Europa milczy, gdy zagrożona jest wolność słowa, fundament cywilizacji zachodniej Mistrzyni Cecca wchodzi na stos. Za książkę, w której odważyła się napisać to, co myśli". Tak jak w niej przewidziała, identyfikując się ze średniowiecznym mistrzem Cecco, spalonym w 1328 r. z wyroku inkwizycji za szkic polemiczny "Sfera Armilarna". Dzisiejsza "Sfera Armilarna" to "Siła rozumu". Mistrzynią Cecca jest znana pisarka i dziennikarka Oriana Fallaci, a rolę inkwizycji, choć milczącej, odgrywa "intelektualna" Europa. Różnica polega na tym, że jest to Europa XXI wieku. Nie XIV stulecia.
Układanie stosu rozpocznie się 6 czerwca przyszłego roku. Na ten dzień wyznaczono pierwszą rozprawę przeciwko Orianie Fallaci. Decyzję podjął sędzia Armando Grasso z Bergamo, w którym została opublikowana "Siła Rozumu", ostatnia książka Fallaci. Uznał, że ta książka jest "jednoznacznie obraźliwa dla islamu". Jeszcze nigdy we Włoszech nie zdarzyło się, by ktokolwiek musiał stawać przed sądem za złe wyrażanie się o religii Mahometa. Jest to precedens, który może mieć poważne konsekwencje dla wolności słowa w Europie.
Szczególnie niepokoi cisza, która była jedyną reakcją intelektualistów, pisarzyi dziennikarzy europejskich na decyzję sądu w Bergamo. Cisza, która zapadła mimo opinii włoskich prokuratorów mówiącej, że Fallaci korzysta z konstytucyjnej wolności wypowiedzi, i zalecającej sędziemu Grasso odrzucenie pozwu. Cisza, która kontrastuje z piorunami ciskanymi przez "intelektualną" Europę na "Wściekłość i dumę" - pierwszą książkę Fallaci atakującą islam. Wówczas, kilka tygodni po 11 września, Stary Kontynent zacięcie bronił islamu przed zniesławieniem. Dziś milczy, gdy zagrożona jest wolność słowa, fundament cywilizacji zachodniej.
- To nie jest proces przeciwko mnie ani nawet nie proces dla rozgłosu. Jest to proces mający na celu stworzenie precedensu - sprawy Fallaci. Wypaczanie moich myśli, wyrywanie jednego słowa tu, drugiego tam, a potem zszywanie tego wszystkiego razem jest bezprawne. Niedozwolone. Nielegalne. Kryminalne. Przeciwne wszelkiej moralnej i intelektualnej przyzwoitości. Wstyd! - zareagowała z właściwą sobie pasją 75-letnia pisarka. To ta pasja i zaangażowanie sprawiają, że Fallaci można albo lubić, albo nienawidzić. A nienawidzą jej przede wszystkim wyznawcy islamu, przeciwko któremu w ostatnich latach skierowała ostrze swego pióra, wydając po 11 września "Wściekłość i dumę", a po 11 marca "Siłę rozumu". Pierwsza książka stanowi pełną emocji, gwałtowną reakcję na ataki terrorystyczne na Amerykę. Druga jest racjonalnym, opartym na faktach dowodem na postępującą islamizację Europy. Przedmiotem oskarżenia jest - formalnie rzecz biorąc - nie cała książka, ale 18 zawartych w niej stwierdzeń. Oto niektóre z nich:
"Panuje islamski rasizm, czyli nienawiść do psów niewiernych" - według raportu Europejskiego Centrum Monitoringu Rasizmu i Ksenofobii, za wzrost liczby antysemickich ataków w Europie Zachodniej w ostatnich latach odpowiadają przede wszystkim młodzi imigranci z krajów islamskich.
"Ponad sześć tysięcy zabitych w niewiele więcej niż dwadzieścia lat. Zabitych na chwałę Koranu" - autorzy każdego kazania w meczecie, każdego tekstu, każdej wypowiedzi wzywającej muzułmanów do zabijania niewiernych powołują się na Allaha i Koran. Wystarczy poczytać przemówienia Jasera Arafata bądź Osamy bin Ladena.
"Okaleczenie, do którego muzułmanie przymuszają dziewczynki, aby je pozbawić (...) przyjemności ze stosunku seksualnego. To kobieca kastracja, którą muzułmanie praktykują w 28 krajach islamskiej Afryki i z której powodu każdego roku dwa miliony nieszczęsnych istot umiera na sepsę albo z upływu krwi" - fakt nie do podważenia, autorka sama wskazuje na raport Światowej Organizacji Zdrowia jako źródło tych danych.
