Bezpieka kreowała w PRL romanse, a nawet małżeństwa opozycjonistów Korek, worek i rozporek", czyli alkohol, pieniądze i seks - tak jeden z generałów Służby Bezpieczeństwa określał najważniejsze metody pozyskiwania współpracowników. Z akt SB zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że najchętniej sięgano po "rozporek". Esbecy nie tylko z lubością śledzili zdrady małżeńskie, ale też bardzo często wykorzystywali w swej pracy prostytutki bądź podstawiali agentki kandydatom na współpracowników czy osobom inwigilowanym. Okazuje się, że esbecy inspirowali romanse, a nawet aranżowali małżeństwa.
Bożena Dykiel i porno z MSW
Bezpieka omal nie zniszczyła życia i kariery znanej polskiej aktorki Bożeny Dykiel. W 1974 r. młoda aktorka po raz pierwszy w swojej karierze dostała jedną z głównych ról - grała Goplanę w słynnej "motocyklowej" inscenizacji "Balladyny" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Spektakl otworzył jej drzwi na warszawskie salony. Jednym z nich był dom II sekretarza ambasady RFN Franka Elbego. Z akt IPN wynika, że SB nadała mu pseudonim Zesłaniec. Młody dyplomata prowadził intensywne życie towarzyskie. Z dokumentów IPN wynika, że osoba zatrudniona przez Elbego w jego polskim domu była tajnym współpracownikiem o pseudonimie Danuta. To właśnie ona zwróciła uwagę na Bożenę Dykiel, która wraz z innymi aktorami zaczęła się pojawiać u dyplomaty.
Choć od tamtych wydarzeń minęło 30 lat, Bożena Dykiel do dziś uważa, że bezpieka zgotowała jej wtedy piekło. - Zaczęło się niewinnie: umówili się ze mną panowie, którzy przedstawili się jako dziennikarze. Przyjechali z bukietem kwiatów i zabrali do hotelu MDM - opowiada "Wprost" aktorka. Działo się to 5 maja 1975 r. "Poszła do hotelu MDM. Była godzina 15:07. O 18:05 "Żena" [tak SB początkowo nazywała Bożenę Dykiel] wyszła z hotelu MDM i poszła na przystanek autobusowy przy pl. Konstytucji. Po wyjściu z hotelu "Żena" była bardzo zdenerwowana, co uwidoczniło w się w jej wyrazie twarzy oraz sposobie poruszania" - meldował agent, który śledził aktorkę. Oczywiście nie byli to dziennikarze, lecz podpułkownicy SB Stefan Sołowiej i Marek Stokowski.
Trudno się dziwić wzburzeniu aktorki, skoro dwaj wysocy oficerowie zaproponowali jej współpracę z SB. Po tym spotkaniu - nie bardzo wiadomo, na jakiej podstawie - Dykiel została zakwalifikowana jako tajny współpracownik Alina. Z raportów wynika jednoznacznie, że zobowiązała się tylko do zachowania w tajemnicy rozmowy z esbekami, nigdy nie przyjęła natomiast od SB pieniędzy i mimo licznych nagabywań bardzo niechętnie godziła się na następne spotkania. Esbecy nie rezygnowali. Poddali życie aktorki totalnej inwigilacji: śledzono każdy jej ruch, czytano korespondencję (jej oraz rodziny), otoczono ją szpiclami.
"Głównym założeniem tych rozmów [z Bożeną Dykiel] było omówienie i nakłonienie TW "Aliny", by spowodowała wyprowadzenie figuranta sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. "Zesłaniec" z jego miejsca zamieszkania do lokalu pozostającego w dyspozycji SB MSW. Zakładaliśmy, że w lokalu tym dojdzie do intymnych stosunków między tw. "Alina" a fig. sprawy krypt. "Zesłaniec". Przebieg planowanych czynności operacyjnych kontrolowalibyśmy przy pomocy techniki. Uzyskane tą drogą materiały planowaliśmy ewentualnie wykorzystać w czasie rozmów operacyjnych z "Zesłańcem"". Tłumacząc to z ubeckiego na polski, oficerowie SB chcieli obsadzić Bożenę Dykiel w głównej roli w filmie pornograficznym.
