Akademia bezrobotnych
Wielu młodych ludzi nie może znaleźć pracy ("Akademia bezrobotnych", nr 41), ponieważ nie przychodzą na uczelnie po naukę, ale po tytuł magistra, który - w ich mniemaniu - ma im otworzyć drzwi do kariery. Dlatego unikają wykładowców, którzy zmuszają ich do sięgnięcia po książkę czy chociażby zastanowienia się nad tym, co usłyszeli na zajęciach. Wybierają tych, u których łatwo zaliczyć na 3 i przejść na następny semestr. Kierują się zasadą, by iść po linii najmniejszego oporu. To właśnie ci ludzie mają największy problem z przekwalifikowaniem się, bo w dorosłym życiu wyrobili sobie nawyk unikania uczenia się. To właśnie oni (ale nie tylko) zasilają rzesze bezrobotnych z wyższym wykształceniem.
Podobno w USA zajęcia, na które zapisuje się mało studentów, są likwidowane. Przeszczepienie takiego systemu na polski grunt mogłoby doprowadzić do patologii. Z uczelni zniknęliby bowiem wszyscy ci, którzy wymagają od studentów, by się uczyli.
Wielu młodych ludzi nie może znaleźć pracy ("Akademia bezrobotnych", nr 41), ponieważ nie przychodzą na uczelnie po naukę, ale po tytuł magistra, który - w ich mniemaniu - ma im otworzyć drzwi do kariery. Dlatego unikają wykładowców, którzy zmuszają ich do sięgnięcia po książkę czy chociażby zastanowienia się nad tym, co usłyszeli na zajęciach. Wybierają tych, u których łatwo zaliczyć na 3 i przejść na następny semestr. Kierują się zasadą, by iść po linii najmniejszego oporu. To właśnie ci ludzie mają największy problem z przekwalifikowaniem się, bo w dorosłym życiu wyrobili sobie nawyk unikania uczenia się. To właśnie oni (ale nie tylko) zasilają rzesze bezrobotnych z wyższym wykształceniem.
Podobno w USA zajęcia, na które zapisuje się mało studentów, są likwidowane. Przeszczepienie takiego systemu na polski grunt mogłoby doprowadzić do patologii. Z uczelni zniknęliby bowiem wszyscy ci, którzy wymagają od studentów, by się uczyli.
ZBIGNIEW KARWAT
Szepty i krzyki
Tomasz Raczek pisze w swoim felietonie ("Szepty i krzyki", nr 40), abyśmy nie chodzili do kina na "głupie i żałosne komercyjne gnioty". Dzięki temu być może nie będzie się ich produkować. Wydaje mi się to mało prawdopodobne na przykład w wypadku sfilmowanych lektur szkolnych. Wysoką frekwencję takim produkcjom zapewniają wycieczki szkolne. Stąd przekonanie reżyserów o potrzebie kręcenia takich filmów.
JAN KOWALSKI
Więcej możesz przeczytać w 43/2002 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.