Nie chcemy ginąć za Afganistan, jak Francuzi nie chcieli ginąć za Gdańsk, a potem żyli pod niemiecką okupacją
Lepper odszedł, a wraz z nim - należy mieć nadzieję - jego sposób traktowania państwa i społeczeństwa. Nie bądźmy jednak naiwni. Politycy innych partii, uważających się za poważne, porażają co chwila brakiem odpowiedzialności i rozsądku, składają rozum na ołtarzu wyborczego zwycięstwa. I zabierają głos, choć nie mają nic do powiedzenia. A zwłaszcza nic mądrego. W ostatnim czasie lepperowski styl myślenia uznany został przez wielu posłów za obowiązujący. Lepper przeciwstawił się zwiększeniu polskiego kontyngentu w Afganistanie i wszyscy, także ludzie uważani za mądrych, przyklasnęli. Minister obrony Radek Sikorski pokornie wyjaśniał posłom, dlaczego powinniśmy uczestniczyć w operacjach NATO, przemawiając do pustej sali. Różni mówcy pletli, profesorowie pletli bardziej intelektualnie. Po czym wszyscy się rozeszli, nie słuchając wyjaśnień. Chodziło o wywołanie awantury.
Tylko zwykły obywatel nadal nie wie, czy to Lepper powinien wydać zgodę na wysłanie żołnierzy do Afganistanu. Jeśli nie słuchał ministra Sikorskiego, bo był w tym czasie siusiu, nie wie, czy nasi żołnierze mają w tym Afganistanie siedzieć pod namiotami i grillować, czy przypadkiem nie będą musieli walczyć z bronią w ręku, ryzykując życie. Przerażająca wizja. Co innego, gdy giną Amerykanie, Kanadyjczycy czy inni cudzoziemcy. Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Taki pogląd głosi nie tylko Lepper, co można zrozumieć, bo jest ze wsi, ale i liczni politycy partii uchodzących za światłe i europejskie.
Wszystko jest dziś elementem kampanii samorządowej, także polski kontyngent w Afganistanie. Oto duże europejskie państwo, mające ambicje współdecydowania o polityce międzynarodowej, domagające się od świata szacunku i uznania, stało się zakładnikiem prowincjonalnych ambicji polityków o horyzoncie myślowym mrówki.
Wyjazd tysiąca zawodowych żołnierzy, wyszkolonych i dobrze uzbrojonych ochotników, został ogłoszony narodową katastrofą, bo przecież może się zdarzyć, że ktoś z nich zostanie ranny albo zginie. Nie tylko w Afganistanie, również w Iraku i Libanie. Co innego, jeśli giną przechodnie przejechani przez pijanych kierowców, których liczba przekracza rocznie skład kontyngentu dla Afganistanu. Bo to normalne, swojskie.
Ale co będzie, jeśli zaczną ginąć nieuzbrojeni cywile w warszawskim metrze lub w samolotach LOT. Nie chcemy ginąć za Afganistan, tak jak we wrześniu 1939 r. Francuzi nie chcieli ginąć za Gdańsk, a potem żyli na kolanach pod niemiecką okupacją, dopóki nie wyzwolili ich amerykańscy imperialiści. Pacyfizm jest niebezpieczną ideologią, bo choć walczy o pokój, to równocześnie sprowadza na świat coraz to nowe klęski.
Fot: M. Stelmach
Tylko zwykły obywatel nadal nie wie, czy to Lepper powinien wydać zgodę na wysłanie żołnierzy do Afganistanu. Jeśli nie słuchał ministra Sikorskiego, bo był w tym czasie siusiu, nie wie, czy nasi żołnierze mają w tym Afganistanie siedzieć pod namiotami i grillować, czy przypadkiem nie będą musieli walczyć z bronią w ręku, ryzykując życie. Przerażająca wizja. Co innego, gdy giną Amerykanie, Kanadyjczycy czy inni cudzoziemcy. Niech na całym świecie wojna, byle polska wieś zaciszna, byle polska wieś spokojna. Taki pogląd głosi nie tylko Lepper, co można zrozumieć, bo jest ze wsi, ale i liczni politycy partii uchodzących za światłe i europejskie.
Wszystko jest dziś elementem kampanii samorządowej, także polski kontyngent w Afganistanie. Oto duże europejskie państwo, mające ambicje współdecydowania o polityce międzynarodowej, domagające się od świata szacunku i uznania, stało się zakładnikiem prowincjonalnych ambicji polityków o horyzoncie myślowym mrówki.
Wyjazd tysiąca zawodowych żołnierzy, wyszkolonych i dobrze uzbrojonych ochotników, został ogłoszony narodową katastrofą, bo przecież może się zdarzyć, że ktoś z nich zostanie ranny albo zginie. Nie tylko w Afganistanie, również w Iraku i Libanie. Co innego, jeśli giną przechodnie przejechani przez pijanych kierowców, których liczba przekracza rocznie skład kontyngentu dla Afganistanu. Bo to normalne, swojskie.
Ale co będzie, jeśli zaczną ginąć nieuzbrojeni cywile w warszawskim metrze lub w samolotach LOT. Nie chcemy ginąć za Afganistan, tak jak we wrześniu 1939 r. Francuzi nie chcieli ginąć za Gdańsk, a potem żyli na kolanach pod niemiecką okupacją, dopóki nie wyzwolili ich amerykańscy imperialiści. Pacyfizm jest niebezpieczną ideologią, bo choć walczy o pokój, to równocześnie sprowadza na świat coraz to nowe klęski.
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.