- Gra w teczkę Cimoszewicza
Włodzimierz Cimoszewicz ma w tym tygodniu ogłosić, czy wystartuje w wyborach prezydenckich. Ustaliliśmy, że marszałek Sejmu się waha, bo trwa gra wokół jego teczki znajdującej się w Instytucie Pamięci Narodowej. Ostatnio w tę grę zaangażował się Marek Borowski - potencjalny lewicowy kontrkandydat Cimoszewicza. Zażądał on, by wszyscy kandydaci na prezydenta ujawnili swoje teczki. Być może Borowski liczy na to, że sprawdzą się krążące wśród polityków lewicy pogłoski o obciążającej Cimoszewicza zawartości jego teczki.
Co naprawdę się w niej znajduje i co się z nią działo przez ostatnie lata? Włodzimierza Cimoszewicza, podobnie jak Marka Belkę, próbował werbować do współpracy wywiad PRL. We wrześniu 1980 r. Cimoszewicz został nawet zarejestrowany jako kontakt operacyjny Carex przez wydział II Departamentu I (czyli wywiadu) MSW. Próby pozyskania do współpracy wiązały się w wyjazdem Cimoszewicza do USA, gdzie przebywał w latach 1980-1982.
Jak ustaliliśmy, teczka Cimoszewicza cieszyła się wielkim zainteresowaniem polityków lewicy i była przeglądana - poza wszelkimi procedurami - dwukrotnie. Najpierw funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa przejrzeli ją 27 lutego 1997 r., kiedy ministrem koordynatorem nadzorującym służby specjalne był Zbigniew Siemiątkowski. Co ciekawe, wtedy Cimoszewicz pełnił funkcję premiera i był przełożonym Siemiątkowskiego. Materiały, które znajdowały się w szafach tajnych służb na temat Cimoszewicza, były zarchiwizowane wyłącznie na mikrofilmach. Bez podania przyczyn zostały jednak przekopiowane i odtworzono z nich papierową teczkę. Działo się to tuż przed wejściem w życie ustawy lustracyjnej. Po raz drugi do teczki Cimoszewicza zaglądał płk Zenon Gardocki - między styczniem a marcem 2002 r., a więc w czasie, kiedy szefem UOP był Zbigniew Siemiątkowski. Płk Gardocki został niedawno zwolniony ze służby w Agencji Wywiadu przez Andrzeja Ananicza, obecnego szefa AW.
Mimo że w 2000 r. sąd lustracyjny uznał, iż Cimoszewicz nie skłamał, składając negatywne oświadczenie lustracyjne, to jednak częściowo uznał racje rzecznika interesu publicznego. Bogusław Nizieński stwierdził, że "jest bardzo prawdopodobne, iż w 1980 r. Cimoszewicz zgodził się ustnie na współpracę z wywiadem PRL". Tyle że sprawa lustracji Cimoszewicza naprawdę toczyła się do 2002 r. Jak ustaliliśmy, jedyny oficer wywiadu, który w procesie lustracyjnym potwierdził, że były premier był kontaktem operacyjnym tajnych służb, stracił pracę w AW w 2002 r., kiedy szefem tej agencji został Zbigniew Siemiątkowski. Oficer ten otrzymał rozkaz o zwolnieniu w chwili, gdy wrócił do Polski z rezydentury, którą kierował.