Dykiel unikała kontaktów z SB i dopiero groźba, że zostanie doprowadzona siłą przez funkcjonariusza MO, sprawiła, iż pojawiła się gmachu MSW. "Zaznaczyła, że na pewno chodzi nam o zrobienie zdjęć i nagranie całej akcji, aby mieć na F. Elbe materiał kompromitujący. Powiedziałem Alinie, że takie zadanie może w pełni wykonać, a z naszej strony stworzymy jej do tego odpowiednie warunki lokalowe. Tw. Alina powiedziała, że do realizacji takiego zadania nie nadaje się" - meldował ppłk Sołowiej. Dał aktorce czas do namysłu. "Po przeanalizowaniu całej sprawy podjęła jednoznaczną decyzję: na realizację naszych zapotrzebowań nie może się zgodzić, ponieważ nie jest zdolna do wykonania postawionego przed nią zadania; z wyjazdu do Bułgarii zrezygnuje i prosi o spowodowanie wycofania z Orbisu 10 000 zł, które wpłaciła na wycieczkę" - notował esbek.
Z "obrabiania" Bożeny Dykiel SB zrezygnowała dopiero po wyjeździe Franka Elbego do RFN. Z dokumentów IPN jednoznacznie wynika, że Bożena Dykiel nigdy nie była agentką SB, lecz ofiarą. - Na żadną Matę Hari się nie nadawałam. Chcieli mi złamać życie i karierę, choć im nic nie zrobiłam. Jeszcze dziś myślę o tym wszystkim ze wstrętem - opowiada "Wprost" aktorka.
Agentka Andrzej - narzeczona Aleksandra Halla
Bezpieka wykorzystywała najczęściej kobiety do rozpracowywania opozycyjnych środowisk politycznych. Niewiele brakowało, by w 1980 r. z agentką SB ożenił się Aleksander Hall, wówczas lider Ruchu Młodej Polski. Do dokumentów tej sprawy dotarł Sławomir Cenckiewicz, historyk z gdańskiego IPN. Żoną Halla miała zostać Matylda Sobieska, zaprzyjaźniona z rodziną Leszka Moczulskiego, wówczas szefa Konfederacji Polski Niepodległej. SB interesowała się Sobieską od 1978 r., kiedy wzięła udział w obchodach Święta Niepodległości (11 listopada) przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Najpierw esbecy przeprowadzili z Sobieską kilka rozmów ostrzegawczych, potem zrobili kilka rewizji w mieszkaniu jej rodziców, wreszcie dwukrotnie zatrzymano ją na 48 godzin.
Do drugiego zatrzymania Sobieskiej doszło po tym, jak 1 września 1979 r. "jako pierwsza wyszła z katedry, niosąc w ręku flagę biało-czerwoną", a następnie wraz z "grupą zwolenników nowo powstałej organizacji udała się pod Grób Nieznanego Żołnierza, gdzie wymienieni zgrupowali się wokół transparentu z napisem o treści "Konfederacja Polski Niepodległej"". 11 listopada 1979 r. po rozmowie w komendzie stołecznej MO Matylda Sobieska dobrowolnie zgodziła się na współpracę z SB. Posługiwała się pseudonimem Andrzej. Roztoczyła przed oficerem MO wizję nieograniczonych możliwości rozpracowywania kierownictwa KPN. "Rozmowę ze mną uważa za wielki przełom w swoim życiu i jeśli jestem zdecydowany na jej pomoc, to na pewno nie będę żałował" - napisał w notatce z rozmowy por. Paweł Przeorski.
W pierwszym etapie współpracy traktowano Sobieską jako źródło pomocne przy rozpracowywaniu KPN. Jednak już 13 listopada 1979 r. Sobieska niespodziewanie oświadczyła, że ma dylemat osobisty, gdyż "aktualnie ma dwóch narzeczonych - T. [Tomasza] Szeflera i A. [Aleksandra] Halla". - Od tego czasu TW Andrzej stał się jednym z najwartościowszych agentów rozpracowujących RMP. Za każdą pisemną informację Sobieska otrzymywała 1500 zł - mówi "Wprost" Sławomir Cenckiewicz.
