której scenariusz napisał Dowling, stała się bestsellerem. Na całym świecie sprzedano ponad 260 tys. egzemplarzy. "Schizma" wyróżnia się skomplikowanymi zagadkami wymagającymi od gracza sporego wysiłku umysłowego. - Kanadyjska firma Dreamcatcher, zajmująca się dystrybucją gry w Ameryce Północnej, od razu zaproponowała nam stworzenie kolejnej części komputerowego hitu - mówi Miąsik. Zaliczka za prawa do dystrybucji wyniosła 250 tys. USD (do tego dojdzie jeszcze procent od sprzedaży, jeżeli gra na siebie zarobi).
Niemcy walczą dla Polaków z faszystami
W światowym biznesie gier komputerowych obowiązywały do niedawna dwie żelazne reguły. Pierwsza mówiła, że nie można zarobić w Niemczech na sprzedaży gry komputerowej o II wojnie światowej, druga - że nie można zarobić, sprzedając oryginalne programy w Rosji. Polacy udowodnili, że to nieprawda. Firma Mirage Interactive, powstała pod koniec lat 80. w Warszawie, stworzyła grę "Mortyr", w której Niemcy mogli się wcielać w szwedzkiego żołnierza walczącego z faszystami w czasie II wojny światowej. Zgodnie z niemieckim prawem nie ma w niej swastyk, portretów Hitlera ani innych znaków, które mogłyby się kojarzyć z faszyzmem. Tylko w Niemczech gra sprzedała się w 15 tys. egzemplarzy! Polskie gry są kupowane także w Rosji. Gra "Gorky 17", wydana w 1998 r. przez firmę Metropolis (powstała z inicjatywy Grzegorza Miechowskiego), znalazła tam 150 tys. nabywców. Na rynku, gdzie 99 proc. oprogramowania pochodzi z nielegalnych źródeł, to wręcz rekord. Gra, której akcja toczy się w niedalekiej przyszłości, opowiadała o rosyjskim miasteczku opanowanym przez zmutowane potwory. Fani z Rosji domagali się kolejnych części. Pod koniec 2003 r. na rynek weszła kontynuacja "Gorky 17" - "Gorky Zero".
Polskie produkcje skutecznie konkurują z zachodnimi, mimo że budżet rodzimych twórców jest na razie znacznie mniejszy niż ich kolegów zza oceanu czy z Europy Zachodniej. Polskich filmów nikt w USA nie ogląda; polskie gry kupują natomiast setki tysięcy Amerykanów. - Może dlatego, że nikt nas nie dotuje - konstatuje Adrian Chmielarz.
Więcej możesz przeczytać w 23/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.