Nigdy nie było i nie będzie buntu generałów" - stwierdzili szefowie MON i Sztabu Generalnego. Rzeczywiście, buntu w sztabie nie będzie. Buntownicy zachowają swoje stanowiska lub otrzymają równorzędne, o co im od początku chodziło ("Bunt generałów", "Wprost" nr 42). - Jeżeli potwierdzi się, że były plany zwolnień w sztabie, ale dla uspokojenia nastrojów z nich zrezygnowano, to jest to bardzo niebezpieczna gra. W państwie demokratycznym nie można się podporządkowywać zbuntowanym generałom. Jeśli minister bądź przełożeni pozwolą podwładnym na podskakiwanie, to będą mieli wyłącznie kłopoty - mówi Zbigniew Okoński, były minister obrony narodowej. Buntujący się generałowie wygrali - zachowali posady. A powinni zostać surowo ukarani. Tak naprawdę mamy do czynienia z dwoma buntami w armii. Jeden to bunt generałów przeciwko redukcjom generalskich etatów. Drugi to bunt młodszych oficerów przeciwko generałom, którzy nie chcą zwolnić stołków.
Permanentna niesubordynacja
Niesubordynacja generałów ze Sztabu Generalnego nie jest pierwszym tego rodzaju wydarzeniem. To rezultat co najmniej kilku wcześniejszych, udanych akcji przeciwko zmianom w wojsku. W III RP generałowie doprowadzili do dymisji ministrów obrony Jana Parysa i Piotra Kołodziejczyka. W 1995 r. część generałów brała udział w kampanii wyborczej, pozwolono też na agitację wyborczą w jednostkach. W latach 90. generałowie zdobywali się na obraźliwe gesty w stosunku do niektórych polityków. Nigdy nie zostali za to ukarani. Gen. Tadeusz Wilecki - jako szef Sztabu Generalnego - występował z politycznymi przemówieniami, w których oskarżał polityków o "niszczenie armii".
Podczas tzw. obiadu drawskiego (w 1994 r.) generałowie przegłosowali wotum nieufności wobec ministra obrony Piotra Kołodziejczyka. Pierwszy posłuszeństwo ministrowi wypowiedział gen. Tadeusz Wilecki, który zakwestionował cywilną kontrolę nad wojskiem. - Generał Wilecki miał koncepcję wielkiej armii, którą mieli rządzić wyłącznie wojskowi. Doszło wtedy do skandalicznego głosowania 19 generałów. Tylko dwóch wstrzymało się od głosu - wspomina Piotr Kołodziejczyk. Ministra zmuszono do złożenia dymisji. Nigdy nie powołano specjalnej komisji, która wyjaśniłaby, jak mogło dojść do tak otwartego aktu niesubordynacji. Żaden generał nigdy nie poniósł konsekwencji z powodu wypowiedzenia posłuszeństwa.
Prawie 70 spośród 116 generałów w polskiej armii pracuje w Sztabie Generalnym oraz MON - w żadnej innej armii NATO tylu generałów nie zajmuje urzędniczych posad. Każdemu z nich podlega nie więcej niż 30 oficerów. Przez całe lata 90. kolejni szefowie MON próbowali ograniczyć liczbę stanowisk generalskich w sztabie, ale żadnemu się to nie udało. - Mamy błędne koło: generałowie popierają się, by przetrwać bez żadnym zmian. I tak od wyborów do wyborów, od jednego ministra do drugiego. Natomiast młodych oficerów wręcz się sekuje. To, co dzieje się w Sztabie Generalnym, nazywam "pozorowaniem ruchów". Nikt nie jest w stanie się przez to przebić. Wszem wobec generałowie mówią o wielkich reformach, pod jednym wszakże warunkiem: że nie dotkną one ich stanowisk - mówi Tadeusz Gajda, poseł PSL, członek sejmowej komisji obrony. Gajda zapowiada, że zażąda od ministra obrony wyjaśnień, czy generałom po raz kolejny udało się storpedować redukcję stanowisk w Sztabie Generalnym.
