Fakty odkrywane przez Antoniego Macierewicza podczas likwidacji WSI mogły wpłynąć na rozpad koalicji PiS i Samoobrony
Upadek rządzącej koalicji najpewniej nie był spowodowany wyłącznie sporami o kształt budżetu. Coraz bardziej nerwowa postawa Andrzeja Leppera w ostatnich tygodniach mogła wynikać także z obaw, jakie wywołuje działalność Antoniego Macierewicza, wiceministra obrony narodowej odpowiedzialnego za likwidację WSI. O tym, że lider Samoobrony może się obawiać Macierewicza, świadczy ubiegłotygodniowa wypowiedź jednego z najbliższych współpracowników premiera Kaczyńskiego. Przemysław Gosiewski w Radiu Maryja stwierdził, że Lepper mógł być pod wpływem środowisk związanych ze służbami specjalnymi, a konkretnie WSI. Lider Samoobrony w rozmowie z "Wprost" uznał takie sugestie za działania odwetowe PiS. Dodał, że spodziewa się błyskawicznego głosowania nad projektem uchwały o powołaniu komisji do zbadania wpływu służb specjalnych na powstanie Samoobrony (projekt od lipca leży w sejmowej komisji regulaminowej). - Słyszałem, że w tej sprawie już przygotowywane są odpowiednie druki - mówi Andrzej Lepper.
Tajemnica oddziałów Y, A i C
Likwidatorzy WSI spieszą się, bo każdy dzień ich pracy przynosi kolejne niespodzianki w postaci odnajdywanych dokumentów, które odsłaniają białe plamy w historii narodzin III RP. Przykładem tego jest odkrycie (o czym niedawno doniosło "Życie Warszawy") dokumentów tajnego Oddziału Y funkcjonującego w latach 80. w Zarządzie II Sztabu Generalnego WP, czyli ówczesnym wywiadzie wojskowym. Historię Oddziału Y zamierza na najbliższych posiedzeniach zbadać sejmowa komisja służb specjalnych. Wiele bowiem wskazuje na to, że dokumentacja tej komórki wywiadu może pomóc wyświetlić kulisy finansowania służb wojskowych. "Wprost" dotarł do informacji o historii, strukturze i kadrze Oddziału Y oraz innych komórek operacyjnych wywiadu wojskowego PRL.
Oddział Y, określany też mianem Oddziału XIII Zarządu II Sztabu Generalnego WP - według ekspertów IPN, z którymi rozmawiali dziennikarze "Wprost" - powołano w 1981 r., po serii ucieczek oficerów służb specjalnych na Zachód. Najgroźniejsza dla wywiadu wojskowego PRL była ucieczka mjr. Jerzego Sumińskiego, który zabezpieczał kontrwywiadowczo Zarząd II Sztabu Generalnego. Ponieważ zachodziło prawdopodobieństwo, że ujawni on służbom specjalnym NATO strukturę Zarządu II, w tym agenturę jego pionów operacyjnych, ówczesny szef wywiadu wojskowego płk Roman Misztal zmienił organizację całego zarządu i powołał m.in. Oddział Y. Zajmował się on agenturalnym wywiadem strategicznym, werbując osobowe źródła informacji wśród cywilów.
Generalnie Oddział Y działał podobnie jak Oddział A (Agenturalny Wywiad Operacyjny, założony w latach 60.), z którym -według Sądu Lustracyjnego - współpracował późniejszy premier Józef Oleksy. Istotna różnica polegała m.in. na tym, że Oddział A obejmował swym zasięgiem tylko obszar tzw. frontu polskiego (północne Niemcy, Danię, część krajów Beneluksu) i na wypadek wojny miał być włączony w struktury pionu rozpoznania dowództwa tego frontu. Z kolei teatrem działań Oddziału Y było więcej państw na różnych kontynentach. Oddział A został rozwiązany wraz z likwidacją frontu polskiego, co zbiegło się w czasie ze zmianą ustroju w Polsce.
