Polacy są ciągle narodem niedokończonym
Zdzisław Krasnodębski
Filozof i socjolog, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz uniwersytetu w Bremie, autor m.in. "Demokracji peryferii"
Czy Polacy wiedzą, co to jest wolność? Czy potrafią się z nią obchodzić? Po 1989 r. powiadano, że nie radzimy sobie z "nieszczęsnym darem wolności". Nie chodziło o to, że tej wolności nadużywamy, lecz że się jej boimy. "Czy nie stajemy się dziś ofiarami nowego, nie znanego nam dotychczas lęku - przed wolnością?" - pytał ks. Józef Tischner (w książce "Nieszczęsny dar wolności"). Lęk i obawa przed wolnością miały zastąpić dawne jej umiłowanie. Czy więc Polacy zatracili właściwość, którą przypisywano im od wieków? Niektórzy sądzą, że kłopoty z wolnością trwają nadal, a nawet się nasiliły. Twierdzi się, że idea wzmocnienia państwa polskiego i budowy IV RP jest wymierzona w jednostkowe wolności. A prasa europejska bije na alarm, że chodzi o ciasny nacjonalizm, który występuje przeciwko prawom mniejszości. W dodatku zarzuca się PiS, że - przeciwstawiając Polskę "solidarną" Polsce "liberalnej" - pomniejszyło znaczenie wolności, na straży której stali "polscy liberałowie", zepchnięci teraz do defensywy.
Wolność anarchistów
Kiedyś uchodziliśmy za naród przywiązujący zbyt wielką wagę do wolności - i to przede wszystkim wolności jednostki, a nie wolności państwa. Zdaniem legionu krytyków, I Rzeczpospolita doprowadziła tę wolność do absurdu - kosztem dobra ogólnego i racji stanu. I to właśnie spowodowało jej upadek. Nadmierny indywidualizm Polaków prowadził do anarchii, przeradzał się w bezgraniczne warcholstwo, a próby reform miały polegać na ograniczeniu samowoli i wzmocnieniu roli państwa. Reformy odbierały znacznej części szlachty, tej nie posiadającej żadnego majątku ("szlachcie gołocie"), prawa polityczne. Były zatem ograniczeniem wolności jednostek.
Przekonanie, że polskość oznacza szczególne umiłowanie wolności, zostało wzmocnione przez doświadczenia XIX wieku - powstania narodowe oraz udział Polaków w ruchach niepodległościowych i rewolucyjnych w całej Europie. Wtedy pojawiła się tak charakterystyczna dla polskiej kultury sprzeczność między wolnością jednostki a wolnością zbiorową. Sytuacja wymagała podporządkowania wolności jednostek celowi nadrzędnemu, jakim było odzyskanie wolności zbiorowej, niepodległości państwa. Także XX wiek potwierdzał ocenę, że polskość i wolność są z sobą w szczególny sposób związane. W czasie II wojny światowej Polska - jako jedyne państwo Europy Środkowej i Wschodniej - walczyła z narodowym socjalizmem. W czasach pierwszej "Solidarności" świat znowu przypomniał sobie o wolnościowych tradycjach naszego kraju. Nawet w Niemczech odżył stereotyp Polaka bojownika o wolność.
Niektórzy twierdzą, że w istocie Polacy nigdy wolności nie rozumieli, że wolność, o którą się bili, nie ma nic wspólnego z tą, o którą chodzi obecnie, w nowoczesnym świecie. Andrzej Walicki w słynnej rozprawie "Trzy patriotyzmy" zauważył, iż Polacy w gruncie rzeczy hołdowali wolności starodawnej - zbiorowej, a nie indywidualnej. Etos demokracji szlacheckiej był wprawdzie antyautorytarny, ale nie indywidualistyczny, gdyż oczekiwano, że mniejszość podporządkuje się większości nie tylko prawnie, ale i moralnie. Walicki sądził, że podobny nieliberalny etos charakteryzował również ruch "Solidarności": "Ogólnonarodowy charakter »Solidarności« nakazuje postawić pytanie, czy nie było tu także nieświadomej akceptacji tradycyjnie polskiego i archaicznego pojmowania narodu, to jest widzenia narodu jako gigantycznej wspólnoty, niemalże rodzinnej, nie tylko politycznej, ale również moralnej, i dlatego też zdolnej w zasadzie do jednomyślnego i bezpośredniego decydowania o własnych losach". Chodziło przede wszystkim o wolność narodu, a nie jednostki. Dziś w czasach - jak się twierdzi - końca państwa narodowego i zmierzchu suwerenności wydaje się ona zupełnie anachroniczna. Ktoś, kto chce jej bronić, uchodzi za nacjonalistę, choćby odrzucał etniczne rozumienie narodu, był krytykiem tradycji endeckiej i zwolennikiem Unii Europejskiej jako związku państw.