Matylda Sobieska rozpracowywała m.in. warszawskie środowisko RMP. Wśród osób, na które donosiła, był m.in. Maciej Grzywaczewski, obecnie szef Jedynki TVP. Przede wszystkim miała odciągnąć Halla od działalności politycznej. Podczas spotkania z por. Michałem Świątalskim 14 kwietnia 1980 r. Sobieska oświadczyła, że "zamierza wziąć ślub z Aleksandrem Hallem". We wrześniu poinformowała prowadzącego, że "w wypadku zawarcia związku małżeńskiego wyjechaliby zarówno z Gdańska, jak i z Warszawy (rodzina TW nie akceptuje Halla) i zamieszkali w nowej miejscowości". "W tym układzie Hall zerwałby całkowicie z RMP i działalnością opozycyjną" - meldował przełożonym por. Świątalski. W następnych miesiącach SB otrzymywała od Sobieskiej cenne meldunki nie tylko na temat Halla, ale także Arkadiusza Rybickiego, Jacka Bartyzela, Mariana Piłki czy Janusza Majewskiego.
Do ślubu Sobieskiej z Hallem ostatecznie nie doszło. Jaki był tego powód? - materiały bezpieki zgromadzone w IPN milczą. Nie chce na ten temat mówić także Aleksander Hall. Sobieską pamięta dobrze Maciej Grzywaczewski. - Była bardzo ładną dziewczyną i robiła wrażenie mocno zakochanej w Olku. W ogóle ich związek wyglądał na bardzo bliski i mocny. Poza wszystkim Sobieska była straszną bałaganiarą. Wyrzucała wciąż rozmaite śmieci na balkon. Kiedy ich ilość przekraczała poziom szyby, zamalowywała okna - wspomina Maciej Grzywaczewski.
Prostytutki w służbie SB
W PRL jednym z najbardziej infiltrowanych przez SB środowisk były prostytutki. W dokumentach IPN znajdują się informacje co najmniej o kilkuset operacjach z ich udziałem. Dotarliśmy do dokumentów dotyczących strajku w Gdańsku w sierpniu 1980 r. Od 14 do 31 sierpnia trwała tam akcja SB, w której wzięło udział kilkanaście prostytutek. Większość z nich ulokowano w hotelach. Ich zadaniem było zdobycie informacji od cudzoziemców i dziennikarzy, którzy przebywali w tym czasie w Gdańsku. W dokumentach są także meldunki, kto w hotelowych barach łamie embargo na sprzedaż alkoholu i który z taksówkarzy woził uczestników strajku.
Część zwerbowanych przez SB prostytutek podchodziła do swoich zadań bez przesadnego entuzjazmu. W meldunku agentki o pseudonimie Ula czytamy, że "kilka dziewczyn woziło do stoczni kiełbaski i kurczaki". W rozmowach między sobą prostytutki miały tłumaczyć, że "trzeba im [stoczniowcom] zawieźć chociaż jedzenie, bo oni walczą o to, żeby w Polsce było lepiej".
Żona Jasienicy z bezpieki
Szokujące informacje znajdują się w teczce znanego pisarza Pawła Jasienicy. W 1968 r. po wystąpieniu na zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich Jasienica stał się obiektem nagonki. Atakował go I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, a jego książki objęto zakazem publikacji. Po odtajnieniu akt SB wyszło na jaw, że druga żona pisarza była agentką bezpieki. Systematycznie meldowała ona swoim opiekunom o działalności męża.
Niedawno jeden z czołowych działaczy podziemnej "Solidarności" w dużym mieście wojewódzkim dowiedział się, że jego żona była agentką SB. Dowiedział się też, że ponaddwudziestoletni związek małżeński był efektem operacji bezpieki. Nie zdecydował się na rozwód. Inni poszkodowani w ten sposób przez bezpiekę mogą nie być tacy szlachetni. A że będą inni, to pewne, bo z dokumentów bezpieki, które odtajnia IPN, wynika, że nasyłanie prostytutek, "narzeczonych" czy wręcz aranżowanie małżeństw było jedną ze standardowych metod działania SB.
