Przypisywanie sobie przez rządzącą ekipę sukcesów gospodarczych budzi uśmiech politowania
Nie zamierzam przyłączyć się do PiS-owskiej krytyki polskich mediów. Bardzo dobrze, że klakierzy są wyjątkiem. Ostatnio pociesza mnie aktywność prasy, zwłaszcza regionalnej, w promowaniu zbliżających się wyborów samorządowych. Oby przełożyła się ona na wzrost frekwencji wyborczej, obyśmy nie musieli się tego wstydzić. Oby nie wmawiano nam, że nie jesteśmy jeszcze społeczeństwem obywatelskim. Wybory samorządowe odbędą się jednak w klimacie rosnącego i uzasadnionego społecznego niezadowolenia z prezydenta, premiera, całego rządowego i koalicyjnego establishmentu. Wiadomo przy tym, że idea samorządności nie cieszy się szczególną sympatią rządzącej ekipy. Przywódcy wyraźnie preferują społeczeństwo posłusznie słuchające. Usiłuje się realizować karykaturalnie rozumianą ideę silnego państwa, wzmacnia się pozycję wojewody kosztem organów samorządu terytorialnego. W Poznaniu nowy wojewoda tak dalece demonstruje swoją wyższość, że niemal hurtem odrzuca uchwały władz samorządowych i nie sili się na koncyliacyjne usuwanie usterek w tych dokumentach, zgodne z dotychczasową praktyką. Pojawił się organ nadrzędny próbujący degradować organa samorządowe. Czy ta ewolucja jest zgodna z duchem reformy samorządowo-administracyjnej z roku 1999, ze światowymi tendencjami w tej dziedzinie?
Papierek na władzę
Paradoksalnie, centralistyczne zapędy obecnego reżimu mają jednak swoją dobrą stronę - właśnie z punktu widzenia nadchodzących wyborów. Staną się one bowiem areną walki o demokrację, papierkiem lakmusowym, który pokaże, co w opinii społecznej zostało z tromtadractwa naszej pseudoprawicy. Nie sądzę, by społeczeństwo gremialnie poparło partię dostatecznie już skompromitowaną zagrywkami personalnymi i zastępowaniem merytorycznych działań naciąganymi oskarżeniami "winowajców" 17-lecia III Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że wybory samorządowe są dla PiS i jego koalicjantów złem koniecznym, utrudniającym recentralizację. Rządząca ekipa nie odwołuje się bowiem do tego, co nazywamy optymalizacją oddolną, wyrastającą z aktywności i samodzielnego myślenia każdego obywatela. Zapędy zamordystyczne są widoczne chociażby w koncepcjach i działaniach wicepremiera Giertycha.
Pustka na tzw. prawicy
Nasza rzekoma prawica nie jest kapitalistyczna, prorynkowa, nowoczesna. To prawica nie mająca nic wspólnego z CDU czy bawarską CSU. To prawica, która demonstruje gigantyczne braki w edukacji ekonomicznej. To prawica, której trudno wśród własnych zwolenników znaleźć dostatecznie posłusznego kandydata na stanowisko prezesa banku centralnego. Uzasadnione jest pytanie, czy jest to prawica, która zapewni Polsce właściwą pozycję wśród narodów Europy? To przecież prawica, która dla utrzymania się przy władzy lekceważy normy obowiązujące w praworządnym, demokratycznym państwie i parlamencie.
Czy drogowskaz dla kierunków rozwoju Polski ma wytyczać partia, której przywódcy tak łatwo negują dorobek niedawnej przeszłości, węsząc wszędzie zdradę, przestępstwa, korupcję i wszystkie możliwe grzechy? Coraz wyraźniej kłania się nam "Rok 1984" Orwella. Coraz bardziej widoczna jest przy tym pustka intelektualna tej naszej pseudoprawicy. Bardzo krótka jest lista jej popleczników w świecie nauki. Trudno przecież wśród intelektualistów znaleźć osoby preferujące epitety, pomówienia i oszczerstwa zamiast rzeczowej argumentacji. Uśmiech politowania budzi przypisywanie sobie przez rządzącą ekipę sukcesów gospodarczych, które mają źródło w liberalnej polityce poprzednich rządów. Sukcesów, którym zagraża coraz bardziej lekkomyślna polityka w sferze finansów publicznych. Ciekaw jestem, czy i jak obecny rząd potrafi zahamować niekorzystne procesy w tej sferze. Czas przecież określić swój światopogląd ekonomiczny. Obawiam się niekiedy, że może on okazać się bliższy latynoskiej ekonomii alternatywnej, zbiorowi zarzutów i pobożnych życzeń, aniżeli kanonom współczesnej polityki gospodarczej. Wszystko jest możliwe, jeśli w rządzie zasiada wicepremier pragnący wysłać Balcerowicza do kamieniołomów.
