Można jeść do syta i chudnąć
Niektórych dietetyków światowej sławy należałoby oskarżyć o zbrodnie przeciw ludzkości. Zalecane przez nich w ostatnich pięćdziesięciu latach różne sposoby odżywiania się, zamiast zapobiec chorobom cywilizacyjnym, doprowadziły do ich gwałtownego wzrostu, a w konsekwencji do przedwczesnej śmierci wielu tysięcy ludzi. Czy można zaufać nowej ewangelii dietetyków - glikemii?
Waga problemu
Jedynie w ostatnim dziesięcioleciu liczba otyłych w USA i Polsce zwiększyła się z 20 proc. do 31 proc. Nadwagę ma już 61 proc. Amerykanów. Co trzecia osoba we wszystkich krajach uprzemysłowionych cierpi na zaburzenia metaboliczne, które doprowadzają zarówno do cukrzycy, jak i miażdżycy serca. W ciągu 15-20 lat liczba chorych na cukrzycę typu 2 (tzw. cukrzycę dorosłych) zwiększy się na świecie z 200 mln do 350 mln. Coraz częściej chorują na nią nawet dziesięcioletnie dzieci! - Cierpimy na chroniczne zatrucie powodowane spożywaniem niewłaściwej żywności - powiedział podczas kongresu diabetologów w Budapeszcie Werner Waldhausi, wydawca pisma "Diabetologia".
Nie pomaga liczenie kalorii ani picie odtłuszczonego mleka i jogurtu. Nie wystarczy też unikać łączenia w jednym posiłku węglowodanów i produktów zwierzęcych, na przykład ziemniaków z mięsem. Błędem jest również stosowanie diety polegającej na jedzeniu jedynie mięsa lub wyłącznie grejpfrutów i grahamek. - To, co w pokarmie jest najważniejsze, to nie jego ilość (liczona za pomocą kalorii), ale jakość, czyli specyfika odżywcza, która w ostatnich pięćdziesięciu latach znacznie się pogorszyła - mówi Michel Montignac, nazywany we Francji papieżem zdrowego odżywiania.
Amerykański dietetyk dr Dean Ornish zapewniał, że przed zawałem serca najlepiej chroni dieta niskotłuszczowa. Wbrew oczekiwaniom wprowadzenie na rynek produktów o niskiej zawartości tłuszczu przyczyniło się do wzrostu liczby osób otyłych - przyznaje Amerykańskie Towarzystwo Kardiologiczne (AHA). Katherine Tallmadge przez ponad dwadzieścia lat twierdziła, że wystarczy jeść warzywa i owoce oraz pełnoziarniste produkty zbożowe, by zachować zdrowie i szczupłą sylwetkę. Niestety, większość tak odżywiających się ludzi tyła i coraz częściej chorowała.
Linia mięsożernych
Dr Robert Atkins proponował dietę wysokotłuszczową i wysokobiałkową, opisaną w książce "New Diet Revolution" ("Nowa rewolucja w dietetyce"). Należy jeść - twierdził - głównie tłuszcze i produkty pochodzenia zwierzęcego, uznawane przez naukowców za najbardziej niekorzystne dla zdrowia! Okazało się, że po kilku miesiącach takiej diety część osób rzeczywiście chudła, miała nawet mniejszy poziom cholesterolu we krwi. Przykładem jest Amerykanin Ron Glasgow, który po jedenastu miesiącach schudł z 191 kg do 149 kg. Stracił aż 42 kg, mimo że nie biegał po parku ani nie pocił się w siłowni. Odmawiał sobie jedynie węglowodanów i słodyczy, nie jadł nawet słodkich bułek z rodzynkami. Bez ograniczeń objadał się za to polewaną sosem wołowiną i wieprzowiną oraz serami i jajecznicą. Na śniadanie na przykład serwował sobie omlet z trzech jajek z 340 gramami bekonu lub prawie 250 gramami szynki. Niestety, po kilku miesiącach znowu zaczął tyć.
Mięsna dieta u większości osób powoduje chudnięcie wyłącznie w początkowej fazie jej stosowania (podobnie zresztą jak po zastosowaniu diety niskokalorycznej o zawartości energetycznej 1000-1500 kalorii). Spadek masy ciała jest głównie skutkiem odwodnienia organizmu, spowodowanego aż pięciokrotnym zmniejszeniem spożycia węglowodanów. Wiele osób traci apetyt i odczuwa zmęczenie, bo w ich mięśniach drastycznie zmniejsza się stężenie glikogenu, będącego głównym źródłem energii. - Liczba spożywanych dziennie kalorii przy takim sposobie odżywiania niepostrzeżenie spada nawet do 1200 - twierdzi prof. Wiktor Szostak z Instytutu Żywności i Żywienia w Warszawie.
