Po "Bożej podszewce" to kolejna udana powieść o wojennych dramatach Polaków z Wileńszczyzny. W "Czarnym rondzie" wojna widziana jest oczyma zwykłych ludzi, którzy tak samo jak hitlerowców czy enkawudzistów obawiają się rodzimych partyzantów pojawiających się nagle, w środku nocy i w imieniu narodowej sprawy, okradających ich z resztek pożywienia. No, i wypijających cały zapas schłodzonej hary, czyli samogonu, bez którego nie mógł się obejść porządny dom. Książka Wedeckiego nie jest oskarżeniem Armii Krajowej, ale próbą odbrązowienia partyzanckiego ruchu, który w znacznej mierze ograniczał się do łupienia swojaków. W "Czarnym rondzie" życie przeplata się ze śmiercią w sposób naturalny - gdy na jednym krańcu Ejszyszek Niemcy dokonują egzekucji, na drugim tabuny kawalerów starają się swymi prymitywnymi błazeństwami wywołać zainteresowanie dziewcząt. Rodzące się pożądanie gromi z ambony ksiądz - jego kazanie na temat płciowości człowieka to istna perła. Dodatkowym walorem tej powieści jest język - barwny, śpiewny, niemal egzotyczny, a przez to trochę niezrozumiały dla Polaka spoza Wileńszczyzny (przydałby się słowniczek). Tak wybitnej książki nie było u nas od lat.
Artur Górski
Witold Wedecki, "Czarne rondo", W.A.B., Warszawa 2006
Więcej możesz przeczytać w 44/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.