Wolność pozytywna - wolność negatywna
Czy rzeczywiście tradycyjne polskie rozumienie wolności to relikt przeszłości? Czym jest nowoczesna wolność? Zgodnie ze znanym rozróżnieniem, poczynionym przez Izajasza Berlina w eseju "Dwa pojęcia wolności", chodzi o wolność negatywną, rozumianą jako wolność od ingerencji ze strony innych. W tym rozumieniu wolności im mniej ktoś się do nas wtrąca, im mniej ingeruje w nasze sprawy, tym bardziej jesteśmy wolni. Oczywiście to nie Berlin wymyślił tę koncepcję. Jej autorstwo zazwyczaj przypisuje się Thomasowi Hobbesowi, który definiował wolność jako brak zewnętrznych przeszkód dla ruchu i odniósł tę definicję także do ludzkich działań.
Rozróżnienie między wolnością pozytywną a negatywną w decydujący sposób określiło współczesne dyskusje na temat wolności, w tym także polskie dyskusje po 1989 r. Próby pogodzenia liberalizmu z chrześcijaństwem, jakie podejmowano w Polsce, miały zawsze na uwadze uzupełnienie wolności negatywnej wolnością pozytywną, oznaczającą wybór dobra i odrzucenie zła. I tak ks. Tischner, usiłując wypracować model liberalizmu chrześcijańskiego, wskazywał, że "akceptacja demokracji nie oznacza uznania dla ideału »wolności od«, czyli »liberalizmu negatywnego«. Całej pracy Kościoła przyświecał ideał wolności pozytywnej - wolności skierowanej »ku czemuś«. Nie mówimy, jak Hegel, że państwo jest »odbiciem boskiej idei na ziemi«, ale nie mówimy też, że jest rzeczywistością neutralną, jak twór geometryczny, ani tym bardziej, że jest »ponad dobrem i złem?«.
Podczas niedawnego seminarium w Lucieniu, na zaproszenie i z udziałem prezydenta Kaczyńskiego, ojciec Jacek Salij krytykował wolność negatywną z punktu widzenia zasad chrześcijańskich, prof. Wojciech Sadurski bronił jej jako jedynej wolności sensu stricto, a profesor Zbigniew Rau udowadniał, że także w liberalizmie jest miejsce na wolność pozytywną, na dążenie do perfekcji moralnej rozumianej jako powiększanie, a nie ograniczanie wolności.
Wolność Niemców - wolność Francuzów
Rozróżnienie między wolnością pozytywną i negatywną nie jest wcale oczywiste. Gerald MacCallum Jr. w artykule "Negative and Positive Freedom" wykazywał, że ktoś jest wolny od czegoś, by coś robić lub nie robić, by kimś się stać lub nie stać. W istocie nie ma więc czystej wolności negatywnej, "wolności od czegoś", która nie byłaby także wolnością "do czegoś". Ludzie różnią się tylko rozumieniem działających podmiotów, celów i środków, a nie pojęciem wolności.
