Udomawiamy miejsce pracy po to, by móc w nim spędzać więcej czasu
Londyńska siedziba Red Bulla tylko z zewnątrz wygląda na typową wiktoriańską kamienicę prestiżowego West Endu. To bowiem jeden z najoryginalniejszych biurowców ostatnich lat. Zaprojektowany przez brytyjską pracownię Jump aż kipi od zadziwiających pomysłów. Recepcję umieszczono na dachu, by w ładne dni rozmowy służbowe można było prowadzić na tarasie. W całym budynku ku uciesze nie tylko dzieci pracowników zamontowano zjeżdżalnie, którymi można zjechać na parter, oglądając filmiki wyświetlane na trzykondygnacyjnej ścianie wideo. Meble biurowe pełnią kilka funkcji w zależności od potrzeby albo nastroju pracowników. W salach negocjacyjnych zwykłe stoły zamieniono na stoły pingpongowe.
Biuro projektowe, które stworzyło biurowiec Red Bulla, trzy lata temu otrzymało prestiżową nagrodę brytyjskiego magazynu "FX" dla najciekawiej zaprojektowanych wnętrz świata za projekt londyńskiego biura firmy Nike. W tej "świątyni kinetyki", jak nazwali biuro projektanci, ściany się wiją, wejścia do poszczególnych pomieszczeń gną się niemal w oczach, a powyginane w esy-floresy stoliki "wchodzą" na kanapy. Jeśli wystrój wnętrz porównywać do dzieł sztuki, biura Nike przypominają zegary z płócien Salvadora Dalego. Jeszcze dalej poszli architekci z pracowni Clive Wilkinson Architects - siedziba firmy Google w Dolinie Krzemowej ich autorstwa wygląda jak fragment miasteczka. W wielkim biurowcu-hali stoi m.in. dom z ogródkiem, barierki oddzielające części biura imitują płot (pracownicy opierają o nie swoje rowery), a poszczególne boksy wyglądają jak chatki letniskowe, zwłaszcza że zaprojektowano wokół nich oczka wodne.
Pożegnanie z le Corbusierem
To dwa najbardziej spektakularne przykłady nowego sposobu urządzania biura. Do przeszłości odchodzą anonimowe biurowce-katedry wywołujące respekt wielkimi holami, szklanymi windami, przestrzenią i materiałami - stalą oraz szkłem. Dziś w biurze czy siedzibie firmy mamy się poczuć jak w domu, kawiarni, na placu zabaw, a nawet w wiosce letniskowej. Iście rewolucyjne zmiany w wyglądzie biur i biurowców nie są efektem jakiejś przypadkowej ekstrawagancji, ale przemyślanej strategii zarządzania. Zdaniem psychologa biznesu Jacka Santorskiego, zmiana wystroju biur ma bezpośredni związek ze zmianą podejścia do pracy. Wcześniejsze aranżacje wnętrz biurowych doprowadzały do konfliktu interesów między pracownikami a pracodawcami: pracodawcy woleli widzieć podwładnych w tzw. open space'ach, by mieć możliwość stałej kontroli nad nimi, ale też stawiali na anonimowy wystrój wnętrza, bo uznawali, że organizowanie przyjaznej przestrzeni rozprasza w pracy. Stopniowo szefowie zaczęli jednak odkrywać, że komfort pracownika przynosi więcej korzyści niż kontrolowanie go. Pierwszym, który to zauważył, był psycholog Edward Hall, który już w latach 50. ubiegłego wieku w książce "Ukryty wymiar" opisał społeczne skutki relacji między człowiekiem a otoczeniem oraz naturalną skłonność ludzi do oswajania przestrzeni. Hall zaobserwował, że nawyki domowe przenosimy do miejsca pracy i nauki. Stąd uparcie dekorujemy swoje stanowisko pracy plakatami, kalendarzami, drobnymi przedmiotami, a także lubimy zostawiać na krześle sweter czy szalik. Odhumanizowane miejsca sprawiają, że czujemy się w nich niepewnie, co prowadzi do niechęci i agresji, destrukcyjnej zwłaszcza tam, gdzie chodzi o współpracę
i integrację w ramach team work.
