Stan moralny Polaków nie świadczy o tym, że przejmują się pouczeniami papieża
Obchody rocznicy rozpoczęcia pontyfikatu Jana Pawła II obudziły we mnie osobiste wspomnienia, bo 22 października 1978 r. (w dniu oficjalnej inauguracji pontyfikatu) byłem obecny na placu św. Piotra. Miejsce udało mi się zdobyć poczesne, blisko ołtarza. Byłem więc (ze zdziwieniem myślę dziś o tym w swym pokoiku w Krakowie) świadkiem homagium składanego papieżowi przez wszystkich kardynałów świata i uścisku papieża Wojtyły z kardynałem Wyszyńskim. Cudowna pogoda, różnobarwny, październikowy Rzym, setki tysięcy wiernych, koronowane głowy, garstka przyjaciół z Polski i kamerdyner dotychczasowego kardynała, śp. Franciszek z kurii w Krakowie, posadzony wyżej niż monarchowie.
Wielkie i dziwne były to dni. Włoski taksówkarz dowiedziawszy się, że jestem Polakiem z Krakowa, nie chciał wziąć ode mnie pieniędzy. Na nagle zorganizowaną audiencję dla Polaków nie zdążono wydrukować biletów, więc wchodził tam każdy, kto chciał. Wśród prowadzących audiencję polskich duchownych powstał problem, czy na zakończenie mamy śpiewać "Boże coś Polskę" z refrenem: "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie" czy "racz nam wrócić, Panie". Oczywiście, sala potem ryknęła z całej mocy: "racz nam wrócić". Taki to był początek nowej epoki.
Przeżyłem epokę pieców, potem epokę komunistyczną, solidarnościową, a teraz - trudno o nazwanie naszego "dzisiaj". Mam takie przekonanie (i nie tylko ja je mam), że żyjemy w Polsce w epoce papieskiej. Nie chodzi o jej watykańskość w sensie państwowo-świeckim, ale o wszechobecną w życiu tego kraju pamięć o Janie Pawle II. Co w praktyce oznacza ta pamięć, nie wiadomo. Ogólny stan moralny społeczeństwa zupełnie nie świadczy o tym, że przejmuje się ono pouczeniami swego papieża. Na liście państw kandydujących do Unii Europejskiej znajdujemy się wśród najbardziej skorumpowanych narodów. Jednocześnie nasze społeczeństwo odznacza się wyjątkową pobożnością w zlaicyzowanej Europie. Ostatnia pielgrzymka papieska była tego dowodem. Zapewne pod jej wpływem wicepremier Kołodko przedstawił projekt budżetu państwa na przyszły rok Konferencji Episkopatu obradującej we Wrocławiu. W przemówieniu porównał projekt ustawy abolicyjnej, darowującej winy milionowym złodziejom, do sakramentu pojednania. Nie ma innego kraju na świecie, w którym rząd przedstawiałby budżet państwa biskupom. Ma nieczyste sumienie czy co?
Minęło prawie ćwierć wieku przemian, które mimo poczynionych już uwag bałbym się w pełni oceniać. Polska nie jest krajem stagnacji, lecz stałego fermentu. Jesteśmy wolni. Wiele już z tej wolności moje pokolenie nie skorzysta. Ziemskie paszporty mamy w domu, ale czeka nas jeszcze kolejka po paszport do wieczności.
Wielkie i dziwne były to dni. Włoski taksówkarz dowiedziawszy się, że jestem Polakiem z Krakowa, nie chciał wziąć ode mnie pieniędzy. Na nagle zorganizowaną audiencję dla Polaków nie zdążono wydrukować biletów, więc wchodził tam każdy, kto chciał. Wśród prowadzących audiencję polskich duchownych powstał problem, czy na zakończenie mamy śpiewać "Boże coś Polskę" z refrenem: "Ojczyznę wolną pobłogosław, Panie" czy "racz nam wrócić, Panie". Oczywiście, sala potem ryknęła z całej mocy: "racz nam wrócić". Taki to był początek nowej epoki.
Przeżyłem epokę pieców, potem epokę komunistyczną, solidarnościową, a teraz - trudno o nazwanie naszego "dzisiaj". Mam takie przekonanie (i nie tylko ja je mam), że żyjemy w Polsce w epoce papieskiej. Nie chodzi o jej watykańskość w sensie państwowo-świeckim, ale o wszechobecną w życiu tego kraju pamięć o Janie Pawle II. Co w praktyce oznacza ta pamięć, nie wiadomo. Ogólny stan moralny społeczeństwa zupełnie nie świadczy o tym, że przejmuje się ono pouczeniami swego papieża. Na liście państw kandydujących do Unii Europejskiej znajdujemy się wśród najbardziej skorumpowanych narodów. Jednocześnie nasze społeczeństwo odznacza się wyjątkową pobożnością w zlaicyzowanej Europie. Ostatnia pielgrzymka papieska była tego dowodem. Zapewne pod jej wpływem wicepremier Kołodko przedstawił projekt budżetu państwa na przyszły rok Konferencji Episkopatu obradującej we Wrocławiu. W przemówieniu porównał projekt ustawy abolicyjnej, darowującej winy milionowym złodziejom, do sakramentu pojednania. Nie ma innego kraju na świecie, w którym rząd przedstawiałby budżet państwa biskupom. Ma nieczyste sumienie czy co?
Minęło prawie ćwierć wieku przemian, które mimo poczynionych już uwag bałbym się w pełni oceniać. Polska nie jest krajem stagnacji, lecz stałego fermentu. Jesteśmy wolni. Wiele już z tej wolności moje pokolenie nie skorzysta. Ziemskie paszporty mamy w domu, ale czeka nas jeszcze kolejka po paszport do wieczności.
Więcej możesz przeczytać w 43/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.