- Nie wykluczam, że jacyś generałowie chcą się kurczowo trzymać stanowisk. Podstawowym problemem jest to, że najbardziej sfrustrowana jest młoda kadra - mówi gen. Konstanty Malejczyk, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych.
Bunt antygeneralski
W 1997 r. zbuntowali się chorążowie z 17. Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu. Wystosowali list do prezydenta Kwaśniewskiego, w którym opisali katastrofalną sytuację finansową kadry i mizerię w jednostkach. List wysłano z pominięciem drogi służbowej. Sprawą zajęła się specjalna komisja sejmowa, która uznała, że "list krytykujący MON był naruszeniem cywilnej kontroli nad armią". Na tym sprawa się skończyła. Ale nie skończyły się buntownicze nastroje wśród młodszych oficerów.
Młodzi oficerowie buntują się i frustrują, bo są bezsilni wobec generalskich układów, które blokują ich awans. Jaki sens - poza wyższą emeryturą - miało na przykład awansowanie na stopień generalski Janusza Adamczyka, szefa Zarządu Wojskowej Służby Zdrowia, który za kilkanaście miesięcy przechodzi na emeryturę? Przykładem układów jest sprawa gen. Zenona Smutniaka, byłego komendanta szkoły lotników w Dęblinie. Gdy Smutniak był dowódcą szkoły, z jej kasy zniknęło prawie 300 tys. zł. - Prokuratura wojskowa postawiła gen. Smutniakowi zarzut niedopełnienia obowiązków, za co grozi do 10 lat więzienia - mówi mjr Dariusz Knapczyński z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Mimo zarzutów gen. Ryszard Olszewski, szef Wojsk Lotniczych i Obrony Kraju, mianował gen. Smutniaka swoim asystentem. Wcześniej Smutniak przyjął do Szkoły Orląt syna Olszewskiego.
Generalskie układy
Generalskie układy przekładają się na wymierne korzyści. Dwaj generałowie kupili (z zasobów Wojskowej Agencji Mieszkaniowej) za 25 tys. zł mieszkania (każde o powierzchni 70 m2) w atrakcyjnym miejscu Rogowie, niedaleko plaży. Inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli uznali transakcję za wysoce naganną. Sprawą zajęła się prokuratura wojskowa w Szczecinie. - Ze względu na dobro śledztwa nie mogę podać nazwisk generałów - usłyszeliśmy w prokuraturze. Niedawno aresztowano pracownika szczecińskiego oddziału Wojskowej Agencji Mieszkaniowej. Prokuratura ujawniła, że nieruchomości będące w gestii WAM sprzedawał on za kilkanaście procent rynkowej ceny.
Gdy gen. Tadeusz Wilecki był szefem Sztabu Generalnego, zamieszkał w kompleksie willowym na Mokotowie (dwa domy, garaże oraz ogród należały do Wojskowych Służb Informacyjnych). Zanim Wilecki się wprowadził, budynki wyremontowano za 2 mln zł. Tuż przed odejściem ze stanowiska Wilecki zameldował się w willi. Prawo pozwala mu mieszkać tam do końca życia. Z kolei gen. Józef Buczyński, były szef departamentu kadr MON, wykupił za grosze duże wyremontowane mieszkanie w centrum Warszawy.
- Niektóre jednostki są przenoszone z jednego końca Polski na drugi i z powrotem. I tylko młodzi oficerowie są pędzeni z miejsca na miejsce, a generałowie nie ruszają się ze stołków - mówi Marian Chocian, do niedawna starszy sierżant sztabowy w batalionie radiotechnicznym w Stargardzie Szczecińskim. Chocian nie dziwi się, że oficerowie popierają płk. Chwastka. Dziwi się, że generałom znowu udało się zablokować reformy i jeszcze uchodzą za bohaterów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.