Po raz kolejny urzędnicy zaglądają Polakom pod pierzynę i próbują prasować wszystkim prześcieradła
Być może już niedługo Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zamieni się w Krajową Radę Seksualną, a to za sprawą badania kodowanych kanałów erotycznych. Członkowie rady chcą się bliżej przyjrzeć członkom na ekranie pod kątem tego, czy nie zagrażają one psychicznemu i moralnemu rozwojowi niepełnoletnich odbiorców. Rada będzie oglądać pornole przez dwa tygodnie. Do tej pory wszystkim normalnym ludziom wydawało się, że decyzja o tym, czy oglądać filmy dla dorosłych, czy nie, zależy od samego widza. Dekodery sprzedaje się przecież starym prykom, a nie dzieciarni. Jeżeli tatuś z mamą kupią sobie dostęp do tego typu płatnych kanałów, aby mieć większą frajdę w sypialni, to przecież nie będą na pikantne seanse zapraszać swych pociech. Po raz kolejny urzędnicy zaglądają Polakom pod pierzynę i próbują prasować wszystkim prześcieradła.
Być może dzielni pracownicy KRRiT wprowadzą klasyfikację emitowanych pornoli. Odpowiednie znaczki umieszczone u dołu ekranu będą informować widzów, z jakiego typu erotyką mają do czynienia. Kolorowe kółeczka ostrzegawcze funkcjonują od lat w powszechnie dostępnych programach stacji telewizyjnych. Czerwone kółeczko informuje młodzież, że w filmie bankowo pojawi się ostra nawalanka, a zielone daje sygnał, że raczej będzie samo gadanie i nuda. Wiadomo, że w planach jest bardziej szczegółowy podział nadawanych programów głównie ze względu na wiek. W IV RP trzylatek będzie miał bezwzględny zakaz oglądania bajek przeznaczonych dla sześciolatka.
Skoro więc w dzisiejszych czasach kontrola programów idzie po całości, to czemu nie obdzielić miłymi znaczkami także filmów porno. Oto moje propozycje. Jeden sterczący pindol u dołu ekranu oznacza nudny film erotyczny, w którym akcja toczy się po bożemu. Dwa sterczące pindole to oznakowanie dla filmu z szybszą akcją i szczyptą perwersji. Trzy penisy u dołu ekranu to informacja, że właśnie oglądamy absolutny hardcore z udziałem pejczy i wibratorów, a bezwzględna penetracja jest niemal tak samo obsesyjna jak opisy przyrody w "Nad Niemnem".
Wielu nieprzychylnie nastawionych do nowej rzeczywistości komentatorów jest zdania, że Krajową Radą kierują zupełnie inne motywacje. Monitorowanie kanałów erotycznych dla wielu wydaje się atrakcyjne. Z pewnością większość górników, hutników czy pracowników kanałów miejskich chciałoby oglądać sobie przez dwa tygodnie pornole w godzinach pracy, i to w ramach "obowiązków służbowych" i za szmal z państwowej kasy.
Niektórzy seksuolodzy zwracają uwagę, że być może decyzja Krajowej Rady wiąże się z jakimiś głębokimi problemami natury intymnej. Być może życie erotyczne członków rady przypomina taniego hot doga ze stacji benzynowej lub albańskie filmy egzystencjalne. W takiej sytuacji służbowe seanse porno mogą się stać pożądaną stymulacją. Możemy być świadkami sytuacji, gdy trabant jadący na jałowym biegu zamieni się nagle w ostro pędzące ferrari, a rozlatująca się wiekowa i zardzewiała syrenka 105 w amerykańską rakietę kosmiczną.
Do tego typu zdarzeń może dojść, ale specjaliści ostrzegają przed nadmiernym optymizmem w tej sprawie. Jak mówi stare przysłowie leśników: spróchniałego drzewka nie ożywi nawet stado młodych korników. Wielu lekarzy dostrzega za to inne konsekwencje tego typu działań. Są nawet tacy, którzy łączą to z pewnymi niebezpieczeństwami. Uważa się, że istnieje realna groźba przenoszenia zwyczajów i sposobów zachowań dostrzeżonych w filmach na życie osobiste członków rady. Paradoksalnie, ich życie rodzinne i erotyczne może ulec znacznej destrukcji zamiast wzmocnieniu. Oglądanie pornoli non stop przez dwa tygodnie może zaowocować serią nie kontrolowanych zachowań. Ręce spocone, oczy podkrążone, ciśnienie podwyższone. W łóżku nietypowe wymagania i układy gimnastyczne ponad możliwości małżonki.
Językoznawcy uważają, że pod wpływem filmów porno znacznemu zniekształceniu mogą ulec także codzienne formy grzecznościowe, na przykład może się pojawić okrzyk "ty suko!" zamiast "dzień dobry" czy "ściągaj gacie!" zamiast "zrób mi herbatę". To wszystko może się zakończyć katastrofą nie tylko na polu rodzinnym. Urzędnicy rady funkcjonują aktywnie także w sferze politycznej, bywają na salonach i w pałacach elity władzy. Jak wiadomo, przewodnicząca rady Elżbieta Kruk jest zaufanym człowiekiem premiera. Kto weźmie odpowiedzialność za sytuację, gdy po poświęceniu się na ołtarzu kontroli erotyki przewodnicząca w obecności najwyższych dostojników państwowych zacznie cytować pieprzne dialogi? Czy trzeba nam nowego skandalu? Już słynnego "Kofana Anana" w wykonaniu poseł Renaty Beger mieliśmy. Widać za mało. Nowe czasy wymagają nowych przejęzyczeń. Tylko czekać, kiedy po szarmanckim pocałunku w rękę pani przewodnicząca Kruk naładowana wiedzą z Adult Channel powie premierowi w oczy "panie prezesie, melduję wykonanie zadania, nowe stringi i gorący kisiel z wiśni czekają na pana w każdym polskim domu".