"Islam to sadzawka. A sadzawka to bajoro stojącej wody (...), która nigdy nie znajduje ujścia, która nigdy się nie porusza, nigdy nie oczyszcza. (...) Sadzawka nie kocha życia. Kocha śmierć" - jeden z członków Al-Kaidy napisał po zamachach 11 września: "Amerykanie kochają pepsi-colę, my kochamy śmierć". Podobnie jak rzecznik tej samej organizacji po 11 marca: "Wy kochacie życie, a my - śmierć".
"Mordują nas, żeby nas złamać. Żeby nas zastraszyć, wycieńczyć, pozbawić odwagi, przyprzeć do muru. Ich celem nie jest zapełnienie cmentarzy. Nie jest zniszczenie naszych drapaczy chmur i naszych Krzywych Wież z Pizy, naszych Wież Eiffla, naszych katedr (...). Jest nim zniszczenie naszych dusz, naszych idei, naszych marzeń. I podbicie na nowo Zachodu" - to samo mówią przecież w Europie muzułmańscy duchowni, zapowiadając podbicie Rzymu i Watykanu czy zawieszenie sztandaru proroka na Downing Street.
Proces przeciwko Fallaci nie ma nic wspólnego z obroną dobrego imienia islamu. Aktywiści muzułmańscy domagają się od Europejczyków poszanowania swoich praw, odmawiając jednocześnie szanowania praw swoich gospodarzy. Pozew przeciw Fallaci złożył Adel Smith, przewodniczący Związku Muzułmanów Włoch. 14 czerwca sąd skazał go na sześć miesięcy więzienia za obrazę religii. Chodzi o to, że w zeszłym roku, występując w programie telewizyjnym, nazwał chrześcijaństwo "kryminalnym stowarzyszeniem", a papieża Jana Pawła II - oszustem. Wcześniej Smith wsławił się akcją usuwania krzyży ze szkół publicznych czy wyrzuceniem krucyfiksu przez okno szpitala, w którym był leczony.
Minister sprawiedliwości Roberto Castelli, komentując decyzję sędziego Grasso, stwierdził: "W Europie rodzi się ruch, który próbuje zamknąć usta wszystkim mającym odmienne zdanie, w którego ramach nie można mówić źle o islamie". Ta polityczna poprawność prowadzi do absurdalnej sytuacji, w której muzułmanie mają prawo mówić, że chcą podbić państwa europejskie, natomiast ucisza się i skazuje tych, którzy mówią, że muzułmanie tak mówią. Jeżeli również włoski sąd zakaże Orianie Fallaci wyrażania poglądów innych, niż nakazuje panująca polityczna poprawność, tego dnia Europa stanie się Eurabią. Umierająca na raka pisarka być może nie doczeka wyroku i tylko dlatego jej stos nie zapłonie.
Szczególnie niepokoi cisza, która była jedyną reakcją intelektualistów, pisarzyi dziennikarzy europejskich na decyzję sądu w Bergamo. Cisza, która zapadła mimo opinii włoskich prokuratorów mówiącej, że Fallaci korzysta z konstytucyjnej wolności wypowiedzi, i zalecającej sędziemu Grasso odrzucenie pozwu. Cisza, która kontrastuje z piorunami ciskanymi przez "intelektualną" Europę na "Wściekłość i dumę" - pierwszą książkę Fallaci atakującą islam. Wówczas, kilka tygodni po 11 września, Stary Kontynent zacięcie bronił islamu przed zniesławieniem. Dziś milczy, gdy zagrożona jest wolność słowa, fundament cywilizacji zachodniej.
- To nie jest proces przeciwko mnie ani nawet nie proces dla rozgłosu. Jest to proces mający na celu stworzenie precedensu - sprawy Fallaci. Wypaczanie moich myśli, wyrywanie jednego słowa tu, drugiego tam, a potem zszywanie tego wszystkiego razem jest bezprawne. Niedozwolone. Nielegalne. Kryminalne. Przeciwne wszelkiej moralnej i intelektualnej przyzwoitości. Wstyd! - zareagowała z właściwą sobie pasją 75-letnia pisarka. To ta pasja i zaangażowanie sprawiają, że Fallaci można albo lubić, albo nienawidzić. A nienawidzą jej przede wszystkim wyznawcy islamu, przeciwko któremu w ostatnich latach skierowała ostrze swego pióra, wydając po 11 września "Wściekłość i dumę", a po 11 marca "Siłę rozumu". Pierwsza książka stanowi pełną emocji, gwałtowną reakcję na ataki terrorystyczne na Amerykę. Druga jest racjonalnym, opartym na faktach dowodem na postępującą islamizację Europy. Przedmiotem oskarżenia jest - formalnie rzecz biorąc - nie cała książka, ale 18 zawartych w niej stwierdzeń. Oto niektóre z nich:
"Panuje islamski rasizm, czyli nienawiść do psów niewiernych" - według raportu Europejskiego Centrum Monitoringu Rasizmu i Ksenofobii, za wzrost liczby antysemickich ataków w Europie Zachodniej w ostatnich latach odpowiadają przede wszystkim młodzi imigranci z krajów islamskich.
