Film "8 kobiet" pobił we Francji wszelkie rekordy popularności, łącznie z niedawnym rekordem "Amelii"
Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, "8 kobiet" to film, który w kinematografii francuskiej odegrał mniej więcej taką rolę, jaką w polskim teatrze "Dom kobiet" Zofii Nałkowskiej - stał się okazją do popisu dla najwybitniejszych aktorek kilku pokoleń. Reżyser Franois Ozon zaangażował bowiem największe francuskie gwiazdy: Catherine Deneuve, Isabelle Huppert, Emmanuelle Beart, Fanny Ardant, Danielle Darrieux.
Zygmunt Kałużyński: Jest to rzeczywiście popis tych wybitnych aktorek i mogło do niego dojść tylko we Francji, mającej sentymentalny stosunek do przeszłości kulturalnej.
TR: Jak to sentymentalny? Przecież to kryminał!
ZK: Powiedziałbym nawet: klasyczny kryminał typu historycznego, którego już się nie uprawia, a którego najwybitniejszą przedstawicielką była Agata Christie. No i piosenki. I to jakie! Nie mające nic wspólnego z rockiem, country czy hip hopem. Typowe piosenki francuskie, których tradycja sięga XVIII wieku. A więc dwie warstwy retro.
TR: A mnie się "8 kobiet" kojarzy z tradycją teatru bulwarowego, w którym sceny dramatyczne często przerywano śpiewanymi kupletami.
ZK: Czyli panu również nasuwa się skojarzenie historyczne. Trzecia warstwa retro to wiele drobnych, kokieteryjnych, aluzyjnych gestów tyczących przeszłości kina. Na przykład Fanny Ardant podczas wykonywania piosenki ściąga rękawiczki. To aluzja do sławnej sceny z "Gildy"
z Ritą Hayworth. Mamy tu też dziesiątki podobnych nawiązań do innych filmów, choćby tych z udziałem Danielle Darrieux (na przykład "Pustelni parmeńskiej", której była gwiazdą).
TR: Nie tylko ona!
ZK: A właśnie, bo jest i czwarta warstwa retro, ta, od której pan zaczął: osiem wybitnych aktorek reprezentujących tradycję kina francuskiego, które pod tym względem jest wyjątkowe. O ile w kinie amerykańskim zawsze najważniejszy jest mężczyzna - Humphrey Bogart, Henry Fonda, Clint Eastwood (kowboj, wielki gangster czy bohater wojenny) - a kobiety są jedynie efektowną dekoracją albo nagrodą dla tych zwycięzców, o tyle we Francji aktorki były zawsze siłą tamtejszego kina. Pięć z grających tu pań reprezentuje wyjątkowo twórczy okres kina francuskiego: Darrieux, Deneuve, Ardant, Huppert i najmłodsza Beart. "8 kobiet" to film zrobiony z kolosalnym perskim okiem do widzów. Francuski reżyser chce wzruszyć poprzez liczne odniesienia do historii kina. Choćby do kryminału, takiego, którego bohaterowie znajdują się w zamknięciu i nie mogą się wydostać, bo
TR: śnieg zasypał drogę, samochód się zepsuł, a linia telefoniczna przerwana.
ZK: I w tych warunkach został zamordowany mężczyzna, który uczestniczył w życiu wszystkich ośmiu pań.
TR: A są wśród nich: jego żona, kochanka, córka, służące.
ZK: Czyli jest tak, jak powinno być w klasycznym kryminale, który reprezentował czasy porządku i równowagi ducha. Wtedy można się było zabawiać w gry towarzyskie, szarady.
TR: No właśnie, mamy tutaj zagadkę z nieoczekiwanym rozwiązaniem. Przez cały film zadajemy sobie pytanie: kto zabił?
ZK: I to jest właśnie archeologia kryminału. Obowiązują stare zasady: akcja dzieje się w przyzwoitym środowisku ziemiańskim i wszyscy zachowują się elegancko. Przypomina to czasy, gdy włamywacz Arsen Lupin, okradający wyłącznie nieuczciwych bogaczy, zabierał im tylko wyjątkowe obrazy i zostawiał kartkę, że tych bezwartościowych nigdy nie ruszy, gdyż jest oburzony, że się tu w ogóle znalazły.