Tomasz Butkiewicz
- Nielegalne mandaty
Mandaty wystawiane na podstawie wskazań fotoradarów mogą być nieprawomocne. Ustaliliśmy, że policja i straż miejska używają fotoradarów, często łamiąc procedury. Przepisy nakazują, by każdy fotoradar miał świadectwo legalizacyjne, ale legalizacja dotyczy radaru w konkretnym miejscu i użytkowanego tylko w jeden sposób - jako stacjonarny (umieszczony na słupie) bądź mobilny (przenośny - na stojaku). Wskazania fotoradaru są ważne tylko wówczas, gdy zdjęcia zostały wykonane zgodnie z legalizacją, co oznacza, że fotoradar stacjonarny nie może być używany jako mobilny i odwrotnie. Okazuje się, że policjanci dowolnie używają tych samych fotoradarów: raz jako stacjonarnych, raz jako mobilnych. Żeby wszystko było zgodne z prawem, musieliby codziennie wnioskować o nową legalizację fotoradarów. - Każdorazowe przemieszczenie fotoradaru z jednego słupa na inny wymaga odrębnej legalizacji. Kto tego nie robi, łamie prawo. A fotoradar bez ważnej legalizacji nie może być wykorzystywany do wykonywania pomiarów, na których podstawie wystawia się mandaty - nie ma wątpliwości Michał Sędek, kierownik Laboratorium Badania Taksometrów w Głównym Urzędzie Miar. Obywatele mają więc podstawę, by podważyć mandaty wystawiane według wskazań fotoradarów bez stosownej legalizacji. - Najlepiej jest odmówić przyjęcia mandatu, bo wtedy możemy go kwestionować. Sprawa trafia wówczas do sądu, który sprawdza, czy fotoradar był używany zgodnie z prawem, w jakim miejscu, przez którego funkcjonariusza i czy ma wymaganą homologację - mówi "Wprost" mecenas Roman Nowosielski. (AB)
- Magister Kwaśniewski
Poświadczeniem nieprawdy przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego już w grudniu 2005 r. zajmie się prokuratura. Chodzi o fałszywą deklarację o uzyskaniu wyższego wykształcenia, złożoną przez Kwaśniewskiego przed wyborem na prezydenta w 1995 r. Po zaprzysiężeniu na najwyższym urzędzie sprawy nie można było prowadzić z powodu immunitetu prezydenckiego. Można do niej wrócić, bo okres sprawowania urzędu zawiesza terminy przedawnień.
"Wprost" dotarł do dokumentu, z którego wynika, że Kwaśniewski świadomie dezinformował swych współpracowników w kwestii wykształcenia. W oświadczeniu dla Sądu Najwyższego z 30 listopada 1995 r. Danuta Waniek, szefowa sztabu wyborczego Kwaśniewskiego, pisała: "W maju 1995 r. Aleksander Kwaśniewski poinformował mnie, że z powodów życiowych zaniechał zdawania egzaminu magisterskiego. Zapewnił mnie jednak, że do lipca 1978 r. zdał wszystkie egzaminy". Prawda jest taka, że Kwaśniewski nie ma nawet absolutorium. Relegowano go ze studiów, bo nie zdał egzaminu z języka obcego i międzynarodowego prawa publicznego.
Kwaśniewski poświadczył też prawdopodobnie nieprawdę w sejmowej ankiecie. Na jednym z dokumentów widnieje jego podpis, ale słowo "magister" jest wykreślone. Dziesięć lat temu Leszek Rudzki, pracownik Kancelarii Sejmu, który przyjmował ankietę Kwaśniewskiego, zeznał: "W chwili gdy oddawałem dokument do kancelarii, tego przekreślenia nie było". Oznacza to, że ktoś usunął dowód kłamstwa prezydenta. (TB, MAD)
- "Wprost" bezkonkurencyjny
Tygodnik "Wprost" utrzymuje pozycję najbardziej opiniotwórczego tygodnika w Polsce. Według badań Instytutu Monitorowania Mediów, w maju 2005 r. stacje telewizyjne, radiowe, portale internetowe i gazety powoływały się na nasze informacje aż 276 razy. To więcej niż łączna liczba powołań na konkurencyjne tygodniki - "Politykę" i "Newsweek Polska". Najczęściej cytowanym medium w Polsce była w maju "Gazeta Wyborcza".- Wprost - 276
- Polityka - 130
- Newsweek - 125
- Wprost - 276
- Reaktywacja linii Stalina
Białorusini odtwarzają fragment "linii Stalina", gigantycznego systemu obronnego, rozciągającego się w latach 30. od Morza Barentsa do Morza Czarnego. Nowa atrakcja turystyczna znajduje się kilkanaście kilometrów na zachód od Mińska. Oficjalne uroczystości odbędą się 30 czerwca. "Unikatowość kompleksu polega na tym, że zwiedzający będą mogli dotykać eksponatów. W każdym bunkrze będzie można się sprawdzić w roli celowniczego działa, cekaemisty lub popatrzeć w peryskop dowódcy" - donosi mińska prasa. Pomysłodawca projektu płk. rezerwy Aleksander Mietła, żartuje, że wojskowi i ochotnicy muszą się tłumaczyć przed ciekawskimi, że wcale nie szykują się do nowej wojny.