Chociaż wolność jednostki i indywidualizm są przez teoretyków socjologii zgodnie uznawane za jedną z zasadniczych cech nowoczesnej kultury, zwraca się uwagę, iż poszczególne narody różnie ją rozumiały. Na przykład we Francji na rozumienie wolności wpłynęła walka oświecenia z Kościołem i rewolucja skierowana przeciw ancien régime'owi. We francuskim rozumieniu wolności dominowały wolność w sferze kultury jako możliwość używania rozumu wyzwolonego z wszelkich tradycyjnych ograniczeń i wolność polityczna - jako uczestnictwo w ustanawianiu praw wyrażających wolę ogólną. Mniejsze znaczenie miały wolność ekonomiczna i wolność zrzeszania się w stowarzyszenia.
Niemieckie rozumienie wolności zakłada wolność w sferze wewnętrznej jako sferze jednostkowego doskonalenia się (Bildung) i wolność rozumianą jako podleganie ogólnym prawom państwowym. W niemieckiej tradycji to państwo jest gwarantem wolności. Wolność gospodarcza, podobnie jak w wypadku Francuzów, nigdy nie pełniła istotnej funkcji w świadomości Niemców.
W tradycji amerykańskiej, gdzie wolność gospodarcza odgrywa zasadniczą rolę, wolność polityczna jest pojmowana jako z jednej strony niezależność od państwa, z drugiej zaś, jako uczestniczenie we władzy (Richard M?nch, "Die Kultur der Moderne"). Amerykanie - twierdził Leonard Krieger, autor m.in. znanej książki o "niemieckiej idei wolności" - przypisują ogromne znaczenie wolności cywilnej i wolności politycznej. Chodzi im zarówno o zapewnienie swoich praw przeciwko państwu, jak i udział w decyzjach państwa, co nigdy nie występowało z taką siłą w Europie Zachodniej, gdzie swobody cywilne uzyskano przed wolnościami politycznymi.
Wolność republikańska
Klasyczne liberalne rozumienie wolności wyrastało z kultury mieszczańskiej, opartej na zasadzie samokontroli i powściągliwości. Obecny liberalizm, z jego permisywizmem, jest zasadniczą transformacją pojęcia wolności, związaną z powstaniem konsumpcyjnego społeczeństwa masowego. Pokazywał to Ryszard Legutko w swej znakomitej książce "Raj przywrócony". Jedno jest pewne - liberalizm nie ma monopolu na wolność. Wolność liberalna jest przede wszystkim wolnością od stosunków z innymi ludźmi. Nie przypadkiem Hannah Arendt podkreślała, że credo liberalne głosi, iż tym więcej jest wolności politycznej, im mniej jest polityki. Natomiast polityka, wspólne działanie, jest właśnie tą sferą, w której wolność się realizuje. Wolności doświadczamy przede wszystkim w działaniu. Wolność jest - twierdziła Arendt - raison d'être polityki.
Hannah Arendt nawiązywała do republikańskiego rozumienia wolności, które nie jest wolnością negatywną, a zarazem nie powinno się go utożsamiać - jak czyni to Andrzej Walicki - z pozytywnym pojęciem wolności. Republikanizm nie wyklucza wolności jednostki od ingerencji ze strony innych, wolności negatywnej. Także w republice jednostka mogła się nią cieszyć. Sądzono jednak, że ta wolność jest możliwa tylko w wolnym państwie. A prawdziwie wolne państwo to republika. Zatem tylko jeśli żyję w wolnej republice, mogę się również cieszyć pełną wolnością indywidualną. Wolność jednostki nie jest więc możliwa bez solidarności obywateli republiki, bez dbania o jej suwerenność, bez gotowości podporządkowania - w pewnych sytuacjach - swego osobistego interesu interesowi ogólnemu. Dlatego tak ważne były cnoty obywatelskie i patriotyzm. Ponadto - jak wskazuje na przykład australijski filozof polityki Philip Petitt - w republikańskim rozumieniu wolność oznaczać musi nie tylko brak ingerencji, lecz także brak dominacji - niezależność. Zależność od kogoś, nawet jeśli bezpośrednio nie miesza się on w nasze sprawy, jest już stanem naruszającym wolność. To dlatego nawet jeśli car czy cesarz byli łaskawi i liberalni, Polacy nie byli wolni, dopóki Polska nie odzyskała niepodległości.