W konsekwencji tego odkrycia musiało dojść do zerwania z lansowaną od blisko 80 lat ideologią Le Corbusiera. Jego słynne "maszyny do mieszkania" i "maszyny do pracy" negowały zindywidualizowane potrzeby. Każdy miał równe prawa do tej samej zestandaryzowanej i masowo produkowanej w fabrykach architektury i wzornictwa. Okazało się, że nie sprzyja to ani kształtowaniu poczucia wspólnoty, ani wydajności pracy.
Do zmiany stylu myślenia o przestrzeni biurowej przyczyniły się badania socjologów. Z analiz przeprowadzonych na zlecenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Architektów Wnętrz wynikło, że przyjazne miejsce jest najważniejszą wartością w pracy (wg 41 proc. ankietowanych), przed komunikacją z szefostwem czy pełnioną funkcją. Zaledwie 7 proc. pracowników nie jest zadowolonych ze swojego zawodu, 18 proc. narzeka na zarobki, ale aż 57 proc. jest niezadowolonych z warunków pracy, funkcjonalności i wystroju wnętrza, w którym pracują. Zarządy firm wyciągnęły następujący wniosek: chcąc mieć zadowolonych pracowników, taniej jest wykreować przyjazne wnętrza w miejscu pracy, niż podnosić zarobki.
Biura kreatywności
- Właściciele i zarządcy wielu czołowych firm w krajach rozwiniętych zauważyli, że im oryginalniejsze, ale i bardziej oswojone jest otoczenie, w którym na co dzień przebywają ich pracownicy, tym bardziej stają się oni kreatywni - mówi dla "Wprost" Garry Mason, redaktor naczelny "FX". Ta cecha najbardziej pożądana jest w agencjach reklamowych i artystycznych, dlatego przede wszystkim w firmach o takim charakterze najczęściej można spotkać ciekawe wnętrza biurowe. Podobnie jest też coraz częściej w Polsce. W studiu nagrań Genetix na warszawskim Mokotowie wnętrze przypomina połączenie przyczepy kempingowej, kadłubu statku Apollo 13 i under-
groundowego klubu nocnego z neonami zamiast tradycyjnego oświetlenia. W gliwickiej agencji Click5 ściany w toaletach pokryto tablicami do pisania, w ramach relaksu można pograć w piłkarzyki, zaś elewacje zdobią zmodyfikowane socrealistyczne obrazy, gdzie sierp i młot u przodowników pracy zastąpiono klawiaturą i myszką. Jeszcze oryginalniej wyglądają wnętrza agencji U-Boot: w sali konferencyjnej zamontowano flippery, ściany pomalowano w ekscentryczne kolory i ozdobiono je wielkimi fotografiami nagich ludzi, zaś przedmioty znajdujące się w środku charakteryzują ludzi w nim pracujących. Dlatego codziennie można tam zobaczyć kilka rowerów, deski longboardowe, flipper, mikser z gramofonami i płytami czy kanapy w ogrodzie.
- Już sama nasza nietypowa sala konferencyjna niejednego klienta wprawiła w konsternację. Brak wielkiego stołu, wygodne pufy i kanapy nie kojarzą się z miejscem na typowe biznesowe spotkanie, a jeżeli jeszcze przed spotkaniem lub po można zagrać kilka kolejek na flipperze, to każdy z naszych klientów z przyjemnością później do nas wraca, by poprzebywać w trochę innym klimacie - mówi szef U-Boota Wojciech Błaszczyk.
W warszawskim biurowcu agencji komunikacji marketingowej Euro RSCG każde piętro zajmowane przez inną agencję grupy ma odrębny wystrój - w Euro RSCG 4D zajmującej się doradztwem i BTL urządzono ogromną bibliotekę, w Euro RSCG Marketing House, gdzie są informatycy, na ścianach powieszono ich duże czarno-białe zdjęcia. Natomiast w agencji reklamowej Euro RSCG Warsaw urządzono oczko wodne i taras. Cały budynek jest przeszklony, by pracownicy mieli wrażenie, że nie tkwią w czterech ścianach.