O planowanym otwarciu zrekonstruowanych historycznych umocnień informowały wszystkie państwowe gazety. "Żołnierze Wehrmachtu ruszą od wsi Goroszki" - zapowiadała rządowa "Respublika". Spoconych chłopaków, niezadowolonych, że ubrano ich w niemieckie, a nie sowieckie mundury, pokazywała też w rocznicę ataku Rzeszy na ZSRR mińska telewizja. Historyczny spektakl z czołgami, wybuchami i walką na bagnety okazał się tylko próbą generalną przed oficjalnym otwarciem.
Umocnienia na tzw. odcinku mińskim miały bronić ZSRR przed atakiem kapitalistycznej Polski. W 1939 r. granica przesunęła się 200 km na zachód i obiekt został zakonserwowany. Przydał się dopiero dwa lata później, kiedy Stalina zdradził dotychczasowy sojusznik i rozpoczęła się wojna niemiecko-sowiecka.
Cezary Goliński
- Polskie grudki złota
Akcje polskich piłkarzy idą w górę. To rezultat dobrej postawy piłkarskiej reprezentacji Polski (w grupie eliminacyjnej do mistrzostw świata wyprzedzamy Anglię) oraz popisu Jerzego Dudka w finale Ligi Mistrzów. Według Raymonda Sparksa, brytyjskiego agenta piłkarskiego, to "polskie grudki złota". W tym tygodniu najprawdopodobniej zostanie sfinalizowany transfer najlepszego piłkarza polskiej ligi Macieja Żurawskiego. Za 2 mln funtów ma on przejść z Wisły Kraków do Celticu Glasgow, drużyny, która regularnie występuje w Lidze Mistrzów. Żurawski byłby najdrożej sprzedanym piłkarzem polskiej ligi. Niewykluczone, że Celtic wzmocni także bramkarz Legii Warszawa Artur Boruc i były kolega Żurawskiego z Wisły - Kamil Kosowski. W mocnej tureckiej lidze świetnie radzi sobie inny ekswiślak, Mirosław Szymkowiak, który miał wpaść w oko nawet przedstawicielom słynnego Juventusu Turyn. Naszymi piłkarzami interesują się również kluby Bundesligi: Euzebiusza Smolarka pozyskała Borussia Dortmund, Schalke 04 Gelsenkirchen planowało zakup reprezentacyjnego pomocnika Sebastiana Mili, a Wolsfburg - zawodnika młodzieżowej reprezentacji Polski Piotra Brożka. (HK)
- Sprawiedliwość po chińsku
Co najmniej 5 tys. egzekucji wykonano w Chinach w 2004 r. (w innych krajach - mniej niż 500) - wynika z ogłoszonego właśnie raportu międzynarodowego stowarzyszenia na rzecz zniesienia kary śmierci Hands off Cain. Dotarliśmy do wstrząsających zdjęć wykonanych przez jednego z policyjnych fotografów, który otrzymał rozkaz dokumentowania egzekucji na Zachodnich Wzgórzach w Pekinie (zrobiono je po 2000 r. - dokładnej daty nie da się ustalić). Fotograf przekazał komplet zdjęć działaczowi organizacji obrony praw człowieka w Chinach. Potem zostały one przesłane do mecenasa Clive`a Ansleya, jednego z czołowych obrońców praw człowieka w Kanadzie.
- Kiedy otrzymałem te zdjęcia, chińska tajna policja już odkryła, kto je zrobił. Fotograf został natychmiast postawiony przed sądem, skazany na śmierć, a wyrok wykonano w tradycyjny sposób - strzelając w tył głowy w tym samym miejscu, gdzie wykonał fotografie - mówi mecenas Ansley. 64-letni obrońca zgromadził dokumentację, z której wynika, że od czasu masakry na placu Tiananmen (16 lat temu) w Chinach wykonano 150 tys. egzekucji.
Gordon Thomas
Więcej możesz przeczytać w 26/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.