Na podwodnych wykopaliskach można zarobić miliardy dolarów
Firma Odyssey Marine Exploration z USA planuje wydobyć ładunek parowca "Seattle", na którego pokładzie podczas wojny secesyjnej poszedł na dno kruszec należący do poszukiwaczy złota i bankierów. Wartość sztab, monet i złotych samorodków ocenia się na 13 mld dolarów! Odyssey podpisała już wstępne umowy gwarantujące firmie 80 proc. skarbu.
Jeszcze tego lata Odyssey zamierza wydobyć setki tysięcy złotych monet ze spoczywającego na głębokości 900 m wraku brytyjskiego okrętu "Sussex". Przewoził on złoto, którym król William III chciał przekonać księcia Wiktora Amadeusza II do przymierza w wojnie przeciw Francji. Wyprawa się nie powiodła. "Sussex" zatonął u wybrzeży Gibraltaru. Eksperci szacują, że jego ładunek może być wart ponad 5 mld dolarów! Firma i rząd Jej Królewskiej Mości, do którego prawnie należy statek i jego ładunek, podpisały umowę zapewniającą Odyssey wyłączność w prowadzeniu prac. Określono też podział fortuny między firmą i brytyjskim rządem: Odyssey otrzyma 80 proc. wartości ładunku z pierwszych 45 mln dolarów, 50 proc. sumy między 45-500 mln dolarów i 40 proc. z pozostałej kwoty. Zysk Odyssey może sięgnąć 2 mld dolarów!
Podwodny bank
Ocean to największy magazyn muzealny świata. UNESCO szacuje, że na morskim dnie spoczywają trzy miliony wraków! Jednym z nich jest XVIII-wieczny "Concepcion" wyładowany złotymi monetami, których wartość szacuje się na 35-100 mln dolarów. Nic dziwnego, że podwodna archeologia stała się dochodowym przedsięwzięciem. Studenci archeologii na niektórych uczelniach wolą się uczyć obsługi urządzeń do badań podwodnych, niż prowadzić dokumentację wykopalisk.
W ostatnich latach w archeologii podwodnej dokonała się rewolucja technologiczna. Do poszukiwania wraków wykorzystywane są zdalnie sterowane roboty ROV (Remotely Operated Vehicle) o rozmiarach od pudełka na buty po małą ciężarówkę. To dzięki robotowi o nazwie Jazon odkryto na głębokości ponad 300 m najstarsze dotychczas odnalezione wraki dwóch statków handlowych, które około 750 r. p.n.e. wyruszyły z dzisiejszego Libanu do Egiptu lub Kartaginy. Większy z nich miał około 18 m długości, oba były wyposażone w ciężkie kamienne kotwice. Ich załogę stanowili Fenicjanie, a ładunek - przednie fenickie wino w ceramicznych amforach. Statki nie dotarły do celu. Gwałtowny sztorm zatopił je w okolicy Aszkelonu u wybrzeży dzisiejszego Izraela.
Roboty Ballarda
Robot Herkules, wykorzystywany przez odkrywcę "Titanica" Roberta Ballarda, może pracować nawet na głębokości 4 km. Jest wyposażony w dwa ramiona, każde o dwóch stalowych, chwytnych palcach. Robot potrafi prowadzić wykopaliska w głębinach tak jak nurkowie we wrakach na płytkich wodach. Ma nawet dysze do odsysania dennych sedymentów, aby piasek i muł nie ograniczały widoczności.
Ballard użył Herkulesa do zbadania zatopionych neolitycznych osad wzdłuż dawnych wybrzeży na Morzu Czarnym. Chciał w ten sposób sprawdzić hipotezę Williama Ryana i Waltera Pittmana, geologów z Uniwersytetu Columbia, według której mity o potopie opowiadają o rzeczywistym zalaniu Morza Czarnego, które w okresie ostatniego zlodowacenia stanowiło śródlądowy, słodkowodny zbiornik, przez wody Morza Śródziemnego. Kiedy między dwunastoma a siedmioma tysiącami lat temu zaczęły ustępować lodowce, poziom Morza Śródziemnego podniósł się i słona woda przedarła się przez cieśninę Bosfor. Wody Morza Czarnego przybierały prawdopodobnie 15 cm dziennie! Nabrzeżne osady zostały zatopione, ale ich mieszkańcy zdołali uciec i zabrali z sobą w inne rejony Europy i Azji opowieść o katastrofie, która zmieniła ich życie.
