Rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim, prezesem PiS, kandydatem na premiera
Igor Janke: Kiedy zdecydował pan o konieczności zmiany premiera?
Jarosław Kaczyński: Niedawno. Kiedy w czwartek rozmawiałem o tym z wicepremierami Lepperem i Giertychem, miałem jeszcze wątpliwości, czy warto to robić. Dużo zależało od tego, jak się zachowa sam premier.
- Dlaczego chciał pan wymienić najpopularniejszego dziś polityka w Polsce?
- Miałem przeświadczenie, że musimy wygrać wybory samorządowe w Warszawie. Duże znaczenie miała wypowiedź Jana Rokity, który powiedział, że ten, kto wygrywa wybory w Warszawie, wygrywa wybory w Polsce. I tak to jest powszechnie odbierane. Pomyślałem, że jeśli on tak mówi, to media też tak będą tę sprawę traktować. Wobec tego muszę zrobić wszystko, żeby te wybory wygrać.
- Takie tłumaczenie nie wydaje się przekonujące.
- Nie, to naprawdę było bardzo ważne. Ale znaczenie miało też to, że koalicjanci powtarzali mi, że chcieliby, aby władza była skupiona w jednym ręku.
- Ale zasadnicze znaczenie miały pana pogarszające się relacje z premierem i różnice między wami?
- Premiera nie krytykowałem, mówiłem tylko o faktach. Nie wiedziałem na przykład nic o panu Wojciechowskim, który został ministrem finansów bez konsultacji ze mną.
- Jakie były najsłabsze strony tego rządu?
- Nie chcę dziś krytykować premiera Marcinkiewicza. Każde działanie ma jakieś słabsze punkty, ale nie chcę o nich mówić. Ani go nie krytykuję, ani się od niego nie odcinam. W psychicznie trudnej dla niego sytuacji zachował się najlepiej jak można. Nie ukrywam, że czasem miałem krytyczny stosunek do premiera, zdarzały się rzeczy, które nas różniły, ale to się działo na poziomie normalnych, koleżeńskich i partyjnych sporów.
- Co pana rząd powinien zrobić w pierwszej kolejności?
- Na pewno zreformować finanse publiczne. To superważna sprawa. Chcę zrealizować wszystko to, co zaplanowała minister Zyta Gilowska.
- Utrzyma pan kotwicę budżetową na poziomie 30 mld zł deficytu.
- Tak. Ta kotwica zostanie utrzymana. Ale też wprowadzimy zmiany w podatkach i szereg innych przedsięwzięć, które rozpoczęła minister Gilowska, a które są niezwykle ważne.
- A polityka zagraniczna się zmieni?
- Polityka zagraniczna musi wyraźnie ewoluować. To modus operandi, które obowiązywało w ciągu ostatnich kilkunastu lat, musi się zmienić. Symbolem tego jest ostatni list byłych ministrów spraw zagranicznych. To zachowanie całkowicie niepoważne. Nie będziemy prowadzić żadnej nacjonalistycznej polityki, jak nam próbują niektórzy wmawiać. Będziemy prowadzić normalną politykę dużego europejskiego państwa.
- Na czym będzie ta zmiana polegać?
- Na tym, że polską politykę zagraniczną prowadzą ludzie, którzy samych siebie traktują poważnie.
- A przekładając to na język konkretu?
- Będziemy normalnie rozmawiać o naszych sprawach. Nie damy sobie wmówić, że nie ma w Europie państw narodowych i nie ma polityki narodowej, bo ona jest ewidentnie prowadzona przez naszych partnerów. I nie ma powodu, dla którego mielibyśmy tego nie robić. To znaczy, że na przykład nie będziemy się godzić na rozwiązania ewidentnie dla nas niekorzystne.
- Czy poprawi pan nasze relacje z Niemcami?
- Poprawić relacje powinni raczej nasi partnerzy, bo nikogo nie obrażaliśmy.
- Będziemy wykonywać jakieś gesty?