Starannie opracowany wystrój wnętrz okazał się w wypadku tej firmy zbawienny, bo wcześniej każda z agencji zajmowała odrębne budynki na Mokotowie. - Przyzwyczajeni do kameralnych will z ogrodami, wszyscy obawialismy się przeprowadzki do wielkiego gmachu. Okazało sie jednak, iż ciekawy wystrój wnętrz poprawiłi samopoczucie, i wyniki - przyznaje Piotr Badowski, członek zarządu Euro RSCG.
Apartamento(biuro)wiec
Zmiana myślenia o biurowcach wynika z tego, że zauważono, iż przestrzeń wpływa na zachowanie, kreatywność i lojalność pracownika. Do oswojenia przestrzeni w miejscu pracy nie wystarczy tylko własny kubek na biurku czy ramka ze zdjęciem rodziny. Kiedyś mogło to wystarczać, bo dom był ważniejszy i w nim spędzało się większość dnia. Obecnie, kiedy w pracy spędza się i dziesięć godzin, a kolejne dwie, trzy na piwie czy kolacji w mieście, która często jest przedłużeniem spotkania zawodowego, okazuje się, że w domu najczęściej tylko śpimy.
Dlatego wnętrza biurowe, by zrekompensować nam zmianę w stylu życia, upodabniają się do wnętrz domowych - używa się w nich wysokiej jakości drewna, kamieni i żółtego, miękkiego światła zamiast mrugających jarzeniówek. W budynku Rodan System biura i gabinety przypominają pokoje, korytarze to de facto przedpokoje, zamiast stołówki architekt zaproponował elegancki bar. To wszystko sprawia, że biurowiec zaprojektowany przez Magdalenę Staniszkis bardziej przypomina kameralny apartamentowiec. Takie myślenie kilka lat temu było rzadkością, także dlatego, że uważano, iż w komercyjnych budynkach każdy metr kwadratowy powierzchni musi na siebie zarabiać i nie warto tracić go na pomieszczenia kojarzące się z wypoczynkiem. Teraz zaczyna dominować przekonanie, że inwestowanie w pozornie niekomercyjne powierzchnie może się zwracać z nawiązką. Kiedy Rem Koolhaas projektował ambasadę Holandii w Berlinie (nagrodzoną m.in. Nagrodą Miesa van der Rohe dla najlepszego budynku ostatnich trzech lat), tak rozplanował przestrzeń, by pracownicy czuli się w niej równie komfortowo jak w domu (sami urządzali biura, wybierali lampy, obrazy). Carol S. Lewis, autor "Opowieści z Narnii", nie mógłby już o takim budynku powiedzieć: "Piekło musi wyglądać jak wnętrze ogromnego wieżowca".
Fot: M. Stelmach
Biuro projektowe, które stworzyło biurowiec Red Bulla, trzy lata temu otrzymało prestiżową nagrodę brytyjskiego magazynu "FX" dla najciekawiej zaprojektowanych wnętrz świata za projekt londyńskiego biura firmy Nike. W tej "świątyni kinetyki", jak nazwali biuro projektanci, ściany się wiją, wejścia do poszczególnych pomieszczeń gną się niemal w oczach, a powyginane w esy-floresy stoliki "wchodzą" na kanapy. Jeśli wystrój wnętrz porównywać do dzieł sztuki, biura Nike przypominają zegary z płócien Salvadora Dalego. Jeszcze dalej poszli architekci z pracowni Clive Wilkinson Architects - siedziba firmy Google w Dolinie Krzemowej ich autorstwa wygląda jak fragment miasteczka. W wielkim biurowcu-hali stoi m.in. dom z ogródkiem, barierki oddzielające części biura imitują płot (pracownicy opierają o nie swoje rowery), a poszczególne boksy wyglądają jak chatki letniskowe, zwłaszcza że zaprojektowano wokół nich oczka wodne.
