Albo rozpracowanie Radosława Sikorskiego było prywatną inicjatywą, albo najważniejsze dokumenty tej sprawy zniszczono
Ostrzegam i oskarżam Radosław Sikorski Mam nadzieję, że ujawnienie teczki "Szpak" będzie stanowiło ostrzeżenie dla oficerów dzisiejszych służb specjalnych i polityków, którzy ich nadzorują, aby powierzonej sobie władzy nad ludzkimi losami używali wyłącznie w interesie publicznym. Zanim ktokolwiek wyda lub wykona nielegalny rozkaz, powinien mieć na przestrodze to, że jego działanie może być kiedyś ujawnione i ocenione. Życzyłbym też sobie, aby w przyszłości koledzy dziennikarze mniej ochoczo dawali się używać do gier służb. Jeden z najbardziej bulwersujących aspektów teczki "Szpak" to ewidentny przepływ inspiracji i dezinformacji z ówczesnego WSI do artykułów w znanych dziennikach i tygodnikach. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że paszkwile włączone do teczki "Szpak" są trofeami tego, co w żargonie służb określa się jako "działania aktywne". Wreszcie kolekcjonerom humoru służb specjalnych dedykuję passus z pierwszego meldunku w teczce, opis najbardziej podejrzanego zachowania "figuranta": "Stały kontakt 'S' utrzymuje z pracownikiem ambasady Wielkiej Brytanii - panem o nazwisku McQuiban. Jest to specjalista od testowania i organizowania tzw. poczty elektronicznej. Fachowcy stwierdzają, że jest to system komputerowy, gdzie nadawca informacji na określony kod wysyła informacje, komputer to przyjmuje i gromadzi, odbiorca na określony kod wybiera taką informację. Zaletą tego typu poczty elektronicznej jest to, że bez znajomości kodu nikt nie potrafi ustalić, kto taką informację przesłał do komputera poczty i nie ustali się, kto tę informację wybiera". Wiedziałem, że mój prywatny laptop - pracując jeszcze jako dziennikarz zachodnich gazet, byłem jednym z pierwszych użytkowników takiego sprzętu w Warszawie - wywołał w ówczesnym MON sensację. Ale żeby aż tak. |
Nie wskazano w niej żadnych faktów, które mogłyby uzasadnić prawdziwość postawionych zarzutów. Zastanawiające jest także, że WSI rozpoczęły działania od ustalenia podstawowych danych personalnych "figuranta", czyli niedawnego wiceministra obrony narodowej. Czyżby przed powołaniem Sikorskiego na urząd wiceministra nie przeprowadzono żadnej procedury sprawdzającej? A przecież chodziło o polityka o bogatym i - jak na nasze warunki - niebanalnym życiorysie. Jeżeli takiego sprawdzenia nie było, jest to równie dziwne jak późniejsze jego rozpracowanie pod zarzutem działania na szkodę sił zbrojnych, których do niedawna był jednym ze zwierzchników.
Miękkie techniki operacyjne
Zdecydowaną większość zgromadzonej w sprawie Szpaka dokumentacji oficerowie WSI otrzymali z bazy PESEL bądź innych oficjalnych źródeł. Służyła ona do ustalenia personaliów osób z otoczenia Sikorskiego. Nic nie wskazuje, aby w stosunku do nich prowadzone były jakieś intensywne działania operacyjne. Chodziło po prostu o zdobycie materiałów wyjściowych, które mogłyby być wykorzystane w dalszych działaniach. Wiele dokumentów wystawianych przez Oddział Bezpieczeństwa Szefostwa WSI mówi o przeprowadzeniu WS (wywiadu środowiskowego) oraz U (ustaleń). Są to "miękkie" techniki operacyjne. Także dalsze działania realizowane są na niskim, technicznym, szczeblu przy braku śladów jakiegokolwiek nadzoru.
W archiwach IPN zapoznałem się z wieloma sprawami operacyjnymi, wytworzonymi niegdyś przez organy bezpieczeństwa PRL. Praktycznie w każdym materiale operacyjnego rozpracowania albo operacyjnego sprawdzania znajdujemy wpisy kontrolne oficerów nadzorujących i biorących odpowiedzialność za przebieg operacji. W sprawie Szpaka, w której "figurantem" jest były wiceminister, o podejmowanych działaniach często decyduje szef podrzędnego wydziału z Centrum Zabezpieczenia Technicznego. Albo te akta są niekompletne i ktoś starannie pousuwał z nich ślady wskazujące na przełożonych nadzorujących przebieg operacji, albo są dramatycznym świadec-twem chaosu i bałaganu w służbach, gdzie byle kapral może rozpocząć rozpracowanie operacyjne byłego członka rządu, w co także trudno uwierzyć.