Dotychczas Ballardowi nie udało się odnaleźć śladów prehistorycznego osadnictwa. Wprawdzie na północ od tureckiego miasta Sinop badacze natrafili na pozostałości osady na głębokości 100 m, ale nie udało się określić ich wieku z powodu zanieczyszczenia drewnem pochodzącym z późniejszych domów i statków. Odkryto za to wiele wraków, m.in. bizantyński statek sprzed 1,5 tys. lat, którego maszt ciągle znajduje się w pionowej pozycji. Wrak spoczął na 300 m. Wody Morza Czarnego na tej głębokości nie zawierają tlenu, nie ma w nich więc mikroorganizmów rozkładających drewno. Roboty Herkules i Mały Herkules dostarczyły tak dokładne obrazy statku, że zmieniły przekonania na temat starożytnego szkutnictwa.
Badacze z Massachusetts Institute of Technology w Bostonie zbudowali urządzenie EXACT, umożliwiające zlokalizowanie wraku spoczywającego kilka kilometrów pod powierzchnią wody z dokładnością do centymetra. Dzięki niemu można ustalić wygląd i ładunek statku, nawet go nie dotykając. Jest to możliwe dzięki tzw. profilowaniu sejsmoakustycznemu. Wąska wiązka sonaru "widzi", co znajduje się pod wodą i pod warstwami dennego mułu lub piasku. Po wprowadzeniu danych do komputera powstaje trójwymiarowy model wraku, wirtualnie odkopanego przez usuwanie warstwy po warstwie.
Archeolodzy niepokoją się, że wydobyte z morza obiekty, zamiast stać się własnością publiczną, przepadną na zawsze w prywatnych kolekcjach. Konwencja UNESCO z 1998 r. stwierdza, że "podwodne dziedzictwo kulturowe nie może być obiektem handlu, sprzedaży ani wymiany komercyjnej". Umowa między Odyssey a rządem brytyjskim może zatem stworzyć niebezpieczny precedens. Kraje, którym brakuje gotówki, mogą zacząć szukać dochodów we wrakach w wodach terytorialnych. Odyssey planuje też ekspedycję do wraku fenickiego statku "Melkarth", który między V a III wiekiem p.n.e. osiadł na dnie Morza Śródziemnego na głębokości ponad 900 m.
Jeszcze tego lata Odyssey zamierza wydobyć setki tysięcy złotych monet ze spoczywającego na głębokości 900 m wraku brytyjskiego okrętu "Sussex". Przewoził on złoto, którym król William III chciał przekonać księcia Wiktora Amadeusza II do przymierza w wojnie przeciw Francji. Wyprawa się nie powiodła. "Sussex" zatonął u wybrzeży Gibraltaru. Eksperci szacują, że jego ładunek może być wart ponad 5 mld dolarów! Firma i rząd Jej Królewskiej Mości, do którego prawnie należy statek i jego ładunek, podpisały umowę zapewniającą Odyssey wyłączność w prowadzeniu prac. Określono też podział fortuny między firmą i brytyjskim rządem: Odyssey otrzyma 80 proc. wartości ładunku z pierwszych 45 mln dolarów, 50 proc. sumy między 45-500 mln dolarów i 40 proc. z pozostałej kwoty. Zysk Odyssey może sięgnąć 2 mld dolarów!
Podwodny bank
Ocean to największy magazyn muzealny świata. UNESCO szacuje, że na morskim dnie spoczywają trzy miliony wraków! Jednym z nich jest XVIII-wieczny "Concepcion" wyładowany złotymi monetami, których wartość szacuje się na 35-100 mln dolarów. Nic dziwnego, że podwodna archeologia stała się dochodowym przedsięwzięciem. Studenci archeologii na niektórych uczelniach wolą się uczyć obsługi urządzeń do badań podwodnych, niż prowadzić dokumentację wykopalisk.