Pociechą w tej naszej niewesołej scenerii jest opór tych wrednych wykształciuchów, którzy ostatnio nadali Leszkowi Balcerowiczowi doktoraty honoris causa akademii ekonomicznych w Poznaniu i Wrocławiu. Czy to jednak nie dziwne, że te najwyższe wyróżnienia naukowe nadały naszemu bohaterowi uczelnie Polski zachodniej - Szczecina, Torunia, Katowic, Poznania i Wrocławia?
Fot: Z. Furman
Papierek na władzę
Paradoksalnie, centralistyczne zapędy obecnego reżimu mają jednak swoją dobrą stronę - właśnie z punktu widzenia nadchodzących wyborów. Staną się one bowiem areną walki o demokrację, papierkiem lakmusowym, który pokaże, co w opinii społecznej zostało z tromtadractwa naszej pseudoprawicy. Nie sądzę, by społeczeństwo gremialnie poparło partię dostatecznie już skompromitowaną zagrywkami personalnymi i zastępowaniem merytorycznych działań naciąganymi oskarżeniami "winowajców" 17-lecia III Rzeczypospolitej. Nie ulega wątpliwości, że wybory samorządowe są dla PiS i jego koalicjantów złem koniecznym, utrudniającym recentralizację. Rządząca ekipa nie odwołuje się bowiem do tego, co nazywamy optymalizacją oddolną, wyrastającą z aktywności i samodzielnego myślenia każdego obywatela. Zapędy zamordystyczne są widoczne chociażby w koncepcjach i działaniach wicepremiera Giertycha.
Pustka na tzw. prawicy
Nasza rzekoma prawica nie jest kapitalistyczna, prorynkowa, nowoczesna. To prawica nie mająca nic wspólnego z CDU czy bawarską CSU. To prawica, która demonstruje gigantyczne braki w edukacji ekonomicznej. To prawica, której trudno wśród własnych zwolenników znaleźć dostatecznie posłusznego kandydata na stanowisko prezesa banku centralnego. Uzasadnione jest pytanie, czy jest to prawica, która zapewni Polsce właściwą pozycję wśród narodów Europy? To przecież prawica, która dla utrzymania się przy władzy lekceważy normy obowiązujące w praworządnym, demokratycznym państwie i parlamencie.
Czy drogowskaz dla kierunków rozwoju Polski ma wytyczać partia, której przywódcy tak łatwo negują dorobek niedawnej przeszłości, węsząc wszędzie zdradę, przestępstwa, korupcję i wszystkie możliwe grzechy? Coraz wyraźniej kłania się nam "Rok 1984" Orwella. Coraz bardziej widoczna jest przy tym pustka intelektualna tej naszej pseudoprawicy. Bardzo krótka jest lista jej popleczników w świecie nauki. Trudno przecież wśród intelektualistów znaleźć osoby preferujące epitety, pomówienia i oszczerstwa zamiast rzeczowej argumentacji. Uśmiech politowania budzi przypisywanie sobie przez rządzącą ekipę sukcesów gospodarczych, które mają źródło w liberalnej polityce poprzednich rządów. Sukcesów, którym zagraża coraz bardziej lekkomyślna polityka w sferze finansów publicznych. Ciekaw jestem, czy i jak obecny rząd potrafi zahamować niekorzystne procesy w tej sferze. Czas przecież określić swój światopogląd ekonomiczny. Obawiam się niekiedy, że może on okazać się bliższy latynoskiej ekonomii alternatywnej, zbiorowi zarzutów i pobożnych życzeń, aniżeli kanonom współczesnej polityki gospodarczej. Wszystko jest możliwe, jeśli w rządzie zasiada wicepremier pragnący wysłać Balcerowicza do kamieniołomów.
Pociechą w tej naszej niewesołej scenerii jest opór tych wrednych wykształciuchów, którzy ostatnio nadali Leszkowi Balcerowiczowi doktoraty honoris causa akademii ekonomicznych w Poznaniu i Wrocławiu. Czy to jednak nie dziwne, że te najwyższe wyróżnienia naukowe nadały naszemu bohaterowi uczelnie Polski zachodniej - Szczecina, Torunia, Katowic, Poznania i Wrocławia?
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 44/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.