- Byłoby błędem mówić teraz o tym. Ja tylko stwierdzam, że obraza głowy obcego państwa jest przestępstwem i z tego powinny zostać wyciągnięte wnioski. To była obraza bez precedensu, także w historii tej dziwnej gazety.
- Czy będziemy coś nowego proponować w sprawie konstytucji europejskiej?
- Będziemy aktywni w tej dziedzinie. Ta aktywność musi być oparta na przeświadczeniu, że Polska ma trwać jako suwerenne państwo, działające w ramach zinstytucjonalizowanej współpracy. Nie podzielamy popularnego w Europie poglądu, że państwo narodowe jest jakimś złem. Chcemy wykorzystać obecność w unii do umocnienia państwa narodowego.
- Co trzeba zmienić w sprawach wewnętrznych?
- Konieczna jest reforma wymiaru sprawiedliwości. Minister Ziobro działa znakomicie, ale potrzebne są głębokie reformy w prawie, dalsze zmiany w ABW. Niezwykle ważna jest też sprawa podziału środków, które mamy otrzymać z Unii Europejskiej.
- A zmiany w służbach specjalnych pana zadowalają?
- Muszę się z tym bliżej zapoznać, nie mam pełnej wiedzy na ten temat, bo nie mam dostępu do tajnych dokumentów.
- Jaka jest podstawowa różnica między tym, co było, a tym co będzie?
- Będę kontynuował politykę głębokiej przebudowy państwa, którą podjął premier Marcinkiewicz. Pewnie będzie różnica w stylu uprawiania polityki. Ja nie mam na przykład medialnych talentów Kazimierza Marcinkiewicza.
- Nie boi się pan kolejnych żądań Andrzej Leppera, który będzie chciał wykorzystać moment rekonstrukcji do wywalczenia silniejszej pozycji w rządzie?
- W żadnej sprawie nie mam zamiaru ustępować. Obecny podział jest racjonalny. Dalsze ustępstwa byłyby nieracjonalne. Jeśli Andrzej Lepper tego nie zaakceptuje, będą wcześniejsze wybory.
Fot: K. Pacuła
Jarosław Kaczyński: Niedawno. Kiedy w czwartek rozmawiałem o tym z wicepremierami Lepperem i Giertychem, miałem jeszcze wątpliwości, czy warto to robić. Dużo zależało od tego, jak się zachowa sam premier.
- Dlaczego chciał pan wymienić najpopularniejszego dziś polityka w Polsce?
- Miałem przeświadczenie, że musimy wygrać wybory samorządowe w Warszawie. Duże znaczenie miała wypowiedź Jana Rokity, który powiedział, że ten, kto wygrywa wybory w Warszawie, wygrywa wybory w Polsce. I tak to jest powszechnie odbierane. Pomyślałem, że jeśli on tak mówi, to media też tak będą tę sprawę traktować. Wobec tego muszę zrobić wszystko, żeby te wybory wygrać.
- Takie tłumaczenie nie wydaje się przekonujące.
- Nie, to naprawdę było bardzo ważne. Ale znaczenie miało też to, że koalicjanci powtarzali mi, że chcieliby, aby władza była skupiona w jednym ręku.
- Ale zasadnicze znaczenie miały pana pogarszające się relacje z premierem i różnice między wami?
- Premiera nie krytykowałem, mówiłem tylko o faktach. Nie wiedziałem na przykład nic o panu Wojciechowskim, który został ministrem finansów bez konsultacji ze mną.
- Jakie były najsłabsze strony tego rządu?
- Nie chcę dziś krytykować premiera Marcinkiewicza. Każde działanie ma jakieś słabsze punkty, ale nie chcę o nich mówić. Ani go nie krytykuję, ani się od niego nie odcinam. W psychicznie trudnej dla niego sytuacji zachował się najlepiej jak można. Nie ukrywam, że czasem miałem krytyczny stosunek do premiera, zdarzały się rzeczy, które nas różniły, ale to się działo na poziomie normalnych, koleżeńskich i partyjnych sporów.