Republikańskie pojęcie wolności jest bogatsze od pojęcia liberalnego. Według włoskiego badacza tradycji republikańskich Maurizia Virolego, liberalne pojęcie wolności jest pozostałością po republikanizmie: "Republikanizm rozwinął złożone pojęcie politycznej wolności, w której zawarte są liberalne i demokratyczne postulaty, tak że można powiedzieć, iż liberalizm i demokracja są tylko zubożonymi wersjami republikanizmu".
Polska wolność
Rzeczpospolita Obojga Narodów była największą w dawnej Europie wolną republiką. Najistotniejsza była wolność polityczna jako możliwość współdecydowania o stanowionych prawach. Państwo nie było czymś całkowicie wyniesionym poza społeczeństwo polityczne, poza naród polityczny, lecz było rozumiane jako jego wspólne dobro, podtrzymywane wspólnym działaniem. Rzeczpospolita nigdy nie była Lewiatanem. Za największe zagrożenie wolności uznawano tyranię panującego. Strach przed tym zagrożeniem hamował często obawy przed ingerencją czy agresją z zewnątrz, ba, czasami na obcych dworach szukano gwarancji własnej wolności. Wolność oznaczała także możliwość przeciwstawienia się państwu, a nawet woli większości, jeśli ta wola zdawała się uzurpacją lub zamachem na wolność jednostki. Polskie rozumienie wolności w sferze kultury nie oznaczało - jak francuskie - wyzwolenia spod autorytetu Kościoła ani radykalizmu intelektualnego. Polska wolność to także możliwość postępowania według własnego widzimisię, na tym także polegało staropolskie sobiepaństwo.
W XIX wieku polska walka o niepodległość nie była wyrazem etnicznego nacjonalizmu, choć następował powolny proces etnicyzacji narodu polskiego, co było także reakcją na działania zaborców i rodzącą się świadomość narodową Litwinów, Ukraińców i Białorusinów. Przede wszystkim chodziło o przywrócenie Rzeczypospolitej, a więc także wolności jako swobody jednostki w ramach politycznej wspólnoty. Dopiero potem nadano Rzeczypospolitej sens państwa narodowego, i to w znaczeniu państwa jednego etnicznego prepolitycznego narodu. Porażki i klęski skłaniały jednak do podważania wagi i sensowości republikańskiego pojęcia wolności. Próby reformułowania polskiej idei polegały na przykład na wysunięciu na plan pierwszy rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego lub dążeń jednostkowych. Walkę o niepodległość, o wolność polityczną odsuwano w daleką przyszłość. Niekiedy wydawało się, że w celu "unormalnienia" Polaków należy wyzwolić ich od Polski, zindywidualizować, uwolnić od ciężaru zbiorowego obowiązku, pozbyć się patriotycznej tradycji. Takie wyobrażenia pojawiły się też po 1989 r.
Dziś, wbrew przekonaniom powszechnie panującym w kręgach liberalno-lewicowych i lewicowych, to nie wolność jednostki jest w niebezpieczeństwie. Zagrożona jest wolność Rzeczypospolitej, gdyż wielu Polakom wydaje się ona zbędnym historycznym rekwizytem, a część z nich żyje ciągle na poziomie prepolitycznym - w tym sensie Polacy są narodem niedokończonym. Niedocenianie wolności Polski jako warunku wolności Polaków jest wzmacniane przez procesy europeizacji i globalizacji. Rzeczpospolita jako dobro wspólne jest podważana przez ideologię transnarodowości. Może więc się zdawać że Polska to tylko dość przypadkowe ramy, w jakich toczy się życie jednostek. Że jest ona niekonieczną i w przyszłości zbędną strukturą pośrednią między regionem czy stronami rodzinnymi a szerszymi, europejskimi strukturami. Tymczasem - mimo integracji europejskiej - Polska stanowi nie tylko wartość samą w sobie i dobro zbiorowe, lecz jest też gwarancją naszej wolności indywidualnej. Polacy przekonywali się o tym wielokrotnie po 1795 r. Nic nie wskazuje na to, że po 1989 r. świat zmienił się tak bardzo, aby to nasze fundamentalne doświadczenie straciło ważność.
