Szalikowcy PO i krawaciarze Samoobrony będą ostoją nowego ruchu obywatelskiej niezgody
Historia się powtarza i to dokładnie w okrągłą rocznicę. To już jest palec boży, co z tego, że w dupie. Trzydzieści lat temu warchoły wyszły na ulice Radomia. Teraz warchoła wyrzucili z BMW i rządu na ulicę Wiejską. Andrzej Lepper doskonale wyczuł analogię. Teraz wszystko potoczy się zgodnie z logiką dziejów. Powstanie Komitet Obrony Leppera - KOL. Na czele staną doświadczeni konspiratorzy: Olejniczak, Napieralski, Tusk, Schetyna, którzy upomną się o krzywdy Leppera i prześladowanych okrutnie lepperystów. Niewykluczone, że władza zareaguje urządzeniem ścieżek zdrowia między restauracją sejmową a toaletą. Świat wstrzyma oddech. Urban z Barańskim założą w podziemiu niezależną oficynę wydawniczą i będą wypuszczać bibułę z pamfletami Jacka Żakowskiego pod pseudonimem. I tak jak trzy dekady temu powstanie KSS KOR znaczyło początek końca komunizmu, tak powstanie KSS KOL będzie oznaczać początek końca kaczyzmu.
Pierwszym aktem masowego protestu opozycji demokratycznej będzie 7 października wielka demonstracja w Warszawie, zwołana przez Platformę Obywatelską przeciwko - jak powiedział Jan Rokita - władzy braci Kaczyńskich. Wielka szkoda, że Kaczyńscy nie wyjdą naprzeciw tej spontanicznej potrzebie wszystkich Polaków manifestowania i protestowania. Nie wprowadzą podwyżek cen podstawowych produktów żywnościowych, nie podniosą norm produkcyjnych, nie dokonają masowych aresztowań, nie zawieszą swobód obywatelskich i nie wpiszą się do konstytucji jako przewodnia siła narodu. Dręczenie Leppera może się okazać niewystarczającym powodem do łażenia po mieście dla wielu zwykłych, zajętych własnymi sprawami Polaków. Nawet palenie kukły bliźniaków może być niewystarczającą podnietą do powszechnego gniewu ludu. Przewiduję, że w proteście wezmą udział geje i lesbijki, alterglobaliści, anarchiści, trockiści, kibice Legii oraz redaktor Pacewicz z "Gazety Wyborczej". Na czele oczywiście Tusk z Rokitą z transparentem "Tak dłużej być nie może". Jak ma być, obaj wybitni politycy opozycyjni wyjaśnią nam, kiedy już będzie.
Na razie dobrze by było, żeby w Warszawie zrobił się Budapeszt. W Budapeszcie Budapeszt już jest, ale ciągle jeszcze nie taki, aby spełnić oczekiwania niektórych polskich dziennikarzy telewizyjnych. Jeden z nich zapytał wprost budapeszteńskiego korespondenta, czy znów - jak w 1956 r. - będziemy oddawać krew dla Węgrów. A tu Chruszczow nie żyje, Andropow nie żyje, Gyurcsány jeszcze dycha, ale to polityk rozmiarów Szmajdzińskiego. Nie można na niego liczyć. W ludziach TVN krew się burzy, żeby ją oddawać 24 godziny na dobę, a tu nikt nie chce brać, nawet z palca. Inna sprawa, że gdyby Węgrzy rozumieli po polsku, można by im wytłumaczyć, że w Polakach jest wielka potrzeba oddawania krwi i jako bratankowie mają obowiązek ją przelać.
U nas jest jeszcze gorzej, ponieważ milicja od czasu zmiany nazwy na policję i likwidacji ZOMO jest do niczego i opozycja demokratyczna może liczyć tylko na kibiców Legii. Pocieszające, że kibice muszą się teraz włączyć w główny nurt życia politycznego, bo stosunki w gronie elity politycznej coraz bardziej przypominają sytuację w PZPN. Przede wszystkim kwitnie kaperownictwo. Zagrożona spadkiem z ligi drużyna PiS podobno skupuje graczy jak nie przymierzając Abramowicz w Chelsea. Problem tylko w tym, że są to głównie gracze trzecioligowi. W najlepszym razie. Taki Wrzodak na przykład może wprawdzie zastąpić Leppera, ale tylko jako Leppera. Wrzodak w roli Leppera może być nawet lepszy od samego Leppera, bo ma kwalifikację na Leppera. Ale czy po to coach pozbywa się Leppera, żeby sobie wziąć nowego?
Andrzej Lepper, aktualny męczennik reżimu, nazwał tę akcję kaperowniczą "nocą długich noży". No proszę, a żaden z posłów Samoobrony nie wyglądał na faceta ze skłonnościami Ernsta Röhma. Wiadomość o tym, że Kaczyński wyprowadził z Samoobrony i przytulił do łona PiS kochających inaczej, może zniechęcić do antykaczyzmu gejów, a nawet lesbijki i frekwencja na manifestacji będzie jeszcze niższa.