Zabójcze węglowodany
Dr Atkins zaleca dziś, by w kolejnych etapach proponowanej przez niego diety włączyć do jadłospisu... węglowodany! "Jem więcej warzyw i owoców niż przeciętny wegetarianin" - przyznał kontrowersyjny amerykański dietetyk. Z kolei dr Ornish doszedł do wniosku, że warto spożywać tłuszcze. Obaj ostrzegają jedynie, że trzeba odróżniać "złe" i "dobre" węglowodany, podobnie jak "złe" i "dobre" tłuszcze.
Najbardziej wartościowe są tłuszcze znajdujące się w rybach morskich (jak tuńczyk czy łosoś), a także w orzechach, awokado i oliwie z oliwek. Jak wykazały badania prof. Virenda Somersa z Mayo Clinic w Rochester w USA, zawarte w nich tzw. nienasycone kwasy tłuszczowe (szczególnie te o nazwie omega-3) chronią przed zawałami, zmniejszają apetyt, a zatem są odchudzające. Takie tłuszcze zwiększają również wchłanianie wapnia, co zmniejsza ryzyko osteoporozy, nadciśnienia tętniczego krwi oraz nowotworów. Należy unikać jedynie spożywania tłuszczów zwierzęcych, zawierających nasycone kwasy tłuszczowe powodujące zawały serca.
- Węglowodany proste są równie szkodliwe dla zdrowia jak tłuszcze zwierzęce - przekonuje prof. Victor Zammit z Hannah Research Institute w Szkocji. Sprzyjają otyłości i obniżają we krwi poziom "dobrego" cholesterolu, chroniącego przed zawałem serca. Bez większych ograniczeń można spożywać jedynie "dobre" węglowodany, do których zalicza się większość produktów nie przetworzonych przemysłowo, takich jak ryż nie łuskany, chleb pełnoziarnisty, a także większość bogatych w błonnik warzyw i owoców.
Nie licz kalorii, patrz na wskaźnik glikemii
Hasło "dietetycy wszystkich opcji, łączcie się!" koresponduje z zaleceniami spożywania wyłącznie produktów o niskim tzw. wskaźniku glikemii, co proponuje Michel Montignac, autor książki "Jeść, aby chudnąć". Jego zdaniem, jest to najważniejsze kryterium doboru potraw. Ważniejsze nawet niż obsesyjne liczenie kalorii! Wskaźnik glikemii klasyfikuje żywność w zależności od jej wpływu na poziom cukru we krwi. Takie produkty spożywcze, jak ryż nie łuskany, chleb pełnoziarnisty i bogate w błonnik świeże warzywa i owoce, czyli tzw. dobre węglowodany, są bardziej korzystne dla zdrowia, bo w niewielkim stopniu pobudzają organizm do wytwarzania glukozy, a wraz z nią insuliny.
- To nie węglowodany są tuczące, lecz tłuszcze spożywane razem ze "złymi" węglowodanami o najwyższym wskaźniku glikemii - twierdzi Montignac.
MICHEL MONTIGNAC autor książek "Jeść, aby schudnąć" i "Szczupła bez wyrzeczeń" Pokarmy, takie jak mąka, ryż, cukier, ziemniaki, płatki kukurydziane, poddawane różnym procesom przemysłowym, wykazują wysoki wskaźnik glikemiczny. Oznacza to, że dostarczają organizmowi dużo glukozy. Takie odżywianie się jest szczególnie niekorzystne teraz, gdy większość ludzi prowadzi mniej aktywny tryb życia, niż prowadzili nasi przodkowie, którzy jedli głównie produkty o niskim wskaźniku glikemicznym, takie jak chleb pełnoziarnisty, zboża pełnoziarniste, mąka nie oczyszczona, ryż pełnoziarnisty, soczewica, zielona fasolka i suszony groch. Ta nadwyżka glukozy - względem naszych niewielkich obecnie potrzeb - jest automatycznie przetwarzana w tłuszcz. |
Więcej możesz przeczytać w 43/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.