Fot: Z. Furman
Filozof i socjolog, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz uniwersytetu w Bremie, autor m.in. "Demokracji peryferii"
Czy Polacy wiedzą, co to jest wolność? Czy potrafią się z nią obchodzić? Po 1989 r. powiadano, że nie radzimy sobie z "nieszczęsnym darem wolności". Nie chodziło o to, że tej wolności nadużywamy, lecz że się jej boimy. "Czy nie stajemy się dziś ofiarami nowego, nie znanego nam dotychczas lęku - przed wolnością?" - pytał ks. Józef Tischner (w książce "Nieszczęsny dar wolności"). Lęk i obawa przed wolnością miały zastąpić dawne jej umiłowanie. Czy więc Polacy zatracili właściwość, którą przypisywano im od wieków? Niektórzy sądzą, że kłopoty z wolnością trwają nadal, a nawet się nasiliły. Twierdzi się, że idea wzmocnienia państwa polskiego i budowy IV RP jest wymierzona w jednostkowe wolności. A prasa europejska bije na alarm, że chodzi o ciasny nacjonalizm, który występuje przeciwko prawom mniejszości. W dodatku zarzuca się PiS, że - przeciwstawiając Polskę "solidarną" Polsce "liberalnej" - pomniejszyło znaczenie wolności, na straży której stali "polscy liberałowie", zepchnięci teraz do defensywy.
Wolność anarchistów
Kiedyś uchodziliśmy za naród przywiązujący zbyt wielką wagę do wolności - i to przede wszystkim wolności jednostki, a nie wolności państwa. Zdaniem legionu krytyków, I Rzeczpospolita doprowadziła tę wolność do absurdu - kosztem dobra ogólnego i racji stanu. I to właśnie spowodowało jej upadek. Nadmierny indywidualizm Polaków prowadził do anarchii, przeradzał się w bezgraniczne warcholstwo, a próby reform miały polegać na ograniczeniu samowoli i wzmocnieniu roli państwa. Reformy odbierały znacznej części szlachty, tej nie posiadającej żadnego majątku ("szlachcie gołocie"), prawa polityczne. Były zatem ograniczeniem wolności jednostek.
Przekonanie, że polskość oznacza szczególne umiłowanie wolności, zostało wzmocnione przez doświadczenia XIX wieku - powstania narodowe oraz udział Polaków w ruchach niepodległościowych i rewolucyjnych w całej Europie. Wtedy pojawiła się tak charakterystyczna dla polskiej kultury sprzeczność między wolnością jednostki a wolnością zbiorową. Sytuacja wymagała podporządkowania wolności jednostek celowi nadrzędnemu, jakim było odzyskanie wolności zbiorowej, niepodległości państwa. Także XX wiek potwierdzał ocenę, że polskość i wolność są z sobą w szczególny sposób związane. W czasie II wojny światowej Polska - jako jedyne państwo Europy Środkowej i Wschodniej - walczyła z narodowym socjalizmem. W czasach pierwszej "Solidarności" świat znowu przypomniał sobie o wolnościowych tradycjach naszego kraju. Nawet w Niemczech odżył stereotyp Polaka bojownika o wolność.
Niektórzy twierdzą, że w istocie Polacy nigdy wolności nie rozumieli, że wolność, o którą się bili, nie ma nic wspólnego z tą, o którą chodzi obecnie, w nowoczesnym świecie. Andrzej Walicki w słynnej rozprawie "Trzy patriotyzmy" zauważył, iż Polacy w gruncie rzeczy hołdowali wolności starodawnej - zbiorowej, a nie indywidualnej. Etos demokracji szlacheckiej był wprawdzie antyautorytarny, ale nie indywidualistyczny, gdyż oczekiwano, że mniejszość podporządkuje się większości nie tylko prawnie, ale i moralnie. Walicki sądził, że podobny nieliberalny etos charakteryzował również ruch "Solidarności": "Ogólnonarodowy charakter »Solidarności« nakazuje postawić pytanie, czy nie było tu także nieświadomej akceptacji tradycyjnie polskiego i archaicznego pojmowania narodu, to jest widzenia narodu jako gigantycznej wspólnoty, niemalże rodzinnej, nie tylko politycznej, ale również moralnej, i dlatego też zdolnej w zasadzie do jednomyślnego i bezpośredniego decydowania o własnych losach". Chodziło przede wszystkim o wolność narodu, a nie jednostki. Dziś w czasach - jak się twierdzi - końca państwa narodowego i zmierzchu suwerenności wydaje się ona zupełnie anachroniczna. Ktoś, kto chce jej bronić, uchodzi za nacjonalistę, choćby odrzucał etniczne rozumienie narodu, był krytykiem tradycji endeckiej i zwolennikiem Unii Europejskiej jako związku państw.