Inaczej było z Oddziałem Y, którego ostatnim szefem w 1990 r. był płk Zdzisław Żyłowski. Komórka zajmująca się podobnymi zagadnieniami - oddział wywiadu agenturalnego - powstała w sierpniu 1991 r. w ramach utworzonego wtedy szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych. Kierował nią wówczas płk Konstanty Malejczyk (w latach 1994-1996 szef WSI), który wywodził się z dawnego Oddziału Y, podobnie jak późniejszy wiceszef kontrwywiadu WSI płk Zenon Klamecki. Służąc jeszcze w Zarządzie II Sztabu Generalnego WP, Zenon Klamecki kontaktował się służbowo z Grzegorzem Żemkiem, znanym głównie z nadużyć finansowych, jakich dopuścił się, będąc prezesem Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Żemek pracował dla Oddziału Y w latach 80., gdy był zatrudniony w Banku Handlowym International w Luksemburgu.
Szukając niejawnych związków kadry WSI z biznesem i systemem finansowym państwa, likwidatorzy i weryfikatorzy WSI zainteresują się też pewnie Oddziałem C, którym kierował przed likwidacją Zarządu II Sztabu Generalnego WP płk Tadeusz Wasiucionek. Oddział C, nazywany krajowym lub stołecznym, prowadził agenturę w instytucjach centralnych naszego państwa. Śladów jego działalności można szukać zarówno w bankach, z centralnym włącznie, jak i dawnych centralach handlu zagranicznego, które po prywatyzacji w latach 90. wchodziły na giełdę.
Samoobrona WSI
Jak twierdzi Przemysław Gosiewski, w ostatnim czasie w obozie Andrzeja Leppera narastała nerwowa atmosfera, mająca prawdopodobnie związek z odkrywaniem aktywności WSI. - Docierały do mnie informacje, że współpracownik Leppera, który miał w przeszłości kłopoty z prawem, jest pod wpływem oficerów WSI - mówi Przemysław Gosiewski. Nie chce zdradzić, o kogo chodzi.
Dla Leppera ostatnio każdy pretekst do ataków na PiS był dobry. A to propozycje budżetowe, a to ogłoszenie decyzji o wysłaniu tysiąca żołnierzy do Afganistanu. Ugrupowanie Leppera od dawna było sceptyczne wobec idei likwidacji WSI, wyświetlenia tajemnic ich archiwów i stworzenia nowych służb wojskowych. Wiele wskazuje na to, że politycy Samoobrony obawiają się tego, co na temat ich ugrupowania kryją archiwa WSI. Według informacji "Wprost", już odnaleziono notatki oficerów mogące wskazywać na to, że ludzie WSI mieli kontakt z osobami wysoko postawionymi w Samoobronie.
Wiadomo, że w Oddziale Y starszymi specjalistami byli płk Marek Mackiewicz i płk Lech Szymański, obaj związani z Samoobroną. Mackiewicz, który zakończył służbę w WSI wiosną 1998 r. jako wiceszef kontrwywiadu, doradzał Samoobronie w zeszłej kadencji Sejmu jako ekspert przy pracach nad ustawą o WSI. Odmówił rozmowy z "Wprost" na temat Oddziału Y i wojskowych służb specjalnych. Pytany o związki z Samoobroną stwierdził, że nadal uważa się za jej doradcę, bo "nikt go z tej funkcji nie zwolnił". W ostatnich latach Mackiewicz pracował w PZU, gdzie zatrudnił go były szef WSI Kazimierz Głowacki, który sam kierował biurem kontroli wewnętrznej PZU.
Inny ekspert Samoobrony w komisji służb specjalnych - Lech Szymański - pracował z Mackiewiczem w zespole prowadzącym w ramach Oddziału Y działalność operacyjną w krajach anglosaskich. - Rozmawiałem z nimi, zanim zostali ekspertami. Uważam, że nie ma podstaw do twierdzenia, że działali przeciwko państwu polskiemu - mówi w rozmowie z "Wprost" Andrzej Lepper.
- "Igrekowcy" byli oficerami pracującymi w latach 80. pod przykryciem w zagranicznych lub polonijnych firmach. Wojskowe służby specjalne pod pozorem finansowania agentów mogły zakładać za granicą firmy. Potem pieniądze wracały do Polski jako kapitał założycielski kolejnych prywatnych firm. - Wielu "igrekowców" na początku lat 90., po powstaniu WSI, przeszło w stan uśpienia, rozluźniając związek ze służbą i kontynuując karierę w biznesie - mówi "Wprost" jeden z oficerów WSI. Ilu z nich zdołano "reaktywować", by realizowali interes WSI?