Tak czy inaczej szalikowcy platformy i krawaciarze Samoobrony będą ostoją nowego ruchu obywatelskiej niezgody. Przewiduję też, że w manifestacji weźmie udział prezes Listkiewicz na czele kolumny sędziów piłkarskich, bo to wszakże też grupa okrutnie prześladowana przez reżim. Któregoś dnia odgwiżdżą koniec kaczyzmu i wszystkim kamień stoczy się z serca. Na nogę.
Autor jest publicystą "Dziennika" i "Faktu"
Fot: T. Strzyżewski
Pierwszym aktem masowego protestu opozycji demokratycznej będzie 7 października wielka demonstracja w Warszawie, zwołana przez Platformę Obywatelską przeciwko - jak powiedział Jan Rokita - władzy braci Kaczyńskich. Wielka szkoda, że Kaczyńscy nie wyjdą naprzeciw tej spontanicznej potrzebie wszystkich Polaków manifestowania i protestowania. Nie wprowadzą podwyżek cen podstawowych produktów żywnościowych, nie podniosą norm produkcyjnych, nie dokonają masowych aresztowań, nie zawieszą swobód obywatelskich i nie wpiszą się do konstytucji jako przewodnia siła narodu. Dręczenie Leppera może się okazać niewystarczającym powodem do łażenia po mieście dla wielu zwykłych, zajętych własnymi sprawami Polaków. Nawet palenie kukły bliźniaków może być niewystarczającą podnietą do powszechnego gniewu ludu. Przewiduję, że w proteście wezmą udział geje i lesbijki, alterglobaliści, anarchiści, trockiści, kibice Legii oraz redaktor Pacewicz z "Gazety Wyborczej". Na czele oczywiście Tusk z Rokitą z transparentem "Tak dłużej być nie może". Jak ma być, obaj wybitni politycy opozycyjni wyjaśnią nam, kiedy już będzie.
Na razie dobrze by było, żeby w Warszawie zrobił się Budapeszt. W Budapeszcie Budapeszt już jest, ale ciągle jeszcze nie taki, aby spełnić oczekiwania niektórych polskich dziennikarzy telewizyjnych. Jeden z nich zapytał wprost budapeszteńskiego korespondenta, czy znów - jak w 1956 r. - będziemy oddawać krew dla Węgrów. A tu Chruszczow nie żyje, Andropow nie żyje, Gyurcsány jeszcze dycha, ale to polityk rozmiarów Szmajdzińskiego. Nie można na niego liczyć. W ludziach TVN krew się burzy, żeby ją oddawać 24 godziny na dobę, a tu nikt nie chce brać, nawet z palca. Inna sprawa, że gdyby Węgrzy rozumieli po polsku, można by im wytłumaczyć, że w Polakach jest wielka potrzeba oddawania krwi i jako bratankowie mają obowiązek ją przelać.
U nas jest jeszcze gorzej, ponieważ milicja od czasu zmiany nazwy na policję i likwidacji ZOMO jest do niczego i opozycja demokratyczna może liczyć tylko na kibiców Legii. Pocieszające, że kibice muszą się teraz włączyć w główny nurt życia politycznego, bo stosunki w gronie elity politycznej coraz bardziej przypominają sytuację w PZPN. Przede wszystkim kwitnie kaperownictwo. Zagrożona spadkiem z ligi drużyna PiS podobno skupuje graczy jak nie przymierzając Abramowicz w Chelsea. Problem tylko w tym, że są to głównie gracze trzecioligowi. W najlepszym razie. Taki Wrzodak na przykład może wprawdzie zastąpić Leppera, ale tylko jako Leppera. Wrzodak w roli Leppera może być nawet lepszy od samego Leppera, bo ma kwalifikację na Leppera. Ale czy po to coach pozbywa się Leppera, żeby sobie wziąć nowego?
Andrzej Lepper, aktualny męczennik reżimu, nazwał tę akcję kaperowniczą "nocą długich noży". No proszę, a żaden z posłów Samoobrony nie wyglądał na faceta ze skłonnościami Ernsta Röhma. Wiadomość o tym, że Kaczyński wyprowadził z Samoobrony i przytulił do łona PiS kochających inaczej, może zniechęcić do antykaczyzmu gejów, a nawet lesbijki i frekwencja na manifestacji będzie jeszcze niższa.
Tak czy inaczej szalikowcy platformy i krawaciarze Samoobrony będą ostoją nowego ruchu obywatelskiej niezgody. Przewiduję też, że w manifestacji weźmie udział prezes Listkiewicz na czele kolumny sędziów piłkarskich, bo to wszakże też grupa okrutnie prześladowana przez reżim. Któregoś dnia odgwiżdżą koniec kaczyzmu i wszystkim kamień stoczy się z serca. Na nogę.
Autor jest publicystą "Dziennika" i "Faktu"
Fot: T. Strzyżewski
Więcej możesz przeczytać w 39/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.