TR: W "8 kobietach" wszystko jest jednak przyzwoite tylko na pierwszy rzut oka. Gdy się lepiej przyjrzeć, okaże się, że każda z osób ukrywa jakąś tajemnicę lub wręcz świństwo: zdradę, wyrafinowane praktyki seksualne, oszustwo albo morderstwo.
ZK: A najmłodszą dziewczynę możemy podejrzewać nawet o skłonności kazirodcze.
TR: No i gdzie tu pan ma styl Arsena Lupina?
ZK: Bo wkraczamy właśnie w kolejną sferę francuskiej tradycji: każda z tych aktorek reprezentuje dramatyczny przypadek psychologiczny.
TR: Na przykład Catherine Deneuve z Fanny Ardant tarzają się po ziemi w miłosnym uścisku na oczach reszty bohaterek filmu
ZK: Od czego jednak zaczynają? Najpierw jedna usiłuje zastrzelić drugą! Scena szarpaniny nawiązuje do francuskiego filmu, którego u nas nie pokazywano. W tamtym filmie Fanny Ardant i Gérard Depardieu też przewrócili się na ziemię i Depardieu zdał sobie nagle sprawę z tego, że osobę, z którą się bije, może teraz uściskać. To jest przykład aluzji, która u nas nie jest czytelna, ale wciąż bawi.
TR: Rozumiem teraz, dlaczego ten film stał się takim przebojem we Francji. Pobił wszelkie rekordy, łącznie z niedawnym rekordem "Amelii".
ZK: No i te piosenki, z których kilka ma rytm walczyka! Uważa się, że walc to gatunek wiedeński, ale jest także francuski walczyk śpiewany, całkiem inny, bo w tonacji minorowej, podczas gdy walce wiedeńskie są triumfalne. Ostatnia piosenka "Nie ma szczęśliwej miłości" nie ma nic wspólnego z modami współczesnymi, a Danielle Darrieux śpiewa ją tak, jak robiła to przeszło pół wieku temu.
TR: Panie Zygmuncie, gdy w jednym miejscu znajdzie się osiem kobiet, to natychmiast pojawia się między nimi rywalizacja; każda chce być najlepsza. Której to się według pana udało?
ZK: Każda z nich gra rolę typową dla swojego emploi. Nie potrafię wybrać jednej, mnie się wszystkie podobają.
Zygmunt Kałużyński: Jest to rzeczywiście popis tych wybitnych aktorek i mogło do niego dojść tylko we Francji, mającej sentymentalny stosunek do przeszłości kulturalnej.
TR: Jak to sentymentalny? Przecież to kryminał!
ZK: Powiedziałbym nawet: klasyczny kryminał typu historycznego, którego już się nie uprawia, a którego najwybitniejszą przedstawicielką była Agata Christie. No i piosenki. I to jakie! Nie mające nic wspólnego z rockiem, country czy hip hopem. Typowe piosenki francuskie, których tradycja sięga XVIII wieku. A więc dwie warstwy retro.
TR: A mnie się "8 kobiet" kojarzy z tradycją teatru bulwarowego, w którym sceny dramatyczne często przerywano śpiewanymi kupletami.
ZK: Czyli panu również nasuwa się skojarzenie historyczne. Trzecia warstwa retro to wiele drobnych, kokieteryjnych, aluzyjnych gestów tyczących przeszłości kina. Na przykład Fanny Ardant podczas wykonywania piosenki ściąga rękawiczki. To aluzja do sławnej sceny z "Gildy"
z Ritą Hayworth. Mamy tu też dziesiątki podobnych nawiązań do innych filmów, choćby tych z udziałem Danielle Darrieux (na przykład "Pustelni parmeńskiej", której była gwiazdą).
TR: Nie tylko ona!