Odnalezione przez współpracowników Antoniego Macierewicza dokumenty Oddziału Y dotyczą okresu, gdy szefem Zarządu II Sztabu Generalnego WP był płk Roman Misztal (dziś emerytowany generał dywizji). Biznesowe zaangażowanie oficerów wojskowych służb potwierdzają także inne dokumenty, na przykład zachowany w IPN raport płk. Misztala omawiający działania wywiadu w latach 1980-1987. Istnienie raportu ujawnił "Wprost" w artykule "Wojskowe służby hakowe" (nr 30/2006). Misztal w raporcie tym stwierdził, że Zarząd II Sztabu Generalnego WP musi werbować cywilów, gdyż w wojsku nie ma "chętnych" do pracy dla wywiadu. Chodziło głównie o specjalistów od zarządzania i marketingu. Dziś wielu z nich pełni funkcje pozornie bezpartyjnych fachowców.
Fot: A. Jagielak, M. Stelmach
Tajemnica oddziałów Y, A i C
Likwidatorzy WSI spieszą się, bo każdy dzień ich pracy przynosi kolejne niespodzianki w postaci odnajdywanych dokumentów, które odsłaniają białe plamy w historii narodzin III RP. Przykładem tego jest odkrycie (o czym niedawno doniosło "Życie Warszawy") dokumentów tajnego Oddziału Y funkcjonującego w latach 80. w Zarządzie II Sztabu Generalnego WP, czyli ówczesnym wywiadzie wojskowym. Historię Oddziału Y zamierza na najbliższych posiedzeniach zbadać sejmowa komisja służb specjalnych. Wiele bowiem wskazuje na to, że dokumentacja tej komórki wywiadu może pomóc wyświetlić kulisy finansowania służb wojskowych. "Wprost" dotarł do informacji o historii, strukturze i kadrze Oddziału Y oraz innych komórek operacyjnych wywiadu wojskowego PRL.
Oddział Y, określany też mianem Oddziału XIII Zarządu II Sztabu Generalnego WP - według ekspertów IPN, z którymi rozmawiali dziennikarze "Wprost" - powołano w 1981 r., po serii ucieczek oficerów służb specjalnych na Zachód. Najgroźniejsza dla wywiadu wojskowego PRL była ucieczka mjr. Jerzego Sumińskiego, który zabezpieczał kontrwywiadowczo Zarząd II Sztabu Generalnego. Ponieważ zachodziło prawdopodobieństwo, że ujawni on służbom specjalnym NATO strukturę Zarządu II, w tym agenturę jego pionów operacyjnych, ówczesny szef wywiadu wojskowego płk Roman Misztal zmienił organizację całego zarządu i powołał m.in. Oddział Y. Zajmował się on agenturalnym wywiadem strategicznym, werbując osobowe źródła informacji wśród cywilów.
Generalnie Oddział Y działał podobnie jak Oddział A (Agenturalny Wywiad Operacyjny, założony w latach 60.), z którym -według Sądu Lustracyjnego - współpracował późniejszy premier Józef Oleksy. Istotna różnica polegała m.in. na tym, że Oddział A obejmował swym zasięgiem tylko obszar tzw. frontu polskiego (północne Niemcy, Danię, część krajów Beneluksu) i na wypadek wojny miał być włączony w struktury pionu rozpoznania dowództwa tego frontu. Z kolei teatrem działań Oddziału Y było więcej państw na różnych kontynentach. Oddział A został rozwiązany wraz z likwidacją frontu polskiego, co zbiegło się w czasie ze zmianą ustroju w Polsce.
Inaczej było z Oddziałem Y, którego ostatnim szefem w 1990 r. był płk Zdzisław Żyłowski. Komórka zajmująca się podobnymi zagadnieniami - oddział wywiadu agenturalnego - powstała w sierpniu 1991 r. w ramach utworzonego wtedy szefostwa Wojskowych Służb Informacyjnych. Kierował nią wówczas płk Konstanty Malejczyk (w latach 1994-1996 szef WSI), który wywodził się z dawnego Oddziału Y, podobnie jak późniejszy wiceszef kontrwywiadu WSI płk Zenon Klamecki. Służąc jeszcze w Zarządzie II Sztabu Generalnego WP, Zenon Klamecki kontaktował się służbowo z Grzegorzem Żemkiem, znanym głównie z nadużyć finansowych, jakich dopuścił się, będąc prezesem Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ). Żemek pracował dla Oddziału Y w latach 80., gdy był zatrudniony w Banku Handlowym International w Luksemburgu.