Bezpieka omal nie zniszczyła życia i kariery znanej polskiej aktorki Bożeny Dykiel. W 1974 r. młoda aktorka po raz pierwszy w swojej karierze dostała jedną z głównych ról - grała Goplanę w słynnej "motocyklowej" inscenizacji "Balladyny" w reżyserii Adama Hanuszkiewicza. Spektakl otworzył jej drzwi na warszawskie salony. Jednym z nich był dom II sekretarza ambasady RFN Franka Elbego. Z akt IPN wynika, że SB nadała mu pseudonim Zesłaniec. Młody dyplomata prowadził intensywne życie towarzyskie. Z dokumentów IPN wynika, że osoba zatrudniona przez Elbego w jego polskim domu była tajnym współpracownikiem o pseudonimie Danuta. To właśnie ona zwróciła uwagę na Bożenę Dykiel, która wraz z innymi aktorami zaczęła się pojawiać u dyplomaty.
Choć od tamtych wydarzeń minęło 30 lat, Bożena Dykiel do dziś uważa, że bezpieka zgotowała jej wtedy piekło. - Zaczęło się niewinnie: umówili się ze mną panowie, którzy przedstawili się jako dziennikarze. Przyjechali z bukietem kwiatów i zabrali do hotelu MDM - opowiada "Wprost" aktorka. Działo się to 5 maja 1975 r. "Poszła do hotelu MDM. Była godzina 15:07. O 18:05 "Żena" [tak SB początkowo nazywała Bożenę Dykiel] wyszła z hotelu MDM i poszła na przystanek autobusowy przy pl. Konstytucji. Po wyjściu z hotelu "Żena" była bardzo zdenerwowana, co uwidoczniło w się w jej wyrazie twarzy oraz sposobie poruszania" - meldował agent, który śledził aktorkę. Oczywiście nie byli to dziennikarze, lecz podpułkownicy SB Stefan Sołowiej i Marek Stokowski.
Trudno się dziwić wzburzeniu aktorki, skoro dwaj wysocy oficerowie zaproponowali jej współpracę z SB. Po tym spotkaniu - nie bardzo wiadomo, na jakiej podstawie - Dykiel została zakwalifikowana jako tajny współpracownik Alina. Z raportów wynika jednoznacznie, że zobowiązała się tylko do zachowania w tajemnicy rozmowy z esbekami, nigdy nie przyjęła natomiast od SB pieniędzy i mimo licznych nagabywań bardzo niechętnie godziła się na następne spotkania. Esbecy nie rezygnowali. Poddali życie aktorki totalnej inwigilacji: śledzono każdy jej ruch, czytano korespondencję (jej oraz rodziny), otoczono ją szpiclami.
"Głównym założeniem tych rozmów [z Bożeną Dykiel] było omówienie i nakłonienie TW "Aliny", by spowodowała wyprowadzenie figuranta sprawy operacyjnego rozpracowania krypt. "Zesłaniec" z jego miejsca zamieszkania do lokalu pozostającego w dyspozycji SB MSW. Zakładaliśmy, że w lokalu tym dojdzie do intymnych stosunków między tw. "Alina" a fig. sprawy krypt. "Zesłaniec". Przebieg planowanych czynności operacyjnych kontrolowalibyśmy przy pomocy techniki. Uzyskane tą drogą materiały planowaliśmy ewentualnie wykorzystać w czasie rozmów operacyjnych z "Zesłańcem"". Tłumacząc to z ubeckiego na polski, oficerowie SB chcieli obsadzić Bożenę Dykiel w głównej roli w filmie pornograficznym.