ZK: A właśnie, bo jest i czwarta warstwa retro, ta, od której pan zaczął: osiem wybitnych aktorek reprezentujących tradycję kina francuskiego, które pod tym względem jest wyjątkowe. O ile w kinie amerykańskim zawsze najważniejszy jest mężczyzna - Humphrey Bogart, Henry Fonda, Clint Eastwood (kowboj, wielki gangster czy bohater wojenny) - a kobiety są jedynie efektowną dekoracją albo nagrodą dla tych zwycięzców, o tyle we Francji aktorki były zawsze siłą tamtejszego kina. Pięć z grających tu pań reprezentuje wyjątkowo twórczy okres kina francuskiego: Darrieux, Deneuve, Ardant, Huppert i najmłodsza Beart. "8 kobiet" to film zrobiony z kolosalnym perskim okiem do widzów. Francuski reżyser chce wzruszyć poprzez liczne odniesienia do historii kina. Choćby do kryminału, takiego, którego bohaterowie znajdują się w zamknięciu i nie mogą się wydostać, bo
TR: śnieg zasypał drogę, samochód się zepsuł, a linia telefoniczna przerwana.
ZK: I w tych warunkach został zamordowany mężczyzna, który uczestniczył w życiu wszystkich ośmiu pań.
TR: A są wśród nich: jego żona, kochanka, córka, służące.
ZK: Czyli jest tak, jak powinno być w klasycznym kryminale, który reprezentował czasy porządku i równowagi ducha. Wtedy można się było zabawiać w gry towarzyskie, szarady.
TR: No właśnie, mamy tutaj zagadkę z nieoczekiwanym rozwiązaniem. Przez cały film zadajemy sobie pytanie: kto zabił?
ZK: I to jest właśnie archeologia kryminału. Obowiązują stare zasady: akcja dzieje się w przyzwoitym środowisku ziemiańskim i wszyscy zachowują się elegancko. Przypomina to czasy, gdy włamywacz Arsen Lupin, okradający wyłącznie nieuczciwych bogaczy, zabierał im tylko wyjątkowe obrazy i zostawiał kartkę, że tych bezwartościowych nigdy nie ruszy, gdyż jest oburzony, że się tu w ogóle znalazły.
TR: W "8 kobietach" wszystko jest jednak przyzwoite tylko na pierwszy rzut oka. Gdy się lepiej przyjrzeć, okaże się, że każda z osób ukrywa jakąś tajemnicę lub wręcz świństwo: zdradę, wyrafinowane praktyki seksualne, oszustwo albo morderstwo.
ZK: A najmłodszą dziewczynę możemy podejrzewać nawet o skłonności kazirodcze.
TR: No i gdzie tu pan ma styl Arsena Lupina?
ZK: Bo wkraczamy właśnie w kolejną sferę francuskiej tradycji: każda z tych aktorek reprezentuje dramatyczny przypadek psychologiczny.
TR: Na przykład Catherine Deneuve z Fanny Ardant tarzają się po ziemi w miłosnym uścisku na oczach reszty bohaterek filmu
ZK: Od czego jednak zaczynają? Najpierw jedna usiłuje zastrzelić drugą! Scena szarpaniny nawiązuje do francuskiego filmu, którego u nas nie pokazywano. W tamtym filmie Fanny Ardant i Gérard Depardieu też przewrócili się na ziemię i Depardieu zdał sobie nagle sprawę z tego, że osobę, z którą się bije, może teraz uściskać. To jest przykład aluzji, która u nas nie jest czytelna, ale wciąż bawi.
TR: Rozumiem teraz, dlaczego ten film stał się takim przebojem we Francji. Pobił wszelkie rekordy, łącznie z niedawnym rekordem "Amelii".
ZK: No i te piosenki, z których kilka ma rytm walczyka! Uważa się, że walc to gatunek wiedeński, ale jest także francuski walczyk śpiewany, całkiem inny, bo w tonacji minorowej, podczas gdy walce wiedeńskie są triumfalne. Ostatnia piosenka "Nie ma szczęśliwej miłości" nie ma nic wspólnego z modami współczesnymi, a Danielle Darrieux śpiewa ją tak, jak robiła to przeszło pół wieku temu.
TR: Panie Zygmuncie, gdy w jednym miejscu znajdzie się osiem kobiet, to natychmiast pojawia się między nimi rywalizacja; każda chce być najlepsza. Której to się według pana udało?
ZK: Każda z nich gra rolę typową dla swojego emploi. Nie potrafię wybrać jednej, mnie się wszystkie podobają.
Więcej możesz przeczytać w 43/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.