Pożegnanie z le Corbusierem
To dwa najbardziej spektakularne przykłady nowego sposobu urządzania biura. Do przeszłości odchodzą anonimowe biurowce-katedry wywołujące respekt wielkimi holami, szklanymi windami, przestrzenią i materiałami - stalą oraz szkłem. Dziś w biurze czy siedzibie firmy mamy się poczuć jak w domu, kawiarni, na placu zabaw, a nawet w wiosce letniskowej. Iście rewolucyjne zmiany w wyglądzie biur i biurowców nie są efektem jakiejś przypadkowej ekstrawagancji, ale przemyślanej strategii zarządzania. Zdaniem psychologa biznesu Jacka Santorskiego, zmiana wystroju biur ma bezpośredni związek ze zmianą podejścia do pracy. Wcześniejsze aranżacje wnętrz biurowych doprowadzały do konfliktu interesów między pracownikami a pracodawcami: pracodawcy woleli widzieć podwładnych w tzw. open space'ach, by mieć możliwość stałej kontroli nad nimi, ale też stawiali na anonimowy wystrój wnętrza, bo uznawali, że organizowanie przyjaznej przestrzeni rozprasza w pracy. Stopniowo szefowie zaczęli jednak odkrywać, że komfort pracownika przynosi więcej korzyści niż kontrolowanie go. Pierwszym, który to zauważył, był psycholog Edward Hall, który już w latach 50. ubiegłego wieku w książce "Ukryty wymiar" opisał społeczne skutki relacji między człowiekiem a otoczeniem oraz naturalną skłonność ludzi do oswajania przestrzeni. Hall zaobserwował, że nawyki domowe przenosimy do miejsca pracy i nauki. Stąd uparcie dekorujemy swoje stanowisko pracy plakatami, kalendarzami, drobnymi przedmiotami, a także lubimy zostawiać na krześle sweter czy szalik. Odhumanizowane miejsca sprawiają, że czujemy się w nich niepewnie, co prowadzi do niechęci i agresji, destrukcyjnej zwłaszcza tam, gdzie chodzi o współpracę
i integrację w ramach team work.
W konsekwencji tego odkrycia musiało dojść do zerwania z lansowaną od blisko 80 lat ideologią Le Corbusiera. Jego słynne "maszyny do mieszkania" i "maszyny do pracy" negowały zindywidualizowane potrzeby. Każdy miał równe prawa do tej samej zestandaryzowanej i masowo produkowanej w fabrykach architektury i wzornictwa. Okazało się, że nie sprzyja to ani kształtowaniu poczucia wspólnoty, ani wydajności pracy.
Do zmiany stylu myślenia o przestrzeni biurowej przyczyniły się badania socjologów. Z analiz przeprowadzonych na zlecenie Amerykańskiego Stowarzyszenia Architektów Wnętrz wynikło, że przyjazne miejsce jest najważniejszą wartością w pracy (wg 41 proc. ankietowanych), przed komunikacją z szefostwem czy pełnioną funkcją. Zaledwie 7 proc. pracowników nie jest zadowolonych ze swojego zawodu, 18 proc. narzeka na zarobki, ale aż 57 proc. jest niezadowolonych z warunków pracy, funkcjonalności i wystroju wnętrza, w którym pracują. Zarządy firm wyciągnęły następujący wniosek: chcąc mieć zadowolonych pracowników, taniej jest wykreować przyjazne wnętrza w miejscu pracy, niż podnosić zarobki.
Biura kreatywności
- Właściciele i zarządcy wielu czołowych firm w krajach rozwiniętych zauważyli, że im oryginalniejsze, ale i bardziej oswojone jest otoczenie, w którym na co dzień przebywają ich pracownicy, tym bardziej stają się oni kreatywni - mówi dla "Wprost" Garry Mason, redaktor naczelny "FX". Ta cecha najbardziej pożądana jest w agencjach reklamowych i artystycznych, dlatego przede wszystkim w firmach o takim charakterze najczęściej można spotkać ciekawe wnętrza biurowe. Podobnie jest też coraz częściej w Polsce. W studiu nagrań Genetix na warszawskim Mokotowie wnętrze przypomina połączenie przyczepy kempingowej, kadłubu statku Apollo 13 i under-
groundowego klubu nocnego z neonami zamiast tradycyjnego oświetlenia. W gliwickiej agencji Click5 ściany w toaletach pokryto tablicami do pisania, w ramach relaksu można pograć w piłkarzyki, zaś elewacje zdobią zmodyfikowane socrealistyczne obrazy, gdzie sierp i młot u przodowników pracy zastąpiono klawiaturą i myszką. Jeszcze oryginalniej wyglądają wnętrza agencji U-Boot: w sali konferencyjnej zamontowano flippery, ściany pomalowano w ekscentryczne kolory i ozdobiono je wielkimi fotografiami nagich ludzi, zaś przedmioty znajdujące się w środku charakteryzują ludzi w nim pracujących. Dlatego codziennie można tam zobaczyć kilka rowerów, deski longboardowe, flipper, mikser z gramofonami i płytami czy kanapy w ogrodzie.