Szukając niejawnych związków kadry WSI z biznesem i systemem finansowym państwa, likwidatorzy i weryfikatorzy WSI zainteresują się też pewnie Oddziałem C, którym kierował przed likwidacją Zarządu II Sztabu Generalnego WP płk Tadeusz Wasiucionek. Oddział C, nazywany krajowym lub stołecznym, prowadził agenturę w instytucjach centralnych naszego państwa. Śladów jego działalności można szukać zarówno w bankach, z centralnym włącznie, jak i dawnych centralach handlu zagranicznego, które po prywatyzacji w latach 90. wchodziły na giełdę.
|
Jak twierdzi Przemysław Gosiewski, w ostatnim czasie w obozie Andrzeja Leppera narastała nerwowa atmosfera, mająca prawdopodobnie związek z odkrywaniem aktywności WSI. - Docierały do mnie informacje, że współpracownik Leppera, który miał w przeszłości kłopoty z prawem, jest pod wpływem oficerów WSI - mówi Przemysław Gosiewski. Nie chce zdradzić, o kogo chodzi.
Dla Leppera ostatnio każdy pretekst do ataków na PiS był dobry. A to propozycje budżetowe, a to ogłoszenie decyzji o wysłaniu tysiąca żołnierzy do Afganistanu. Ugrupowanie Leppera od dawna było sceptyczne wobec idei likwidacji WSI, wyświetlenia tajemnic ich archiwów i stworzenia nowych służb wojskowych. Wiele wskazuje na to, że politycy Samoobrony obawiają się tego, co na temat ich ugrupowania kryją archiwa WSI. Według informacji "Wprost", już odnaleziono notatki oficerów mogące wskazywać na to, że ludzie WSI mieli kontakt z osobami wysoko postawionymi w Samoobronie.
Wiadomo, że w Oddziale Y starszymi specjalistami byli płk Marek Mackiewicz i płk Lech Szymański, obaj związani z Samoobroną. Mackiewicz, który zakończył służbę w WSI wiosną 1998 r. jako wiceszef kontrwywiadu, doradzał Samoobronie w zeszłej kadencji Sejmu jako ekspert przy pracach nad ustawą o WSI. Odmówił rozmowy z "Wprost" na temat Oddziału Y i wojskowych służb specjalnych. Pytany o związki z Samoobroną stwierdził, że nadal uważa się za jej doradcę, bo "nikt go z tej funkcji nie zwolnił". W ostatnich latach Mackiewicz pracował w PZU, gdzie zatrudnił go były szef WSI Kazimierz Głowacki, który sam kierował biurem kontroli wewnętrznej PZU.
Inny ekspert Samoobrony w komisji służb specjalnych - Lech Szymański - pracował z Mackiewiczem w zespole prowadzącym w ramach Oddziału Y działalność operacyjną w krajach anglosaskich. - Rozmawiałem z nimi, zanim zostali ekspertami. Uważam, że nie ma podstaw do twierdzenia, że działali przeciwko państwu polskiemu - mówi w rozmowie z "Wprost" Andrzej Lepper.
- "Igrekowcy" byli oficerami pracującymi w latach 80. pod przykryciem w zagranicznych lub polonijnych firmach. Wojskowe służby specjalne pod pozorem finansowania agentów mogły zakładać za granicą firmy. Potem pieniądze wracały do Polski jako kapitał założycielski kolejnych prywatnych firm. - Wielu "igrekowców" na początku lat 90., po powstaniu WSI, przeszło w stan uśpienia, rozluźniając związek ze służbą i kontynuując karierę w biznesie - mówi "Wprost" jeden z oficerów WSI. Ilu z nich zdołano "reaktywować", by realizowali interes WSI?