Wolność pozytywna - wolność negatywna
Czy rzeczywiście tradycyjne polskie rozumienie wolności to relikt przeszłości? Czym jest nowoczesna wolność? Zgodnie ze znanym rozróżnieniem, poczynionym przez Izajasza Berlina w eseju "Dwa pojęcia wolności", chodzi o wolność negatywną, rozumianą jako wolność od ingerencji ze strony innych. W tym rozumieniu wolności im mniej ktoś się do nas wtrąca, im mniej ingeruje w nasze sprawy, tym bardziej jesteśmy wolni. Oczywiście to nie Berlin wymyślił tę koncepcję. Jej autorstwo zazwyczaj przypisuje się Thomasowi Hobbesowi, który definiował wolność jako brak zewnętrznych przeszkód dla ruchu i odniósł tę definicję także do ludzkich działań.
Rozróżnienie między wolnością pozytywną a negatywną w decydujący sposób określiło współczesne dyskusje na temat wolności, w tym także polskie dyskusje po 1989 r. Próby pogodzenia liberalizmu z chrześcijaństwem, jakie podejmowano w Polsce, miały zawsze na uwadze uzupełnienie wolności negatywnej wolnością pozytywną, oznaczającą wybór dobra i odrzucenie zła. I tak ks. Tischner, usiłując wypracować model liberalizmu chrześcijańskiego, wskazywał, że "akceptacja demokracji nie oznacza uznania dla ideału »wolności od«, czyli »liberalizmu negatywnego«. Całej pracy Kościoła przyświecał ideał wolności pozytywnej - wolności skierowanej »ku czemuś«. Nie mówimy, jak Hegel, że państwo jest »odbiciem boskiej idei na ziemi«, ale nie mówimy też, że jest rzeczywistością neutralną, jak twór geometryczny, ani tym bardziej, że jest »ponad dobrem i złem?«.
Podczas niedawnego seminarium w Lucieniu, na zaproszenie i z udziałem prezydenta Kaczyńskiego, ojciec Jacek Salij krytykował wolność negatywną z punktu widzenia zasad chrześcijańskich, prof. Wojciech Sadurski bronił jej jako jedynej wolności sensu stricto, a profesor Zbigniew Rau udowadniał, że także w liberalizmie jest miejsce na wolność pozytywną, na dążenie do perfekcji moralnej rozumianej jako powiększanie, a nie ograniczanie wolności.
Wolność Niemców - wolność Francuzów
Rozróżnienie między wolnością pozytywną i negatywną nie jest wcale oczywiste. Gerald MacCallum Jr. w artykule "Negative and Positive Freedom" wykazywał, że ktoś jest wolny od czegoś, by coś robić lub nie robić, by kimś się stać lub nie stać. W istocie nie ma więc czystej wolności negatywnej, "wolności od czegoś", która nie byłaby także wolnością "do czegoś". Ludzie różnią się tylko rozumieniem działających podmiotów, celów i środków, a nie pojęciem wolności.