- Co pana rząd powinien zrobić w pierwszej kolejności?
- Na pewno zreformować finanse publiczne. To superważna sprawa. Chcę zrealizować wszystko to, co zaplanowała minister Zyta Gilowska.
- Utrzyma pan kotwicę budżetową na poziomie 30 mld zł deficytu.
- Tak. Ta kotwica zostanie utrzymana. Ale też wprowadzimy zmiany w podatkach i szereg innych przedsięwzięć, które rozpoczęła minister Gilowska, a które są niezwykle ważne.
- A polityka zagraniczna się zmieni?
- Polityka zagraniczna musi wyraźnie ewoluować. To modus operandi, które obowiązywało w ciągu ostatnich kilkunastu lat, musi się zmienić. Symbolem tego jest ostatni list byłych ministrów spraw zagranicznych. To zachowanie całkowicie niepoważne. Nie będziemy prowadzić żadnej nacjonalistycznej polityki, jak nam próbują niektórzy wmawiać. Będziemy prowadzić normalną politykę dużego europejskiego państwa.
- Na czym będzie ta zmiana polegać?
- Na tym, że polską politykę zagraniczną prowadzą ludzie, którzy samych siebie traktują poważnie.
- A przekładając to na język konkretu?
- Będziemy normalnie rozmawiać o naszych sprawach. Nie damy sobie wmówić, że nie ma w Europie państw narodowych i nie ma polityki narodowej, bo ona jest ewidentnie prowadzona przez naszych partnerów. I nie ma powodu, dla którego mielibyśmy tego nie robić. To znaczy, że na przykład nie będziemy się godzić na rozwiązania ewidentnie dla nas niekorzystne.
- Czy poprawi pan nasze relacje z Niemcami?
- Poprawić relacje powinni raczej nasi partnerzy, bo nikogo nie obrażaliśmy.
- Będziemy wykonywać jakieś gesty?
- Byłoby błędem mówić teraz o tym. Ja tylko stwierdzam, że obraza głowy obcego państwa jest przestępstwem i z tego powinny zostać wyciągnięte wnioski. To była obraza bez precedensu, także w historii tej dziwnej gazety.
- Czy będziemy coś nowego proponować w sprawie konstytucji europejskiej?
- Będziemy aktywni w tej dziedzinie. Ta aktywność musi być oparta na przeświadczeniu, że Polska ma trwać jako suwerenne państwo, działające w ramach zinstytucjonalizowanej współpracy. Nie podzielamy popularnego w Europie poglądu, że państwo narodowe jest jakimś złem. Chcemy wykorzystać obecność w unii do umocnienia państwa narodowego.
- Co trzeba zmienić w sprawach wewnętrznych?
- Konieczna jest reforma wymiaru sprawiedliwości. Minister Ziobro działa znakomicie, ale potrzebne są głębokie reformy w prawie, dalsze zmiany w ABW. Niezwykle ważna jest też sprawa podziału środków, które mamy otrzymać z Unii Europejskiej.
- A zmiany w służbach specjalnych pana zadowalają?
- Muszę się z tym bliżej zapoznać, nie mam pełnej wiedzy na ten temat, bo nie mam dostępu do tajnych dokumentów.
- Jaka jest podstawowa różnica między tym, co było, a tym co będzie?
- Będę kontynuował politykę głębokiej przebudowy państwa, którą podjął premier Marcinkiewicz. Pewnie będzie różnica w stylu uprawiania polityki. Ja nie mam na przykład medialnych talentów Kazimierza Marcinkiewicza.
- Nie boi się pan kolejnych żądań Andrzej Leppera, który będzie chciał wykorzystać moment rekonstrukcji do wywalczenia silniejszej pozycji w rządzie?
- W żadnej sprawie nie mam zamiaru ustępować. Obecny podział jest racjonalny. Dalsze ustępstwa byłyby nieracjonalne. Jeśli Andrzej Lepper tego nie zaakceptuje, będą wcześniejsze wybory.
Fot: K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 28/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.