Odnalezione przez współpracowników Antoniego Macierewicza dokumenty Oddziału Y dotyczą okresu, gdy szefem Zarządu II Sztabu Generalnego WP był płk Roman Misztal (dziś emerytowany generał dywizji). Biznesowe zaangażowanie oficerów wojskowych służb potwierdzają także inne dokumenty, na przykład zachowany w IPN raport płk. Misztala omawiający działania wywiadu w latach 1980-1987. Istnienie raportu ujawnił "Wprost" w artykule "Wojskowe służby hakowe" (nr 30/2006). Misztal w raporcie tym stwierdził, że Zarząd II Sztabu Generalnego WP musi werbować cywilów, gdyż w wojsku nie ma "chętnych" do pracy dla wywiadu. Chodziło głównie o specjalistów od zarządzania i marketingu. Dziś wielu z nich pełni funkcje pozornie bezpartyjnych fachowców.
Wielki likwidator Antoni Macierewicz, wiceminister obrony narodowej odpowiedzialny za likwidację WSI, w ciągu ostatnich kilku tygodni zamilkł. Powrót do dawnej aktywności medialnej umożliwił mu dopiero rozpad koalicji PiS i Samoobrony. Z chwilą odwołania z rządu Andrzeja Leppera Antoni Macierewicz od razu przyjął zaproszenie na wywiad dla Polskiego Radia. Do tej pory starał się unikać dziennikarzy, a jego rzecznik na prośbę o kontakt krótko informował, że to niemożliwe. Nie był to jednak skutek reprymendy udzielonej Macierewiczowi przez szefa MON Radka Sikorskiego po tym, jak zarzucił on kilku byłym ministrom spraw zagranicznych RP współpracę z sowieckim wywiadem, a następnie wyjaśnił w ramach przeprosin, że użył niewłaściwego "skrótu myślowego". Zagadkowe milczenie to cisza przed burzą. Wiceminister i jego zaufani próbują bowiem rozwikłać coraz bardziej skomplikowane tropy historii dotychczas skrywanych w archiwach i budynku Wojskowych Służb Informacyjnych. Największym przeciwnikiem Macierewicza jest Samoobrona. Nie bez przyczyny. W otoczeniu Andrzeja Leppera bez trudu można odnaleźć byłych oficerów Ludowego Wojska Polskiego. Czy archiwa WSI kryją o nich jakieś tajemnice, czy są tam informacje o kulisach narodzin Samoobrony? Gdy została zerwana koalicja PiS-Samoobrona, a Andrzeja Leppera zdymisjonowano z funkcji wicepremiera, pozycja Macierewicza uległa znacznemu wzmocnieniu. Wcześniej musiał uważać na każde słowo. Macierewicz i jego obecna ekipa wiedzą już, że nawet lakoniczna, niefortunna wypowiedź może wywołać prawdziwą lawinę, której skutek będzie taki, że zamiast wyświetlać tajemnice archiwów WSI, wiceminister znów będzie się musiał tłumaczyć mediom, opozycji czy premierowi. Antoni Macierewicz, choć cieszy się mocną pozycją w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, zdaje sobie sprawę, że nie jest ona całkowicie bezpieczna. - Faktycznie podczas nieformalnych rozmów żalił się, że dochodzą do niego słuchy, iż powołano go jedynie po to, by wykonał "czarną robotę" przy likwidacji WSI, a potem, otrzymawszy podziękowania premiera, odszedł z kwitkiem - opowiada "Wprost" jeden z członków rządu. Jest to o tyle prawdopodobne, że przeciwników Macierewicz ma wielu, zarówno wśród opozycji, jak i w szeregach PiS. Jest tajemnicą poliszynela, że przeciwko jego nominacji na wiceministra obrony narodowej opowiadał się nie tylko były wicepremier Andrzej Lepper, ale i szef MON Radek Sikorski. - Długo nie można było złamać jego oporu. W końcu otrzymał ultimatum: albo złoży podpis pod tą nominacją, albo podpisze się pod swoją dymisją - mówi "Wprost" osoba z otoczenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Według rozmówców "Wprost", do swoistej próby sił, z której zwycięsko wyszedł Antoni Macierewicz, doszło kilka tygodni temu. W jej wyniku stanowisko pełnomocnika ds. utworzenia Służby Wywiadu Wojskowego (SWW) utracił gen. Jan Żukowski, który nadal kieruje znajdującymi się w stanie