Być może dzielni pracownicy KRRiT wprowadzą klasyfikację emitowanych pornoli. Odpowiednie znaczki umieszczone u dołu ekranu będą informować widzów, z jakiego typu erotyką mają do czynienia. Kolorowe kółeczka ostrzegawcze funkcjonują od lat w powszechnie dostępnych programach stacji telewizyjnych. Czerwone kółeczko informuje młodzież, że w filmie bankowo pojawi się ostra nawalanka, a zielone daje sygnał, że raczej będzie samo gadanie i nuda. Wiadomo, że w planach jest bardziej szczegółowy podział nadawanych programów głównie ze względu na wiek. W IV RP trzylatek będzie miał bezwzględny zakaz oglądania bajek przeznaczonych dla sześciolatka.
Skoro więc w dzisiejszych czasach kontrola programów idzie po całości, to czemu nie obdzielić miłymi znaczkami także filmów porno. Oto moje propozycje. Jeden sterczący pindol u dołu ekranu oznacza nudny film erotyczny, w którym akcja toczy się po bożemu. Dwa sterczące pindole to oznakowanie dla filmu z szybszą akcją i szczyptą perwersji. Trzy penisy u dołu ekranu to informacja, że właśnie oglądamy absolutny hardcore z udziałem pejczy i wibratorów, a bezwzględna penetracja jest niemal tak samo obsesyjna jak opisy przyrody w "Nad Niemnem".
Wielu nieprzychylnie nastawionych do nowej rzeczywistości komentatorów jest zdania, że Krajową Radą kierują zupełnie inne motywacje. Monitorowanie kanałów erotycznych dla wielu wydaje się atrakcyjne. Z pewnością większość górników, hutników czy pracowników kanałów miejskich chciałoby oglądać sobie przez dwa tygodnie pornole w godzinach pracy, i to w ramach "obowiązków służbowych" i za szmal z państwowej kasy.
Niektórzy seksuolodzy zwracają uwagę, że być może decyzja Krajowej Rady wiąże się z jakimiś głębokimi problemami natury intymnej. Być może życie erotyczne członków rady przypomina taniego hot doga ze stacji benzynowej lub albańskie filmy egzystencjalne. W takiej sytuacji służbowe seanse porno mogą się stać pożądaną stymulacją. Możemy być świadkami sytuacji, gdy trabant jadący na jałowym biegu zamieni się nagle w ostro pędzące ferrari, a rozlatująca się wiekowa i zardzewiała syrenka 105 w amerykańską rakietę kosmiczną.
Do tego typu zdarzeń może dojść, ale specjaliści ostrzegają przed nadmiernym optymizmem w tej sprawie. Jak mówi stare przysłowie leśników: spróchniałego drzewka nie ożywi nawet stado młodych korników. Wielu lekarzy dostrzega za to inne konsekwencje tego typu działań. Są nawet tacy, którzy łączą to z pewnymi niebezpieczeństwami. Uważa się, że istnieje realna groźba przenoszenia zwyczajów i sposobów zachowań dostrzeżonych w filmach na życie osobiste członków rady. Paradoksalnie, ich życie rodzinne i erotyczne może ulec znacznej destrukcji zamiast wzmocnieniu. Oglądanie pornoli non stop przez dwa tygodnie może zaowocować serią nie kontrolowanych zachowań. Ręce spocone, oczy podkrążone, ciśnienie podwyższone. W łóżku nietypowe wymagania i układy gimnastyczne ponad możliwości małżonki.
Językoznawcy uważają, że pod wpływem filmów porno znacznemu zniekształceniu mogą ulec także codzienne formy grzecznościowe, na przykład może się pojawić okrzyk "ty suko!" zamiast "dzień dobry" czy "ściągaj gacie!" zamiast "zrób mi herbatę". To wszystko może się zakończyć katastrofą nie tylko na polu rodzinnym. Urzędnicy rady funkcjonują aktywnie także w sferze politycznej, bywają na salonach i w pałacach elity władzy. Jak wiadomo, przewodnicząca rady Elżbieta Kruk jest zaufanym człowiekiem premiera. Kto weźmie odpowiedzialność za sytuację, gdy po poświęceniu się na ołtarzu kontroli erotyki przewodnicząca w obecności najwyższych dostojników państwowych zacznie cytować pieprzne dialogi? Czy trzeba nam nowego skandalu? Już słynnego "Kofana Anana" w wykonaniu poseł Renaty Beger mieliśmy. Widać za mało. Nowe czasy wymagają nowych przejęzyczeń. Tylko czekać, kiedy po szarmanckim pocałunku w rękę pani przewodnicząca Kruk naładowana wiedzą z Adult Channel powie premierowi w oczy "panie prezesie, melduję wykonanie zadania, nowe stringi i gorący kisiel z wiśni czekają na pana w każdym polskim domu".
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.