Ledwie rok po rozpadzie The Beatles George Harrison wyszedł z cienia Johna Lennona i Paula McCartneya i albumem "All Things Must Pass" ustawił sobie poprzeczkę na takiej niebotycznej wysokości, że przez resztę życia nie był już w stanie jej po raz wtóry pokonać. Kłopoty gitarzysty zaczęły się od drugiego, chłodniej przyjętego przez krytyków albumu "Living in the Material World" z 1973 r. - właśnie zremasterowanego, uzupełnionego dwoma bonusowymi utworami i wydanego przez wytwórnię Apple. Po latach trzeba stwierdzić, że czas obszedł się łaskawie z muzyką nagraną na płycie. Jeśli przymkniemy litościwie ucho na teksty przesycone dość irytującym, naiwnym wschodnim mistycyzmem, pozostaje nam zbiór całkiem zgrabnych, solidnie zaaranżowanych i zagranych melodii. Wyróżniają się wśród nich zwłaszcza "Give Me Love (Give Me Peace on Earth)", gitarowo nieco nawiązująca do klimatu "My Sweet Lord", majestatyczna niczym religijny hymn ballada "Who Can See It", udana próba w zakresie poprockowej kameralistyki w postaci "The Day the World Gets Round", ale też pochopnie nie włączony do oryginalnego repertuaru płyty, a tu na szczęście przypomniany akustyczny blues "Deep Blue".
Jerzy A. Rzewuski
George Harrison, "Living in the Material World", Apple/EMI
Więcej możesz przeczytać w 44/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.