Chociaż wolność jednostki i indywidualizm są przez teoretyków socjologii zgodnie uznawane za jedną z zasadniczych cech nowoczesnej kultury, zwraca się uwagę, iż poszczególne narody różnie ją rozumiały. Na przykład we Francji na rozumienie wolności wpłynęła walka oświecenia z Kościołem i rewolucja skierowana przeciw ancien régime'owi. We francuskim rozumieniu wolności dominowały wolność w sferze kultury jako możliwość używania rozumu wyzwolonego z wszelkich tradycyjnych ograniczeń i wolność polityczna - jako uczestnictwo w ustanawianiu praw wyrażających wolę ogólną. Mniejsze znaczenie miały wolność ekonomiczna i wolność zrzeszania się w stowarzyszenia.
Niemieckie rozumienie wolności zakłada wolność w sferze wewnętrznej jako sferze jednostkowego doskonalenia się (Bildung) i wolność rozumianą jako podleganie ogólnym prawom państwowym. W niemieckiej tradycji to państwo jest gwarantem wolności. Wolność gospodarcza, podobnie jak w wypadku Francuzów, nigdy nie pełniła istotnej funkcji w świadomości Niemców.
W tradycji amerykańskiej, gdzie wolność gospodarcza odgrywa zasadniczą rolę, wolność polityczna jest pojmowana jako z jednej strony niezależność od państwa, z drugiej zaś, jako uczestniczenie we władzy (Richard M?nch, "Die Kultur der Moderne"). Amerykanie - twierdził Leonard Krieger, autor m.in. znanej książki o "niemieckiej idei wolności" - przypisują ogromne znaczenie wolności cywilnej i wolności politycznej. Chodzi im zarówno o zapewnienie swoich praw przeciwko państwu, jak i udział w decyzjach państwa, co nigdy nie występowało z taką siłą w Europie Zachodniej, gdzie swobody cywilne uzyskano przed wolnościami politycznymi.
Wolność republikańska
Klasyczne liberalne rozumienie wolności wyrastało z kultury mieszczańskiej, opartej na zasadzie samokontroli i powściągliwości. Obecny liberalizm, z jego permisywizmem, jest zasadniczą transformacją pojęcia wolności, związaną z powstaniem konsumpcyjnego społeczeństwa masowego. Pokazywał to Ryszard Legutko w swej znakomitej książce "Raj przywrócony". Jedno jest pewne - liberalizm nie ma monopolu na wolność. Wolność liberalna jest przede wszystkim wolnością od stosunków z innymi ludźmi. Nie przypadkiem Hannah Arendt podkreślała, że credo liberalne głosi, iż tym więcej jest wolności politycznej, im mniej jest polityki. Natomiast polityka, wspólne działanie, jest właśnie tą sferą, w której wolność się realizuje. Wolności doświadczamy przede wszystkim w działaniu. Wolność jest - twierdziła Arendt - raison d'être polityki.
Hannah Arendt nawiązywała do republikańskiego rozumienia wolności, które nie jest wolnością negatywną, a zarazem nie powinno się go utożsamiać - jak czyni to Andrzej Walicki - z pozytywnym pojęciem wolności. Republikanizm nie wyklucza wolności jednostki od ingerencji ze strony innych, wolności negatywnej. Także w republice jednostka mogła się nią cieszyć. Sądzono jednak, że ta wolność jest możliwa tylko w wolnym państwie. A prawdziwie wolne państwo to republika. Zatem tylko jeśli żyję w wolnej republice, mogę się również cieszyć pełną wolnością indywidualną. Wolność jednostki nie jest więc możliwa bez solidarności obywateli republiki, bez dbania o jej suwerenność, bez gotowości podporządkowania - w pewnych sytuacjach - swego osobistego interesu interesowi ogólnemu. Dlatego tak ważne były cnoty obywatelskie i patriotyzm. Ponadto - jak wskazuje na przykład australijski filozof polityki Philip Petitt - w republikańskim rozumieniu wolność oznaczać musi nie tylko brak ingerencji, lecz także brak dominacji - niezależność. Zależność od kogoś, nawet jeśli bezpośrednio nie miesza się on w nasze sprawy, jest już stanem naruszającym wolność. To dlatego nawet jeśli car czy cesarz byli łaskawi i liberalni, Polacy nie byli wolni, dopóki Polska nie odzyskała niepodległości.