- Już sama nasza nietypowa sala konferencyjna niejednego klienta wprawiła w konsternację. Brak wielkiego stołu, wygodne pufy i kanapy nie kojarzą się z miejscem na typowe biznesowe spotkanie, a jeżeli jeszcze przed spotkaniem lub po można zagrać kilka kolejek na flipperze, to każdy z naszych klientów z przyjemnością później do nas wraca, by poprzebywać w trochę innym klimacie - mówi szef U-Boota Wojciech Błaszczyk.
W warszawskim biurowcu agencji komunikacji marketingowej Euro RSCG każde piętro zajmowane przez inną agencję grupy ma odrębny wystrój - w Euro RSCG 4D zajmującej się doradztwem i BTL urządzono ogromną bibliotekę, w Euro RSCG Marketing House, gdzie są informatycy, na ścianach powieszono ich duże czarno-białe zdjęcia. Natomiast w agencji reklamowej Euro RSCG Warsaw urządzono oczko wodne i taras. Cały budynek jest przeszklony, by pracownicy mieli wrażenie, że nie tkwią w czterech ścianach.
Starannie opracowany wystrój wnętrz okazał się w wypadku tej firmy zbawienny, bo wcześniej każda z agencji zajmowała odrębne budynki na Mokotowie. - Przyzwyczajeni do kameralnych will z ogrodami, wszyscy obawialismy się przeprowadzki do wielkiego gmachu. Okazało sie jednak, iż ciekawy wystrój wnętrz poprawiłi samopoczucie, i wyniki - przyznaje Piotr Badowski, członek zarządu Euro RSCG.
Apartamento(biuro)wiec
Zmiana myślenia o biurowcach wynika z tego, że zauważono, iż przestrzeń wpływa na zachowanie, kreatywność i lojalność pracownika. Do oswojenia przestrzeni w miejscu pracy nie wystarczy tylko własny kubek na biurku czy ramka ze zdjęciem rodziny. Kiedyś mogło to wystarczać, bo dom był ważniejszy i w nim spędzało się większość dnia. Obecnie, kiedy w pracy spędza się i dziesięć godzin, a kolejne dwie, trzy na piwie czy kolacji w mieście, która często jest przedłużeniem spotkania zawodowego, okazuje się, że w domu najczęściej tylko śpimy.
Dlatego wnętrza biurowe, by zrekompensować nam zmianę w stylu życia, upodabniają się do wnętrz domowych - używa się w nich wysokiej jakości drewna, kamieni i żółtego, miękkiego światła zamiast mrugających jarzeniówek. W budynku Rodan System biura i gabinety przypominają pokoje, korytarze to de facto przedpokoje, zamiast stołówki architekt zaproponował elegancki bar. To wszystko sprawia, że biurowiec zaprojektowany przez Magdalenę Staniszkis bardziej przypomina kameralny apartamentowiec. Takie myślenie kilka lat temu było rzadkością, także dlatego, że uważano, iż w komercyjnych budynkach każdy metr kwadratowy powierzchni musi na siebie zarabiać i nie warto tracić go na pomieszczenia kojarzące się z wypoczynkiem. Teraz zaczyna dominować przekonanie, że inwestowanie w pozornie niekomercyjne powierzchnie może się zwracać z nawiązką. Kiedy Rem Koolhaas projektował ambasadę Holandii w Berlinie (nagrodzoną m.in. Nagrodą Miesa van der Rohe dla najlepszego budynku ostatnich trzech lat), tak rozplanował przestrzeń, by pracownicy czuli się w niej równie komfortowo jak w domu (sami urządzali biura, wybierali lampy, obrazy). Carol S. Lewis, autor "Opowieści z Narnii", nie mógłby już o takim budynku powiedzieć: "Piekło musi wyglądać jak wnętrze ogromnego wieżowca".
Fot: M. Stelmach
Więcej możesz przeczytać w 44/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.