Odrębną grupę materiałów stanowią wycinki prasowe z artykułami dotyczącymi Sikorskiego albo jego otoczenia. Umieszczenie tekstów prasowych bez żadnego komentarza w dokumentacji operacyjnej wywołuje kolejne pytania. Nie wiemy, czy zawarte w artykułach informacje o Sikorskim miały być następnie sprawdzane metodami operacyjnymi, czy może publikacje powstały w wyniku inspiracji służb. Ślady takich działań w dokumentacji "Szpaka" można wskazać, zwłaszcza w notatce stwierdzającej, że w artykule nie mogą zostać wykorzystane wszystkie informacje, aby nie dekonspirować źródła osobowego.
Dramatyczny brak profesjonalizmu
Jest rzeczą zastanawiającą, że przez kilkanaście miesięcy nikt z przełożonych nie zapoznał się z aktami sprawy "Szpak". A przecież, jak się wydaje, powinna być ona ważna dla całego resortu. W końcu nie co dzień stawiane są zarzuty szpiegowskich kontaktów wiceministrowi obrony narodowej. A jednak kontrolna metryczka umieszczona na początku teczki jest czysta - nie ma w niej żadnego wpisu. Oczywiście, można zakładać, że jednak ktoś do tych materiałów zaglądał, nie zostało to jednak odnotowane. Gdyby to przypuszczenie było prawdziwe, wskazywałoby na łamanie podstawowych procedur obowiązujących przy obchodzeniu się z tego typu dokumentami. Nic także nie wskazuje, aby ktoś poważnie na bieżąco analizował akta tej sprawy. Jakby pod pozorem czynności operacyjnych chciano po prostu znaleźć haki na byłego ministra, na wypadek gdyby miały być użyteczne w przyszłości. Jeżeli porówna się tę dokumentację z innym głośnym wypadkiem publikowania akt tajnych służb, czyli sprawą Olina, widać dramatyczny brak profesjonalizmu w prowadzeniu rozpracowania Szpaka.
Jednym z kluczowym dokumentów w teczce Szpaka jest wniosek szefa Zarządu III, a więc kontrwywiadu, o przedłużenie podsłuchu telefonicznego u Sikorskiego. Wniosek uzasadniony jest podejrzeniem szpiegowskich kontaktów inwigilowanego. Na wniosku jednak widnieje adnotacja, że szef WSI 22 marca 1993 r. zdecydował o nieprzedłużaniu zamówienia. Wniosek nie został więc rozpatrzony przez prokuratora generalnego ani przez ministra obrony narodowej. Jeśli jednak istnieje wniosek o przedłużenie podsłuchów, powinien się też znajdować wniosek pozytywnie rozpatrzony przez obie instytucje, skoro podsłuch rzeczywiście był stosowany. Takiego dokumentu jednak w tym zbiorze nie ma. Oznacza to, że albo podsłuch był stosowany nielegalnie, a więc mamy do czynienia ze złamaniem prawa, albo stosowna zgoda była wyrażona zarówno przez ministra obrony narodowej, jak i prokuratora generalnego. Odpowiedni dokument jednak zaginął bądź został zniszczony. W każdym razie w teczce Szpaka go nie ma. Ta sprawa ma, jak się wydaje, fundamentalne znaczenie dla wyjaśnienia także innych wątpliwości, z których najważniejsze jest pytanie, czy możliwe było prowadzenie rozpracowania Radka Sikorskiego bez wiedzy najważniejszych ośrodków politycznych w państwie.
Z materiałów sprawy Szpaka niewiele się dowiadujemy o ministrze Radku Sikorskim. Gdyby stosowne zlecenie otrzymała jedna z prywatnych agencji detektywistycznych, zgromadziłaby szybciej i taniej znacznie więcej materiałów na temat Szpaka, aniżeli dostarczyły ich toczące się miesiącami czynności operacyjne WSI. Jednocześnie otrzymujemy dość smutny i - mam nadzieję - nie do końca prawdziwy obraz tajnych służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo naszych sił zbrojnych. Fragmenty notatki służbowej, opisującej zasady działania poczty elektronicznej, a także wiele innych zapisów bardziej przypomina wypisy z rubryki "humor zeszytów szkolnych", aniżeli dokumentację czynności operacyjnych tajnych służb. W tym obrazie dominuje brak profesjonalizmu, ignorowanie podstawowych zasad demokratycznego państwa prawa, a przede wszystkim brak jakiejkolwiek skutecznej kontroli nad poczynaniami wojskowych tajnych służb w III RP.
Więcej możesz przeczytać w 28/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.