"Ponad sześć tysięcy zabitych w niewiele więcej niż dwadzieścia lat. Zabitych na chwałę Koranu" - autorzy każdego kazania w meczecie, każdego tekstu, każdej wypowiedzi wzywającej muzułmanów do zabijania niewiernych powołują się na Allaha i Koran. Wystarczy poczytać przemówienia Jasera Arafata bądź Osamy bin Ladena.
"Okaleczenie, do którego muzułmanie przymuszają dziewczynki, aby je pozbawić (...) przyjemności ze stosunku seksualnego. To kobieca kastracja, którą muzułmanie praktykują w 28 krajach islamskiej Afryki i z której powodu każdego roku dwa miliony nieszczęsnych istot umiera na sepsę albo z upływu krwi" - fakt nie do podważenia, autorka sama wskazuje na raport Światowej Organizacji Zdrowia jako źródło tych danych.
"Islam to sadzawka. A sadzawka to bajoro stojącej wody (...), która nigdy nie znajduje ujścia, która nigdy się nie porusza, nigdy nie oczyszcza. (...) Sadzawka nie kocha życia. Kocha śmierć" - jeden z członków Al-Kaidy napisał po zamachach 11 września: "Amerykanie kochają pepsi-colę, my kochamy śmierć". Podobnie jak rzecznik tej samej organizacji po 11 marca: "Wy kochacie życie, a my - śmierć".
"Mordują nas, żeby nas złamać. Żeby nas zastraszyć, wycieńczyć, pozbawić odwagi, przyprzeć do muru. Ich celem nie jest zapełnienie cmentarzy. Nie jest zniszczenie naszych drapaczy chmur i naszych Krzywych Wież z Pizy, naszych Wież Eiffla, naszych katedr (...). Jest nim zniszczenie naszych dusz, naszych idei, naszych marzeń. I podbicie na nowo Zachodu" - to samo mówią przecież w Europie muzułmańscy duchowni, zapowiadając podbicie Rzymu i Watykanu czy zawieszenie sztandaru proroka na Downing Street.
Proces przeciwko Fallaci nie ma nic wspólnego z obroną dobrego imienia islamu. Aktywiści muzułmańscy domagają się od Europejczyków poszanowania swoich praw, odmawiając jednocześnie szanowania praw swoich gospodarzy. Pozew przeciw Fallaci złożył Adel Smith, przewodniczący Związku Muzułmanów Włoch. 14 czerwca sąd skazał go na sześć miesięcy więzienia za obrazę religii. Chodzi o to, że w zeszłym roku, występując w programie telewizyjnym, nazwał chrześcijaństwo "kryminalnym stowarzyszeniem", a papieża Jana Pawła II - oszustem. Wcześniej Smith wsławił się akcją usuwania krzyży ze szkół publicznych czy wyrzuceniem krucyfiksu przez okno szpitala, w którym był leczony.
Minister sprawiedliwości Roberto Castelli, komentując decyzję sędziego Grasso, stwierdził: "W Europie rodzi się ruch, który próbuje zamknąć usta wszystkim mającym odmienne zdanie, w którego ramach nie można mówić źle o islamie". Ta polityczna poprawność prowadzi do absurdalnej sytuacji, w której muzułmanie mają prawo mówić, że chcą podbić państwa europejskie, natomiast ucisza się i skazuje tych, którzy mówią, że muzułmanie tak mówią. Jeżeli również włoski sąd zakaże Orianie Fallaci wyrażania poglądów innych, niż nakazuje panująca polityczna poprawność, tego dnia Europa stanie się Eurabią. Umierająca na raka pisarka być może nie doczeka wyroku i tylko dlatego jej stos nie zapłonie.
Więcej możesz przeczytać w 26/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.