Republikańskie pojęcie wolności jest bogatsze od pojęcia liberalnego. Według włoskiego badacza tradycji republikańskich Maurizia Virolego, liberalne pojęcie wolności jest pozostałością po republikanizmie: "Republikanizm rozwinął złożone pojęcie politycznej wolności, w której zawarte są liberalne i demokratyczne postulaty, tak że można powiedzieć, iż liberalizm i demokracja są tylko zubożonymi wersjami republikanizmu".
Polska wolność
Rzeczpospolita Obojga Narodów była największą w dawnej Europie wolną republiką. Najistotniejsza była wolność polityczna jako możliwość współdecydowania o stanowionych prawach. Państwo nie było czymś całkowicie wyniesionym poza społeczeństwo polityczne, poza naród polityczny, lecz było rozumiane jako jego wspólne dobro, podtrzymywane wspólnym działaniem. Rzeczpospolita nigdy nie była Lewiatanem. Za największe zagrożenie wolności uznawano tyranię panującego. Strach przed tym zagrożeniem hamował często obawy przed ingerencją czy agresją z zewnątrz, ba, czasami na obcych dworach szukano gwarancji własnej wolności. Wolność oznaczała także możliwość przeciwstawienia się państwu, a nawet woli większości, jeśli ta wola zdawała się uzurpacją lub zamachem na wolność jednostki. Polskie rozumienie wolności w sferze kultury nie oznaczało - jak francuskie - wyzwolenia spod autorytetu Kościoła ani radykalizmu intelektualnego. Polska wolność to także możliwość postępowania według własnego widzimisię, na tym także polegało staropolskie sobiepaństwo.
W XIX wieku polska walka o niepodległość nie była wyrazem etnicznego nacjonalizmu, choć następował powolny proces etnicyzacji narodu polskiego, co było także reakcją na działania zaborców i rodzącą się świadomość narodową Litwinów, Ukraińców i Białorusinów. Przede wszystkim chodziło o przywrócenie Rzeczypospolitej, a więc także wolności jako swobody jednostki w ramach politycznej wspólnoty. Dopiero potem nadano Rzeczypospolitej sens państwa narodowego, i to w znaczeniu państwa jednego etnicznego prepolitycznego narodu. Porażki i klęski skłaniały jednak do podważania wagi i sensowości republikańskiego pojęcia wolności. Próby reformułowania polskiej idei polegały na przykład na wysunięciu na plan pierwszy rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego lub dążeń jednostkowych. Walkę o niepodległość, o wolność polityczną odsuwano w daleką przyszłość. Niekiedy wydawało się, że w celu "unormalnienia" Polaków należy wyzwolić ich od Polski, zindywidualizować, uwolnić od ciężaru zbiorowego obowiązku, pozbyć się patriotycznej tradycji. Takie wyobrażenia pojawiły się też po 1989 r.
Dziś, wbrew przekonaniom powszechnie panującym w kręgach liberalno-lewicowych i lewicowych, to nie wolność jednostki jest w niebezpieczeństwie. Zagrożona jest wolność Rzeczypospolitej, gdyż wielu Polakom wydaje się ona zbędnym historycznym rekwizytem, a część z nich żyje ciągle na poziomie prepolitycznym - w tym sensie Polacy są narodem niedokończonym. Niedocenianie wolności Polski jako warunku wolności Polaków jest wzmacniane przez procesy europeizacji i globalizacji. Rzeczpospolita jako dobro wspólne jest podważana przez ideologię transnarodowości. Może więc się zdawać że Polska to tylko dość przypadkowe ramy, w jakich toczy się życie jednostek. Że jest ona niekonieczną i w przyszłości zbędną strukturą pośrednią między regionem czy stronami rodzinnymi a szerszymi, europejskimi strukturami. Tymczasem - mimo integracji europejskiej - Polska stanowi nie tylko wartość samą w sobie i dobro zbiorowe, lecz jest też gwarancją naszej wolności indywidualnej. Polacy przekonywali się o tym wielokrotnie po 1795 r. Nic nie wskazuje na to, że po 1989 r. świat zmienił się tak bardzo, aby to nasze fundamentalne doświadczenie straciło ważność.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.