Dykiel unikała kontaktów z SB i dopiero groźba, że zostanie doprowadzona siłą przez funkcjonariusza MO, sprawiła, iż pojawiła się gmachu MSW. "Zaznaczyła, że na pewno chodzi nam o zrobienie zdjęć i nagranie całej akcji, aby mieć na F. Elbe materiał kompromitujący. Powiedziałem Alinie, że takie zadanie może w pełni wykonać, a z naszej strony stworzymy jej do tego odpowiednie warunki lokalowe. Tw. Alina powiedziała, że do realizacji takiego zadania nie nadaje się" - meldował ppłk Sołowiej. Dał aktorce czas do namysłu. "Po przeanalizowaniu całej sprawy podjęła jednoznaczną decyzję: na realizację naszych zapotrzebowań nie może się zgodzić, ponieważ nie jest zdolna do wykonania postawionego przed nią zadania; z wyjazdu do Bułgarii zrezygnuje i prosi o spowodowanie wycofania z Orbisu 10 000 zł, które wpłaciła na wycieczkę" - notował esbek.
Z "obrabiania" Bożeny Dykiel SB zrezygnowała dopiero po wyjeździe Franka Elbego do RFN. Z dokumentów IPN jednoznacznie wynika, że Bożena Dykiel nigdy nie była agentką SB, lecz ofiarą. - Na żadną Matę Hari się nie nadawałam. Chcieli mi złamać życie i karierę, choć im nic nie zrobiłam. Jeszcze dziś myślę o tym wszystkim ze wstrętem - opowiada "Wprost" aktorka.
Agentka Andrzej - narzeczona Aleksandra Halla
Bezpieka wykorzystywała najczęściej kobiety do rozpracowywania opozycyjnych środowisk politycznych. Niewiele brakowało, by w 1980 r. z agentką SB ożenił się Aleksander Hall, wówczas lider Ruchu Młodej Polski. Do dokumentów tej sprawy dotarł Sławomir Cenckiewicz, historyk z gdańskiego IPN. Żoną Halla miała zostać Matylda Sobieska, zaprzyjaźniona z rodziną Leszka Moczulskiego, wówczas szefa Konfederacji Polski Niepodległej. SB interesowała się Sobieską od 1978 r., kiedy wzięła udział w obchodach Święta Niepodległości (11 listopada) przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Najpierw esbecy przeprowadzili z Sobieską kilka rozmów ostrzegawczych, potem zrobili kilka rewizji w mieszkaniu jej rodziców, wreszcie dwukrotnie zatrzymano ją na 48 godzin.
Do drugiego zatrzymania Sobieskiej doszło po tym, jak 1 września 1979 r. "jako pierwsza wyszła z katedry, niosąc w ręku flagę biało-czerwoną", a następnie wraz z "grupą zwolenników nowo powstałej organizacji udała się pod Grób Nieznanego Żołnierza, gdzie wymienieni zgrupowali się wokół transparentu z napisem o treści "Konfederacja Polski Niepodległej"". 11 listopada 1979 r. po rozmowie w komendzie stołecznej MO Matylda Sobieska dobrowolnie zgodziła się na współpracę z SB. Posługiwała się pseudonimem Andrzej. Roztoczyła przed oficerem MO wizję nieograniczonych możliwości rozpracowywania kierownictwa KPN. "Rozmowę ze mną uważa za wielki przełom w swoim życiu i jeśli jestem zdecydowany na jej pomoc, to na pewno nie będę żałował" - napisał w notatce z rozmowy por. Paweł Przeorski.
W pierwszym etapie współpracy traktowano Sobieską jako źródło pomocne przy rozpracowywaniu KPN. Jednak już 13 listopada 1979 r. Sobieska niespodziewanie oświadczyła, że ma dylemat osobisty, gdyż "aktualnie ma dwóch narzeczonych - T. [Tomasza] Szeflera i A. [Aleksandra] Halla". - Od tego czasu TW Andrzej stał się jednym z najwartościowszych agentów rozpracowujących RMP. Za każdą pisemną informację Sobieska otrzymywała 1500 zł - mówi "Wprost" Sławomir Cenckiewicz.