W ostatnich latach w archeologii podwodnej dokonała się rewolucja technologiczna. Do poszukiwania wraków wykorzystywane są zdalnie sterowane roboty ROV (Remotely Operated Vehicle) o rozmiarach od pudełka na buty po małą ciężarówkę. To dzięki robotowi o nazwie Jazon odkryto na głębokości ponad 300 m najstarsze dotychczas odnalezione wraki dwóch statków handlowych, które około 750 r. p.n.e. wyruszyły z dzisiejszego Libanu do Egiptu lub Kartaginy. Większy z nich miał około 18 m długości, oba były wyposażone w ciężkie kamienne kotwice. Ich załogę stanowili Fenicjanie, a ładunek - przednie fenickie wino w ceramicznych amforach. Statki nie dotarły do celu. Gwałtowny sztorm zatopił je w okolicy Aszkelonu u wybrzeży dzisiejszego Izraela.
Roboty Ballarda
Robot Herkules, wykorzystywany przez odkrywcę "Titanica" Roberta Ballarda, może pracować nawet na głębokości 4 km. Jest wyposażony w dwa ramiona, każde o dwóch stalowych, chwytnych palcach. Robot potrafi prowadzić wykopaliska w głębinach tak jak nurkowie we wrakach na płytkich wodach. Ma nawet dysze do odsysania dennych sedymentów, aby piasek i muł nie ograniczały widoczności.
Ballard użył Herkulesa do zbadania zatopionych neolitycznych osad wzdłuż dawnych wybrzeży na Morzu Czarnym. Chciał w ten sposób sprawdzić hipotezę Williama Ryana i Waltera Pittmana, geologów z Uniwersytetu Columbia, według której mity o potopie opowiadają o rzeczywistym zalaniu Morza Czarnego, które w okresie ostatniego zlodowacenia stanowiło śródlądowy, słodkowodny zbiornik, przez wody Morza Śródziemnego. Kiedy między dwunastoma a siedmioma tysiącami lat temu zaczęły ustępować lodowce, poziom Morza Śródziemnego podniósł się i słona woda przedarła się przez cieśninę Bosfor. Wody Morza Czarnego przybierały prawdopodobnie 15 cm dziennie! Nabrzeżne osady zostały zatopione, ale ich mieszkańcy zdołali uciec i zabrali z sobą w inne rejony Europy i Azji opowieść o katastrofie, która zmieniła ich życie.
Dotychczas Ballardowi nie udało się odnaleźć śladów prehistorycznego osadnictwa. Wprawdzie na północ od tureckiego miasta Sinop badacze natrafili na pozostałości osady na głębokości 100 m, ale nie udało się określić ich wieku z powodu zanieczyszczenia drewnem pochodzącym z późniejszych domów i statków. Odkryto za to wiele wraków, m.in. bizantyński statek sprzed 1,5 tys. lat, którego maszt ciągle znajduje się w pionowej pozycji. Wrak spoczął na 300 m. Wody Morza Czarnego na tej głębokości nie zawierają tlenu, nie ma w nich więc mikroorganizmów rozkładających drewno. Roboty Herkules i Mały Herkules dostarczyły tak dokładne obrazy statku, że zmieniły przekonania na temat starożytnego szkutnictwa.
Badacze z Massachusetts Institute of Technology w Bostonie zbudowali urządzenie EXACT, umożliwiające zlokalizowanie wraku spoczywającego kilka kilometrów pod powierzchnią wody z dokładnością do centymetra. Dzięki niemu można ustalić wygląd i ładunek statku, nawet go nie dotykając. Jest to możliwe dzięki tzw. profilowaniu sejsmoakustycznemu. Wąska wiązka sonaru "widzi", co znajduje się pod wodą i pod warstwami dennego mułu lub piasku. Po wprowadzeniu danych do komputera powstaje trójwymiarowy model wraku, wirtualnie odkopanego przez usuwanie warstwy po warstwie.
Archeolodzy niepokoją się, że wydobyte z morza obiekty, zamiast stać się własnością publiczną, przepadną na zawsze w prywatnych kolekcjach. Konwencja UNESCO z 1998 r. stwierdza, że "podwodne dziedzictwo kulturowe nie może być obiektem handlu, sprzedaży ani wymiany komercyjnej". Umowa między Odyssey a rządem brytyjskim może zatem stworzyć niebezpieczny precedens. Kraje, którym brakuje gotówki, mogą zacząć szukać dochodów we wrakach w wodach terytorialnych. Odyssey planuje też ekspedycję do wraku fenickiego statku "Melkarth", który między V a III wiekiem p.n.e. osiadł na dnie Morza Śródziemnego na głębokości ponad 900 m.
Więcej możesz przeczytać w 28/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.