likwidacji WSI. Antoni Macierewicz był dotychczas odpowiedzialny bezpośrednio tylko za organizację Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) i weryfikację kadr WSI. Miał jednak znacznie większą władzę niż gen. Żukowski, bo kandydaci do wywiadu również muszą przejść przez sito komisji Macierewicza, a poza tym wiceminister nadzoruje w MON całość prac związanych z reformą służb specjalnych. Powierzenie wczesnym latem organizacji SWW Żukowskiemu było wynikiem rad ekspertów, którzy przekonali premiera, że reformą wywiadu wojskowego powinna się zajmować osoba gwarantująca stabilność i bezpieczeństwo operacji zagranicznych, zwłaszcza w Iraku i Afganistanie. W ostatnim czasie gen. Żukowski najwyraźniej błędnie ocenił siłę Antoniego Macierewicza, uznając, że pozycja tego ostatniego uległa poważnemu osłabieniu po wpadce ze "skrótem myślowym". Według informatorów "Wprost" z kancelarii premiera, w piśmie adresowanym do prezydenta i premiera Żukowski wystąpił z krytyką działań Antoniego Macierewicza i jego współpracowników. Pozwolił sobie także na krytyczne komentarze w towarzystwie osób postronnych. Skutek był taki, że premier odwołał go z funkcji organizatora wywiadu wojskowego i powierzył ją zaufanemu człowiekowi swego brata - dotychczasowemu szefowi ABW Witoldowi Marczukowi. Przy okazji spektakularną porażkę w kuluarowych rozgrywkach politycznych poniósł minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann. Po Marczuku na stanowisko szefa ABW został powołany zausznik ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - prokurator Bogdan Święczkowski. Z nominacji Ziobry pełnił on ostatnio funkcję dyrektora biura zwalczania przestępczości zorganizowanej w Prokuraturze Krajowej. Nie jest tajemnicą, że ministrowie Wassermann i Ziobro za sobą nie przepadają. Antoni Macierewicz to w polityce prawdziwy wyga i doskonale potrafi się poruszać w meandrach kuluarowych przepychanek, tak by w wyniku tych rozgrywek wzmocnić swoją pozycję. A ta będzie mu potrzebna, bowiem im więcej odkryje afer, tym więcej przybędzie mu przeciwników. Ujawniona przez "Wprost" historia sejfu w centrali WSI, w którym schowane były pozostałości przedwojennego Funduszu Obrony Narodowej, to nie ostatnia sprawa, z jaką niebawem przyjdzie się zmierzyć współpracownikom Macierewicza. Okazuje się bowiem, że w archiwach WSI wciąż odnajdowane są dokumenty komunistycznej Służby Bezpieczeństwa MSW, które zgodnie z prawem od dawna powinny być w Instytucie Pamięci Narodowej. O procederze przejmowania archiwów tajnej policji politycznej PRL przez wojsko również pisaliśmy w artykule "Wojskowe służby hakowe" ("Wprost, nr 30/2006). O tym, że wojsko było wykorzystywane do "zabezpieczania", ale i niszczenia dokumentacji cywilnych instytucji, świadczy historia z 1989 r. Wtedy to gen. Wojciech Jaruzelski wydał płk. Bogusławowi Kołodziejczakowi (jego dossier z archiwów WSI trafiło do IPN) polecenie zabezpieczenia bezcennych stenogramów z posiedzeń Biura Politycznego. Zawierały one informacje o kulisach najważniejszych wydarzeń u schyłku PRL. W akcję ukrycia stenogramów zaangażowali się szef MON gen. Florian Siwicki i szef MSW gen. Czesław Kiszczak. Operację koordynował właśnie płk Kołodziejczak. Worki ze stenogramami zdeponowano najpierw w Sztabie Generalnym WP. Według ustaleń warszawskiej prokuratury, która w 1992 r. prowadziła w tej sprawie śledztwo, stenogramy zniszczono w papierni w Konstancinie w grudniu 1989 r. To tylko kolejny przykład tego, jak wiele zagadek napotykają likwidatorzy WSI. Jeżeli Macierewicz znajdzie do nich klucz, będzie jedną z najpotężniejszych osób w państwie. |
Fot: A. Jagielak, M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.