Matylda Sobieska rozpracowywała m.in. warszawskie środowisko RMP. Wśród osób, na które donosiła, był m.in. Maciej Grzywaczewski, obecnie szef Jedynki TVP. Przede wszystkim miała odciągnąć Halla od działalności politycznej. Podczas spotkania z por. Michałem Świątalskim 14 kwietnia 1980 r. Sobieska oświadczyła, że "zamierza wziąć ślub z Aleksandrem Hallem". We wrześniu poinformowała prowadzącego, że "w wypadku zawarcia związku małżeńskiego wyjechaliby zarówno z Gdańska, jak i z Warszawy (rodzina TW nie akceptuje Halla) i zamieszkali w nowej miejscowości". "W tym układzie Hall zerwałby całkowicie z RMP i działalnością opozycyjną" - meldował przełożonym por. Świątalski. W następnych miesiącach SB otrzymywała od Sobieskiej cenne meldunki nie tylko na temat Halla, ale także Arkadiusza Rybickiego, Jacka Bartyzela, Mariana Piłki czy Janusza Majewskiego.
Do ślubu Sobieskiej z Hallem ostatecznie nie doszło. Jaki był tego powód? - materiały bezpieki zgromadzone w IPN milczą. Nie chce na ten temat mówić także Aleksander Hall. Sobieską pamięta dobrze Maciej Grzywaczewski. - Była bardzo ładną dziewczyną i robiła wrażenie mocno zakochanej w Olku. W ogóle ich związek wyglądał na bardzo bliski i mocny. Poza wszystkim Sobieska była straszną bałaganiarą. Wyrzucała wciąż rozmaite śmieci na balkon. Kiedy ich ilość przekraczała poziom szyby, zamalowywała okna - wspomina Maciej Grzywaczewski.
Prostytutki w służbie SB
W PRL jednym z najbardziej infiltrowanych przez SB środowisk były prostytutki. W dokumentach IPN znajdują się informacje co najmniej o kilkuset operacjach z ich udziałem. Dotarliśmy do dokumentów dotyczących strajku w Gdańsku w sierpniu 1980 r. Od 14 do 31 sierpnia trwała tam akcja SB, w której wzięło udział kilkanaście prostytutek. Większość z nich ulokowano w hotelach. Ich zadaniem było zdobycie informacji od cudzoziemców i dziennikarzy, którzy przebywali w tym czasie w Gdańsku. W dokumentach są także meldunki, kto w hotelowych barach łamie embargo na sprzedaż alkoholu i który z taksówkarzy woził uczestników strajku.
Część zwerbowanych przez SB prostytutek podchodziła do swoich zadań bez przesadnego entuzjazmu. W meldunku agentki o pseudonimie Ula czytamy, że "kilka dziewczyn woziło do stoczni kiełbaski i kurczaki". W rozmowach między sobą prostytutki miały tłumaczyć, że "trzeba im [stoczniowcom] zawieźć chociaż jedzenie, bo oni walczą o to, żeby w Polsce było lepiej".
Żona Jasienicy z bezpieki
Szokujące informacje znajdują się w teczce znanego pisarza Pawła Jasienicy. W 1968 r. po wystąpieniu na zebraniu Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich Jasienica stał się obiektem nagonki. Atakował go I sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka, a jego książki objęto zakazem publikacji. Po odtajnieniu akt SB wyszło na jaw, że druga żona pisarza była agentką bezpieki. Systematycznie meldowała ona swoim opiekunom o działalności męża.
Niedawno jeden z czołowych działaczy podziemnej "Solidarności" w dużym mieście wojewódzkim dowiedział się, że jego żona była agentką SB. Dowiedział się też, że ponaddwudziestoletni związek małżeński był efektem operacji bezpieki. Nie zdecydował się na rozwód. Inni poszkodowani w ten sposób przez bezpiekę mogą nie być tacy szlachetni. A że będą inni, to pewne, bo z dokumentów bezpieki, które odtajnia IPN, wynika, że nasyłanie prostytutek, "narzeczonych" czy wręcz aranżowanie małżeństw było jedną ze standardowych metod działania SB.
Więcej możesz przeczytać w 26/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.